Nie znam za wielu potworów, jesteś jednym, w którego wierzę. A ja? Ja w środku mam ich tysiące.

Bo może właśnie na tym polega prawdziwa bliskość — nie na tym, by być kochaną, ale na tym, by kochać cicho, bez żalu, bez żądania niczego w zamian.
Z oczu płyną gorzkie łezki, Rozmazując czarne kreski. W czterech ścianach mego domu, Płacz się niesie pokryjomu
Dom nad jeziorem, stoi smutny, głuchy, I przez mom rozpacz, uciekły nawet duchy, Winny lament cicho z wiatrem się niesie, Och! Czy go słyszysz kochany w niebiańskim lesie?
Nie słychać już modlitw, nie ma już nadzieji, że zobaczymy rodzinę, że na wolnosć wyjdziemy. Tak mijają lata, tak wszyscy odchodzimy. Kończą się obozy, a wraz z nimi dni grozy…












Klaravine.