W poprzedniej części:
Przed oczami robiło się ciemno, chciałem by się to skończyło... Muszę przestać kaszleć! Potrzebuję tlenu! Pomocy! Błagam.. Oni tylko na mnie patrzyli, nic nie robili. BŁAGAM POMÓŻCIE! POMOCY! POTRZEBUJĘ TLENU! TERAZ GO POTRZEBUJE! DUSZĘ SIĘ! NIE MOGĘ ZŁAPAĆ TCHU! UMRĘ! JA TU UMRĘ! POMOCY! POMOCY! POMOCY!
Po jakimś czasie usłyszeliśmy jakiś zgrzyt dziwny, nagle w podłożu otworzyły się dwa włazy a my spadliśmy. Nie dałem rady złapać się czegokolwiek.
- CHOLERA! TOBY BIEGNIJ! NIE ZATRZYMUJ SIĘ KURWA! NAWET NIE PRÓBUJ! - Zaczęłam od razu szczerze mówiąc panikować. Nie może on umrzeć!
Zauważyłem krew oraz na ziemi rękę... Piły się zatrzymały. Odsunąłem się ostrożnie, Diablica straciła rękę! Próbując zatrzymać jedną z tych tarcz straciła... Rękę... Byłem wystraszony.
Właśnie... Zepchnęła ją wielka kłoda w dół...



Pov.
Toby
Wstałem szybko, podszedłem trochę i spojrzałem w dół. ŻYŁA! Od razu odetchnąłem
z ulgą. Trzymała się jakiejś lampy, była około 2 piętra niżej... Problem był
taki że lawa była dosłownie bardzo blisko niej.
- ZARAZ DO CIEBIE PRZYJDĘ! – Powiedziałem głośniej by na pewno mnie usłyszała.
- NIE! NIE RUSZAJ SIĘ STAMTĄD TOBY! ZA CHWILKĘ ZNÓW BĘDĘ NA GÓRZE! -
Przeskoczyła na najbliższą większą rzecz i znów zaczęła się wspinać. Dopiero
wtedy przyuważyłem że miała sporo ran.. Czy mi się wydawało że wszystko
omijała?.. Będzie potrzebowała raczej sporo czasu na wyzdrowienie... Da sobie
radę?... Zawsze mówi że sobie poradzi. Miałem ochotę jej pomóc ale nie
wiedziałem jak. Szczerze mówiąc to boli patrzenie jak się męczy... Chociaż no
nigdy nie czułem bólu ale tak myślę że to boli patrzenie już samo.



Kiedy
wreszcie Diablica była na szafie to nagle prawie się wywróciła ale nie
pozwoliłem na to. Złapałem ją za rękę i szybko do siebie przyciągnąłem lecz
skończyło się to na tym że oboje wywaliliśmy się na podłogę. Spodziewałem się
że... Będzie ciężka skoro nawet jest ode mnie wyższa... Ale ona była bardzo
lekka. Teraz sobie przypomniałem... Czy ona w ogóle je? Nie kojarzę bym widział
kiedykolwiek ją jak coś jadła.
- Ałć... - Podniosła się trochę a potem w ogóle wstała - Nic ci? – Zapytała.
- Nic. Wszystko jest okej. – Odparłem od razu. Wstałem z ziemi. Wtedy też
spostrzegłem że z nią nie jest dobrze, wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Co
się dziwić? Straciła sporo krwi.
Spojrzała gdzieś po czym widocznie się wkurzyła. - ŻE KURWA CO!?
- A-ale co? - Obróciłem się, na ścianie był telewizor a na nim pokazywał się
napis ,,Trzecia próba rozpocznie się za 15 minut! Odpocznijcie kochani!".
- T-to w ogóle możliwe?
- Mówiłam że to już nie są zawody... To nie jest coś co wymyślił dla nas
administrator. - Poszła i zamknęła dokładnie drzwi którymi tu przyszliśmy.
- Co robisz?
- Zabezpieczam nas.
- Okej. – Powiedziałem szybko, tak trochę od niechcenia.
Nagle poleciała do tyłu, złapałem ją zanim upadła na ziemię.
- Diablico?!
