- NIE! NIE RUSZAJ SIĘ STAMTĄD TOBY! ZA CHWILKĘ ZNÓW BĘDĘ NA GÓRZE! - Przeskoczyła na najbliższą większą rzecz i znów zaczęła się wspinać.
Złapałem puszkę i chciałem wsadzić tam skąd została wyrzucona ale moją rękę złapała tamta. Jedyne co zdążyłem zrobić to zadrapać tą rękę zanim otuliła mnie ciemność.
Nie wiedziałem o co chodziło ale wstałem a wtedy od razu mocno uderzyła mnie w brzuch, nie bolało mnie ale jednak jak na zdziwienie chociażby dla mnie zwymiotowałem.
,,Wasze ostatnie wyzwanie jest bardzo łatwe. Musicie walczyć między sobą o wyjście, na śmierć i życie. [...]"
Zszokowałem się, skąd ona wiedziała, że będę przeszukiwać jej pokój?.. Nieważne, podziękowałem Benowi, a potem szybko poszedłem do swojego pokoju. Słyszałem, że coś mówił ale nie zatrzymałem się. Gdy tylko wszedłem to szybko minąłem swoje łóżko, a potem podszedłem do biurka, otworzyłem szafkę i zacząłem szukać prezentu od Diablicy. Gdzieś tutaj on był. Powinienem tu serio posprzątać bo są tutaj same śmieci... Gdy wreszcie go znalazłem to wziąłem fiolkę z czarnym płynem. Mam wypić całość? Nie zwróciłem na to uwagi już, wypiłem wszystko.
Czułem się okropnie po wypiciu tego płynu... Przed oczami zaczęło mi się robić wszystko czarne, kręciło mi się w głowie oraz było mi niedobrze. W pewnym momencie zemdlałem.



- Co robisz? Dlaczego nie wychodzisz z pokoju? Slendi znaczy operator ma dla ciebie zadanie. – Oznajmiła.
Zszokowałem się. Czekaj.. Co? Że co ona powiedziała? Ja śnię znowu?
- Czy wszystko okej? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. Czy właśnie pisałeś dziennik? – Zapytała i podeszła do komputera.
Spojrzałem i się zszokowałem. To ta notatka... Z moich urodzin! KURWA CO JEST?! JA SIĘ COFNĄŁEM W CZASIE!? ŚPIĘ!? CZY CO!?
Ona zapisała plik po czym włożyła pendrive'a do stacji USB, plik przerzuciła na niego po czym odłączyła. – Przeczytam to później i pozmieniam co trzeba.
- O-okej?
- Widzę, że niedokończone. Czy dokończysz to? - Zapytała łagodnie, poprawiając maskę.
- Nie... - Powiedziałem trochę niepewnie.
- No dobrze ale potem nie mów, że nikt nie chce cię słuchać. Słyszałam, że nie przychodzisz na terapię! W ogóle wpuściłbyś trochę tu światła, co?! – Rozsunęła żaluzje i od razu w pokoju już nie było ponurej ciemności. Świeciło ładne słońce lecz niestety przez to można było zauważyć jaki bałagan był w pokoju. Wszystko było tak samo.
- Tobias! Znowu nie sprzątasz tu! Przecież tu nawet spleśniałe jedzenie leży na podłodze! I chyba nawet to spleśniałe jedzenie żyje... - Słyszałem lekką złość w jej głosie.
- ...P-posprzątam j-jutro... - Byłem w szoku, było to samo co wtedy. Ale tym razem.. Nie wydarłem się na nią.
- Ja to zrobię za ciebie jeszcze dzisiaj. A teraz ubierz się i chodźmy bo operator będzie zły. – Wyszła z pokoju.
Wstałem i podszedłem do szafy, wyciągnąłem z niej czystą szarą bluzkę oraz granatowe spodnie. Przebrałem się w nie szybko a potem wyszedłem z pokoju. Stała i czekała tam poprawiając co jakiś czas swoją maskę. W sumie nigdy nie zapytałem się jej dlaczego ją tak poprawia..
- Dobrze się ubrałeś! Chociaż jak zawsze masz rozpierdol na głowie. – Zaśmiała się. - A teraz... Poczekaj. – Podeszła do mnie i zawiązała mi oczy chustą.
