Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.

Alexandra Snow w Hogwarcie #98


Nie było nic lepszego na świecie niż dwie godziny eliksirów od dziewiątej rano. A przynajmniej dla Lily Evans. Inni mieli co do tej lekcji bardzo mieszane uczucia. Syriusz, którego eliksir, jego zdaniem, przypominał wymiociny hipogryfa, wyszedł z klasy jako przedostatni i postanowił zaczekać na Noemie pakującą swoje rzeczy wolniej niż zwykle. Naciągnięte na dłonie rękawy szaty z pewnością jej nie pomagały. Chłopak westchnął, po czym podszedł do niej i wyjął jej z ręki woreczek z kolcami jeżozwierza.
– Daj to, bo do jutra będziesz się pakować — nie pytając o pozwolenie, zgarnął resztę składników mikstur do jej torby.
– Dzięki – mruknęła i przewiesiła sobie torbę przez ramię.
— Do usług. Spałaś coś dziś, bo nie wyglądasz?
– Jak zawsze czarujący i szarmancki, Black– uśmiechnęła się krzywo– Dzięki za troskę. Wszystko dobrze. Faza księżyca, ciśnienie, czy coś.
– No tak, dzisiaj północ – wiedział to od rana, kiedy Remus obudził go jękami bólu. – To w jaką mistyczną istotę przemienisz się w nocy?
– W coś, dzięki czemu zniknę stąd przynajmniej na parę tygodni.
Zmarszczył brwi.
– Jednak coś się dzieje.
Poprawiła torbę na ramieniu i przybrała delikatny uśmiech na twarz.
– Jakby ci to powiedzieć...ja i Regulus jesteśmy w małej separacji.
– Co ci zrobił? – zacisnął pięści.
– Nic mi nie zrobił. Ludzie się czasami kłócą, okej? Ty i chłopaki też macie ciche dni. To normalne, nie dzieje się nic złego. On nic mi nie zrobił.
– Więc kto ci coś zrobił? I czemu naciągasz rękawy na dłonie?
– Nikt mi nic nie zrobił, paranoiku. Zimno mi, lato się skończyło jakbyś nie zauważył. Faceci pompują więcej krwi, to tego aż tak nie odczuwasz. Już? Uspokoiłam cię?
Chwycił ją za dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy, jakby liczył, że w nich znajdzie odpowiedź.
– Jeśli ktoś cię tylko spróbował tknąć, osobiście rozerwę go na strzępy.
– Bardzo doceniam twoją troskę o mnie, ale naprawdę wszystko dobrze. Obiecuję. Nikt mnie nie skrzywdził. Po prostu pokłóciłam się z twoim bratem. Jasne, jestem przygnębiona, ale poza tym jest w porządku. Nie umieram. Nie musisz się nade mną trząść. Ale dziękuję, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam mieć – przytuliła go mocno, chcąc odwrócić jego uwagę.
Objął ją opiekuńczo, choć czuł, że coś nie gra. Może faktycznie za bardzo się martwił o swoją siostrzyczkę? Z drugiej strony, jeśli chodzi o ukrywanie emocji, Emi miała w tym już takie doświadczenie, że gdy bardzo się starała, była w stanie dorównać w tym i Regulusowi.
– Ktoś ci grozi? – Po tym odpuści. Do czasu...
– Prócz was, gdy nie chcę się zgodzić na durny pomysł? Nie. Wszystko gra. Obiecuję. Ja naprawdę nie mam już pięciu lat. Nie potrzebuję ochroniarza.
– Dobrze, niech ci będzie. Ale gdybyś czegoś potrzebowała, pamiętaj, że jestem.
– Robisz coś dziś z Dory?
– Tak, dzieci, a czemu pytasz? – uśmiechnął się po huncwocku.
Zaśmiała się cicho.
– W takim razie pójdę do Hogsmeade sama. Po ciuszki.
– Na imprezę halloweenową? Tak właściwie to też powinienem. Musimy iść razem, bo co, jeśli któremuś się zatnie suwak w przebierali? No tragedia.
Zaśmiała się ponownie, tym razem głośniej.
– Po ciuszki dla twojego dziecka. Do rozbierania cię lepiej weź nosicielkę tych twoich plemników.
– A tak na poważnie, masz przebranie na imprezę?
– A nie mogę przyjść przebrana za kobietę w fazie lutealnej? Nie będę musiała się starać. Możesz mi odpowiedzieć na poważnie czy coś dziś planujesz z Dorcas?
