Patryk

Escada

Patryk

Escada

imię: Ola

o mnie: przeczytaj

201

O mnie

#stopbullying
#papużka

nadzieję, że zostaniesz na dłużej... ;}
Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś na mój temat, to zapraszam b. serdecznie do czytania nominek, których trochę tu jest oraz do przeczytania Q&A.
A teraz kilka informacji... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Escada

Escada

05.11. miałam bardzo fajny i jeszcze bardziej aktywny dzień. Najpierw odwiozłyśmy z... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Escada

Escada

AUTOR•  

W niedzielę byłam u Emili. Dość szybko poszłyśmy na spacer (z mopsem), ale było tak gorąco, że nie oparłam się pokusie zakupu loda (najmniejszy rozmiar okazał się wcale nie być mały). Po powrocie do domu odpoczęłyśmy trochę i Emila zrobiła bardzo dobry deser, którego zjadłam tylko część, bo gonił mnie czas, więc Emila zapakowała mi resztę i poszłyśmy zamówić Bolta kilka minut po czasie, kiedy miałam być już w domu… 😅 Trwało to chyba trochę krócej niż poprzedniego dnia, ale nadal dość długo, przez co dotarłam po 18 i spóźniłyśmy się z mamą na mszę, na której spotkałyśmy Magdę z synami. Potem poszłam z nimi do dziadka, a mama z deserem wróciła do domu. Pomogłam Madzi wybrać wiersze na konkurs i wyszłam równo z nimi. W domu zjadłyśmy z mamą resztę deseru, który jakąś godzinę był w lodówce, zrobiłam sobie okład z torebki herbaty na spuchniętą powiekę (spuchnięta jest nadal), wypiłam herbatę z goździkami i pewnie włączyłam coś na Disney+ 😅

Od wtorku mój ojciec był na home office'ie.

W środę pojechałyśmy z mamą na obiad do miasta (zjadłam miesięcznego jagodowego naleśnika, bardzo dobry 💜), a mamie postawiłam sushi.

W czwartek po śniadaniu poszłyśmy z mamą do dziadka, gdzie było już wujostwo i mój tata. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, padł pomysł z grillem, więc poszłyśmy z mamą do domu, zahaczając o Żabkę, żeby kupić coś na grilla. Ja bardzo nie lubię tego typu zgromadzeń ani jedzenia z grilla (+miałam wielki katar), więc zostałam, a na obiad zamówiłam sobie wege burgera (nie był zły, ale wybitny też nie).
Potem poszłyśmy z mamą na wieczorną mszę.

Wczoraj byłyśmy w galerii, bo moja mama jak zwykle przed wyjazdem stwierdza, że potrzebuję ciuchów (fakt, że ostatnio dość rzadko je kupuję, ale…). Oprócz piżamy i części bielizny, kupiłam ze 3 koszulki i 2 bluzki. W międzyczasie postawiłam nam jeszcze naleśnika (tym razem słonego, ale m.in. z orzechami włoskimi i miodem, bardzo dobry mimo koziego sera, który też mi, jakimś cudem, smakował), matchę i gorącą czekoladę z syropem jagodowym. Chciałam kupić w aptece Vocaler (bo mój głos przez ten katar też trochę ucierpiał), ale aptekarska zaproponowała mi coś innego, bez żadnego info o smaku (dla mnie to bardzo ważne) i droższego. A ja nie ogarnęłam, że przecież mam aptekę pod domem i kompletnie bez sensu wydałam prawie 30 zł. A potem kupiłam Vocaler w aptece pod domem i miałam plan, żeby na dniach oddać to drugie, ale mama wzięła ode mnie listek, więc…
Dzień fajny, ale zdecydowanie za dużo pieniędzy wydałam.
Moi rodzice na 19 pojechali na koncert i wrócili po północy, a ja miałam dużo czasu na oglądanie serialu.

Dzisiaj też pojechali na koncert, tylko wcześniej, bo po 13, a wrócą też późno. Byłam u dziadka i na mini zakupach, bo skończyła mi się woda), na obiad (który zjadłam przed 20) zamówiłam tym razem nuggetsy z Mc'a z sosem. Jedyne, czego żałuję, to to, że nie wzięłam ich więcej, bo zjadłam je jakoś szybko.

