Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.
Pamiętaj, że quizy są tworzone przez użytkowników i nie należy ich traktować jako porady medycznej. Jeżeli szukasz informacji dot. depresji lub pomocy, to odwiedź strony: Nastoletnia depresja, Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, Pokonać kryzys.

Don’t You Worry, Child – 01.05; Cały na biało


DON'T YOU WORRY, CHILD

Rozdział piąty

❝ Cały na biało ❞

    W Wielkiej Sali z rana zapanowało jeszcze większe rozproszenie, kiedy wpadły dziesiątki sów. Jedna z nich wylądowała zgrabnie przed Emily i wyłożyła w jej stronę nogę, dając blondynce odczepić przywiązane dwie gazety.

    — Co to? — zagaiła Dina, popijając herbatę.

    — „Prorok Codzienny” i „Wesoła Polanka” — odparła Emily i chwilę potem noga sowy wyswobodziła się spod obu wydań.

    — Ja się do niej nie przyznaję — mruknęła Cass, przyglądając się, jak Emily ze swojego rodzaju zadowoleniem odczytuje zapiski na okładce „Polany”. — Ileż można czytać te bzdury?

    — Mogę „Proroka”, Emily? — zapytała Dina, a gdy dziewczyna skinęła lekko głową, przechwyciła go i otworzyła na pierwszej stronie.

    — Piszą coś chociaż? Nie, nie w twoim szmatławcu, Ems. Dina?

    Cass spojrzała na rudowłosą. Ta zmarszczyła brwi, wczytując się w tekst. Po paru sekundach oderwała do niego wzrok i przerzuciła stronę.

    — Tak... Kolejne zniknięcia. I jakiś wywiad z Minchumem... Zaręcza, że wszystko pod kontrolą. Podobno ma w planach powiększyć liczbę dementorów w Azkabanie. — Na moment zamilkła, a po przeczytaniu kilku następnych stron wymamrotała: — Śmierciożercy wymordowali mugolską rodzinę.

    Najwyraźniej nie tylko na przyjaciółki wpłynęły te informacje; większość uczniów, którym sowy dostarczyły Proroka, nachmurzyła się, a w Wielkiej Sali ucichło wiele rozmów. Jakiś czas później do Gryfonek dosiadł się Andy zawiązujący swój krawat.

    — Co takie strute siedzicie? — zagaił wesołym tonem i popatrzył po dziewczynach.

    Dina w odpowiedzi tylko rzuciła mu gazetę i wróciła do jedzenia swoich tostów. Radość szybko z niego wyparowała.

    — A więc Minchum uważa, że mają wszystko pod kontrolą, ale śmierciożercy dalej mordują — fuknęła Cass. — Czy oni mają swoich czytelników aż za takich idiotów...?

    — Oczywistym jest, że morderstw jest o wiele więcej... Ministerstwo stara się nie wypuszczać na zewnątrz aż tylu informacji, żeby nie siać postrachu... Zresztą... — Rozejrzała się dyskretnie wokół, a upewniwszy się, że nikt nie jest zainteresowany ich rozmową, kontynuowała: — To tylko wierzchołek góry lodowej tego, co się tam wyprawia. Niestety, tata nie chciał mi więcej powiedzieć. Mama tym bardziej... Uważa, że ojciec nie powinien nas w żadnym stopniu wtajemniczać w to, co się dzieje w Ministerstwie. No i sama nic nie mówi.

    — Co prawda — odezwała się Cass z przebiegłym uśmiechem — chyba oboje zapomnieli, że nie mieszkają sami.

    — Do czego zmierzasz? — spytał lekko rozbawiony Andy, marszcząc z zaciekawieniem brwi. Cas wywróciła oczami na jego minę.