- N-nic mi nie jest. W-wiesz co?... M-muszę chwilkę odpocząć... - Ostrożnie
pomogłem jej usiąść tak by opierała się po czym klapnąłem obok niej. Mam
obowiązek teraz ją przypilnować.
- Dia?
- T-tak?
- Skoro i tak teraz czekamy... Mogę zadać ci kilka pytań?
- P-pytaj, co innego mam do roboty?
- ...Kim ty dokładnie jesteś?... – W moim głosie można było usłyszeć
zaniepokojenie.
- C-coś często zadajesz to pytanie. Im częściej tym bardziej nie rozumiem jak
mam ci na nie odpowiedzieć. Chodzi ci o moje imię czy może jakiej jestem rasy?
- Przecież wiem że jesteś Diablica i że jesteś demonem! Mi chodzi o coś
innego...
- Czyżbyś chciał wiedzieć... Czy jestem Proxy? – Gdy to powiedziała mogłem
wyczuć u niej.. Spokój.
- A jesteś?...
- Możliwe.
- Dlaczego jesteś taka tajemnicza?
- A ty dlaczego jesteś taki wkurzający?.. Zadaj inne pytanie albo daj sobie
spokój. – Prychnęła.
- Czy... Jesteś zakochana w Slendermanie?
Widocznie się zszokowała a potem lekko zarumieniła.
- Cz-czemu o-o t-to p-pytasz?! – Szybko zapytała z zakłopotaniem.
- Czyli tak.
- C-co?! N-nie! Z-znaczy... M-może! – Podniosła rękę jakby miała ochotę mnie
uderzyć lecz zrezygnowała.
Zaśmiałem się. - Każdy wie że się w nim podkochujesz.
- Pfff...
- Nie możesz spróbować mu powiedzieć co czujesz?
- ...To nie takie łatwe Toby...
- Hm?
- ...Operator... On jest oddalony od takich uczuć... Nie zauważyłeś że podczas
walentynek zawsze wszystkie które dostaje to spala?..
- Nie wiedziałem nawet że ktokolwiek mu je dawał.
- Ode mnie zawsze otrzymuje ale i te niszczy...
- Dlaczego to właśnie w nim się zadurzyłaś?
- Slendi jest najlepszy! Kochany i troskliwy! Kiedy pierwszy raz go spotkałam
już coś do niego poczułam. – Wydawało mi się czy jej oko lekko się
zaświeciło?..
- Mówimy o tej samej osobie?...
- Tak. J-ja wiem że nie raz jest bardzo brutalny, okropny i w ogóle... Ale przy
nim czuję się nawet bezpiecznie.
- Czyli jednak jesteś jego pieskiem.
- Czym? Psem? Co? Kto to wymyślił? – Uderzyła mnie w ramię.
- Wszyscy tak o tobie mówią ponieważ podlizujesz się smukłemu i wykonujesz jego
każdy rozkaz zadowolona.
- !?.. Ja się mu nie podlizuję. Tobias czy wy wiecie na czym polega moja
praca?...
- Na robieniu wszystkiego co każe Slender.
- No tak... Ale mi każe więcej rzeczy niż wam...
- A co ty dokładnie- - Nie skończyłem.
- Może jeszcze myślicie że jedyne co robię to kawę dla operatora, sprawdzam co
piszecie zmieniając słowa i po prostu zadowolona robię wszystko o co mnie
poprosi? – Powiedziała to sarkastycznie.
- A nie?
- NIE! Wykonuje więcej czynności i to każdego dnia! Za co mam
"profity".
- Ty właśnie możesz robić wszystko co chcesz.
- Pierdolisz. Naprawdę nic o mnie nie wiecie... Tak szczerze mówiąc, to cierpię
bardziej od was...
- Niby jak? Bo teraz ci się coś stało?
- Przykładowo.
- Na misjach często da się zranić! Nie przesadzaj.
- Nic nie rozumiesz. Na początku moje zadania były takie same jak każdego ale
później... On widocznie mnie zauważył i mianował tak jakby swoją ‘’drugą ręką”!
Robię dla niego WSZYSTKO nie zwracając uwagi czy coś mi się stanie bo jego to
tym bardziej nie obchodzi. Chce bym poszła na drugi koniec świata i coś dla
niego zdobyła? Muszę to zrobić inaczej dostanę karę. Chce bym nawet obcięła
sobie własną rękę? Muszę to zrobić.
- Ty nie dostajesz kar. Nawet jak raz zbiłaś jego ulubiony kubek to on pogłaskał
cię po głowie i mówił że nic się nie stało.
- Ale nie wiesz co było potem. Tego dnia wezwał mnie później do siebie i
zmiażdżył mi rękę... Co miało... Przywołać mnie do porządku..
- I ty nadal go-..
- Tak! Cały czas jestem w nim zakochana! Nie potrafię bez niego żyć... I tak
zapewne wychodząc stąd będę mieć konsekwencje...
- Za co?
- Powiem ci coś ale nikomu nie mów...
- Hm?
- To że miałam być z tobą w drużynie zostało zaplanowane od razu...
Wiedzieliśmy że zmienisz zdanie i zgłosiłam się na ochotnika! Złożyłam
przysięgę że... Nic się tobie nie stanie. A masz ranę na policzku... –
Podrapała się po uchu.
- Błagam cię! Za takie coś masz dostać karę?! Ja tego nawet nie czuję.
- Ale obiecałam...
- Skoro było zaplanowane to po co wyszłaś tak.. Oficjalnie z rezy?
- Bo musiałam ale ty tego i tak nie zrozumiesz...
- Nie chciałaś kiedyś uciec? – Zapytałem
z ciekawości.
- Może kilka razy chciałam... I nawet kilka razy to robiłam... Ale nie mam nic!
Rezydencja to mój dom. Jesteście moją rodziną, plus dodatkowo operator zawsze
mnie znajdował przy czym zmuszał mnie do powrotu...
- Rozumiem..
- Na pewno?
- Tak. Rozumiem cię naprawdę. W sumie to Slender cię wykorzystuje.
- C-co? Nie...
- Sama zdajesz sobie z tego sprawę więc o co chodzi?
- ...Może... Skończymy ten temat. – Powiedziała zakłopotana.
- A o czym chcesz innym porozmawiać?
- Może... Dlaczego cały czas taki jesteś?
- Taki czyli jaki?
- Zachowujesz się jak niezadowolony dzieciak. – Znowu mogłem w jej głosie usłyszeć
sarkazm ale jednak mówiła to z przekonaniem.
- Nie.
- Właśnie że tak. Powinieneś być wdzięczny za to wszystko co masz! Jedyne co
robisz to najwyżej zabijasz. Wszystko się kręci niezbyt daleko rezy więc nie
musisz zbytnio gdziekolwiek jeździć.
- A może ja już jestem zmęczony tym ciągłym zabijaniem?
- Pojebało cię czy co?
- Gratulacje spostrzeżenia! Przypominam że każdy z nas jest świrem! –
Oznajmiłem to głośno po czym uśmiechnąłem się specjalnie.
- T-toby...
- No co?! Nie mówię prawdy?!
- Może i trochę odstajemy od normy ale nie musisz tak się wyzywać...
Nagle zaczęła kaszleć, zasłoniła dłonią usta.
- Wszystko okej?..
Jak skończyła to zaczęła trochę dziwnie ciężko oddychać, z ust poleciało jej
trochę krwi.
- D-diablico?
- N-n-nic mi nie jest... Nie przejmuj się.
- To przez to że tyle palisz?
- P-palenie tylko dodaje trochę od siebie... Szczerze mówiąc to teraz pojarałabym
sobie ale nie mam przy sobie ani jednego szluga. Wszystko jest w plecaku który
leży przy Zalgo bo poprosiłam go o przypilnowanie.
- Dlaczego w ogóle to robisz?
- Odstresowujące są!
- Jesteś nieraz naprawdę dziwna...
- W-wiesz co?... Może przesiedźmy już po prostu ten czas i nic nie będziemy
mówić? ... P-przez ciebie jestem bardziej zmęczona... A na dodatek tylko mnie
obrażasz. – Prychnęła.
- Nie powinnaś chyba zasypiać.
- Nie umrę. Przypominam że jestem demonem. Wszystko się zregeneruje za jakiś
czas nawet ta ręka.
- Okej...
Zamknęła oko, chciałem coś powiedzieć ale zrezygnowałem, wtedy ona się
odezwała.
- Mów.
- Skąd wiedziałaś?..
- Nie jestem głupia.
- Jak myślisz kto to zrobił że tu jesteśmy?.. Co to za miejsce?
- Mam pewne spostrzeżenia ale o nich powiem operatorowi jeśli pozwoli mi mówić.
Już nic więcej nie powiedziałem, widziałem że potrzebuje tej ciszy i
odpoczynku. Czy wszyscy się myliliśmy z tym co robi Dia? Przecież sama
potwierdziła że robi wszystko co on chce więc o co jej chodzi? Oo wreszcie. Kto
w ogóle to wszystko zrobił? Dlaczego Diablica nie chce mi powiedzieć swoich
spostrzeżeń?... Skoro że Dia jednak przyjdzie było zaplanowane oraz to że
jednak zmienię zdanie co do udziału to spodziewam się że i Zalgo o tym wiedział
albo może i nie? Raczej wyglądał na takiego lekko zdziwionego nagłą moją zmianą
zdania.. Zamorduję tego co nas tu zamknął! Spojrzałem na telewizor, pokazywał
on że zostało 30 sekund. NAPRAWDĘ TAK DŁUGO MYŚLAŁEM!? Kiedy już miałem obudzić
ją to nagle w ścianie wysunął się kafelek który spadł na podłogę przez co była
dziura. Zauważyłem jakąś rękę po czym ona coś upuściła. Nie wiem dlaczego się
nie odezwałem. Spojrzałem, była to jakaś puszka a z niej zaczął się wydobywać
dym a ja zacząłem od razu robić się zmęczony.
Złapałem puszkę i chciałem wsadzić tam skąd została wyrzucona ale moją rękę
złapała tamta. Jedyne co zdążyłem zrobić to zadrapać tą rękę zanim otuliła mnie
ciemność.



Kiedy
wreszcie się obudziłem nie mogłem otworzyć oczu czy nawet w ogóle się ruszyć.
Coś mi nie pozwalało na to. Nieważne jak bardzo próbowałem nic nie mogłem
zrobić. Czy chociażby mogłem się odezwać? Otworzyłem a potem zamknąłem buzię,
dobrze. Mogłem chociażby nią ruszać.
- D-diablico? Halo? Jest tu ktoś?
Kiedy miałem się poddać coś usłyszałem, było to tak jakby ktoś próbował mówić
gdy ktoś inny zasłaniał tej osobie usta. Kurwa... To ona próbuje mówić a nie
może? Co my kurwa bawimy się w film serii ,,Piła"!? Ktoś za dużo naoglądał
się horrorów!? Ja pierdolę jak tylko stąd wyjdę to zabiję tego drania co nam to
zrobił.
Długi
czas jedyne co słyszałem to jakieś pomruki i jakieś upadające metalowe
elementy. Miałem już dość aż nagle poczułem czyjąś rękę.
- Z-zaraz ci pomogę Toby... - Była to ona, żyła. Szybko oddychała. W pewnym
momencie... Nie wiedziałem już co się dzieje i ile czasu minęło, wiem że ona
gdzieś mnie niosła, dziwnie się czułem oraz byłem coraz słabszy. Posadziła mnie
gdzieś, po pewnym czasie mogłem wreszcie otworzyć oczy a wtedy ujrzałem okropny
widok. Na podłodze było sporo szkła, gwoździ oraz igieł. Ja siedziałem w
miejscu gdzie nie było nic. Ściany były zakrwawione a na samym środku pokoju
było krzesło a gdy spojrzałem na sufit to było przyczepione drugie krzesło
które oczywiście było do góry nogami. Między krzesłami zaczepiona była piła ale
jakoś... Nie słyszałem jej w ogóle. Diablica była na tym krześle wyżej czy ja?
O co w tym wszystkim chodzi?...
- Toby.. - Spojrzałem na nią, była bardziej ranna niż wcześniej. Nie mogłem
pomóc, byłem nieprzydatny.
- Wstań...
- Po co?
- ..Powiedziałam wstań. – Tupnęła nogą.
Nie wiedziałem o co chodziło ale wstałem a wtedy od razu mocno uderzyła mnie w
brzuch, nie bolało mnie ale jednak jak na zdziwienie chociażby dla mnie
zwymiotowałem.
- O-oszalałaś?!
- Cholera... Jeszcze raz. - Tym razem zszokowałem się, włożyła mi dwa palce do
ust głęboko co doprowadziło mnie do nagłych odruchów wymiotnych, po chwili
znowu zwymiotowałem. Coś metalowego upadło na podłogę.
- Teraz dobrze.. - Podniosła tą metalową rzecz chociaż że była w moich
wymiocinach a następnie poszła do drzwi. I je otworzyła.
- Chodź...
- Tutaj było więcej rzeczy prawda?...
- Tak.. A teraz chodź... Chyba że wolisz tu zostać... - Poszedłem ostrożnie.
Ona wyszła a po chwili ja za nią. Znaleźliśmy się w korytarzu gdzie na końcu
był jakiś właz.
- CHOLERA JASNA CZY MOŻEMY WRESZCIE SKOŃCZYĆ TO COŚ!?
- Już myślałam że będzie koniec... Ale chyba się go tak łatwo nie doczekamy...
Kiedy
otworzyliśmy właz zauważyliśmy napis ,,Ostatnie wyzwanie". Ona wskoczyła
do środka bez zastanowienia się i sprawdzenia czy jest bezpiecznie. Kiedy
wylądowała to się tylko obejrzała za siebie.
- Dobra bezpiecznie... Skacz, złapię cię... - Powiedziała a ja po chwili
skoczyłem do środka, tak jak powiedziała to zrobiła, złapała mnie i postawiła
na ziemi.
- Sporo tutaj jest broni. - Oznajmiłem kiedy tylko się rozejrzałem.
- Nieważne... Skończmy to jak najszybciej... - Podeszła do drzwi ale one ani
drgnęły, nagle pojawił się telewizor który zaczął emitować jakiś filmik. Nie no
teraz to już tym bardziej myślę że ta osoba która to zrobiła to naoglądała się
za dużo horrorów.
,,Wasze ostatnie wyzwanie jest bardzo łatwe. Musicie walczyć między sobą o
wyjście, na śmierć i życie. Albo jedna osoba z was musi włożyć głowę do tamtego
pudełka. Będzie on napełniać się wodą aż nie będzie w ogóle tlenu. Kiedy
pudełko napełni się całe wodą zacznie się odliczanie. Osoba musi wytrzymać 12
minut. Po 12 minutach woda zacznie wypływać z pudełka. Jeśli osoba przeżyje
wychodzicie oboje."
- Dwanaście minut?! Przecież jest to niemożliwe...
- Słuchaj... Jest pewne obejście tego... Sprawdź czy jest gdzieś tutaj
długopis...
Szukałem przez dłuższy czas ale nie było żadnego długopisu.
- Nie ma..
- Dobra... Poradzę sobie... Chociaż strasznie nienawidzę wody... Słuchaj Toby
ale ogólnie jedna rzecz...
- Tak?
- Przez cały czas nie odzywaj się ani słowem. Nawet jeśli zacznie mi brakować
tlenu. Rozumiesz?
- Tak...
Poszła i usiadła na krześle a potem nałożyła pudło. Od razu zaczęła lecieć woda
ale jednak to było bardzo powolne. Poszedłem i usiadłem w kącie by jej nie
przeszkadzać, wiem że musi się skupić. Czekałem, czekałem i czekałem... Czas
mijał niemiłosiernie długo a ja jedyne co mogłem robić to czekać. Cholera.
Gdy minął czas woda zaczęła się wypompowywać a gdy Diablica wreszcie mogła
złapać oddech to szybko złapała oddech. Wstałem.
- W-wszystko okej?...