U mnie to na razie tyle, a co u Was?

Odpowiedz
2
Escada

Escada

AUTOR•  

Wczoraj obudził mnie dzwonek do drzwi. Zanim otworzyłam, sprawdziłam telefon, i dobrze, bo zadzwoniła Kaśka, żeby jej otworzyć. Mama była w galerii z moją ex fizjo, a była umówiona z Kaśką. Wróciła może pół godziny później.
Potem miała spotkanie z koleżanką, więc zostałam w domu i zaczęłam myśleć o zamówieniu sernika pistacjowego. Zabierałam się do tego dość długo, a w tym czasie wróciła mama. Podzieliłam się z nią sernikowym pomysłem, a ona zaproponowała mi też wzięcie pizzy, o czym wcześniej nie pomyślałam, bo nie chciałam wydawać za dużo kasy, ale ostatecznie wzięłam to i to, tylko pizzę spróbowałam inną – 4 sery (domówiłam sobie do niej karmelizowane pomidory, ale mało ich było), ogólnie dobra, ale następnym razem spróbuję innej, bo zostało mi jeszcze kilka. Przy okazji jedzenia pizzy (swoją drogą, pół dnia było mi zimno, więc miałam zamiar zamówić z czymś ostrym, żeby mnie rozgrzała, a ta nic ostrego nie miała, brawo ja 😅), dokończyłam serial-thriller. Nie jestem do końca zadowolona z zakończenia.
Potem zadzwoniłam do Emili i rozmawiałyśmy dość długo, czyli jak zwykle. :)

Dzisiaj obudziłam się po 11 i ogarnęłam się, w międzyczasie sprawdzając czy Magda się nie odzywała, bo myślałyśmy, że może pojadę z nimi do galerii (był też pomysł z działką, ale dopadła mnie w czwartek chyba jakaś alergia, więc na to bym się nie zgodziła), ale nic nie było, więc zjadłam na śniadanie ostatni kawałek pizzy w "towarzystwie" serialu. Pojechali jednak beze mnie, trochę szkoda, ale cóż zrobić. Dzień mijał mi dość leniwie, aż po 15 Madzia wysłała mi SMS-a z zaproszeniem na gofry. Miałam przyjechać z dziadkiem, ale nie chciał, bo szedł na działkę, więc wyszykowałam się i poszłam. Zamówiłam Bolta, ale musiałam to zrobić chyba z 5 razy, zanim w końcu znalazł się kierowca, który nie odrzucił zamówienia. Okazał się nim bardzo miły Ukrainiec. Auto prawie takie samo jak za pierwszym razem, tylko kolor inny i brak boltowego oznaczenia, co było idiotyczne. Ale wsiadłam i pojechałam. Wysłałam Magdzie śledzenie trasy w razie czego i prawie natychmiast dojechałam. Jedyny minus był taki, że na wolnego kierowcę czekałam z 10 lub kilkanaście minut+brak sensownego oznaczenia.
U Magdy zjadłam 2 gofry (chociaż nie planowałam, bo przyjechałam tylko w celach towarzyskich), pograłam z Kubą w piłkę, wypiłam prawie całą butelkę wody, pogadałam z Magdą, a potem podwieźli mnie do dziadka, przy okazji zawożąc mu fotel. Pogadałam z dziadkiem, u którego nie byłam dość dawno, porobiłam zdjęcia walizki, którą chciał sprzedać, bo miałam na poprzednik telefonię, który gdzieś mi się w domu zgubił, i poszłam do domu, bo umówiłyśmy się z mamą na spacer do sklepu. Wpisując kod, chyba byłam za szybka dla naszego domofonu, więc postanowiłam zadzwonić, tylko że… zamiast dwóch takich samych cyfr jakimś cudem wcisnęłam jedną… Sąsiadka mnie nie wpuściła, a ja się zorientowałam dopiero po jej pytaniu, co się właściwie stało, i musiałam dzwonić jeszcze raz, tylko tym razem do siebie XD
Potem poszłyśmy na ten 'spacer', kupiłyśmy mrożone truskawki w matchy (dla mamy) i loda (dla mnie), a w domu zjadłam loda (i oglądałam serial), a potem bardzo dobry, ale bardzo ostry obiad, też z serialem.