– Dobrze, pięć minut bycia poważnymi. Nie mamy planów.
– Możemy coś porobić razem? Posiedzieć gdzieś? Nie chcę być sama.– przygryzła mocno wargę.
– Jasne, maluchu.
– Obiecujesz? Mogę zapytać dziewczyn. Albo Jamesa.
– Obiecuję, posiedzę z tobą.
– Wiesz, bardzo lubię Regulusa, ale czasami jest okropnym dupkiem.
– Coś o tym wiem. Nie przejmuj się nim. Przejrzy na oczy – przytulił ją do siebie.
– Ja też trochę popsułam. Z jednej strony chcę go przeprosić, a z drugiej skreślić go na zawsze z listy znajomych. Potem przytulić, a za chwilę rzucić klątwę.
– No już, już, potrzebujesz się trochę zrelaksować. Zrobimy sobie małe wagary, czy bardzo ci zależy na tych zajęciach?
– Zdecydowanie nie idziemy na wagary. Musisz mieć wykształcenie, żeby znaleźć pracę i utrzymać rodzinę, panie Black. Ale po lekcjach uprzedź Dory, że cię porywam na misję pocieszania obolałego serca.
– Niech będzie. Tylko nie przejmuj się już nim.
– Masz rację. I dziękuję, że na mnie zaczekałeś w klasie. Możesz przekazać reszcie, że wszystko w porządku, jeśli będą pytać.
Kiwnął głową, choć wciąż nie był do końca przekonany, czy na pewno wszystko w porządku.
***
Prefekci postarali się, aby ta impreza halloweenowa była absolutnie niezapomniana. Pięć długich stołów w Wielkiej Sali zostało odsuniętych pod ściany, pozostawiając uczniom przestrzeń do tańca. Pojawiły się mniejsze kwadratowe stoliki uginające się od słodyczy z Miodowego Królestwa i potraw przyrządzonych przez skrzaty na ucztę z okazji Nocy Duchów. Pod sufitem lewitowały, dając przy tym delikatne światło, dynie z wydrążonymi twarzami czarodziejów i różnych magicznych istot. Na oknach pojawiły się przezierne ciemne zasłony, przez co, wchodząc do sali, miało się wrażenie wkraczania do grobowca albo jaskini. Pojawiły się też takie dekoracje jak czarne serpentyny i balony, sztuczne pajęczyny, jeszcze więcej dyń, plastikowe kości, a nawet całe szkielety. Ktoś pomalował kilka kościotrupów farbą fluorescencyjną i zaczarował, aby tańczyły po sali w takt muzyki płynącej z wielkiego gramofonu stojącego w rogu pomieszczenia. Jeszcze dłużej niż przygotowania zajęło im namówienie nauczycieli na taką imprezę. Szalę przeważyły oczywiście maślane oczka Jamesa Pottera. Bywał przydatny.
  O ósmej wieczorem do Wielkiej Sali zaczęli się schodzić uczniowie i nauczyciele. Duża część z nich była przebrana, lecz znalazły się też osoby, które postawiły na tradycyjne szaty.
Niektórzy mieli bardzo odważne pomysły. Jane w długiej, czarnej jak noc sukni na ramiączkach i z wycięciem na nogę miała na głowie koronę, której fleurony oplatały żywe węże. Choć dziewczyna twierdziła, że są zaczarowane, profesor Sprout wolała mieć ją cały czas na oku.
Profesor McGonagall, po zobaczeniu Pottera przebranego za wilkołaka, nie sądziła, że wystraszy się kogokolwiek, lecz jej przeświadczenie wyparowało w chwili, gdy ujrzała dziewczynę z dużym ciążowym brzuchem. Następnym razem będzie trzeba wprowadzić listę zakazanych kostiumów. Ciężko zachować jakikolwiek profesjonalizm przy tak... kreatywnej młodzieży. Potrzebuje ciasteczek, jeśli ma przetrwać ten wieczór.
Alexandra przecisnęła się przez tłum. Podeszła do Dorcas, która zdecydowała się nie przebierać, a jedynie makijażem ucharakteryzować się na pobitą. Syriusz stał obok niej z narzuconym na siebie prześcieradłem, a w miejscu oczu miał okulary przeciwsłoneczne. Poznała go jedynie po tym, że stał obok Dorcas. 
– Oryginalnie, Black– uśmiechnęła się, ukazując wampirze kły.
