Choinka sięgała aż do sufitu, ogień płonął w kominku. Ten wigilijny wieczór sprawił, że mogliśmy być wolni. Brakowało nam tylko jednej rzeczy – jemioły.

Central Park w moich oczach zawsze wyglądał ładnie… Dlatego tak ciężko było mi się z tym widokiem rozstać.
„Też cię kocham, Vee”. Te słowa obijały się o ściany mojego umysłu jeszcze przez długi czas.
Czułam bicie serca oraz jego oddech i nie mogłam w to uwierzyć. „Uszczypnij mnie, Shawn. Powiedz, że to nie sen”.
Nigdy nie czułem się tak szczęśliwy, jak podczas tych wspólnych dni w Nowym Jorku. W życiu niczego mi nie brakowało. Przynajmniej tak myślałem, dopóki nie poznałem Vee…
Leżałam obok, głaszcząc jego dłoń. Opuszki palców miał szorstkie od strun gitary. Obserwowałam, jak promienie słoneczne tańczą po jego twarzy.
-O to się nie martw, skarbie – odpowiedział Shawn. – Będziemy mieli dużo czasu. Nie raz przyjdziemy tu, zobaczymy zachód słońca i obejrzymy gwiazdy.
Za każdym razem, gdy mnie dotykał, czułam się dokładnie tak samo. Jak gdyby był to znowu pierwszy raz, a przecież tych razów było już nieskończenie wiele. Chyba po prostu on tak na mnie działał.
Wiedziałam, że to ta jedyna chwila. Deszcz spływał po nas obu, padał na twarze. Nie robiłam nic, by to zmienić. Moje serce ponownie się zatrzęsło, domagając się ruchu. Spełniłam jego wymagania.
-Vee, skarbie, nie próbuj nas pocieszać, bo ci to nie wychodzi – odrzekł. Powiedział to żartobliwie, ale i tak poczułam ciepło, słysząc to określenie. Skarbie.
Uwielbiasz Justina Biebera? Przekonaj się, czy mogłabyś zostać jego żoną!
„Nie bój się miłości. Często jest nieuchwytna, ale gdy już ją znajdziesz, musisz bardzo uważać. Nie pozwól, by wymsknęła ci się z rąk.”
Oboje opieraliśmy się o ściany. (…) Wpatrywaliśmy się w siebie, tylko w siebie. Każde z nas obawiało się odwrócić wzrok… Albo po prostu nie chciało tego robić.
(…) Shawn bez wahania podarował mi dosyć długi pocałunek w policzek. I chociaż nie wiedziałam, jak mogłabym uwiecznić tą scenę, byłam pewna, że pozostanie na bardzo długo w pamięci nas dwojga.
(…) – Na razie jeszcze nie wyjeżdżasz – posłałam mu szczery uśmiech. – Więc chodźmy. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go za sobą. Ruszyłam biegiem w stronę Central Parku, a chłopak zaraz za mną.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, przynajmniej jak na mnie. Słońce dopiero wschodziło, oświetlając osłonięte poranną mgłą wieżowce. (…) Czy moje poranki już zawsze będą tak wyglądać?
Jego włosy były, jak zwykle, dość luźno ułożone, a jasnobrązowe oczy spoglądały na mnie z zainteresowaniem i ciekawością. Miałam wrażenie, że to spojrzenie zaraz przebije mnie na wylot.
– Widziałaś już? – zapytała po chwili, wskazując palcem na plakat, wiszący w oknie jednej z kawiarni. „Shawn Mendes Illuminate World Tour”.












