Zakładam sztuczną koronę. Podlewam papierowe kwiaty.
Bo tańczenie na kruchym lodzie i oddychanie brudną krwią, to nic innego jak zakochanie się w nożu zwanym ,,życie”.
Może to wszystko moja wina. Może to ja napełniłam naszą trumnę ognistymi słonecznikami i pozwoliłam im zwiędnąć.
…jakbym każdy kolejny dzień miała odnotowany w pamięci i nic nie potrafiłoby mnie już zaskoczyć.
Pamiętaj o największej tajemnicy życia; aby je poczuć, musisz najpierw je stracić. Spadaj razem ze mną. Giń.
Dlaczego, gdy nakreśliłam już długopisem wszystkie słowa, mam zaszczyt czytać brude dzieło o lalce bez swojej własnej duszy?
Dzięki temu jesteśmy razem. Z każdym dniem silniejsze. Inne, a zarazem wciąż takie same.
Obudź się, gdy nadejdzie ten jedyny właściwy moment. Moment śmierci. Nie prześpij go. Jest piękny.
Krew przez rany się przelewa. Boli, szarpie, lecz tak trzeba. Bezlitośnie, bo bez Ciebie. Jak samotny liść pod drzewem.
Miód nie jest do końca słodki. Jeśli dobrze go posmakujesz, poczujesz cień goryczy. I tak właśnie działa świat.
Szanowny Panie Dorosły. Jest Pan jak marynarz, który myśli, że ma kontrolę nad statkiem życia. Ale na końcu i tak miażdży go nagły sztorm.
Nie mów już nic, cisza jest piękna. Piękniejsza niż miliony słów, którymi mnie niszczyłeś.
Umiera się tyle razy, ale ten pierwszy jest najbardziej bolesny. Ja właśnie umieram. Jestem śmieciem we własnym, chorym umyśle.
Wtedy podarowałeś mi grudniowe róże. Uczucia, które są tylko w mojej głowie. W realu nie istnieją…
EverlastingPoet