– Lily mówiła, że mugole tak widzą duchy. Już wiem dlaczego Remus ma na szyi jedynie dwa krwawe ślady po ugryzieniu. Sprytne.
– Po prostu moja dziewczyna jest geniuszem – Remus objął Alex w talii.
– Widzieliście żmiję? W końcu pokazała swoją prawdziwą naturę – wskazała ruchem głowy na Jane.
– Mnie bardziej ciekawi jej siostra. Peter gada o niej non stop.
– Może złapiemy ich dziś gdzieś razem. Przedstawi nam ją w swoim czasie, ale może potrzebował właśnie takiej okazji. Może boi się, jak zareagujemy na ich przyjaźń ze względu na jej siostrę. Potraficie mieć niewyparzony język.
– My? Niewyparzony język? Najgorętsi faceci w szkole? – spytał Syriusz z sarkazmem.
– Już sobie nie dodawaj. Remus jest zdecydowanie przystojniejszy.
– Zaraz powinno się oficjalnie zacząć. Lily i James będą mieli swoje pięć minut – powiedział Remus, wskazując na Jamesa i Lily stojących na końcu sali wraz z dyrektorem i opiekunami domów.
Para prefektów postanowiła zaczekać jeszcze chwilę, aż wszyscy wejdą do środka. James popatrzył na Lily kątem oka. Była ubrana w długą przylegającą połyskliwa zieloną spódnicę i fioletowy koronkowy top z cekinami. Jej delikatnie rozwiane rude włosy przyozdobione były opaską z muszli i pereł. Dziewczyna wyglądała jak syrenka z baśni Hansa Christiana Andersena. James z zazdrością pomyślał, że Evans przyciąga zdecydowanie za dużo pożądliwych spojrzeń. Pochylił się nad nią delikatnie.
– Nie miałem szans powiedzieć ci wcześniej. Prezentujesz się wspaniale. Od razu widać, że to ty tu jesteś panią. Choć trzeba przyznać, że wypadam przez to trochę blado, przy takiej gwieździe.
A był przekonany, że jego kostium będzie jednym z tych najbardziej spektakularnych. W końcu nie na darmo wypił dwie butelki Eliksiru Bujnego Owłosienia i poddał się fryzjerskim eksperymentom Syriusza. Przecież, im bardziej strasznie i dziko, tym lepiej. Jego charakteryzację dopełniały dziwne maziaje na twarzy, które zrobił własnoręcznie, używając palców i najciemniejszych cieni z paletki do oczu pożyczonej od Dorcas, oraz opaska z kocimi uszkami, również własność Dorcas, częściowo przysłonięta potarganymi włosami. Do tego porwane i pobrudzone błotem podczas ostatniej pełni spodnie, jeszcze bardziej podarta koszulka, która więcej odkrywała niż zasłaniała, i wilkołak jak żywy. Dziewczyna uśmiechnęła się promieniście. 
– Dziękuję. Starałam się, jak mogłam. To będzie cud, jeśli nie potknę się ani razu. Ale reprezentujemy wszystkich uczniów. Trzeba się pokazać z jak najlepszej strony. Ty też... robisz wrażenie. Na długo ci to zostanie?
– Szczerze mówiąc – pochylił się nad nią i zniżył głos do szeptu – trochę nie przemyślałem sprawy. Zarosłem, ale teraz już włosy rosną mi w normalnym tempie. Ogolić się to jedno, ale Syriusz nie powinien być nigdy fryzjerem.
Dziewczyna zasłoniła usta dłonią i zachichotała. 
– Życzę powodzenia. Zostawiasz brodę?
– Jeszcze nie wiem. Może, ale trochę krótszą. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taka długa.
– Tylko nie daj się namówić dziewczynom na plastry do depilacji ani niesprawdzone zaklęcia. Potrzebuję cię bez uszkodzeń. Ale z brodą możesz poeksperymentować. Dumbledore chciał żebyśmy też powiedzieli coś po nim. Komu przypada ten zaszczyt?
– Najpiękniejszej syrenie na tej sali. Ale jak będzie trzeba, to coś dopowiem.
– Świetnie. Rzuć biedną syrenkę na pożarcie rekinom. Jak zemdleję ze stresu to mnie łap. Jeśli to dobrze rozegramy, to może każdy pomyśli, że to zaplanowane. A teraz uśmiechaj się ładnie i słuchaj dyrektora. Chyba się zaczyna.
