Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.

7 listów #3


     Po powrocie do domu Andrew rzucił kluczyki na komodę, a te uderzyły o plik z listami i mało co a rozsypałyby się, gdyby nie szybka reakcja chłopaka. Bał się, że gdy spadną nie dostarczy ich w odpowiedniej kolejności. Na szczęście ręka Boska nad nim czuwała i złapał je w ostatniej chwili. Hm... ręka Boska? Nie do końca. Duch Rachel. Tak, cały czas była przy nim. 


Przyglądał się listom i w rogu pierwszego z wierzchu zauważył małą cyfrę 2. Najwyraźniej dziewczyna pomyślała o wszystkim. Kusiło Andrew, by zobaczyć do kogo jutro będzie musiał pojechać, lecz w tym momencie przypomniał sobie słowa Rachel: "Każda z tych osób musi otworzyć list w tym samym dniu, co go otrzymała. Musi rozumiesz? Pierwszy dasz mojej mamie, a resztę w takiej kolejności jak są ułożone w pliku. Pod żadnym pozorem w innej, dobrze? A i nie sprawdzaj do kogo są. Jak wręczysz list mojej mamie, dopiero następnego dnia sprawdź komu masz zanieść następny." i nie sprawdził. Odwrócił głowę w drugą stronę, przesuną listy dalej od krawędzi komody i odwiesił kurtkę. Wyjął zdjęcie z kieszeni, by spojrzeć na nie po raz kolejny. Pogładził palcem po części, w której stała dziewczyna i włożył z powrotem do kieszeni. Uśmiechnął się do siebie pod nosem spuściwszy głowę i poszedł do kuchni coś zjeść. 



9 dzień po śmierci Rachel - wtorek, list drugi


Tego dnia za oknem było pochmurno. Słońce tylko co jakiś czas wychodziło zza chmur wysyłając na Ziemię swoje ciepłe promyczki. Andrew wstał przed dziewiątą i zrobił to co zwykle o tej porze robił. Czyli wstawał, przebierał się, jadł śniadanie wcale nie oglądając włączonego telewizora, po czym go wyłączał i szedł do łazienki.


Gdy zbierał się do wyjścia z domu było już grubo po dwunastej, ale się tym nie przejmował. Zaciągną na ramiona kurtkę przeżuwając jeszcze batonika i wyjął z pliku kolejny list w kopercie z numerem 2. Odwrócił kopertę na drugą stronę i już wiedział, gdzie ma jechać. Zabrał kluczyki i wyszedł z domu przekręcając klucz w drzwiach. Wsiadł za kierownicę, a kopertę położył na sąsiednie siedzenie. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył w stronę centrum miasta. 


Będąc pod blokiem wcisnął guzik przy numerze 7. 


- Proszę? - zapytał głos w słuchawce.


- Cześć Eva. To ja, Andrew. Wpuścisz mnie? To nie zajmie dużo czasu. 


- Tak, pewnie. Wchodź! - dziewczyna odłożyła słuchawkę i po niespełna sekundzie Andrew usłyszał bzyczenie w drzwiach od klatki. Pociągnął drzwi i wspiął się na trzecie piętro wchodząc co drugi schodek. 


- Kurcze! Koperta! Została w aucie! - wszedł do mieszkania krzyknął, że zostawił coś dla niej w aucie i zszedł z powrotem. Nie był taki głupi, żeby nie zablokować drzwi stopką. Podszedł do auta i wsunął kopertę do kieszeni. Wbiegł zdyszany do mieszkania. 


- Cześć Eva. Przepraszam, że czekałaś. - tłumaczył się dysząc. 


- Hej, nie przepraszaj, rozumiem. Napijesz się czegoś? Nie ściągaj butów!!! - krzyknęła widząc, że zaczął tę procedurę. 


- Daj spokój. Herbatę poproszę. Obojętne mi jaką. Po prostu herbatę. - mówił już mniej zasapany. 


- Jasne nie ma sprawy. Usiądź w dużym pokoju. Za minutkę przyjdę. - i tak też zrobił. Opadł ciężko na sofę i patrzył w sufit. 

****
****

- Woda była zagotowana, więc szybko poszło. Zielona. Może być? - zapytała dziewczyna wchodząc z kubkiem do pokoju. 


- Tak, pewnie. - Odpowiedział Andrew wstając i odbierając kubek od przyjaciółki. Podmuchał w napój i ostrożnie się napił. 


