Nie chcę być już szeptem. Nie schowam już słów. Bo mój głos jest narzędziem, co rozcina kłamstwa na pół.
Nie chcę być już szeptem. Nie schowam już słów. Bo mój głos jest narzędziem, co rozcina kłamstwa na pół.
Twe oczy – ducha pełne, panny obłapiają biegle. A jednak nić szmaragdu w nich utknęła Czyżby miłość ją tam zaklęła?
Co sens posiada, a co go zatraca, tak kowal swojego losu ciągle powraca, w ciszy i w zadumie, dla wszelkiej jasności, usycha z powodu własnej niedoskonałości.