- ...T-t-tak... D-d-daj m-m-mi ch-ch-chwilę... - Pomogłem jej zdjąć to pudło a
potem wstać gdy było już okej, zauważyłem że drzwi się otworzyły ale nad nimi
pojawił się licznik odliczający od piętnastu w dół, szybko stamtąd wyszliśmy
zanim drzwi na nowo się zamknęły. Oświeciło mnie światło... Światło dzienne...
- WYSZLI! WRESZCIE WYSZLI! - Doszedł do moich uszu czyjś głos ale... Nie
rozpoznałem go niestety od razu. Był to Jeff. Krzyknął to z entuzjazmem ale i
nutką ulgi.
Przede mną i Diablicą pojawił się operator.
*Gdzie wy byliście?.*
- Nie wiem o co chodzi... Ale niby braliśmy udział w zawodach a jednak..
*Wiem to. Diablico?*
- T-t-tak?... - Odezwała się i na niego spojrzała, stanęła o własnych siłach.
*Złamałaś zasadę.* - Warknął.
- P-p-przepraszam...
*Wszystko tak wyszło przez ciebie.*
- C-co?
Slenderman nagle za pomocą macki dosłownie przebił Diablicy brzuch. Wypluła od
razu krew. A kiedy zabrał mackę ta od razu upadła na kolana. Stałem i patrzyłem
w szoku, nie potrafiłem nic powiedzieć ani się w ogóle ruszyć.
*To twoja wina że to wszystko się stało. Wynoś się stąd. Jeśli kiedykolwiek
znajdę cię blisko rezydencji to cię zabiję.* - Nie żartował. Każdy wiedział że
lepiej by teraz nikt nawet mu się nie próbował postawić. Zdjął jej obrożę.
Wstała z ziemi, trzymając się za brzuch poszła, wzięła swój plecak który leżał
przy Zalgo a potem po prostu zniknęła, dosłownie.
*Nic ci nie jest Toby? Tak mi przykro że musiało cię to spotkać przez nią.*
Nie rozumiałem nic. Dosłownie nic.
Gdy wróciłem do rezydencji od razu doktor Smiley mnie zbadał, miałem na
wszystko już wywalone. Kiedy szedłem do swojego pokoju zauważyłem że Masky miał
na ręce... Zadrapanie.
- Co ci się stało?.
- Nic, to tylko zadrapanie. – Oznajmił szybko.
- I kiedy to ci się stało?.
- Wczoraj.
- Mhm. - Obejrzałem od góry do dołu Masky'ego a potem poszedłem do swojego
pokoju. Coś mi tu nie pasuje. Czy może-... Nie. Już mam paranoję jakąś.
Diablica miała rację. Muszę przestać aż tak reagować i się uspokoić. Może jutro
wybiorę się do Smiley'ego na tą terapie... Bo chyba nie jest dobrze...



Siedziałem
na jakimś krześle związany, nie mogłem się ruszyć chociaż że próbowałem. Nagle
pojawiła się przede mną jakaś czarna postać, trzymała piłę. Odpaliła ją i
zaczęła przejeżdżać mi wzdłuż ręki jakby chciała przepołowić ją na pół. A potem
nie wiem co się stało.
Obudziłem się jak zawsze zlany potem ale ten sen... Był strasznie realistyczny.
Spojrzałem na swoją rękę i oniemiałem. Mam zwidy!? Na swojej dłoni posiadałem
taką samą ranę jak ze snu.
Przecież... To głęboka rana... Na łóżku było sporo krwi.
Czyżby Slender użył mnie do jakiejś misji czy o co chodzi?... Znowu jestem
Proxy?.. Ale przecież nic złego nie zrobiłem...
Strasznie głowa mnie bolała. Byłem już naprawdę słaby. Od zawodów minęły trzy
tygodnie a ja cały czas nie mogę zapomnieć o tym co wtedy się stało.. To było
chore. A najbardziej ostatni pokój... Oraz to nagłe zachowanie wysokiego...
