
Kto zbyt szybko wierzy w dobro w twarzy pozornej, ten własną ufność krwią opłaci — i sam się z niej nawraca.
Spadł cichutko — jakby nie chciał zbudzić snu zmęczonych pól, jakby badał opuszkami chłód powietrza, ciszę zól.
Z krwi Hiacynta wyrósł kwiat — purpurowy, jak miłość, która nie zna przebaczenia.
Wolność — to wiatr, co w okna wchodzi bez pukania, i pyta tylko: czy mogę zatańczyć z twoją duszą?
I gdy świt przyjdzie, mgła rozproszy się w milczeniu, Pozostawiając tylko echo krzyku i liści wirujących w pustce.
W każdej ciszy jest echo głębsze — To nie strach… to coś, co wciąż patrzy.
Z kubkiem herbaty, z sercem bez pośpiechu — czytam — i spadam w siebie, jak liść w oddechu.
Nie bój się pisać! Pokaż, co potrafisz i przejdź przez wszystkie etapy aż do finału! ️
To dotyk nieskończoności na skraju serc i święta, które rozkwita w nas skromnym płomieniem.
Zastanawiał się, czy w tych kroplach, które spływały po szybie, jest coś, co przypomina łzy.
Nie kocham. Nie kocham cię. Czas przeszły. Jak rana, która już się nie goi, tylko bliznowacieje.
Patrzył w lustro i widział drogę, nie cel — bo chłopcem był nie z daru, lecz z odwagi.
I tak minęły lata. Klasztor zapadł się w ruinę, wioska znikła, a wzgórze zarosło lasem. Nikt już nie pamiętał imion tamtych dwóch. Tylko róża wciąż kwitła.
I tylko cisza po uczcie jest prawdziwa, bo nikt nie wie, kto został zjedzony, a kto wciąż głodny.
I wtedy zrozumiałem, że to nie on był upadły. To ja. Tylko że przy nim – po raz pierwszy – upadek nie wydawał się taki zły.
I tak zaczyna się moja opowieść – opowieść o mnie, o chłopcu, który przyjechał do Grecji, by odnaleźć siebie, i o Olivierze, który stał się światłem w jego mroku.
A jednak — w płomieniach Troi to jej oczy były najczystsze, bo znała kres i mimo to patrzyła.








































.Dionysus.