    — Oczyść myśli, Blunt. No a więc... — Chrząknęła i patetycznym tonem powiedziała: — Szłam sobie do kuchni, bo czemu by nie, kto mi zabroni? No i zahaczyłam o korytarz... Rodzice coś między sobą szeptali i kompletnym przypadkiem dosłyszałam, jak wspominali o paru mordach na rodzinach mugolaków. Aurorzy, naturalnie, już się podobno zajęli tą sprawą. A przynajmniej tak twierdził ojciec.

    Automatycznie spojrzała na Andy'ego. Przygasł jeszcze bardziej, niż gdy przeczytał wiadomości od Proroka. Złapała jego rękę pod stołem i posłała mu delikatny uśmiech, który starał się odwzajemnić.

    — Jestem pewna, że twoi rodzice są bezpieczni — wymamrotała, kiedy Emily i Dina zajęły się rozmową między sobą.

    Brunet pokiwał szybko głową i pod pretekstem („Muszę spadać, mam pewną sprawę do omówienia z Fliwickiem”) opuścił Wielką Salę w pośpiechu.

    — Każdy z was ma podręcznik? „Mięsożerne drzewa świata”, tak? Wspaniale — mówiła profesor Sprout, zdejmując z dłoni skórzane rękawice. — Już... Miałam lekcję z drugoklasistami, tak... Mandragory.

    Na ostatnią piątkową lekcję przypadło zielarstwo. W cieplarni było duszniej niż zazwyczaj; wciąż panowała piękna pogoda, a słońce nagrzewało nie tylko błonia, ale i cieplarnie.

    — No dobrze. Na początek trochę przedyskutujemy sobie, jak będą wyglądać nasze następne lekcje. Postanowiłam, że trochę was w nie zaangażuje bardziej, na samym początku roku, poza pisaniem przez was referatów i tak dalej... Będziecie zbierać sobie oceny. Porozdzielam was w kilkuosobowe grupy i w takich zespołach przygotujecie materiał o wyznaczonym przeze mnie temacie z pierwszego działu, a następnie zaprezentujecie go klasie. Oczywiście, lekcje będą prowadzone pod moim okiem i będę dorzucać własne uwagi.

    Otworzyła podręcznik na spisie treści, a po cieplarni rozeszły się szmery. Wkrótce, po niespełna minucie, Sprout uniosła głowę, a połatana tiara osunęła się po jej wiecznie rozwianych włosach. Szybko ją poprawiła i, przerzucając co chwila wzrok z jednego ucznia na drugiego, dziarsko zaczęła mówić:

    — No to tak... Jeffrey, Emily i... niech będzie pan Potter, proszę przygotować lekcję o drugim temacie.

    Emily wybałuszyła oczy, a jej spojrzenie odruchowo spoczęło na Jeffreyu Hudgesie. Tym razem założył sobie okulary o kolorowych szkłach, a na głowie sterczała mu zielona opaska, a na niej dwa cienkie druty, do których doczepione były kołyszące się w przód i w tył miniaturowe smoki. Wyszczerzył zęby, zauważając wzrok Emily, i pomachał jej z entuzjazmem.

    — Panna McKinnon z... z panem Pettigrew i panną Cruise, trzeci temat. A czwarty temat przygotuje druga panna King z panienką Meadowes i panem Blackiem.

    Cass zbladła. Rozglądała się po twarzach uczniów i prawie od razu wyłapała mocno falowane, brązowe włosy Dorcas Meadowes. Jej ciemne tęczówki podchwyciły spojrzenie Cass. Uśmiechnęła się do niej krzywo.

    Te dwie nigdy za sobą nie przepadały. Nie było konkretnego powodu; po prostu nie potrafiły się dogadać, a większość konfrontacji kończyła się sprzeczką.

    Syriusz wydawał się ucieszony wyborem Pomony. Puścił oko Cass i prędko odwrócił od niej wzrok.

    — Proszę bardzo, piąty temat dla pana Blunta, panienki Macdonald i... a niech będzie, Gideona. A Fabian z panną Evans i panem Lupinem przygotują szósty temat.