To tyle, jutro jadę do Emili.
A co u Was? 🩵

Odpowiedz
1
Escada

Escada

AUTOR•  

🍎Owocowa nominka🍎
Nominował/a mnie: @mustakissa

🍏Jaki jest twój ulubiony owoc?🍏
🍏 Poziomka 🍏
🍇Jakiego owocu nienawidzisz?🍇
🍇 Porzeczek, granatów i kilku innych…🍇
🍉Jaki był ostatni owoc, jaki jadła/eś?🍉
🍉 Borówka 🍉
🍒Jaki jest twój ulubiony owocowy smak lodów?🍒
🍒Borówka z wanilią od Grycana i jagodowe w białej czekoladzie z Marletto 🍒
🥝Wolisz truskawki czy maliny?🥝
🥝Maliny 🥝
Nominuj tyle osób, ile jest liter w słowie "owoc".

Autorka:@.-Pusia-.
KOPIOWAĆ Z AUTORKĄ, BO JAK NIE, TO NAŚLE NA WAS ARMIE MOICH KOMARÓW!!!

Odpowiedz
3
Escada

Escada

AUTOR•  

W środę (tydzień temu) było gorąco, więc wybrałam się na lody. I to chyba tyle z ciekawszych rzeczy tego dnia. 😅

W czwartek popołudniu napisałam do Magdy z pytaniem czy się spotykamy podczas treningu Kuby, ale okazało się, że nie, bo Kuba nie chce (to się jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło), więc odbierają chłopaków od dziadka i jadą do sklepu, a potem do siebie. Ale stwierdziłam, że i tak pójdę o wyznaczonym czasie tam, gdzie zawsze. I poszłam, myśląc o serniku pistacjowym, ale okazało się, że zrobili też bezę pistacjową z konfiturą jagodową… Wybór był trudny, ale postawiłam na bezę, bo są rzadko, a taka nie wiem czy jeszcze się kiedyś powtórzy. To była jedna z najlepszych bez, jakie kiedykolwiek jadłam (a trochę ich było)… 🩵🩵🩵 Wzięłam też wodę, żeby się tak do końca nie zasłodzić. Była niestety zimna, ale z plasterkiem cytryny, (chyba) pomarańczy i miętą). Pewnie nie powinnam tego mówić, ale ta beza (mocno po 16) była moim pierwszym posiłkiem dnia.
Potem spisałam się z Magdą i spytała czy przyjadę, więc postanowiłam w końcu coś wypróbować. Wzięłam dla niej cannoli na wynos, resztę wody w butelce i zamówiłam transport. Przyjechał dość szybko, ale jak wsiadałam, otworzyło mi się trochę pudełko od cannoli (nie na tyle, żeby coś mogło wypaść, ale mogłam wpaść na pomysł poproszenia o torbę na to… 😅). W każdym razie kierowca był bardzo miły, auto wygodne, tylko ja nieogarnięta XD
Jak już ogarnęłam jakoś wodę, pudełko i zapięcie się, i ruszyliśmy, zadzwoniłam do Magdy, że jadę bardziej pro forma, ale… Dosyć szybko dojechałam i, gdyby nie kierowca, nie wiem czy nie zostawiłabym w tym aucie telefonu… Ale nie zostawiłam i dalej już nie było żadnych dziwnych zdarzeń. Pogadałyśmy z Madzią, zostałam poczęstowana zupą i połową cannoli, dostałam/pożyczyłam książkę, a potem odwieźli mnie do domu (Maciek i Kuba zostali w domu). Moja mama miała wenę i zrobiła domowe lody z malin, chyba borówek, banana (mozliwe, że były tam jeszcze truskawki, ale nie wiem), bez cukru. Wyszły ok, chociaż dla mnie trochę mało słodkie, a wyszło tego dużo, więc było na następny raz. .

