„A gdyby miłość romantyczna jak w wiekach wcześniejszych poznać, Czy los dałby że choć wspaniała to ta zakończyłaby się szczęśliwie?”
Zniknąłeś mi tak nagle, nie byłam w stanie Cię powstrzymać. Wiem, że błąkasz się gdzieś sam po świecie. Wróć do mnie kochanie, weź mnie w swe ramiona. Mój chłopcze bez skazy, gdzie jesteś?
Zawalcz o mnie jak nikt inny, zanim wszystkie kwiaty zwiędną. Zaopiekuj się mną, zanim wszystkie kwiaty zwiędną. Pokochaj mnie.
— Nie chciałem ci mówić, że podaruję ci gwiazdy i całe niebo z ziemią. Że pokażę ci coś, czego jeszcze nie widziałaś. Nie chciałem ci obiecać czegoś, czego nie jestem w stanie zrobić…
Odwróciła się na pięcie i zobaczyła jego — o włosach kruczo-czarnych i pięknych, niebieskich oczach. Jak zahipnotyzowana podeszła bliżej, przyglądając mu się. Nigdy nie widziała nikogo podobnego.
A może to było tylko moje chore urojenie? Chore, niestosowne, niepoprawne, wręcz uzależniające. Byłeś moim narkotykiem, z każdym dniem potrzebowałam Cię coraz mocniej.
Mówili, że nie ma nic lepszego, niż być zakochanym. Zerknęłam wtedy na nich, wzruszyłam ramionami. Dzisiaj stoję, patrzę. Myślę i widzę, jak bardzo się mylili.
Muszę z tobą porozmawiać, a jednak nie mogę. Nie mogę tego zrobić tak jak chce. Ale jak to mówią, „Zakazany owoc smakuje najlepiej”.
W twoich oczach widać ból i żal. Wciąż nie chcesz uwierzyć, że to prawda, że to serio się dzieje. Odejdź stąd. Zapomnij. Dla mnie już nie ma ratunku. Zrozum, to nic. Jest okej. Tak trzeba.
— Byłem tu i tam… Widziałem wiele. Widziałem coś, co powinno być moją historią. Coś, co faktycznie się wydarzyło, bracie, tylko, że w twoim świecie — powiedział czarnowłosy patrząc bratu w oczy.
Witaj w moim świecie. Witaj w moim domu. Witaj w mojej oazie spokoju. Witaj w kraju dobroci i szczęścia. Witaj w magicznej krainie. Witaj w Narnii.
— Zostań na tym świecie dla mnie… Brunetka wbiła wzrok w jego spokojną, śpiącą twarz. Był tak delikatny i uroczy, gdy spał, jednak w tym momencie dziewczyna błagała w duchu, by ten się obudził.
Powoli stawiam wszystkie kroki, niepewna, czy złapiesz mnie, gdy będę spadać. Cóż, to wszystko przygoda, którą razem rozpoczęliśmy i którą razem zakończymy.
Widzisz to budzące się słońce? Bądź jak ono, świeć jasno. Budź się każdego ranka z radością i uśmiechem, który jest twoją największą bronią. Uwierz w siebie. Lśnij jak diamenty. Świeć jak gwiazdy.
Nie ma już piękna, szczerej miłości, czystego powietrza. Tych samych chwil, dobrych wspomnień i oglądania gwiazd. Nie ma już tych samych bali, miłości i przyjaźni.
Ściskasz moją rękę, którą następnie wyrywam. Nie chciałam tego. Nie chciałam tego „uczucia”, którym to akurat TY mnie obdarzyłeś. Piekielny chłopcze, który nigdy nie poznałeś słowa dość.
Światła. Koncert się rozpoczyna. Wchodzisz na scenę. Radosne krzyki fanów powodują u ciebie uśmiech. Rozbrzmiewa muzyka. Ty, gitara i twój głos.
Nie idź za mną. Zawróć. Jest tu dla Ciebie zbyt mrocznie, ciemno, strasznie, zimno. Nie podchodź do mnie. Nie rań się. Odejdź. Zapomnij mnie. Żyj tak, jakby mnie nie było.
Zaraz pewnie spalę ten list jak wszystkie inne, by przynajmniej w ten sposób — razem z dymem — dotarł do Ciebie. Do nieba.
Spadam tylko po to, aby po chwili wznieść się na śnieżno-białych skrzydłach. Anielskich skrzydłach.
Nie chciałam już tego kontynuować. Samotna miłość, samotne serca. Nie chcę płakać, ale nie mogę się powstrzymać. Jestem słaba i to nas rozdarło… Dokąd zmierzaliśmy? Jestem zakochana? Jestem zmęczona
— Jesteście tego pewne? — zapytał. — Możecie nie dać rady albo opaść z sił zbyt szybko. Siostry popatrzyły na niego zdziwione. — Że MY nie damy rady?
Wszędzie widzę anioły. Białe skrzydła, lśniące włosy. Tak bliskie, lecz tak odległe. Dobre, opiekuńcze, niewinne. Delikatne, lecz silne.
Serce, strzała i lód, który rozchodzi się po moim ciele. Powoli zamarzam na Twoich oczach. Nie wierzysz. Chcesz krzyczeć, zamknąć oczy, lecz nie możesz.
Oh zraniona duszo… Odpocznij. Usiądź na chwilę. Weź kilka wdechów. Wytrzyj policzki. Rumiane, łzami malowane.
Ich oczy są przepełnione nadzieją i dobrocią, a przynajmniej tak wyglądają. Niektórzy niemal perfekcyjnie opanowali iluzję. Ich całe cierpienie i ból, ukrywają pod maską uśmiechu.
Wiesz, że wszyscy mamy swoje własne wojenne blizny. Maszeruj dalej. Walcz dla siebie i dla mnie. Wierzę w Ciebie, Peter.
Mieszam niebo, dzień i noc. Czerń z bielą. Szarość z tęczą. Tańczę z drzewami, z ogniem. Uciekam razem z wiatrem, deszczem. Trochę miłości, nieco miodu. Słonych łez i kłopotu. I tańczę, tańczę…
Ta gra toczy się od nowa. Ty… kim dla mnie teraz jesteś? Kochankiem czy przyjacielem? Wielka czy mała stawka? Życie czy śmierć? Ona czy ja? To wszystko to gra…
Strzeliłeś do mnie, a teraz do mnie przychodzisz i zadajesz kolejne ciosy. Widzę tę satysfakcję w Twoich oczach. Kiedy widzisz moje łzy zmieszane z cierpieniem. Kiedy widzisz mój uśmiech pełen bólu.
Czy to moja wyobraźnia, że szukamy tej miłości, choć ta miłość o tym nie wie? I tak, było już nie raz tak ze mną…
„[…] I wiem, że przyszłość jest lepsza, bo… za każdym razem, gdy płaczę, staję się trochę silniejsza. Lepsza, trochę silniejsza.
-tenebris-