    — Nie wierzę — jęknął James, gdy całą czwórką opuścili cieplarnię, a grono uczniów za nimi rozsypało się po błoniach. — Dlaczego to ty trafiłeś na Evans, Luniek, a nie ja?...

    — Sprout lubi Evans, nie dałaby jej takiej kary — mruknął Syriusz, rozglądając się na boki.

    — A zamknij się — warknął James. — Ty pewnie jesteś wniebowzięty, co?

    Syriusz posłał mu pobłażliwy uśmiech. Poluzował czerwono-złoty krawat i podwinął rękawy koszuli do łokci.

    — Z pewnością. Mówimy o Meadowes czy o King?

    — Ty mi powiedz. — Parsknął śmiechem i trącił przyjaciela w ramię. — Ja mogę jedynie snuć teorie, że o King.

    — Nic do niej nie mam, kochany przyjacielu. — Westchnął ociężale. — Nie wiem, co ci się znowu wykluło w tym łbie, ale zaręczam, że...

    — Lunatyk pewnie też tak uważa. I Glizdogon, mam rację?

    — ... że nic nie mam do żadnej z nich.

    Remus popatrzył na nich spod zmarszczonych brwi.

    — Mnie w to nie mieszaj. Ja nic nie uważam.

    — Ja też — mruknął Peter, kopiąc przed sobą pojedyncze kamyki. — Nic nie zauważyłem.

    — I to ja potrzebuję okularów?! — obruszył się Potter, kręcąc machinalnie głową. — No błagam was! Nie bądźcie tacy naiwni. Lampi się na nią przy każdej możliwej okazji.

    — Stąd mam wniosek, że albo sobie to wymyśliłeś jak masę innych rzeczy, albo uważnie mi się przypatrujesz. To drugie nadal nie wyklucza omamów.

    — Po prostu nie potrafisz się przyznać do tego, że jakakolwiek dziewczyna rzeczywiście wpadła ci w oko, panie mam-w-dupie-miłość.

    Syriusz ryknął śmiechem.

    — Jaką miłość? — spytał, wciąż zaśmiewając się do łez. — Oj, Rogaczu, musimy znaleźć ci jakieś naprawdę zajmujące czas zajęcie.

    — Skończcie. — Lupin odgarnął włosy opadające mu na czoło i uśmiechnął się łagodnie. — Przystańmy na tym, że Syriuszowi wcale nie podoba się Cass, a James powinien bardziej skupić się na gapieniu na tablicę, a nie na Łapę.

    — No! I to się nazywa porządna i godna postawa. — Black poklepał Remusa po plecach.

    — Potem będzie wam głupio — wymamrotał James, poprawiając przekrzywione okulary. — I wtedy wejdę ja, cały na biało, i powiem: „A nie mówiłem?”

••.•´¯`•.••
••.•´¯`•.••
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Reklama
Quiz, który przeglądasz jest częścią serii. Została zachowana oryginalna pisownia autora.

Komentarze sameQuizy: 6
Najnowsze

Morsmordre.

Morsmordre.

Nie będzie emotek

Odpowiedz
1
Morsmordre.

Morsmordre.

James jest moim nowym wcieleniem, przysięgam

Odpowiedz
1
Morsmordre.

Morsmordre.

Zaczekaj, przeczytam i povpierdalam emotki jak kiedyś

Odpowiedz
1
Morsmordre.

Morsmordre.

Ja piep.rze co tu tak mało komentarzy

Odpowiedz
1
Elder_girl

Elder_girl

Jak ja kocham ten lekki język

Odpowiedz
1
Huncwotka_Potter

Huncwotka_Potter

O Boże… Połączenie Meadows i Cass w jednej grupie to samobójstwo albo morderstwo, zależy co Cassie zrobi najpierw😶😂❤️

Odpowiedz
2

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej