Gdy nie tańczyli, leżeli na ziemi pustki i patrzyli na siebie zapamiętując każdy szczegół. Krzyk pomógł jej wstać, by znów mogli zatańczyć.
Zaczynała wtedy tańczyć rozganiając dłońmi echo Krzyku. Tańczyła niemego walca w bezgłośnych, śnieżnobiałych tiulach swojej sukni. Temu tańcu przypatrywał się Krzyk.
Niewidzialna – jej ludzie nie wskazują palcami, przemyka cicho w tej samej kawiarni z książkami.
Może kiedyś będę jedną z tych jaskółek, może zostanę zaklęta w awenturyn na zawsze, może będę kwiatem paproci w lesie ukrytym.
Z nadzieją że kiedy chwycę rękę kogoś innego będę szczęśliwa. Z nadzieją że kiedy spojrzę na zachód słońca u boku kogoś innego będą czuć miłość.
Wspólnie szybujemy ponad miastem, które nigdy nas nie kochało. Śmiejemy się w głos widząc, że wcale nas nie potrzebowało.
,,Chcę wznieść pieśń o życiu, O śmierci, O płaczu w ukryciu, O szczęściu, które w brzuchu dziurę wierci.”
Poznałam chłopca, który miał piękne oczy. I miały one najróżniejsze kolory w zależności od jego humoru i sytuacji, ale najczęściej były one zalane łzami.
Zniszczyliście we mnie wszystko, co było piękne Już zabrakło łez, moje oczy takie zmęczone, mętne
Płaczę na wesoło Uśmiecham się na smutno Upijam sie na trzeźwo Kocham nienawidząc
Przesunęłam dłonią po korze i obeszłam pień na około. W miejscu gdzie słońce oświetlało korę znajdowała się mała dziura w pniu. Włożyłam w nią rękę i poczułam papier pod palcami.
Zaczął padać deszcz. Był ciepły, a my śmiałyśmy się z tego jak mokre będziemy wracając do domu. Wtedy ją pocałowałam. Pierwszy raz.
Wieczorem, gdy przychodziłam tam po pracy podlewając ziemię łzami, pocieszały mnie piosenki świerszczy i cykad. Patrzyłam wtedy na zachód słońca i myślałam że ona patrzy na mnie w tym samym czasie.
Gdybym była czymś lepszym, może kamieniem Ciekawe czy spojrzałbyś na mnie łaskawszym spojrzeniem
Lekkie, czyste, płyną wciąż w oddali, nikt na nie nie patrzy, łakną wciąż metali.
Ten sierpień był dla nas piękny. Czułam, że wreszcie mam kogoś, kto mnie rozumie. Widzę, że zatraciliśmy się we wspomnieniach. Sierpień przesunął się w chwilę w czasie. To wszystko minęło za szybko.
Oto jest moja spowiedź najszczersza. Grzechy wyznaję tylko w wierszach. Ciężko mówić jest bezpośrednio, o czymś co znosi duszę na dno.
Jestem wiecznie młodym Irysem, ale Jestem Delikatna. A ty podeptałeś Mnie, podeptałeś Miłość i Zaufanie. Jestem czerwonym Irysem, żarliwą miłością.
,,Nie chcę być więcej w klatce więziona. Pragnę być wolna, być wyzwolona. Ludzie mieszają wolność z radością, a dla mnie wolność jest niezależnością”
Zagubiłam się we własnej świadomości i cudzych pragnieniach, tracąc swoje własne imię…
Och, nienawidzili tego stanu i kochali go jednocześnie. Dwójka zabłąkanych ludzi, kryjąca swoją miłość przed światłem dziennym.
I nim się spotrzegłam, spadł pierwszy płatek| Na ziemi leżał delikatny niczym opłatek
Blaze_Artist