Tak samo jak wtedy złapała mnie za nadgarstek, potem zaczęła prowadzić gdzieś. Dobrze wiedziałem gdzie i co mnie spotka ale.. Byłem nadal w szoku. Naprawdę cofnąłem się w czasie? Niech ktoś mnie uderzy. Stanęliśmy w pewnym momencie a Diablica mnie puściła, słyszałem jak nagle gdzieś pobiegła.
Zdjąłem opaskę i moim oczom ukazała się impreza niespodzianka dla mnie. Słyszałem jak wszyscy zaczęli krzyczeć ,,Wszystkiego Najlepszego''. Nie mogłem uwierzyć.
*Wszystkiego najlepszego Toby. Ciesz się swoim dniem.* - Poklepał mnie po ramieniu. Operator tym razem nie kazał mi przestać go obrażać?
- A ogólnie! Nie martw się Toby! Tych których z nami nie ma w tym momencie bo są daleko czy coś to poskładali ci życzenia na stronie! Sama do nich wszystkich pisałam. – Oznajmiła Diablica entuzjastycznie.
- Planowane było żeby połączyli się na kamerkach i ci złożyli życzenia ale... Nie wyszło to zbytnio... Za dużo osób i serwery co chwile padały. – Powiedział niski, blond chłopak, elf to był Ben.
- J-j-ja... - Nie potrafiłem nic z siebie wydusić.
Po chwili przyszedł ''klaun" który stracił wszystkie swoje kolory już dawno temu - Jack, Laughing Jack. Trzymał tort a wszyscy zaczęli śpiewać piosenkę sto lat. Gdy skończyli spojrzałem na świeczki. 2,8? Kurwa. Naprawdę?! Zamiast zdmuchnąć świeczki czy coś to nagle oznajmiłem..
- Niech ktoś mnie w tym momencie mocno uderzy... - Wszyscy się zdziwili.
- Nikt cię nie będzie bić stary! – Oznajmił X-Virus, chłopak który według wszystkich jest podobny do mnie.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. – Powiedział śmieszek. Zrobiłem to chociaż nadal myślę, że to tylko sen.
- A MOŻE BYŚMY SIĘ WINA NAPILI DLA ODREAGOWANIA?! – Powiedział nagle KageKao który próbował mówić po polsku chociaż, że tak to zawsze mówi po Japońsku. Wiem, że nadal uczy się.
- Kage! Nie! - Krzyknęła Diablica. Ona często próbowała jakoś nas przystopować gdy było coś nie tak.
- Kekekeke! (śmiech) Możemy zagrać? Ja chcę zagrać!
- Proszę cię o ogarnięcie.
- Jesteście nudni.
- KAGEKAO STOP! ZEJDŹ Z SUFITU!
Jeszcze przez chwilę były jakieś awantury – jak zawsze. A potem tort został pokrojony. Był on naprawdę duży. Byłem w szoku, wszystko wyglądało tak samo, każdy zachowywał się tak samo. Podszedłem do Diablicy.
- Wszystko... Wszystko jest tak samo...
- Hm? Ale nie rozumiem, co wszystko jest tak samo?
- Tak samo jak wcześniej...
- Nie rozumiem o co ci chodzi. Idź rozpakować prezenty a ja idę do siebie bo muszę zająć się papierkową robotą przed wyjściem.
- Z-znowu wychodzisz?...
- Nie twoja sprawa. – Poszła.
Otwierałem prezenty – były to te same co wtedy. Jeden był niepodpisany a gdy go otworzyłem w środku były trzy buteleczki z dziwnymi płynami oraz karteczka.
,,Starałam się. Mam nadzieję, że spodoba ci się ode mnie prezent. ~Diablica''
Czyli jednak. To wszystko wróciło! Zacząłem iść w stronę schodów gdy nagle usłyszałem Jeffa. Chłopak z "wiecznym" uśmiechem, po prostu ma on go wycięty ale to nieprawda, że ma całą białą skórę oraz chropowatą. Ma też również powieki.
- Gdzie ty idziesz?
- Idę podziękować Diablicy za prezent.
- A, dobra idź ale lepiej wróć szybko bo inaczej nie starczy tortu dla ciebie. - Oznajmił trochę rozbawiony
- Zdążę. – Szybko poszedłem, oczywiście wszedłem aż na sam strych. Ona siedziała przy swoim biurku i pisała.