Nadal nikt nie wie kto to zrobił że to wszystko oszalało. Tylko ciągle nie daje
mi spokoju to że Masky miał to zadrapanie na ręce... Chociażby za to jestem
bezpieczny na najbliższe pięć miesięcy no chyba że coś odwalę. Nie muszę nawet
walczyć. Przykro mi jest z powodu Diablicy... Od tamtego momentu naprawdę ani
razu nie pojawiła się w rezydencji i nikt o niej nawet nie mógł wspominać.. Za
dużo myśli na raz. Muszę iść do Smiley'ego by zajął się tą raną. Wstałem
ostrożnie z łóżka i chwilę odczekałem zanim poszedłem bo trochę zakręciło mi
się w głowie. Gdy tylko wszedłem do jego gabinetu ten od razu zajął się moją
ręką oczywiście zadając to głupie pytanie ,,Boli cię?". Kiedy skończył
natychmiastowo wyszedłem z jego gabinetu. Moje myśli ciągle krążyły wokół całej
tej sytuacji z zawodami. Osoba która to zrobiła chyba nie spodziewała się że
stamtąd wyjdziemy. A co jeśli cały plan tej osoby polegał na tym bym ja zginął
a Diablica byłaby odpowiedzialna za to że to niby ona zrobiła to wszystko?
Muszę sprawdzić wszystkie poszlaki, nieważne czy komuś to będzie się nie
podobać. Poszedłem i wszedłem na strych, wszystkie rzeczy Diablicy tam były
więc zacząłem po prostu je przeszukiwać w znalezieniu jakiejś odpowiedzi. Nic
ciekawego nie znalazłem ale.. Widocznie ktoś musiał wcześniej przeszukiwać to
miejsce. Nie podobało mi się to coraz bardziej. Kiedy miałem się poddać to
nagle zrzuciłem obraz, za nim był sejf. Byłem zszokowany jak to możliwe
przecież tutaj nie dało się zrobić czegoś takiego. Czy ktoś potrafiłby go
otworzyć?... Ben! Jestem pewny że on by dał radę! Od razu po niego pobiegłem
prawie się zabijając na schodach. Był w salonie i grał w grę.
- BEN!
Spojrzał na mnie.
- O co chodzi? Nie widzisz że gram? – Odparł sfrustrowany. Nie lubił jak
się mu przeszkadza w grze.
- Jesteś mi bardzo potrzebny. Teraz.
- O co chodzi?
- Nie mogę teraz powiedzieć.
Westchnął, zatrzymał grę i wstał. Poszedł za mną a gdy był ze mną na strychu to
sam się zszokował zobaczeniem sejfu.
- Ja mam to otworzyć?
- No tak! Jesteś na pewno w tym dobry!
- Niech ci będzie. Ale potem mi za to zapłacisz.
Po dłuższym czasie udało mu się otworzyć sejf chociaż że sporo się przy tym
natrudził a ja musiałem go podsadzać by dosięgnął. Kiedy go otworzył w
środku... Była tylko jakaś jedna kartka. Wziąłem ją i przeczytałem.
,,Wypij teraz czarną fiolkę".



Hejka!
Jak zawsze 3k słów! No cóż, z wstawieniem części wyszło jak wyszło. Znowu za
nic dostałam bana na sq więc nawet nie sprawdzałem czy są błędy tutaj w
opowiadaniu czy coś XDDDD Ale moja kochana przyjaciółka <3 się tym zajmie
(no chyba że wreszcie kopnie mnie w dupę XDDD) [Jak wstawiona część to się
zlitowała XDDD]
Ale no jakoś nadrobię ten czas gdzie nie mogłam wstawiać części. Jeśli mi usuną
tą część za lekkie gore to zabiję ich X'DDDD
No cóż, mam nadzieję że wam się podoba ta część!
Pozdrawiam was~
A tu taki lekki preview next części (Pojebany że nic nie da się zrozumieć w
sumie jak to opowiadanie X'D):
Czuję się okropnie po wypiciu tej fiolki...
KURWA CO JEST?!
Nie. Dosyć. Nie biorę udziału. Nic i nikt mnie do tego nie zmusi.
JA PIERDOLĘ! WYPUŚĆCIE MNIE STĄD!
Tym razem cię złapałem.
Jak to możliwe że to ty to wszystko wymyśliłeś?!.
Ty pierdolony skurwysynie!. Będę musiał to wszystko zrobić od nowa!. Obyś
zdechł następnym razem!.
Komentarze sameQuizy: 0 Najnowsze