W sobotę była u mnie Emila z Migelem. Pogadałyśmy, pooglądałyśmy i wyszłyśmy na spacer m.in. do sklepu zoologicznego. Pod koniec wizyty Emili wypadła z ręki smycz, a że to Flexi, Migel się przestraszył i zaczął uciekać. Ja byłam kawałek dalej, coś sobie oglądając, więc wywnioskowałam co się dzieje i instynktownie podeszłam tam, gdzie myślałam, że będzie przebiegał Migel i na szczęście trafiłam, bo ten sklep ma drzwi automatyczne, a niedaleko jest ulica, po której prawie ciągle jeżdżą auta… W każdym razie jedną ręką złapałam taśmę, a drugą uchwyt tej smyczy i sytuacja została opanowana – na to przyszła Emila. I ona, i Migel byli zestresowani, ale Emila chyba bardziej, co mnie w sumie nie dziwi. Ja nie przepadam za smyczami automatycznymi (chociaż mam jedną, o której marzyłam kilka dobrych lat, zanim udało mi się ją kupić, w dodatku w mega korzystnej cenie, którą pamiętam sprzed ponad 10. lat…) właśnie ze względu na hałas, jaki robi, jak niechcący spadnie. Mi też się to kiedyś zdarzyło, chyba na zablokowanej w dodatku, ale przy psie, którego też znałam, więc szybko udało się sytuację opanować, chociaż mogłoby się to nie wydarzyć.
Poszłyśmy ochłonąć i coś może zjeść, ale akurat przy tym drugim się kompletnie sfrajerowałam, bo wzięłam kawałek sernika mango, który w ogóle nie był dobry (za to przystrojony bardzo ładnym kwiatkiem)+na wynos makaron truflowy (bardzo dobry, sprawdzony), wydałam na to dużo kasy, a kompletnie zapomniałam, że mam w domu sałatkę… Ale przynajmniej miałyśmy kolejną okazję do pogadania, niczym niezmąconego.
Potem wracałyśmy do mnie i była to dość długa droga w towarzystwie pogody, która wyprawiała bardzo dziwne rzeczy (okazało się, że Migel boi się parasola), a na żaden autobus się nie załapałyśmy. Momentami musiałyśmy biec i na ostatniej prostej przy przejściu między blokami tak zawiało, że myślałam, że wpadnę w zaparkowane auto (😂), ale na szczęście jakimś cudem nie wpadłam (a byłoby co opowiadać… XD). Po powrocie do Emili zadzwoniła mama, więc musiała się szykować do wyjścia.

W ciągu kilku ostatnich udało mi się sprzedać kilka rzeczy, ale jeszcze nie widać tego po większej ilości miejsca gdziekolwiek.

Dzisiaj poszłyśmy z mamą do Szczawna. Moim celem było znalezienie lodziarni, w której ostatnio Emila kopowała loda Migelowi (psiego), ale nie znalazłyśmy, a Mapy Google próbowały mi wmówić, że nie mogą się połączyć z internetem, więc poszłyśmy do herbaciarni, w której nie było nic dla mnie, więc porobiłam sobie coś na telefonie, a potem poszłyśmy sprawdzić restaurację, bo mama miała pomysł, żeby zjeść tam obiad. Udało się, chociaż wahałyśmy się między dwiema opcjami jedzeniowymi. Zjadłam bardzo głupi obiad, będący jednocześnie całkiem ciekawym śniadaniem 😂 zapiekane bułki z serem i oliwkami+jakąś pastą pomidorową czy czymś takim. Bardzo dobre. Musiałyśmy wziąć pudełka na wynos i mogłyśmy wracać do domu. Kupiłam w Rossku nowe żelki z melatoniną, bo skończyły mi się chyba z tydzień temu, będę próbować, bo takich jeszcze nie miałam.

W ogóle, ostatnio zaczęłam oglądać serial. Tylko że, jak to ja, zaczęłam go oglądać w nocy, a okazał się być…thrillerem… (tak przynajmniej twierdzi czat GPT, ale chyba ma rację)… 😂 Serial ciekawy i oczywiście zamierzam go skończyć, ale no… To nie do końca mój gatunek…

