– Tak, cudownie… – odpowiedziała niechętnie właścicielka siedzenia trzydziestego szóstego, wtapiając głowę w swój fotel, nie miała najmniejszego zamiaru się z niego ruszać.
cała moja bladość, i złość na mojej świadomości, to właśnie ja, to właśnie moja pusta twarz z bliznami wypisaną rozpaczą
codziennie to samo – nadmiar zmarnowanych łez, jeszcze większy ich nadmiar i jeszcze większy
nienawidzę cię, nienawidzę dlatego, że ja latami się nad tobą rozczulałam, poświęcałam się dla ciebie, a teraz, gdy to ja potrzebuję pomocy, masz to totalnie gdzieś, głęboko gdzieś
zupę grzybową wodą utlenioną zalewamy. niezła z tego będzie trucizna, zapewniamy
niech wypłyną ze mnie wszystkie łzy, niech wypłynie ze mnie cała woda, niech się odwodnię, niech umrę
wiesz kiedy poczujesz prawdziwą miłość? wtedy, kiedy woda poczuje uczucie duszenia się z powodu tonięcia – czyli nigdy.
„a skoro oddałabym tak wiele by tę datę chociażby poznać, to ile bym oddała, by tej daty nigdy nie było? odpowiem. oddałabym tyle, że pewnie za pięćdziesiąt razy mniej wykupiłabym sobie cały świat.”
„a dopiero gdy moje serce się załamie, będzie to ostatnie ostrzeżenie przed zaprzestaniem tej ostrej niczym nóż krytyki.”
Nie rozumiem tych wszystkich osób, które wstydzą się być inne, chociażby nawet w miłości. Ja uwielbiam, kiedy mój związek się różni.
myfav.yumi