
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×









Escada
AUTOR•🐾 Nominka: KOCIA EDYCJA! 🐱💫
Autor: @WOJOWNIKARA_anime
Wzięłam od @mustakissa
Zostałeś złapany w pazurki tej nominki! 😼 Teraz odpowiedz i nominuj dalej! 🔄
1. Masz kota? Jeśli tak, jak się nazywa? 🐈
💗 Nie, ale miałam 2 kilkanaście lat temu przez kilka miesięcy, rodzeństwo uratowane przez moją siostrę – Laleczkę i Merkuriusza (podobno z książki, Kaśka wymyślała).
2. Wolisz koty czy psy? Dlaczego? 🐱🐶
💗 Psy, bo są bardziej aktywne i chętne do nauki/współpracy z człowiekiem.
3. Gdybyś był kotem, jakbyś wyglądał? 🎨
💗 Nie mam pojęcia…
4. Ulubiona rasa kota? 🐾
💗 Ragdoll 🩵
5. Kocia supermoc, którą chciałbyś mieć (np. zwinność, widzenie w ciemności)? 🌌
💗 Zwinność.
6. Czy koty mają uczucia? Uzasadnij! ❤️🐱
💗 To pytanie jest dziwne, bo wszystkie zwierzęta mają uczucia, w tych czasach nie powinno się tego musieć uzasadniać.
7. Ulubiona postać z „Wojowników” (jeśli znasz)? 📚🐾
💗 Nie czytałam.
8. Kot domator czy dziki koci wojownik? Który styl życia wolisz? 🏡🌲
💗 Domator.
9. Twój koci znak zodiaku (zgadnij, jaki by był 😹)? ♌♋♊
💗 Nie wiem.
10. Dokończ zdanie: „Koty są…” ✨
💗 Koty są zbyt nieprzewidywalne dla mnie. 😅
👉 Nominuję tyle osób ile jest w słowie "kotek"
Chętni, częstujcie się! +@WeraHatake
Dalej, pokażcie swoje kocie JA! 🐾😻
WeraHatake
@Escada Dziękuję za nominowanie ;3
Escada
AUTOR•Noc serialowa udała się całkiem nieźle i poszłam spać dopiero o 6:50, ale…i tak obudziłam się po 8 :/
Na fachowców załapałam się tylko 'słuchowo', ale okazało się, że nie naprawią tego całkowicie w środę, bo w czwartek od razu będą robić kilka pięter, więc tylko zabezpieczyli tę rurę i odzyskaliśmy ciepłą wodę, ale na czwartek miałyśmy z mamą plany, więc ojciec musiał wrócić w środę. Niby ok, bo zawiózł nas rano na pociąg do Wrocławia, ale…
W czwartek na 10:30 miałyśmy z mamą musical w Teatrze Muzycznym Capitol. Był nim… "Czarnoksiężnik z krainy Oz" 😅 było ciekawie, chociaż nie znałam żadnej piosenki i podobała mi się tylko jedna – piosenka stracha na wróble i wron. Fajne było to, że dużo było w tych piosenkach żartów/gier słownych (kocham gry słowne). Przed pójściem do teatru zjadłyśmy szybkie śniadanie w Coście, czego strasznie dawno nie robiliśmy (w sumie dawno też nie jechałyśmy do Wrocławia). Po spektaklu odwiedziłyśmy kilka sklepów w galerii i poszłyśmy do Max Burger. Chciałam konkretnego shake'a, ale chyba tylko przy kasie dało się go zamówić, a robiłyśmy to przez 'maszynę', więc wzięłam innego. I był mega dobry! Ciasteczkowy, z polewą (albo dwiema), bitą śmietaną i ciasteczkami+lody ciasteczkowe… Do tego wzięłam sojowe nuggetsy (bez szału), i sticksy z mozzarelli+sos słodko-kwaśny. Shake był zdecydowanie najlepszy, na drugim miejscu sticksy – reszty mogłoby nie być. Myślałam, że spotkam się potem gdzieś z Magdą i Maćkiem, ale Kuba nie szedł na trening, więc spotkania by nie było. Mama wzięła burgera w sałacie, ale nie była usatysfakcjonowana nierównomiernym rozłożeniem składników, smakiem zresztą też.