- Hej, przeszkadzam?
Spojrzała na mnie i poprawiła maskę. – Nie przeszkadzasz ale piszę. Dlaczego się nie bawisz z innymi? To twój czas.
- Ja przyszedłem podziękować ci za prezent.
- Prezent? Podoba ci się? Starałam się.
- Podoba ale muszę z tobą porozmawiać.
- O co chodzi?
Podszedłem do niej.
- Te fiolki.. – Zacząłem niepewnie.
- Każda fiolka zawiera inny płyn. Każdy płyn jest czymś innym. Daje inne rzeczy-... - Nie pozwoliłem jej dokończyć, mówiła przecież to samo co wtedy.
- Wiem. Wiem co każda nawet daje.
- Co? Skąd wiesz? Przecież nie napisałam na kar- - Nie dokończyła. Nagle wstała.
- Wypiłeś czarną fiolkę?!
- Tak. Sama mi kazałaś.
- Powiedz mi ile czasu minęło zanim wypiłeś tę fiolkę? - Zapytała szybko, trochę mogłem wyczuć w jej głosie ekscytacji.
- ...No cóż, od zawodów minęły trzy miesiące... - Trudno mi było o tym mówić.
- Zawodów? Czyli już wszystko wiesz? Super nam poszło na zawodach, prawda?
- ...Nie do końca... - Powiedziałem a wtedy ona usiadła na krześle.
- Zawiodłam?...
- N-nie o to chodzi!.. Po prostu... Dla nas to nie były zawody... To była walka o przeżycie...
Gdy to oznajmiłem ona otworzyła szufladę, wyciągnęła z niej paczkę papierosów po czym wzięła jednego. Zdjęła maskę a następnie odpaliła papierosa zapalniczką którą wyciągnęła zaa ucha, zaciągnęła się szybko. Przez cały ten czas widziałem, że trochę drżały jej ręce.
- Wszystko... Jest okej?... - Zapytałem niepewnie. Może wcześniej miałbym to gdzieś ale teraz zacząłem się trochę martwić.
Ona nic nie powiedziała, oparła się i po prostu paliła. Nie zwracała już na mnie uwagi. Prawdopodobnie myślała. Dopiero kiedy skończyła palić się odezwała.
- Operator zmienił zasady?
- Nie.. Ktoś w tym wszystkim mącił. Wchodząc do środka nie mieliśmy normalnych zadań tylko takie które chciały doprowadzić do tego abyśmy zginęli. Myślę, że osoba która to zrobiła nie chciała byśmy to przeżyli. - W czasie kiedy ja mówiłem ona wzięła i odpaliła drugiego papierosa. Znów myślała.
- Czy komukolwiek o tym powiedziałeś?
- Nie.
- Dobrze. Nikomu nic nie mów. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Nic nie słyszałam ani nawet nie wiem o czym mówisz. Idź się bawić. - Mówiła mając papierosa w buzi, popiół z niego poleciał na jej bluzę a ona sobie z tego nic nie zrobiła. Zaczynam chyba rozumieć dlaczego pali. Mniej się skupia na rzeczach które są obok a za to całą swoją uwagę zwraca na dany temat, na swoje myśli.
- Może.. Przyjdziesz i zjesz trochę tortu?
- Nie jestem głodna. Muszę wracać do pracy.
- Może jednak? Proszę...
- Nie.
- Ale- - Nie do kończyłem, nagle poczułem na swoim ramieniu rękę Slendermana.
*Toby. Nie przeszkadzaj jej. Kiedy będzie chciała przerwy to ją sobie weźmie. A teraz wracaj do innych.* - Zabrał rękę a ja poszedłem ale nie aż tak bardzo daleko. Chciałem podsłuchać ich rozmowę, a chociażby to co mówi Diablica. Czy ich rozmowa się zmieni?
- Nie potrzebuje przerwy. Muszę to dokończyć. Nie! Nie martw się! Nic nikomu nie mówię. Tak. O-oczywiście... Nie! Przepraszam! – Po tym zapanowała cisza. A chociażby mi się tak wydawało. Poszedłem stamtąd szybko gdy zauważyłem, że operator złapał ją za podbródek.
