— Jak to nie wypiję mojej jesieniarskiej kawy z rana? — westchnęła zirytowana. Co to za dzień jesieniary bez jesieniarskiej kawy w jesieniarskiej kawiarni w jesieniarski sezon?
— Jak to nie wypiję mojej jesieniarskiej kawy z rana? — westchnęła zirytowana. Co to za dzień jesieniary bez jesieniarskiej kawy w jesieniarskiej kawiarni w jesieniarski sezon?
,,Liście się wtedy rumienią, zupełnie jak moje oczy, gdy płacz znów mnie zaskoczy.”
Mimo, że dzieli nas czas, spotkamy się jeszcze nie raz. Czy we wspomnieniach, czy przy grobie, będziemy zawsze przy tobie.
„Pomieszczenie wypełniła niezwykle niezręczna cisza. Słychać jedynie nieznośne skrzypienie sztućców nieznajomego oraz mój nierówny oddech, nad którym w żadnym wypadku nie jestem w stanie zapanować.”
„To właśnie tu szła by uciec od rzeczywistości, spędzając czas na przechadzaniu się w te i z powrotem, mając za towarzystwo jedynie muzykę i własny cień.”
,,Czy ona nie czuje, jak wspaniale i odżywczo pachnie ten liść? Nie, nie czuje. Cóż, w takim razie nigdy mnie nie zrozumie…”
❝Kochała tańczyć, od kiedy tylko pamiętała. […] Jednak taniec w określonych zasadach nie był stworzony dla niej. Wolała tańczyć sama, improwizując, bez muzyki, nieskrępowana niczym. […] Jesień.❞
Jesienny wieczór, nawracająca w myślach przeszłość, skończone uczucie, odłamki porcelany na podłodze. Czy da się jeszcze uratować tę nieszczęsną dziewczynę?
W mieście, wieczorem, grasuje coraz więcej morderców. Realsi decyduje się odważyć, aby stawić czoła nowemu zagrożeniu.
„Zawiał wiatr, porywając z grobu różę. (…) W końcu zniknęła za murem cmentarza. Zniknęła, tak jak Paprot zniknął z życia dziewczyny, i już nigdy nie miał się w nim ponownie pojawić.”
„Spojrzałam jej prosto w oczy, widziałam jej smutek namalowany na pyszczku. Wiedziałam, że nie mogę nawalić.”
— Ta piękna rudoliść… — powiedział w pewnym momencie. — Jednak zamiast przez cały dzień wpatrywać się w kolorowe liście, wolę patrzeć w twoje oczy…
Gdy nie potrafimy znaleźć prawdziwej miłości i wciąż jesteśmy ranieni, szukamy miłości u kogoś innego. I taki to stan uczuć – wieczne zakochiwanie się.
„Usłyszeli nasz śmiech, a później odwzajemnili to radością i spojrzeli w naszą stronę. Nie widzieli nas. Ale czuli naszą obecność…”
Sięgnęłam po kubek herbaty i dmuchnęłam w zawartość, wzbijając deszcz malutkich, herbacianych rozbryzgów. Poleciały na podłogę, układając się w zawiły kształt.
James i Lily Potter – każdy zna historię tych dwojga. Walczyli, próbowali… Teraz tylko szept jesiennego wiatru niesie ich imiona…