Ja bardzo chętnie wrócę kiedyś na jeszcze innego shake'a.
Potem poszłyśmy na pociąg i na szczęście były miejsca siedzące, co nie jest takie oczywiste przy powrotach po 15…
Z dworca wracałyśmy do domu autobusem, na który czekałyśmy ok. 20 min. Potem kupiłyśmy m.in. mrożone truskawki w mlecznej czekoladzie i w końcu poszłyśmy do domu. Truskawki towarzyszyły mi podczas oglądania serialu.
W piątek przyszła moja paczka z Temu. Generalnie zakupy udane, ale nie w 100%, oddałam na razie tylko 4 rzeczy, z jedną muszę poczekać, nad inną jeszcze się zastanawiam czy zostawić sobie, czy nie. Mama poszła na spotkanie z koleżanką, a mnie bolał brzuch. Mój organizm uznał, że to idealny dzień na okres (nie zgadzam się z tym, ale już za późno XD). Wieczorem wypiłam miętę w nadziei, że poskutkuje. Ból przeszedł, ale dalej nie wiem czy od tego.
A dzisiaj pojechałam do Emili. Później niż planowałam (o jakieś 2 h…), ale wykorzystałyśmy ten dzień tak, że bardziej się chyba nie dało 😂
Pojechałyśmy z Migelem na Dni Szczawna, znalazłyśmy super kawiarnię ze świetną ofertą i lodami dla psów (młody próbował, ale całego nie zjadł). Ja nic tam nie wzięłam tylko dlatego, że chciałam szukać MiniMeltsów (znalazłyśmy!)
Kupiłam największą porcję i pomieszałam 2 smaki czekoladowe z dwoma owocowymi. Pyszne, ale… kiedyś były jakieś tańsze 😅
Pooglądałyśmy stoiska, a ja później kupiłam opakowanie cynamonowych Krówek (bo nigdy takich nie widziałam). Potem poszłyśmy z Migelem do lasu, żeby trochę odpocząć od gwaru i temperatury. Otworzyłyśmy Krówki i zjadłyśmy po jednej – dobre, tylko miękkie, ale może to przez temperaturę. Potem poszłyśmy na autobus i doszłyśmy za szybko – czekałyśmy na niego 25 min. 😂 W rynku poszłyśmy do kawiarni na słone croissanty, ale już nie było, więc poszłyśmy do innej, ale też nie było już nic na słono, więc wzięłam 2 mini sterniczki w foremkach na babeczki+lemoniadę, ale nie było to zbyt dobre. Okazało się, że rodzice już po mnie jadą, więc namówiłam ich, żeby weszli i coś sobie wzięli. Mama wzięła ciasto 3BIT, które od niej spróbowałam i żałowałam, że wcześniej nie wiedziałam, że jest (na wysokości mojego wzroku były tylko te serniki). Jakoś po 21 wyszliśmy i odwieźliśmy Emilę z Migelem, a przyjechałam do niej kilka min. po 15.
Dzień bardzo udany, chociaż tylko śniadanie miałam wytrawne… Nie do końca tak miało być.
Z okiem też już znacznie lepiej, ale dopiero w środę wpadłam na pomysł, że może to zapalenie spojówki i chyba tak, bo używam kropli do tego i dzisiaj już nie ma śladu, ale jeszcze jutro i może w poniedziałek będę kropić. Z czterech kropień na dobę od wczoraj zeszłam do trzech, ale nie celowo.
A co u Was?
Escada
• AUTORBonusowa Escada z lodami, o których myślała od wczoraj 😂
Escada
AUTOR•W sobotę miała być 'impreza’ z okazji imienin mojej mamy i Magdy, u nas. Rano (tzn.chyba po 10, ale jeszcze nie wstałam) Magda z Maćkiem wpadli na chwilę i przynieśli pistacjowego croissanta z „mojej” cukierni na Bazarze (jakby ktoś nie wiedział, mam dwie „swoje” cukiernie/piekarnie 😅 jedną od imienia, drugą od nazwiska XD Tyle że niestety nie mam z tego żadnych profitów… 😂😅😂).
Mama przyniosła mi kawałek tego croissanta i było to pierwsze, co zjadłam tego dnia. Drugi był kawałek przepysznego ciasta z czwartku.
Jakoś przed 15 napisał do mnie dziadek, że ma do mnie sprawę, więc przyjdzie wcześniej, ale trochę mi się nudziło, więc zaproponowałam, że przyjdę, co też zrobiłam, bo mieszka na końcu ulicy. Okazuje się, że jego koleżanka przyniosła dla mnie jakieś broszurki i 2 numery czasopisma z podobnego miejsca, do którego za jakiś czas się wybieram.+świeczkę, może własnoręcznie zrobioną?
Wyszła z tego cała ciężka teczka, a kompletnie mnie te rzeczy nie interesują, ale trudno. Na 'imprezę’ przyszliśmy z dziadkiem i byliśmy za wcześnie tylko o minutę lub dwie.
Ogólnie było fajnie, chociaż zjadłam sporo rzeczy, których nie chciałam jeść, a gofrów nie zjadłam tylko dlatego, że wszystkie były przypalone (czyli w sumie dobrze, bo jadłam tylko słone rzeczy). Zostałam też „przekonana” do zabawy w chowanego, chociaż chciałam zostać i słuchać rozmowy. I tak ostatecznie chyba wygrałam. 😅
Potem Magda z mężem pojechali do sklepu, a chłopaki zostali u nas. Wieczorem zjadłam jeszcze trochę czwartkowego ciasta.
W niedzielę rodzice z Magdą, Maćkiem i Kubą pojechali na jakąś wycieczkę, więc miałam czas dla siebie. Dostałam bardzo dobre kanapki z jajkiem, majonezem i szczypiorkiem+ostatni kawałek naszego ciasta. Potem porobiłam coś na telefonie, ubrałam się, poćwiczyłam i tak nastała godzina 15 z minutami, więc zaczęłam przeglądać jedzeniowe apki. Zamówiłam makaron z włoskiej restauracji, który chciałam od dawna.
Czekając na jedzenie, zaczęłam czytać pierwszy rozdział książki z opowiadaniami o psach (i ich ludziach), którą dostałam na zeszłoroczne urodziny. Niezbyt wciągająca, ale i tak chcę ją skończyć. Odbierając jedzenie, musiałam je natychmiast odstawić na szafkę z butami, więc zrobiłam szybki ruch, w wyniku czego klapek, spełniający rolę kapcia, został na wycieraczce, ale gorące opakowanie sprawiło, że nie miałam czasu się tym przejmować. Wróciwszy po niego, pośmiałam się trochę z kurierem, bo tak irracjonalnej sytuacji jeszcze nie miałam. Jedzenie i tak postało na tej szafce jeszcze 10 minut, zanim mogłam je przenieść, więc w międzyczasie trochę poczytałam i przygotowałam stół. Ostatecznie trochę się zawiodłam tym makaronem, bo był najgorszy ze wszystkich trzech rzeczy, jakie do tej pory stamtąd zamówiłam.
Jakiś czas później wrócił tata, ale sam, a na pytanie o mamę nie udzielił mówiącej mi cokolwiek informacji (próbowałam się do niej dodzwonić, ale bezskutecznie). Mieliśmy jechać na wieczorną mszę do innego miasta, bo na naszą byśmy się już nie załapali i w drodze do auta, spotkaliśmy mamę, moich kuzynów i Magdę wracających z kościoła.
Po powrocie do domu śladu po Magdzie i chłopakach już niestety nie było, ale zostawili dla mnie focaccię, która była przepyszna mimo dzikiej ilości rozmarynu. Potem zjadłam jeszcze jakiegoś croissanta, żeby się nie zmarnował, ale żałowałam, bo był niedobry.
W poniedziałek miałam postanowienie, żeby zrobić sobie dzień z wodą zamiast jedzenia, ale prysło jak przypomniałam sobie o resztę makaronu z poprzedniego dnia. Zjadłam go na śniadanie.
