— Posuń się. — Wille położył się na ręczniku, rozpychając się na boki. Jego deska wbita w piasek, dookoła szum fal. — Przeżyłem, że zakochałaś się w dwóch chłopakach, ale kolejnego wyjazdu nie zniosę.
— Pomijając, że to sarkastyczny narcyz… to się może źle skończyć jeśli coś zrobię. Nawet go lubię. Nie chcę tego popsuć. — Podobno już Cię nie cierpi — Uśmiechnęła się Ruth. — Więc co ci szkodzi?
„- Artie błagam cię, przecież ty ledwo potrafisz na mnie spojrzeć. Dobrze, że siedzę przed tobą bo z wzajemnością.” – Nazwij mnie Artie jeszcze raz i zobaczymy co się stanie wtedy mądralo – Szepnął.”
Dylan obrócił się i spojrzał w moje szklane oczy. Nienawidziłam litości, słabości… ale mimo to przyległam do chłopaka mocno, ciesząc się, że to był koniec. – Już dobrze July, jestem tutaj.
Ja naprawdę Cię lubię. Musisz mi tylko pozwolić. Po prostu pozwól mi, być przy Tobie tak jak nie pozwoliłaś nikomu.
NooraCarnahan