Na razie tyle, piszcie, co u Was! Chętnie poczytam ❤️🩵❤️🩵

Odpowiedz
1
Escada

Escada

AUTOR•  

W niedzielę miałam ambitny plan zabrania mamy (albo mamy i cioci, może kogoś jeszcze) znowu do Szczawna, tym razem do tej super kawiarni, ale…obudziłam się ok. 12:17, a wstałam i ogarnęłam się po 13… Wtedy też dowiedziałam się, że dziadek zapraszał na 12:30 😅
Ojciec pierwszy wyszedł, nie mówiąc dokąd, my z mamą po 14 poszłyśmy na wyboey, a stamtąd do dziadka. Wujostwa z kuzynami już nie było, ale zaprosili nas do siebie. Posiedziałyśmy trochę i pojechałyśmy z mamą do nich, po drodze kupując w Żabce słodkie prezenty z okazji Dnia Dziecka. Moim pierwszym "posiłkiem" była czekoladka pistacjową z (niestety) wyczuwalną nutką alko, więc była prawie dobra. A potem kilka Krakusków z cukrem i czekoladą (kocham Krakuski, a te to już w ogóle). Po ok. godzinie wróciłyśmy do domu, a ja zadzwoniłam po pizzę, naiwnie sądząc, że przywiozą mi ją jeszcze przed wyjściem do kościoła, ale najwcześniej mogli o 20:30 😅
Ostatecznie i tak dostarczono pół godziny wcześniej. Wzięłam miesięczną (krem parmezanowy nie tylko brzmiał super+duża ilość pistacji w różnych postaciach, mortadela. Jedyne, co mi nie pasowało, to pomidory, które miały być karmelizowane, a smakowały jak suszone). Zjadłam od razu prawie 3 kawałki – reszta ostatniego została na śniadanie.

Wczoraj byłyśmy z mamą na zakupach deserowo-spożywczych, bo był plan, żeby w ramach Dnia Dziecka zaprosić Kasię i Matiego na jakiś deser. Potem zaniosłyśmy do Żabki paczkę ze zwrotem z Temu i w ramach prezentu mama kupiła mi czekoladowo-preclowego loda z Milki. Zjadłam go od razu po powrocie. I zaczęłam pić 1,5-litrową butelkę wody. Do zaśnięcia został mi po niej tylko pełny kubek, który przydał się do śniadania.
Popołudniu weszłam na apkę, żeby sprawdzić wolne terminy u logopedki i znalazłam kilka – niestety (chociaż dla portfela dobrze) – dopiero w lipcu, za to tuż po powrocie z wyjazdu, więc zarezerwowałam. I od razu okazało się, że logopedka zmieniła godzinę na wcześniejszą. :/ ale to i tak po 12, więc jakoś przeżyję XD
Dostałam też instrukcję jak się przygotować, ale było dużo punktów dotyczących dzieci, więc odpisałam, że na wizycie będzie osoba dorosła z takim i takim problemem, i lista znacząco się skróciła. Strasznie się cieszę z tej wizyty, chociaż kilka lat wcześniej jak chciałam się umówić, było 2x taniej.

Dzisiaj popołudniu poszłam do dziadka, żeby się spotkać z Magdą i Maćkiem, a pod bramą zostałam zaczepiona przez znajomą babci, więc zaczęłyśmy rozmawiać. W sumie było miło, ale w ciągu tej rozmowy Magda z mężem zdążyli przyjechać, Kuba został odtransportowany na trening… Ale po rozmowie i tak czekałam na Magdę i Maćka, bo nie chciało mi się wchodzić do dziadka, który miał dość zajęty dzień, a pogoda była super. Jak przyszli, poszliśmy do bistro i zamówiliśmy (Magda kawę z gałką lodów i cornetto, Maciek pizzę i sok, a ja chciałam lody, ale nie było interesującego mnie smaku, więc poprosiłam o dubajską czekoladę, zamiast kawy, która była w menu). Była z lodem, więc pasowała do pogody na zasadzie kontrastu i była przepyszna! 🩵
Po powrocie z treningu Kuby, pojechaliśmy wszyscy do Decathlonu, gdzie zajrzałam na swój ulubiony dział koński i obejrzałam rowery. Jeden mi się spodobał i chyba nawet był dobrej wysokości, ale nie wiem. Po zakupach odwieźli mnie do domu i nic szczególnego się już potem nie działo.

A jak Wam minął weekend i Dzień Dziecka?

Odpowiedz
2