Uwolnione łzy dały szczęście. Uśmiech wreszcie był całkowicie prawdziwy, jaśniejący jak gwiazda.
Jesteś dla mnie jak słońce, które nadchodzi z końcem nocy. Moim drogim światłem rozświetlającym tak wiele. Dziękuję ci za wszystko przyjaciółko.
Księżyc delikatnie muskał ich twarze, a gwiazdy pocałunkami zrosiły ich czoła. A rankiem nie było śladu po ich bytności. Prócz niespotykanych kwiatów, które wyrosły w jedną noc.
Jej delikatny, ciepły głos słychać bez ustanku. Prosi Króla by litował się nad swym ludem. A On uśmiecha się dobrotliwie
W ciszy słychać wiatr, są nieszczelne okna. Zgarbiona kobieta siedzi przy stoliku, a w rękach trzyma kubek herbaty.
W ogniu nieskończoności wykuta. Nieśmiertelna. O oczach złotych jak słońce. Błyszczących, promiennych.
Zazwyczaj potrzebuję rozmowy na osobności, przecież wiesz, że mam problemy, a jednak co raz mniej się mną interesujesz. W tym roku nawet, gdy spotykamy się same, zamykam się w sobie.
Gdy ujrzeli okręt od razu skierowali się w jego stronę. Na ustach wielu korsarzy pojawił się uśmiech. Nie mogli doczekać się krwawej potyczki. W milczeniu czekali na rozkazy.
Gwiazdy płaczą, rozsypują się. Księżyc się rozpada. Niebo przełamuje się na pół. Na jednej połowie widać gwiazdy. Na drugiej, słońce. A ona jest pośrodku nich. Znaleziona.
Gdybyś mnie poprosił o pomoc pomogłabym ci bez chwili namysłu. Dlaczego? Bo wiem jaki jesteś naprawdę. Widzę twój wzrok, gdy na mnie nie patrzysz. Widzę twoje łzy. Tak łzy. Wiem, że płaczesz.
Gdy podchodzisz do mnie z tym swoim zadziornym uśmiechem, moje serce bije niewyobrażalnie szybko. Za szybko. Moje ręce drżą. Nie wiem co powiedzieć. Jak się zachować.
Zaufałam ci, a ty mnie ściągnąłeś na samo dno oceanu. W tej ciemności i ja stałam się tą złą. A tylko chciałam zmienić ciebie. Wyciągnąć cię z tąd…
Mała, zlękniona i zraniona duszyczka otworzyła wreszcie swoje serduszko. Odsłoniła tajemnice. Zaufała.
Mój ogród łez jest prawie pełny. Nie wiele miejsca w nim zostało. Pięknie mienią się kwiaty łez w słońcu.
Nie znam tego świata. Jest mi obcy. Ludzie pojawiają się w moim życiu i znikają. Zapominają o mnie, nudzę im się. Zostawiają tylko rany w moim sercu.
Czemu mi to zrobiłeś? Czemu ją tak zraniłeś? Nie widzisz, że na gorsze się zmieniłeś? Że źle postąpiłeś?
Potrafiłaś biec za tęczą by sprawdzić gdzie się kończy. Ze śmiechem ciągnęłaś mnie za rękę i biegliśmy po kałużach. Kochałaś całą przyrodę. Zachwycałaś się jej pięknem.
Mkną pędem myśli. Nie nadążam za nimi. Nie chcę wracać pamięcią do tych dni. Lecz tyle zostało nie wyjaśnionych spraw…
Auriel