Ok. 15 zaprosiłam mamę na deser z okazji Dnia Matki, po 17 poszłyśmy do bistro, po drodze spotykając Magdę z rodziną. Wzięłyśmy kawałek sernika pistacjowego i cannoli kokosowo-chałwowe, którymi się podzieliłyśmy+mama kawę, a ja dzbanek Earl Grey’a, co w sumie było przesadą. Po 19 ktoś ode mnie kupił koszulkę z Vinted, która wisiałam tam już chyba z 2 lata nawet, więc od razu wysłałam. Od rana miałam problem z okiem, który trochę się zmniejszył po zwykłych kroplach, ale do tej pory nie zniknął, chociaż dzisiaj kropiłam je 3 razy. Irytujące, ale może w końcu poskutkuje, bo boli jakby było trochę spuchnięte, ale chyba nie jest. A przynajmniej mama nic takiego nie stwierdziła.
Dzisiaj śniadanie zjadłam dopiero po 14 i była nim resztka pączka pistacjowego, bo był u mnie Maciek, który miał u mnie poczekać godzinę, a później iść do szkoły po Kubę. Zrobiłam mu Earl Grey’a, bo wiem, że lubi, zjadł pączka, a potem poprosiłam go o przysługę (była trochę ryzykowna, ale nic się nie stało, już od dawna zresztą), a zyskałam torbę z ciuchami, które, już jakoś w zeszłym roku, miałam wystawić na sprzedaż. Dzięki temu porobiłam rzeczom zdjęcia i wystawiłam od razu. Potem Maciek poszedł i przyjechała Kasia. Na mamę, która wracała od 'lekarza’ czekałyśmy tylko kilka minut, a ja postanowiłam zamówić miesięczną pizzę stamtąd, gdzie byłyśmy z mamą wczoraj… Kaśka też chciała, tylko inną, przelała mi za swoją, i poszłam dzwonić. Miałyśmy czekać ok. godziny, przywieźli chyba wcześniej, w sam środek „akcji”… Przyszła sąsiadla z niższego piętra z pytaniem czy nie leci nam gdzieś woda w łazience. Kasia poszła sprawdzić i okazało się, że cieknie. Na szczęście sąsiadka, chyba wcześniej, wezwała dwóch speców, którzy zdiagnozowali problem i jutro mają naprawić pękniętą rurę. Mają być jakoś ok.8:30-9:00, ale nie wiadomo ile to wszystko potrwa, a ja bardzo nie chcę się na nich natknąć, więc myślałam, że pójdę do dziadka wcześniej, ale nie bardzo mam jak, bo dziadek ma plany na ten czas. Podjęłam więc decyzję (dopiero wieczorem), że w takim razie zrobię sobie noc z serialem/filmami, żeby przespać wszystko XD mam nadzieję, że mi się to uda.
Zjadłyśmy pizzę (tzn.mama i Kaśka), spece poszli, a dziewczyny zaczęły się zbierać do wyjścia, bo miały odwiedzić dwie ciotki i rozdać zaproszenia na Kaśkowy ślub, a trzeciej zostawić u córki. Zostałam więc z ostatnim kawałkiem pizzy (przepysznej), po zjedzeniu której poszłam spać, na krócej niż chciałam. Niedługo później wróciła mama. Chciałam pogadać z Emilą, ale robiłyśmy to wcześniej, więc chyba „jutro” się zdzwonimy.
Kończę wpis z zamiarem dolania sobie gorącej wody do kubka i zanurzenia się w serialu.
P.S. zakręcili nam ciepłą wodę, więc mycie zębów odkładam na ostatnią chwilę, chociaż kiedyś myłam je z udziałem wyłącznie zimnej wody…
Escada
AUTOR•Wczoraj pojechałam, popytałam (o jednym pytaniu zapomniałam) i złożyłam. Może w przyszłym tygodniu dostanę odpowiedź. Ogólnie wszystko przebiegło bardzo sprawnie (myślałam, że będę tam siedzieć min. godzinę, a (nie licząc drogi do właściwego pokoju) wszystko zajęło jakieś 25 min.