Gdy cały dzień minął wróciłem do swojego pokoju, byłem w szoku. Wszystko było posprzątane na błysk. Tak jak wtedy. Usiadłem na łóżku. Wiem, że ona wyjdzie.
To był ten czas. Wszyscy byli cicho i siedzieli w swoich pokojach. Nikt nie odważy się wyjść gdziekolwiek teraz a tym bardziej siedzieć w salonie. Nawet sam Slenderman zapewne siedzi w swoim biurze właśnie. Każdy wiedział co za niedługo nastąpi. Nikt nie potrafił w tym czasie nawet oddychać głośno. Nagle nastał ten dźwięk – otwierana zapalniczka benzynowa, obrócenie kilka razy metalowego kółka, odpalenie papierosa, charakterystyczne zamknięcie zapalniczki a potem zaciągnięcie się i wypuszczenie po chwili dymu. Słychać było kroki jakby w całym domu. Po chwili otworzenie drzwi wyjściowych, dźwięk dzwoneczka i zamknięcie się drzwi. Nie ma jej. Wiem, że wróci na zawody.



Rano zadzwonił dzwoneczek jak ten w nocy. Wiem, że mogę wyjść. Normalnie zapewne bym siedział ale pójdę na terapię. Wstałem i wyszedłem z pokoju, wpadł na mnie Viru. Niski chłopak o spalonej połowie twarzy doszczętnie, że widać kości.
- O-oh...
- Nic ci się nie stało, Viru?
- N-n-nic... - Miał coś dalej powiedzieć ale nie pozwoliłem mu na to ponieważ odezwałem się szybciej.
- Idę na terapię do Smiley'ego.
- O-oh! D-dobrze! - Uśmiechnął się. Pogłaskałem go po głowie na co zamachał ogonem po czym poszedłem. Gdy byłem przed gabinetem doktora to zapukałem a drzwi się otworzyły. Wszedłem. Przy biurku siedział nie kto inny jak Dr. Smiley.
- Przyszedłem na terapię.
- Cieszę się, że przyszedłeś! Długo się nie zjawiałeś i już zaczynałem tęsknić. - Zaśmiał się.
Zadawał mi te same pytania co wtedy lecz tym razem nie odpowiadałem na odwal, skupiłem się na tym co mówię. Potrzebowałem trochę się wygadać ale jednak nie mogłem wspomnieć o zawodach ani o tym, że cofnąłem się w czasie. Kiedy mnie puścił do pokoju to tym razem nie poszedłem na dwór. Poszedłem od razu do pokoju, przebrałem się a następnie położyłem na łóżku. Szybko zasnąłem.
Jak rano się obudziłem to nie miałem już tego snu co wtedy. Wstałem, wziąłem ciuchy a potem poszedłem do łazienki. Wziąłem oczywiście zimny prysznic. Tak jak wtedy lodowata woda leciała na moją nagą skórę doprowadzając do lekkich drgawek i szybszego oddychania z powodu zimna. Przypomniałem sobie o tym, że muszę zabić tę dziewczynę. Tym razem jednak nie pozwolę jej w ogóle uciec. Nagle złamałem kark a oko zaczęło mi drgać. Dopiero po jakimś czasie uspokoiłem się. Tym razem naprawdę nie pozwolę jej uciec. Kiedy cała sytuacja wyglądała na razie tak samo jak po poderżnięcie gardła taksówkarzowi od razu wstałem, zauważyłem wtedy ją. Właśnie wysiadała z samochodu i miała uciec. Nie pozwoliłem jej na to, rzuciłem toporem i trafiłem ją w szyję. Nie mam ochoty słychać jej błagania. Podszedłem i ją zabiłem. Reszta wyglądała już tak samo.
Kiedy wreszcie wróciłem do rezydencji zdałem raport a następnie wróciłem do pokoju. Wszystkie moje rzeczy były na miejscu. Dobrze. Wszystko niestety później było takie samo jak wtedy...



*Koszmar. Motyw przewodni to Koszmar*
Nie chcę brać udziału. Nie chcę znowu tego przechodzić.
Podszedł do mnie Jeff i nagle się odezwał mówiąc spokojnym głosem.
- Hej, bierzesz udział?
- Nie.
- Naprawdę? Wydawało mi się, że widziałem cię na liście uczestników.
- Czekaj! Że kurwa co?! - Wyminąłem go i szybko poszedłem, po chwili zacząłem czytać listę i naprawdę tam widniało moje imię... DLACZEGO?! Szybko podbiegłem do Slendera.
- Slendermanie!
*Słucham*
- Dlaczego moje imię widnieje na liście?!
*Diablica prosiła o wpisanie ciebie.*
- JAKIM PRAWEM?!
*Spokój. Zaręcza własnym życiem za ciebie więc uspokój się.*
- Nie. Dosyć. Nie biorę udziału. Nic i nikt mnie do tego nie zmusi.
*Ja ciebie zmuszam.*
Podeszła do nas Diablica która właśnie poprawiła swoją maskę.
- Dzień dobry Slendermanie i Zalgo.
*Witaj.* - Odpowiedział operator a potem poprawił swój krawat*
- Witaj diabełku - Powiedział Zalgo który od razu się uśmiechnął.
- Ta, cześć. Możesz mi wytłumaczyć dlaczego moje imię jest na liście?.
- Ja kazałam ciebie dopisać i za ciebie ręczę, damy sobie radę!
- Ale przecież mówiłem ci, że-...
- Przestań. Poradzimy sobie bez problemu!
- Ugh. Niech ci będzie.
Odeszliśmy na ubocze, a tak dokładnie poszliśmy pod to samo drzewo co wtedy. Usiadłem a ona zdjęła maskę, a następnie przyczepiła ją do paska od spodni. Wyciągnęła paczkę papierosów oraz zapalniczkę, wzięła jednego papierosa i go odpaliła a następnie się zaciągnęła.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Hm? Musisz przejść przez to ze mną przecież i na dodatek wiem, że damy sobie radę.
- To będzie rzeźnia...
- Nie będzie!
- ...Ty stracisz-... - Nie dokończyłem.
- STOP! Nie mów co się stanie. Lubię niespodzianki~! I na dodatek nie wiadomo czy z powodu, że mi powiesz to coś się przykładowo nie zmieni.
- No dobra...
- Ty odpoczywaj a ja popatrzę jakie zadania mają inni.
- Jak wolisz Diablico.. - Westchnąłem, kiedy miałem już zamknąć oczy przypomniałem sobie coś. Ostatnim razem też zasnąłem. Tym razem... Jednak może pójdę posprawdzać czy przypadkiem nie znajdę jakichś wskazówek kto jest odpowiedzialny za to wszystko. Wstałem a ona na mnie spojrzała.
- Słuchaj. Ja posprawdzam wszystko i ty też tak zrób. Jeśli zauważysz coś dziwnego to mi powiedz.
- Hm? No dobra, a gdzie idziesz?
- Pójdę jak na razie spojrzeć na same drzwi od pokoju, może nie z bliska bo inaczej by myśleli, że coś robię ale... Wiesz o co mi chodzi.
- Jasne, idź. Jakby coś to ci pomogę!
Poszedłem i stanąłem obok jednego z drzew tak bym mógł może i trochę z oddali ale jednak mógł patrzeć na drzwi od pokoju. Były one bardzo stare, ich kolor BYŁ czerwony. Odchodziła od nich cała farba przez co można było zobaczyć pod nią ciemne drewno. Chyba nikt ich nie odnowił ani nie czyścił w ostatnim... A raczej w ogóle nikt nigdy tego nie robił. Klamka była tak przeżyta, że wyglądała jakby miała w każdej chwili odpaść. Kiedyś się zastanawiałem co by było jakby jednak się tak stało... Laughing Jack mówił, że byłaby wtedy zabawa z wyciągnięciem osoby a za to Jason The Toy Maker, że zapewne to samo tak jakby się zregenerowało czy coś. Głupie to ale jednak jest taka możliwość bo to wszystko jest tak jakby "magiczne". Nawet nie wiadomo jak to nazwać. Im dłużej się przyglądałem tym bardziej miałem ochotę iść sobie gdy nagle zauważyłem coś czego wcześniej naprawdę nie widziałem. Od drzwi odchodzi wszędzie farba oprócz w jednym miejscu, przy samej ziemi.. Rozejrzałem się i spostrzegłem Diablicę która do mnie machała z daleka tak jakby... Coś się stało. Szybko do niej poszedłem.