– Spokojnie, nie pozwolę ci zemdleć – objął ją delikatnie w pasie i uśmiechnął się, kiedy Dumbledore w czerwonej czapce krasnoludka stanął na środku sali.
– Miło mi was wszystkich powitać. Cieszę się, że każdy z was tak entuzjastycznie podszedł do pomysłu organizacji takiej uroczystości. Byłoby bowiem bardzo szkoda, gdyby trud waszych koleżanek i kolegów – przeleciał wzrokiem po wszystkim prefektach i zatrzymał się na chwilę na Jamesie – poszedł na marnę. Mam nadzieję, że udowodnicie mi, że warto organizować takie przedsięwzięcia w mniej uroczystym tonie. Nie pozwólcie mi się zawieść. Chciałbym, korzystając z okazji, podziękować wszystkim nauczycielom i uczniom, którzy przyłożyli się do zorganizowania tego wszystkiego. Jestem zachwycony waszą kreatywnością zarówno jeśli chodzi o wystrój, jak i wasze kreacje. Każdego dnia zadziwiacie mnie coraz bardziej. Coś czuję, że za rok pokażecie, że stać was na jeszcze więcej. A teraz jeszcze tylko kilka słów od waszych starszych kolegów i możemy zaczynać.
– Dziękujemy, dyrektorze– skinęła mu głową Lily – Przede wszystkim chciałabym jeszcze raz ogromnie podziękować panu, że się pan zgodził. Dziękuję również wszystkim prefektom. Wiem, że wszyscy mieliśmy mnóstwo pracy organizując to, a wy świetnie poradziliście sobie, nie zaniedbując żadnych z waszych obowiązków. Byliście dla nas wielkim wsparciem. Zasłużyliście na bawienie się dziś jak najlepiej możecie. Przypomniam również wszystkim uczniom, że wciąż jesteśmy prefektami naczelnymi. Zabawa nie zwalnia was z obowiązku przestrzegania regulaminu szkoły. Ode mnie to wszystko. Mogę wam jedynie życzyć wspaniałej zabawy i również pogratulować pięknych strojów.
– Jest dokładnie tak, jak Lily powiedziała– dodał James– Jesteśmy z was bardzo dumni, stanowimy świetny zespół. Cieszę się, że udało się zorganizować coś większego niż tylko wspaniałą ucztę z okazji Nocy Duchów. Bez zbędnego przedłużania, bawcie się na całego. Przypominamy, że jutrzejsze zajęcia są odwołane z powodu dzisiejszego dnia. Czas na imprezę!
W tym momencie zaczęła grać rytmiczna, wesoła muzyka.
– Idziemy razem poszukać reszty czy się rozdzielamy?
– Chodźmy razem.
– Świetnie. Chyba widzę Lupinów. Idziemy.
– Tak jest, moja Arielko.
Minęli parę z piątego roku w białych T-shirtach z napisami "Herbata" i "Mleko".
– Zastanawiałam się nad Anią z Zielonego Wzgórza – puściła mu oczko.
– Nad Anią, mówisz? Wystąpiłabyś w wianku i muślinowej sukience?
– Może nawet poprosiłam bym o pomoc takiego eksperta, jak ty.
– Bardzo chętnie bym pomógł.
– Masz więc zajęcie na przyszłe Halloween – dotarli do części osób z paczki i Lily zawiesiła ramiona na Alex i Remusie – Podoba wam się?
– Jest cudownie – powiedziała Alex, rozglądając się z zachwytem. – Mam takich zdolnych przyjaciół.
– Miło mi to słyszeć. Ale to naprawdę ogromna zasługa całej reszty. My mieliśmy mnóstwo zajęć prywatnych, nie mniej również jestem z nas dumna. A wy wyglądacie genialnie! Łapo, nigdy nie byłeś bardziej atrakcyjny. Powinieneś tak chodzić częściej.
Prychnął.
– No dzięki.
– Ja popieram – wtrąciła Dorcas. – Wreszcie nie muszę się martwić, że mi cię ktoś zabierze.
– Ale ja wciąż martwię się o ciebie – objął ją opiekuńczo ramieniem, przez co prześcieradło zakryło całe ramiona i dekolt dziewczyny.
Dorcas przewróciła jedynie oczami. 
– Lepiej weź mnie na parkiet – złapała go tam gdzie powinna być ręką i odeszli na dalszą część sali.
– Śliczna z nich para. Na swój sposób – Alex przytuliła się do Remusa.
– Jakoś potrafią pogodzić swoje wybuchowe charaktery. Chyba po tym czasie przetrwają już wszystko. Napijesz się czegoś?