Korzystając z okazji opowiem wam co nieco o Evie. Właściwie Evelyn Harris. Przyjaciółka Rachel jeszcze z czasów liceum i kawałka podstawówki. Mówiąc kawałka mam na myśli to, że dołączyła do szkoły w ósmej klasie. W wakacje przeprowadziła się z przybranymi rodzicami, bo jej ojciec miał małe przenosiny do innej firmy. Ogólnie Evelyn wychowywała się w domu dziecka. Jej rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Coś było nie tak z silnikiem. Dziewczyna miała wtedy jakieś dziewięć, może dziesięć lat i bardzo to przeżyła. Była wtedy z opiekunką i słuchając wiadomości całkiem się załamała. Nie miała innej rodziny i niestety musiała pójść do domu dziecka. Trafiła do ośrodka ze zwiększonym rygorem. Trzeba było jeść i kłaść się spać o danej porze. Co do minuty, a gdy ktoś się spóźnił dostawał ,,baty". Eva nie miała kolorowego dzieciństwa. Adoptowało ją kilka rodzin, lecz po maksymalnie tygodniu wracała do ośrodka. Głównie z powodu nie jedzenia, nieśmiałości i braku jakiejkolwiek komunikacji między nią a rodzicami. Cóż się dziwić. Bała się. Aż rok później trafiła do rodziny, która się nie poddawała i zaakceptowała jej nieśmiałość. Dziewczynka wreszcie się przełamała i zaczęła normalnie funkcjonować. Później było tylko lepiej. W skrócie, dorastała, potem była przeprowadzka, poznanie Rachel i normalne życie. Typowej dziewczyny, chociaż Evelyn miała silniejszy charakter i psychikę, dzięki czemu pracuje teraz jako pielęgniarka i dobrze jej z tym, a pacjenci ją sobie chwalą. 


Ale wracając do listu i Tego co się działo przed moim rozwodzeniem się o starych dziejach. 


Andrew upił spory łyk, podniósł się z siadu i podszedł do Evy.


- Proszę. - wręczył jej kopertę stając nad nią z kubkiem w dłoni.


- C-co to jest? - zapytała zdziwiona. Wyciągnęła rękę po kopertę, oparła ręce na kolanach i przyjrzała się papierowi.


- List od Rachel. Kazała Ci go przekazać przed odejściem z tego świata. Musisz go otworzyć dzisiaj. - pociągnął kolejnych kilka potężnych łyków i mówił dalej. - Rachel kazała mi go przekazać dzisiaj. Jeśli chcesz to zostawię Cię samą, tylko wypiję tą świetną herbatę. 


- Nie, nie trzeba. Cieszę się, że Ci smakuje. - podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się ciepło.


- To chociaż przejdę do innego pokoju. Będzie Ci lżej. Nie będziesz się musiała przejmować, że ktoś Ci się przygląda. - wyszedł z pokoju i zasiadł na kuchennym krześle.

Eva Harris
Evelyn Harris

Eva otworzyła kopertę z lekkim przestrachem. Bała się, że coś podrze, albo zepsuje. Nic takiego się jednak nie stało. Wyjęła z koperty kartkę o kolorze pudrowego różu, a kopertę odłożyła na kolana. Przybliżę wam treść listu, abyście lepiej zrozumieli reakcję dziewczyny. A oto on:


   Droga Evo! 


   Skoro dostałaś ten list to oznacza, że Andrew Ci go przyniósł. Nie musisz się martwić o nic. Nie zna treści tego listu, chociaż nie mogę być tego pewna, jednak jestem. Przechodząc do rzeczy. Pamiętasz, jak spotkałyśmy się po raz pierwszy? Kiedy to było? Dokładnie 7 lat temu. 7 lat! Wyobrażasz sobie?! Taki szmat czasu się przyjaźnimy

i pomyśleć, że jesteś nadal tą samą osobą co byłaś. Jak dla mnie nie zmieniłaś się od tej ósmej klasy. No może troszeczkę. Zmieniłaś kolor włosów, ale nic poza tym. A no i nie nosisz już aparatu ortodontycznego. Pamiętam jak strasznie na niego narzekałaś. Mówiłaś, że zawsze go chciałaś, bo miałaś krzywe zęby, ale zaraz tego pożałowałaś. Moim zdaniem nie miałaś czego żałować. Masz teraz śliczne, białe i równe ząbki. Boże, zaczęłam gadać o zębach! Do czego to doszło? 

   Pisząc ten list nie czuję się najlepiej. Kaszlę co chwilę, więc jak się nie rozczytasz, to właśnie przez mój kaszel. 

   Jeśli mam być szczera, to w sumie nie pytałam się ,,dlaczego ja?" czy ,,nie mógł to być  ktoś w podeszłym wieku, który się męczy i chce już umrzeć?". A nie pytałam się dlatego, że wiedziałam, iż to było już z góry zaplanowane. Nie żałuję niczego, co zrobiłam, czy powiedziałam, bo błędy się zdarzają. Nawet jeśli to były głupie, przesiąknięte nienawiścią słowa wypowiedziane w gniewie. Przykro mi tylko z jednego powodu. A mianowicie, przykro mi z Twojego powodu. Nie zrozum mnie źle. Cieszę się niezmiernie, że Cię poznałam, ale zostawiłam Cię teraz samą. Nie będę Ci mogła pomóc, czy doradzić. Nie będę mogła sprawdzić Twojego chłopaka, ale zawsze będę nad Tobą czuwać, więc jak jakiś coś Ci zrobi, to zajmę się nim. Zobaczysz. Ale zrobię to tak, żebyś miała alibi. Tak na w razie W. ;) 

   W kopercie jest zdjęcie. Nasze wspólne zdjęcie. Pamiętasz tą sytuację? Bo jeśli chodzi o mnie, to ja ją pamiętam aż za dobrze. Oj, to były czasy... Dobra, zaczynam się rozpraszać. A poza tym, już nie wiem co mam Ci napisać. Więc z mojej strony to tyle. 



