Witamy w więzieniu. Placówce edukacyjnej stworzonej do bezpośredniej tortury młodych umysłów, i rozpłaszczania marzeń młodocianych poetów i artystów.
Willow siedziała spokojnie na ogródku. Wiał lekki wiatr, który mierzwił jej grube, brązowe włosy sięgające do ramion. W jej oczach co chwilę błyskała iskra rozbawienia lub energii.
Nie ma siły bez słabości, bez ciemności nie zapłonie żadne światło, a bez straty nie będzie miłości.
❝Teraz biorę kolejny oddech, mając nadzieje, że nie będzie on moim ostatnim.❞
— Powiedz mi tylko jedno. Czy mam u ciebie jakiekolwiek szanse? Daję ci tyle znaków, ile mogę, ale ty tego nie zauważasz. To dzięki mnie znaleźliśmy się w tym ogniu szczerości, wiesz?
Bał się panicznie ognia, gdyż to ten żywioł odebrał mu jedyną osobę, którą pokochał bezgranicznie. Był wściekły, że nie mógł wtedy zareagować, bo było za późno.
To nie tak, że nienawidzę tego kraju. Ba, nie nienawidzę nawet tego miasta. Ja nienawidzę ludzi. Niech ten nie piekielny ogień, a mój własny, pochłonie wszystko i wszystkich.
Są takie sekrety, które spalają nas od środka. Gdy rezydencja Rosewood staje w ogniu, nikt nie ma wątpliwości, że nie był to zbieg okoliczności. A wszystko to potwierdza obecność jej dziedziców. {+18}
— Ludzie mówią, że to szaleństwo. Ale co z tego? To moje życie, mogę kochać kogo chcę. Nieważne, że potem i tak spłonę.
Najlepszym rozwiązaniem jest śmierć, a dokładniej – samobójstwo. Igrałam przez całe życie z ogniem i czas by mnie pochłonął.
„Jeżeli ktoś mówi, że cię kocha, a jednocześnie doprowadza do łez, to sam nie jest świadomy jak bardzo kłamie ci w oczy”