A przed wyjściem próbowałyśmy z mamą ciasta, które zrobiłyśmy w czwartek. Mało reprezentacyjne z wyglądu, ale mega dobre… 🩵 Chociaż nie wszystko wyszło tak, jak chciałam. Wieczorem zjadłam jeszcze 2 kawałki.
Macie jakieś plany na dzisiaj/jutro?
Escada
AUTOR•W niedzielę byliśmy byliśmy u dziadka i wypłynął pomysł pojechania do Białej Lokomotywy z ciocią i którymś z jej synów, ale żaden z nich nie chciał zrezygnować, więc pojechaliśmy we trójkę.
Cieszyłam się, ale pogoda okazała się bardzo nieprzychylną, a musieliśmy usiąść i zamówić przy stoliku na zewnątrz zanim zwolniło się coś w środku. Siedzenie w kurtce na niewiele się zdało.
Wzięłam tartę pistacjową (tym razem miała sporą migdałową nutę) i kakao z serkiem (jak zawsze przepyszne 🩵)
Wieczorem ktoś kupił na OLX-ie żakiet, który nie pamiętam kiedy wystawiłam (teraz czas na drugi), dzięki czemu jest trochę więcej miejsca w szafie, choć to jeszcze nie ten efekt…
Wysłałam w poniedziałek.
Wtorek był super! 🩷 Chociaż obudziłam się po 7, a planowałam 2 godziny później… Oczywiście już nie zasnęłam. Na 9:30 szłam do osteopatki i doszłam niecałą minutę przed czasem. Potem zjadłam śniadanie w postaci sałatki makaronowej.
Na 12:15 miałam wizytę u lekarki (z własnej woli, ale nie ze względów zdrowotnych), ale weszłam dopiero o 13:33? Jakoś tak. Weszłam z zamiarem bezproblemowego załatwienia czegoś i (o dziwo 😅) tak też się stało. Na razie nie zdradzam szczegółów, bo wiążę się to z czymś, o czym możliwe, że tutaj nie wspominałam za bardzo (za jakiś czas pewnie się to zmieni).
Jestem w trakcie załatwiania 'czegoś', co może bardzo zmienić moje życie, ale o tym też kiedy indziej (te dwie rzeczy są ze sobą powiązane).
Popołudniu poszłam do dziadka, a potem z Madzią i Maćkiem do bistro w czasie treningu Kuby. Znowu zamówiłam sałatkę (poprzednia była lepsza) i herbatę. Tym razem zjadłam kilka kawałków czegoś, co smakowało jak pizza, a chyba było focaccią, dodanych do sałatki.
Pogadaliśmy i było bardzo fajnie 🩵
Potem przyszli wujek z Kubą (młody dostał na treningu 'złoty' puchar za frekwencję, wyglądał z nim super! Jestem dumna, nawet jeśli chodzi tylko o obecności :)
Ale nie powiem, też bym chciała dostać jakiś puchar 😅 Może kiedyś… Zrobiłam 2 zdjęcia, najpierw Kubę z pucharem, a potem samego pucharu, pierwsze wrzuciłam na rodzinną grupę na WhatsApp'ie.
Potem posiedziałam jeszcze trochę z dziadkiem i wróciłam do domu. Wieczorem okazało się, że są nowe odcinki serialu ("Misja: podstawówka"), więc obejrzałam wszystkie, a potem wróciłam do oglądania innego serialu XD
Dzisiaj zjadłam na śniadanie owsiankę budyniową z bananem, mrożonymi malinami i sześcioma kostkami mlecznego Wedla. Bardzo dobra była ❤️
W międzyczasie oglądałam serial i przyjechała Kaśka.
Ogólnie nie działo się nic szczególnego poza wypróbowaniem przez mamę przepisu na szparagi, które wyszły twarde, a po dodaniu do nich czosnkowego sosu okazały się lepsze.
"Jutro" planuję gdzieś pojechać, popytać i może do końca załatwić.
TW
Oszty, tajemnice