Czy znikną z mojego nieba te chmury? Bo jest mi źle, jestem bardzo ponury Leżę na podłodze, ledwo oddycham Myśli złe starannie odpycham
Teraz to ona robi ci śniadanie I gdy żartujesz, głośno się śmieje Kiedy o tym myślę, szaleję
Czy ktoś chciałby poznać nasze pokręcone umysły? I czy ten ktoś dałby na rozwiązanie pomysły?
Wiecznie w masce, z uśmiechem na ustach. Rany zbyt bolą, by o nich zapomnieć.
Ranicie biedne, zagubione dusze Sprawiacie im wewnętrzne katusze Zamiast podać dłoń I uśmiechnąć się doń
Tu gdzie jestem, nie czuję się bezpieczna, Zmiana jest naprawdę konieczna, Wszyscy popełniamy błędy, później od nich uciekamy, Pocieszenia szukamy w używkach, nie u mamy
Nic nie mogę dla ciebie zrobić. Jak tylko nucić te smutne piosenki. Bo chcę, żebyś oddał mi serce do ręki.
Jak wychodzisz od niego Tęsknisz od razu I by opisać tę tęsknotę Nie potrafisz znaleźć nawet wyrazu.
Zabolało. Nie mogłam zrozumieć, jak on może być tak ślepy. Ja każdą, nawet najmniejszą cząsteczką w swoim ciele krzyczę, że go kocham,
W jej oczach chyba poukrywały się wszystkie gwiazdy. Były ciemne jak nocne niebo, a każde, nawet najmniejsze źródło światła odbijało się w nich. Były tak piękne.
Tymczasem, trzymaj się ciepło. To już koniec, skończyło się piekło. Nie martw się, już nie wróci. I Twojej twarzy już nie zasmuci.
Zimno mi Bez twojej Ciepłej dłoni A zostało mi tylko To złamane serce I dziura po tobie I ten ból w skroni
Co gdybym zrozumiała? Co gdybym wręczyła ci ten list miłosny, zamiast zakopać go na dnie szuflady?
Z początku udało mi się zasnąć na pół godziny i miałam sen, który skłonił mnie do przemyśleń. Stałam nad jeziorem słonym od łez, wokół słychać było lament i krzyki bólu…
Prawdą jest, że największe szczęście po prostu wtargnie do twojego życia, niezależnie od Twojej reakcji. Może i czasem podepcze Ci kwiaty lub podkradnie ulubiony szal, ale warto przymknąć na to oko.
Mam już osiem lat, jestem już na tyle dorosła, żeby wiedzieć, gdzie zniknęła mama. Nikt nie chce mi powiedzieć.
Wpadnij i się zapisz! Są nagrody!
00:00 W mojej głowie pustka. Oczy wbite w sufit – dlaczego mój umysł nie chce dać mi zasnąć?
Nie ma się z czego tłumaczyć. Każdy ma swoje za uszami, każdy swoje przeżył.
Późną porą, pod koniec lata, Tamten dąb nad nami szumiał, Nie umiem żyć bez ciebie, I chcę, żebyś ty też nie umiał
Nie był moim pierwszym. Nie wpadł mi w oko od razu. Nie wszystkie jego żarty były zabawne i czasem ciężko było z nim wytrzymać. Bywał marudny i całkowicie nieidealny, ale tak bardzo go kochałam.
Piszczałem i szczekałem na zmianę, jednak w lesie było pusto. Byłem głodny i było mi strasznie zimno. Dlaczego mnie zostawił? Nie byłem dobrym pieskiem, jak zawsze powtarzał?
Jeżeli bóg istnieje, przekażcie mu, że mam duży żal. Bo ona tak po prostu odeszła. Samobójstwo nie zabrało jej bólu, tylko dało go nam.
Jak ma się osiemnaście lat, Nie trzeba być poważnym, A wszystkie miłości, Nie mają znaczenia.
Nad swoją głową zobaczyłem zakapturzoną dziewczynę, którą widziałem wcześniej. Była trupio blada, a oczy miała czarne, głębokie, jakby nie miała gałek ocznych, tylko same tunele zamiast nich.
Ona ma włosy czarne, Zupełnie jak jej dusza, I ciągle chodzi sama, Choć nikt jej do tego nie zmusza.
Ja, która trzyma się kliszy tamtych słonecznych dni lata. Kliszy, w której ty grałeś główne role. Weź ten ołówek i namaluj naszą wspólną przyszłość.
Mrugam parę razy, odganiając rozpacz. I już jestem po drugiej stronie. Wokół panuje bezwzględna ciemność – otacza mnie, pochłania. Zaczyna robić mi się strasznie zimno. Chłód sprawia, że drżę.
Pozwólcie mi mieć ciepłe lato, pozwólcie mi chcieć zostać księżniczką, pozwólcie mi zbudować fortecę z krzeseł. A jeśli nie, pozwólcie mi uciec.
Ucieczka