Słońce niebłagalnie chowało się za chmurami. Niebo stawało się szare, zapowiadając tym samym koniec dnia. Miasto wydawało się być brzydsze i smutniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Piękna kobieta o nieskazitelnej cerze, śpiewa powoli. Ciągnie struny gitary z nostalgicznym błyskiem w oku. To delikatna jak jedwab melodia ze starego filmu o miłości.
Świecie rozpaliły się barwą nieba a w adapterze refren śpiewał przerażony Donovan.
Z ostatnim blaskiem sierpniowego słońca zakończył się rozdział zwany przyjaźnią.