gdzie apokalipsy chodzą po ludziach, ścierają się lokatorzy z kamienic o gzymsowych obliczach i współcześnie zagubione dusze. i gdzie twarze zapomniały, jak wyglądały zawczasu.
❝Woleli wierzyć, że ściga ich fatum, niż przyznać, że to owoce czynów i własnych błędów.❞
inni tworzą nie całkiem udany związek frazeologiczny, a ona wychodzi z siebie na krótki spacer po oszronionych włościach, które nigdy nie należały do niej
dziergam idealne żale, gotów wystawić je na drzazgach desek dramatycznych. zerknij! oto gna ta, co wypadła srokom z piórami, a jednak chwyta je za ogon.
potykamy się wciąż na śliskich słowach i nie—całkiem rozwiązanych sznurówkach warg. najwyraźniej mówimy w obcych językach, a migi i gesty spowiła gęsta jak wymówki mgła.
brak znajomości biologii serca i delikatnej odmiany przypadków beznadziejnych jest bardzo wygodny
❝Głupio zaziębić się przez kogoś, kogo się nie cierpi. Zwłaszcza, kiedy idzie się powiedzieć tej osobie 𝘭𝘢 𝘧𝘪𝘯.❞
„Nie, tu nie doskwiera samotność. Z pewnością nie bardziej niż w tłumie ludzi, którzy nie chcą Cię zrozumieć.”
persis-tence