– O ile chłopcy nie podmienili soku na alkohole.
– Nic nie podmieniliśmy. Sok jest sokiem.
– To w takim razie chętnie.
– A alkohol alkoholem– dodał, gdy odchodził.
– Ale to za jakąś godzinę, może dwie– sprecyzował James– dajmy czas nauczycielom na upewnienie się, że jesteśmy grzeczni.
– Już się bałam, że całkiem przestaliście rozrabiać.
– Nigdy w życiu.– udał oburzonego.
– Inni prefekci też pomogli oczywiście – dodała Lily. – Ale trzymamy alkohol z dala od poniżej "piętnastek".
– Rozsądnie.
– Hej, w końcu was znalazłam! – zawołała Emma, podchodząc do Lily i Jamesa. Miała na sobie miniówkę i glany, a do tego rozpiętą męską koszulę, łudząco podobną do jednej z koszul Jamesa, na którą narzuciła czarną skórę. Na szyi i prawej dłoni miała zmywalne tatuaże z motywami czaszek i pistoletów. Jej palce zdobiły proste, grube, srebrne pierścionki.
James przytulił ją krótko i zmierzył wzrokiem z góry na dół.
– Nieźle, nieźle. Przyznam szczerze, nie sądziłem, że wyjdzie tak dobrze. Tylko żeby ta koszula gdzieś nie zaginęła.
– To twoja koszula? – spytała Jamesa Lily, marszcząc lekko czoło.
– Tak się składa, że moja. Zostałem okradziony. Pani prefekt, niech ją pani ukarze. To przestępca. Sama pani widzi, jak wygląda.
Zaśmiała się cicho, a z nią Emma. Ale nie przestała czuć lekkiego kłucia zazdrości. Tylko o co miałaby być zazdrosna? To tylko jego przyjaciółka. Chyba tylko przyjaciółka. 
– Ale nie zaszkodziłoby gdybyś zapięła jeszcze jeden guzik–poprawił jej koszulę.
– Spokojnie, to tak musi być. Pasuje do postaci, którą gram. Przecież nikt mnie nie skrzywdzi. Mam najlepszą ochronę.
– Właśnie, panie nadopiekuńczy, nie przejmuj się tak o swoje dziewczyny. Nic nam tu nie grozi.
– Bo ja tu jestem – uśmiechnął się szeroko i wypiął dumnie pierś.
– Dobra, bohaterze– Emma poklepała go po ramieniu– Idę. Chciałam się tylko z wami przywitać. Lily, wszystko wygląda idealnie, a ty jeszcze lepiej.
Zaczerwieniła się.
– Dziękuję.
– Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze!– odeszła do grupki Krukonów, którzy o czymś dyskutowali.
– Jestem zazdrosny– założył kudłate ręce na piersi.
– O co takiego jest zazdrosny pan prefekt?
– Emma cię zawstydziła, a ja nie. Emma pochwaliła ciebie, a nie mnie. Straciłem swój dar.
– Może się starzejesz – zachichotała.
– Lily!– uderzył ją delikatnie w ramię – Jesteś bardzo niedobrą syrenką. Kusisz biednych chłopców, a gdy się zbliżą okazuje się, że jesteś tylko wredną zołzą – zaczął ją delikatnie łaskotać.
– Ej! – zaczęła się śmiać, starając mu się wyrwać.
– Im jestem starszy, tym lepszy. Przyznaj!
– A jak nie?
– To nie będę ogarniał nam jedzenia na patrole.
– Dobrze, dobrze, im starszy, tym lepszy. Jak wino.
Uśmiechnął się zwycięsko.
– Mam teorię. To przez koszulę.
– Co przez koszulę?
– Emma zabrała mi koszulę i wraz z nią zdolność do bycia królem podrywu.
– To ewidentnie to – zaniosła się śmiechem.
– A co jak przesiąknie jej perfumami i zacznę pociągać facetów? Ja nie umiem podrywać facetów! Wyspecjalizowałem się w konkretnym rodzaju. Oby tylko nic się nie zepsuło – udał śmiertelnie przerażonego, chcą jeszcze bardziej rozbawić Lily. Napawał się, tym jak wygląda taka roześmiana i beztroska.
– Spokojnie, dziewczyny cię nauczą – wtuliła twarz w jego pierś, starając się stłumić śmiech, lecz szybko odsunęła się nieco speszona.
– A pomożesz odczarować urok i ze mną zatańczysz?
– Zatańczyć?
– To się chyba robi na imprezach. Nie będziesz chyba przez ten cały czas tylko patrzeć na innych.