Jeszcze się zobaczymy. Twoja Rachel


Ps. Kocham cię jak własną siostrę, której nigdy nie miałam.

Pamiętaj o tym. Ale w sumie siostry bym tak nie kochała.

Siostry miałabym dość, więc w sumie dobrze,

że nie jesteśmy siostrami :)



Evelyn uśmiechnęła się delikatnie, czytając każde słowo z wielką uwagą i dokładnością. Po skończeniu tekstu powiedziała cichutko, tak, że ledwie było ją słychać: ,,Ja Ciebie też kocham Rachel. Wariatko Ty moja!" 


Złożyła kartkę na powrót w pół i sięgnęła po kopertę. Wyjęła zdjęcie. Przedstawiało ono ją i Rachel. W grudniu w ósmej klasie pod parasolem. Wyszły ze szkoły i szły na wystawę ozdób świątecznych na targu niedaleko. Andrew, jeszcze wtedy nie był nawet chłopakiem Rachel. Był dobrym kolegą. Tak po prostu. Wyglądały jak bliźniaczki. W szkolnych mundurkach. Z takimi samymi torbami i szalikami. To nie było zamierzone, ale w sumie fajnie się złożyło. 


Eva wsunęła list do koperty, podeszła do szafki, otworzyła ją i położyła tak, by było ją widać, ale żeby nic niepożądanego jej się nie przydarzyło. Zdjęcie natomiast włożyła do ramki, którą dostała od Rachel na ostatnie urodziny i postawiła na półce w świetnie widocznym miejscu. 



(Od razu mówię, nie musicie zwracać uwagi na kolor włosów na poniższym zdjęciu. Jest to przykładowe zdjęcie, którego nie musicie brać pod uwagę. Jest wstawione tylko po to, byście mogli wyobrazić sobie tę sytuację).

Przyjaźń z podstawówki
To przyjaźń na wieki.

- Andrew, możesz już przyjść! - zawołała przyjaciela. - Andrew? Jesteś tu jeszcze? - wyszła zaciekawiona z dużego pokoju. Zajrzała do przedpokoju. Nie było butów. Ani kurtki.
- Hm, pewnie nie słyszałam jak wyszedł. O Boże, mogliby się włamać, a ja bym nie słyszała! - podbiegła do drzwi i przekręciła klucz dwa razy w zamku i poszła do kuchni umyć naczynia. Problem polegał w tym, że nie było nawet łyżeczki w zlewie.

- Ha! miły chłopak! Pozmywał mi naczynia! - Podparła ręce na bokach i na stole zauważyła różową samoprzylepną karteczkę, a na niej flamastrem napisane: ,,Pozmywałem Ci naczynia. Nie ma za co ;)" Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i wypowiedziała jedno zdanie: ,,Wiesz Rachel? Cieszę się, że znalazłaś takiego faceta. To naprawdę wporzo gość!" Jakby wiedziała, że Rachel jest z nią. 



Wracając do Andrew. Siedział na stołku przy wyspie kuchennej w domu i, opierając się na rękach, położył się na blacie. Jeśli zastanawiacie się co robił odpowiem wam w prost. A co on mógł robić?! Rozmyślał o przeszłości swojej i Rachel. A co robił potem jak już się znudził? Zrobił to, co zwykle poszedł się umyć i spać. 

****
****
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Quiz w Poczekalni. Zawiera nieodpowiednie treści? Wyślij zgłoszenie
BetiBeti.07
BetiBeti.07
Zobacz profil

Komentarze sameQuizy: 8
Najnowsze

A...6

Czekam na dalszą część ^^ To jest świetne :D

Odpowiedz
1
BetiBeti.07

BetiBeti.07

•  AUTOR

@Arbuzik16 a dziękuję, dziękuję. Powinna pojawić się jakoś jeszcze w sierpniu, tak do połowy 😂

Odpowiedz
1

A...6

@BetiBeti.07 przynajmniej w tym roku więc git 😂

Odpowiedz
1
Anoki

Anoki

Czekam na dalsze! I coraz bardziej się wciągam

Odpowiedz
1
BetiBeti.07

BetiBeti.07

•  AUTOR

@Anoki no tak, wstawiłam, wyszłam ze szkiców, widzę opwiadomienie o polubieniu, wylogowuję się i słyszę dźwięk powiadomienia. Wchodzę, patrzę i ktoś, czyli ty, dodał komentarz. Chyba, że to ja jestem taka powolna 😂

Odpowiedz
1
Anoki

Anoki

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (2)

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej