Teraz leżymy razem na kanapie w naszym mieszkaniu i patrzymy w swoje oczy. Iskrzą tak samo jak zaiskrzyły przy naszym pierwszym spotkaniu. Kiedyś nie wierzyłaś, że to nie miłość pod zasięgi.
Teraz leżymy razem na kanapie w naszym mieszkaniu i patrzymy w swoje oczy. Iskrzą tak samo jak zaiskrzyły przy naszym pierwszym spotkaniu. Kiedyś nie wierzyłaś, że to nie miłość pod zasięgi.
A teraz siedzę w pokoju, sam patrzę w biały sufit, czasem w niebo, no i szukam gwiazd. Dla mnie, kotek, to Ty byłaś taką gwiazdą, jak wychodziłem latem od Ciebie, zasłaniałem niebo prawdą.