– W sumie prawda.
– To co? Uczynisz mi ten zaszczyt?– wyciągnął do niej dłoń i ukłonił się lekko.
– Niech będzie, ale bez szalonych pomysłów typu podnoszenie mnie.
– Życie mi miłe. Nas obojga. Przecież wiesz, że jestem grzecznym chłopcem. I wspaniałym tancerzem.
– No dobra, zaryzykuję.
Złapał ją za rękę i poprowadził na taneczną część.
– Czasem trzeba wyluzować, pani prefekt. Zasłużyłaś na to.
– Może faktycznie.
Poprowadził ją do obrotu po czym objął w talii.
– Przestań wątpić w każde moje słowo i daj mi pokazać, że mam rację, Lilka.
Pokiwała głową, dając mu się prowadzić.
Gdzieś wokół nich Alexandra poprawiała charakteryzację Remusa. Peter w koszulce muśniętej ogniem rozmawiał z Amandą, ubraną w tradycyjną szatę z XVI wieku – porwaną i częściowo spopieloną, co miało nawiązywać do polowań i palenia czarownic, które były w tamtym czasie częstymi zjawiskami. Wokół jej sukni tańczyły cienkie ogniste wstążki zaczarowane w taki sposób, aby nie zrobiły nikomu krzywdy, ani niczego nie podpaliły. Syriusz ściągnął swój strój i związał rogi prześcieradła pod szyją, przez co powstało coś na wzór peleryny z kapturem. Mary dyskutowała o czymś zaciekle z Puchonem z jej roku. Była ubrana w zwiewną, długą, białą suknię. W jej połaciach zebrało się mnóstwo błota i trawy, zaś tren był poszarpany przez gałęzie. Kiedy dziewczyna tańczyła, zostawiała za sobą mniejsze gałązki i mokre ślady, które szybko wysychały, nie pozostawiając błota na podłodze. James i Lily zwróciliby większą uwagę na stroje ich znajomych, gdyby nie fakt, że przez cały czas podczas tańca nie odrywali od siebie wzroku.
– Całkiem dobrze się z tobą tańczy.
– Pierwszy raz przyznałaś to w pełni na trzeźwo.
– Skąd wiesz, że teraz też na trzeźwo?
– Dumbledore chciał, żebym to ja się przy tobie uspokoił, a jak zwykle tylko cię popsułem. Jaka szkoda. Tylko nie przesadź dziś za bardzo, imprezowiczko.
– Postaram się – mrugnęła do niego figlarnie.
James przez chwilę zapomniał, jak się oddycha.
– Wiesz co? Pójdę się czegoś napić i może potem zrobimy obchód? Co sądzisz?
– Okej, pójdę do dziewczyn.
Podszedł do Remusa i Syriusza. Z wdzięcznością przyjął od Lupina szklankę z sokiem dyniowym i wypił ją jednym haustem. 
– One chcą nas zabić – westchnął ciężko. – Mnie w każdym razie.
– Co, przez Lils skoczył ci testosteron? – Syriusz uśmiechał się sugestywnie znad szklanki.
– A ty widzisz jak ona wygląda? Czyste dobro. Stuprocentowy ideał. Sprawia, że mój mózg kompletnie odłącza się od całego ciała. Mam wrażenie, że tylko robię z siebie debila. I tym razem niezamierzenie. Jak ja mam się z nią przyjaźnić? Kiedy ja się w końcu odkocham? Byłoby o wiele łatwiej, gdyby z każdym dniem nie stawała się coraz wspanialsza. Bez sensu. Pójdę sprawdzić, czy nikt się nie zatruł albo zaplątał w strój kogoś innego, czy coś. – i tak po prostu odszedł, pozostawiając chłopaków z własnymi myślami.
– Lily będzie płacić za jego leczenie – stwierdził Remus, patrząc na odchodzącego przyjaciela z mieszanką rozbawienia i współczucia.
– Biedak, współczuję mu. Gdyby tylko wiedział, że ona też go kocha – westchnął Łapa. – Przecież nawet ja to widzę! 
W tym momencie Syriusz zauważył wchodząca do sali Noemie.
– Jakby Dorcas mnie szukała jestem z Emi– powiedział i odszedł do dziewczyny.
Remus popatrzył za nim, zaskoczony, jak szybko Black się ulotnił. Otrząsnął się z zamyślenia dopiero, gdy podeszła do niego jego ukochana, najpiękniejsza na świecie kobieta. Bez przerwy wszystkich gubił w tym tłumie, każdy uciekał do jakiś swoich pilnych spraw. Tym razem nie da uciec ukochanej na bardzo długo. 
