Zniszczyliście we mnie wszystko, co było piękne Już zabrakło łez, moje oczy takie zmęczone, mętne

Jeszcze będzie pięknie Choć już przykrywał mnie piach Modlę się z nadzieją, że nie zmięknę Wspominam te dobre chwile w snach
Płaczę na wesoło Uśmiecham się na smutno Upijam sie na trzeźwo Kocham nienawidząc
Ktoś kiedyś powiedział Strach powoduje, że nie żyjesz życiem Żyjesz w swoim umyśle I chyba za bardzo Wzięłam to do serca
Już nie pytam, jak się czujesz Już mnie czule nie obejmujesz
A co jeśli przyjdzie nam nazwać to, co między nami? Czy wtedy będziesz chciał uciec, bo nie jesteś gotowy?
Czasem spotykasz ludzi i od razu dają ci zrozumienie i bezpieczeństwo. Przy których myślisz, że zdążysz. Że będziesz wiecznie młody lub młoda, że świat się dla was zatrzyma.
– Przepraszam. – Przepraszać, to możesz sobie gościa, którego walnąłeś z bara na ulicy. Nie osobę, której wbiłeś ten nóż w serce i obracałeś jak tylko chciałeś.
Po prostu daj mi rękę Żebym poczuła cię ten ostatni raz Potem odejdź i zapomnij o mnie
Byłam ślepa na to, że na mnie nie zasługujesz. Powinnam być czasem niedokonanym w twoim życiu, ale ja chciałam walczyć. I teraz tego żałuję.
Gdybym była czymś lepszym, może kamieniem Ciekawe czy spojrzałbyś na mnie łaskawszym spojrzeniem
Jakbym przeżyła o jedno rozczarowanie za dużo.
To nie tak, że nienawidzę tego kraju. Ba, nie nienawidzę nawet tego miasta. Ja nienawidzę ludzi. Niech ten nie piekielny ogień, a mój własny, pochłonie wszystko i wszystkich.
Ja ci chciałam dać wszystko Dałabym Ci gwiazdę, uchyliła nieba Gdyby tylko zaszła taka potrzeba
Nie chcę czuć tego znowu i znowu, tego bólu na każdym progu Więc zapomnę ciebie i tego jak było w naszym niebie
Desperacko krzyczę twoje imię. Zupełnie, jakbym łudziła się, że mi odpowiesz. Ale ciebie tu nie ma, jestem sama, samotna.
Zostanę zwykłym, szarym dorosłym bez ambicji, no przykro








































PaniParanoiczka