- Słuchaj... Masz rację, coś jest tu nie tak. - Oznajmiła z lekkim.. Strachem?
- Coś się stało?
- Kiedy ty poszedłeś sobie ja znalazłam to... - Podała mi jakąś kartkę która zawierała instrukcję jak zmienić wszystko W POKOJU nie musząc go przechodzić. To oznacza, że osoba może wejść do środka niezauważalnie, psuć wszystko a potem wyjść i nie być nawet zapisanym na tabeli wyników, że tam się było. Charakter pisma był... Bena, byłem w szoku.
- Chodźmy z nim porozmawiać... - Powiedziała szybko.
- Może jednak rozejrzyjmy się jeszcze? Nie chce czegokolwiek ominąć.. Tym razem nie.
- Co masz na myśli?
- Tamtym razem poszedłem spać ale tym razem jednak wolę wszystko posprawdzać. Słuchaj musisz zrobić mi przykrywkę.
- Hm?
- Potrzebuję noża i muszę podejść do drzwi od pokoju...
- Że co?! Przecież jeśli tam podejdziesz to każdy cię zobaczy! Będą myśleli, że coś majstrujesz tam i dosłownie może skończyć się to katastrofą!
- Spokojnie, ty coś wymyśl po prostu a ja spróbuję niepostrzeżenie tam podejść. - Powiedziałem szybko by trochę ją uspokoić. Ona wyciągnęła nóż z plecaka i mi go dała.
- Nie wiem co ty chcesz zrobić ale mogę zrobić ci przykrywkę na tylko dziesięć minut..
- Wystarczy! Dzięki! A ty schowaj tą instrukcję obsługi i przy okazji możesz się rozglądać gdyby było coś nie tak.
- Jasne, idź. - Poklepała mnie po ramieniu. Szybko poszedłem na około by nikt mnie nie zauważył a Diablica zaczęła robić szopkę, że niby skręciła kostkę, wszyscy zwrócili na nią uwagę. To był mój moment, podszedłem do drzwi i delikatnie zacząłem nożem zdrapywać farbę z miejsca gdzie ona nie odchodziła, aż nagle dosłownie wyjąłem z tego miejsca jakiś kryształ. Był on niebieski ale po ruszaniu nim mienił się kolorami tęczy. Schowałem go do kieszeni bo może się później przyda czy coś.. Obszedłem cały pokój ale nie widziałem niestety nic ciekawego ani miejsca gdzie mógłbym włożyć ten kryształ czy coś. Poszedłem więc do Diablicy która siedziała przy Slendermanie który oczywiście wypytywał ją o to w którym miejscu dokładnie ją boli i takie tam.
- Wszystko okej Diablico?
Spojrzała na mnie. - Tak, już jest dobrze! Już mnie nie boli!
*Na pewno? Dopiero co skarżyłaś się bardzo na ból..*
- Nic mi nie będzie operatorze ale dziękuję za troskę i pomoc! Ja muszę iść usiąść tak by wszystko widzieć!
*No dobrze, idź ale uważaj. Gdyby jednak cię za bardzo bolało to mów*
- Jasne, jasne! - Powiedziała po czym szybko wstała a potem złapała mnie za rękę i ze mną poszła, stanęliśmy przy drzewie z daleka od innych.
- Więc coś znalazłeś? - Zapytała a przy okazji poprawiała buta.
- Znalazłem to. - Pokazałem jej kryształ. Wzięła go ode mnie od razu.
- Skąd ty go?! Przecież to jest kamień prawdy! - Powiedziała pełna entuzjazmu.
- Że kamień czego?
- Prawdy debilu. Ktoś kto go ma nie może kłamać.
Skoro tak... To będę mógł potem znaleźć łatwiej kogoś kto jest za to wszystko odpowiedzialny.



Hejka! Niestety tą część muszę podzielić na dosłownie dwie z powodu, że za dużo słów. Trochę się rozpisałem haha..
Ogólnie mam nadzieję, że wam się spodobało i będziecie czekać na next! ^^
Preview nie daje bo dalej obowiązuje poprzedni!
Pozdrawiam was~! <3
Komentarze sameQuizy: 0 Najnowsze