– Byłaś na polowaniu? Mam nadzieję, że nie zrobiłaś mi konkurencji. 
– Spokojnie, ty jesteś tu najprzystojniejszą ofiarą wampirzycy.
– Oh, oczywiście, ale mogą pojawić się jacyś zazdrośni panowie. Muszę na ciebie uważać – przyciągnął ją jak najbliżej, przodem do siebie.– Jak ja dam radę upilnować cię, gdy już skończymy szkołę? Będziesz grzeczną dziewczynką, prawda? 
– Bardzo grzeczną, tatusiu, obiecuję – uśmiechnęła się niewinnie i pocałowała go, delikatnie przygryzając jego usta plastikowymi kłami.
– Teść nie byłby zadowolony słysząc to, kochanie– spojrzał na nią z rozbawieniem.– Nie wiem, jak to zrobimy, ale po szkole musimy od razu zamieszkać razem. Myślałem, że będzie inaczej, ale nie. Nie wytrzymam dnia bez ciebie.
– Wiesz, jeśli tobie by to pasowało... tymczasowo możemy w moim domu...
– Nie mam żadnych przeciwwskazań. Twój tata sam to proponował, ale nie wiedziałem, kiedy będzie odpowiedni czas.
– Ja też jeszcze nie wiem, czy to już. Ale minęła dopiero jedna piąta roku szkolnego. Może jeszcze się przekonam. Albo spróbujemy pomieszkać tam przez tydzień czy dwa, a jak stwierdzimy, że to jeszcze nie to, poszukamy sobie czegoś innego... Przepraszam, za dużo gadam – zaczerwieniła się lekko.
– Przestań tak myśleć. Uwielbiam, gdy mówisz. Wiesz, zawsze mógłbym przyjechać na święta i mielibyśmy okres próbny jak nam się mieszka razem. Nie żebym się wpraszał.
– Masz na myśli święta w tym roku?
– Albo wielkanocne. Tak ogólnie. Tylko rzuciłem propozycję. Możesz odmówić.
– Jeszcze to przemyślę. Ale i tak święta razem.
– Więc albo u kogoś w domu albo w Hogwarcie. No i jest jeszcze Potter. To najpierw on musi wyrazić zgodę, żebyśmy mogli gdziekolwiek iść – zachichotał.– Jakoś wszystko ogarniemy. Nie ma co się rzucać na głęboką wodę. Obiecałem ci tydzień wakacji bez nikogo z paczki. Zobaczymy jak to będzie. Zobaczymy czy czujemy się gotowi.
– Dobrze, skarbie – przytuliła go mocno. – Zatańczysz ze mną coś wolniejszego, jak będzie?
– Przetańczę z tobą każdą piosenkę, jaką tylko sobie wymarzysz. Nawet wymyślone przez ciebie.
– Jesteś kochany, ale nie chcę cię męczyć po pełni.
– Nie zrobię nic, co będzie mnie męczyć. Obiecuję, piękna. A i tak jesteś na mnie skazana przez całą noc.
– No dobrze, Luniu. Idziemy?
Pocałował ją czule.
– Idziemy. A wiesz co?
– Co takiego?
– Byłaś naprawdę grzeczną dziewczynką. Tatuś ci to wynagrodzi – puścił jej oczko i zaciągnął na parkiet.
***
Syriusz nie widział się z Noemie odkąd dziewczyny porwały ją, by przygotować stroje na dzisiejszą imprezę. Martwił się o nią. O to jak sobie radzi. O Regulusa. Cieszył się, że przynajmniej dziś oboje będą mogli się zabawić. A może nawet pogodzić. Przyjrzał się jej uważnie. Miała zwykłą spódniczkę i koszulę zapinaną na guziki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że spódniczka była lekko zniszczona, brakowało jednego guzika w koszuli, a na policzku miała małą ranę. I ręce. Całe ręce miała w ranach i siniakach. Syriusz czuł jak staje mu serce. 
– Kto ci to zrobił?!
– Rany, wyluzuj, Black. To tylko makijaż. Takie mam przebranie. Nie musisz włączać trybu nadopiekuńczego braciszka.
Przytulił ją do siebie i dla pewności obejrzał jeszcze ze wszystkich stron.
– Nie strasz mnie tak.
– Mamy Halloween, Black – zaśmiała się krótko i odwzajemniła uścisk– Wszystko ze mną dobrze. Nie możesz się tak mną martwić. Dorcas będzie zazdrosna.
– Zawsze będę się martwił o siostrzyczkę.
– Obyś tak samo martwił się o ukochaną. Mi naprawdę nic nie jest. Przyszłam tu tylko na chwilę, żebyście się nie martwili. Nie mam ochoty zbliżać się do pewnego Ślizgona.
Objął ją opiekuńczo.
– Dalej nie chcesz mi powiedzieć, przez co się pokłóciliście?
– Padło kilka niemiłych słów. Jest na mnie wściekły. Nie wiem, czy kiedyś mi wybaczy. Choć tak szczerze, to ten dupek dramatyzuje. To była tylko po części moja wina, a ja się nie umiem przestać obwiniać. Nienawidzę tego.
– Cii, nie warto się przejmować takimi dupkami. Tym zachowaniem ani trochę nie zasługuje na ciebie.
– Bardzo go lubię, wiesz? Naprawdę mi na nim zależy. Jestem taka naiwna.
Przytulił ją mocniej.
– Prawda, maluchu, bardzo naiwna. Nie mam pojęcia, czym on cię tak do siebie przyciągnął.
– Jest dobry. Cholernie trudny, ale nie umiem odpuścić. Chcę mu pomóc, bo mam wrażenie, że warto. Czuję się chora.
– Świetnie, że chcesz mu pomóc. I świetnie, jak docenia tą pomoc, wściekając się na ciebie i pewnie zostawiając samą zapłakaną na korytarzu.
– Ty też miałeś swoje gorsze momenty.
– Nie takie. Ile już nie gadacie? Tydzień?
– Może. Słuchaj. Możemy na niego psioczyć i to bardzo mi pomoże, dziękuję wam wszystkim. Ale ustalmy coś. On wciąż jest moim przyjacielem. I każdy z nas. W szczególności Huncwoci. Każdy z nas robił głupie rzeczy i krzywdził innych. Krzywdziliśmy siebie nawzajem. Tak już z ludźmi bywa. Dziękuję ci za wszystko, ale będzie dobrze. Z wami jeszcze lepiej, bardzo doceniam waszą pomoc. I to bardzo ważne, żebyś mi przypominał, że jest dupkiem, żebym mu nie wybaczała za każdym razem wszystkiego. Ale Reg nie jest potworem. Będzie dobrze. Potrzebuje tylko czasu, żeby wyleczyć swojego ego.
– Jeśli zobaczę go przy tobie bez kwiatów i czekolady, to może być pewien, że mu się oberwie.
Zaśmiała się cicho i objęła go ramieniem. Westchnęła z ulgą.
– Oj, Black. Co ja bym bez ciebie zrobiła? Dobra, skoro już się nad sobą poużalałam i usprawiedliwiałam go, to mogę z czystym sumieniem zacząć na niego narzekać i wyzywać od najgorszych. Idziemy po ekipę i bawimy się najlepiej na świecie. Zasługujemy – złapała go za przegub ręki i szybkim krokiem udała się poszukać całej reszty. Chciała wszystkim pokazać, że żyje i nic jej nie jest. Miała nadzieję, że makijaż nałożony na rany skutecznie zmyli jej przyjaciół. Z bezpiecznej odległości przyglądał się jej Ślizgon, ubrany w czarną pelerynę. Patrząc na nią do głowy wpadło mu tylko jedno słowo. Hogsmeade.
***
***
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Quiz w Poczekalni. Zawiera nieodpowiednie treści? Wyślij zgłoszenie

Komentarze sameQuizy: 12
Najnowsze

Avalissa

Avalissa

Miła odskocznia po ostatniej dramie. Tak, cóż, widać różnicę między rozdziałami, gdzie ja miałam swój wkład i gdzie Luna miała swój wkład XD

Odpowiedz
1
Avalissa

Avalissa

@chocolate_girl321 refleks XD

ALE SŁUCHAJ, NIE MORDUJĘ JUŻ POSTACI NA MASOWĄ SKALĘ, TAK, JEST LEPIEJ XDDD

Odpowiedz
1
chocolate_girl321

chocolate_girl321

•  AUTOR

@Avalissa Jestem dumna

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
Pomyluna_Zonglerka

Pomyluna_Zonglerka

Miło, że wspomniałaś o siostrze 😂😝.

Już komentowałam większość, bo pomagałam pisać, ale muszę powiedzieć, kocham nazywanie Remusa tatusiem przez Alex, to musi zostać ❤️🥺

Odpowiedz
2
Pomyluna_Zonglerka

Pomyluna_Zonglerka

@chocolate_girl321 no to możesz edytować i dopisać

Odpowiedz
2
chocolate_girl321

chocolate_girl321

•  AUTOR
Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (5)

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej