***
- Zamieszkasz w Domku Demeter, dopóki Annabeth wraz z innymi dziećmi Ateny nie wybudują dla ciebie oddzielnego domku, są naprawdę świetnymi architektami - Dodał z delikatnym uśmiechem starszy mężczyzna, gdy ponownie znalazłam się w Wielkim Domu.
Otoczona nieznajomymi mi ludźmi, ściskałam niepewnie w ręku mały nóż motylkowy, który niedawno wybrałam jako broń. Czułam jak moje serce pragnie uciec z swojego stałego miejsca, po plecach przebiegały mi nieprzyjemne ciarki, a w gardle miałam gulę wielkości piłeczki pingpongowej.
- Ale moi ro... - Odparłam po chwili przyciszonym głosem, ale Chejron uciszył mnie gestem ręki. Zmarszczyłam ciemne brwi, nie rozumiejąc go, po czym przygryzłam mocno dolną wargę.
- Nie wyjedziesz z obozu, dopóki ci na to nie pozwolę. Informację o twoich rodzicach postaramy się ustalić tutaj, w jedynym bezpiecznym miejscu dla Herosa - Dokończył, mrużąc powieki groźnie.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, co mężczyzna na wózku powiedział. Otworzyłam delikatnie usta, nie dowierzając.
Powinni mi pomóc, a nie tylko utrudniać sprawę.
Rozejrzałam się powoli po pokoju, w którym się znajdowałam, szukając wzrokiem pomocy u innych.
Will stał cały czas niedaleko mnie z wzrokiem w drewnianej podłodze. Złote kosmyki włosów opadały na jego opaloną twarz, zasłaniając przy tym ją.
Poznany mi już Percy obejmował ramieniem jakąś blondynkę, Annabeth jak dobrze pamiętam, z powagą przyglądając się mojej rozmowie z Chejronem. Szarooka blondynka, ściskając w dłoni pergamin, gorączkowo się nad czymś zastanawiała.
Latynoski chłopak, który oprowadził mnie po całej kuźni, beztrosko opierał się o pobliską ścianę.
Wysoki blondyn, z charakterystyczną blizną na wardze, siedział na kanapie, obok przepięknej brunetki o indiańskiej urodzie, z kamienną twarzą. Dziewczyna bo prawej stronie chłopaka wydawała się być najbardziej przejęta tą całą sprawą.
Czarnowłosy, o kanadyjskich korzeniach, stał przy oknie, sprawiając wrażenie, że nie wie po co tu przyszedł. Parę kroków od niego stała Afroamerykanka z ostrzem w jednej dłoni.
W rogu pokoju stał, ubrany na czarno, blady i niski chłopak. Krzyżując ręce na piersi, próbował zabić mnie wzrokiem, przez co przebiegły mnie ciarki po całym ciele.
- Jutro zaczynasz trening. Jako, że jesteś w dużej mierze spokrewniona z dziećmi Demeter, będziesz ćwiczyć z ich rozkładem dnia - Oznajmił grubym głosem w pewnym momencie mężczyzna na wózku, wyrywając mnie przy tym za zamyśleń. Wypuściłam powoli powietrze nosem, próbując się uspokoić.
Czy oni naprawdę nie rozumieją, że nie mam czasu?
Równie dobrze moi rodzice już mogą nie żyć...
- Piper, Jason moglibyście zaprowadzić Stellę do Domku numer 4? - Zapytał po chwili brunet, patrząc na wysokiego blondyna i zmartwioną dziewczynę obok niego
***
- Wiem co czujesz - Mruknęła w pewnym momencie Piper, łapiąc mnie za bark, abym spojrzała na dziewczynę - Też kiedyś byłam w podobnej sytuacji... - dodała stłumionym głosem, widząc moją zdziwioną minę.
- Też byłaś zła na inwalidę? - Spytałam sarkastycznie, unosząc jedną brew ku górze. Brunetka westchnęła pod nosem, po czym złapała delikatnie blondyna za rękę.
Było już południe, około godziny 13. Przez to, że temperatura monotonie się podwyższała, zdjęłam wojskową kurtkę. Niosąc ją pod pachą, zgarnęłam swoje, gęste włosy na prawy bok, odsłaniając opalony kark.
- Piper chce ci tylko powiedzieć, że możesz na nas liczyć - Wyjaśnił po chwili niebieskooki, patrząc na mnie z politowaniem - Każdy z nas znalazł się w ciężkiej sytuacji, wiele przeżyliśmy razem - dokończył ciszej, spuszczając delikatnie wzrok na ziemie.
Nie wiedząc zbytnio co zrobić ze swoim ciałem, zaczęłam bezsensownie bawić się swoimi palcami. Od zawsze nie lubiłam ckliwych historyjek czy zwierzeń. Nigdy nie wiedziałam jak powinnam się zachować...
- Chejron co prawda, jest czasami zbyt opiekuńczy, ale dba o nasze bezpieczeństwo. Herosi nigdy nie mieli lekko... - Burknęła niezadowolona dziewczyna, melancholijnym wzrokiem patrząc w pień wysokiego drzewa przed nami.
Wolałam nie pytać co to oznacza, widać, że dużo przeszli.
- Razem z resztą postaramy się tobie pomóc, jednak musimy współpracować. Niczego nie zrobisz w pojedynkę - Dodała w pewnym momencie Piper, odgarniając z twarzy ciemne włosy i uśmiechając się delikatnie w moją stronę, co nieśmiało odwzajemniłam.
Miło, że znalazł się ktoś na tyle mądry by o tym w końcu pomyśleć...
Para przez resztę drogi była jakby nie obecna. Szli w ciszy, trzymając się za ręce, a jedyną oznaką na to, że wciąż żyją, były ich ciężki oddechy.
Wspaniale iść na spacer z parą zombie...
***
- Może to nie to? - Spytała niepewnie Kate, grupowa domku Demeter, gdy po raz setny próbowałam spowodować rośnięcie zwykłego badyla w doniczce. Westchnęłam głośno, po czym przetarłam dłonią twarz, aby się trochę pobudzić.
- " To nie to "? Słysze to po raz 9 tego dnia. To zwykły kwiatek! Kwiatki rosną cały czas... Wyrośnie kiedy mu się zechce, a nie kiedy ja będę tego chciała - Burknęłam zdenerwowana, krzyżując ręce na piersi na znak, że się poddaje. Krew we mnie buzowała, a zęby zgrzytały. Jedynie czego w tamtej chwili pragnęłam to gorąca kąpiel i kubek ciepłego kakao.
Najlepiej z bitą śmietaną i kolorową posypką...
- Jesteś córką... no wiesz, nie można od razu zakładać, że odziedziczyłaś moce Demeter - Wyjaśniła szybko brunetka, siadając w ławce naprzeciwko mnie i uśmiechając się delikatnie - Spróbuj jeszcze raz - Zachęciła z szerszym uśmiechem, na co skrzywiłam się odruchowo.
- Nie sądzę, aby twój cudowny uśmiech w tym pomógł - Mruknęłam po chwili, chcąc jakoś zagadać dziewczynę - Co powiesz na kakao?
- Stella... - Lekko poirytowana dziewczyna przymrużyła delikatnie powieki, dając mi sygnał, żebym nie kombinowała. Westchnęłam ciężko, po czym wydęłam dolną wargę, czekając na cud od bogów.
Nikt nie powiedział, że będzie lekko. Po butka o koło godziny 6, śniadanie, szermierka, zapasy, obiad, pielęgnowanie roślin z dziećmi Demeter, ach bo ja tak uwielbiam być cała zmęczona, spocona i ubrudzona błotem...
Siedziałam tam tak bez celu może z godzinę, gapiąc się bezczynnie na gliniana doniczkę i próbując spowodować, aby choćby wykiełkowała.
Nie musiał to by być od razu taki duży, piękny kwiatek, ale no... Cokolwiek...
W końcu się poddałam. Zabrałam doniczkę, wraz ze sobą do Domku numer 4 i uważając, aby się nie przewrócić, szłam dzielnie, co chwila zastanawiając się jak niektórzy mogą tu żyć, wpadając w rutynę treningów i ćwiczeń.
Minął dopiero jeden dzień, ja mam już dość wszystkiego.
Ludzi, ćwiczeń, roślin...
Gdy w końcu dostałam się do swojego upragnionego łóżka, nie zastanawiając się nad niczym, zasnęłam, ciesząc się wyczekiwanym odpoczynkiem...
Teraz czeka mnie jeszcze tylko ognisko...
***

Heejjkka
Oooookkk to jest po prostu genialne
Czuje się jakbym sama była tą Stellą bo tak samo bym odpowiadała i tak samo bym się czuła. Naprawdę potrafisz pisać, mam nadzieję że to się szybko nie skończy. Gratuluję bardzo realistycznego opowiadania 😍
Alex_Fierro
Kiedy następna część ??????
Xangelasweet
Czy będzie next???????
PofikanaPL
NEXT ma być !
AnKeE
Zajefajny quiz poproszę następny
Bogini_Ksiezyca
Będzie next ?
.Jean.Gay.
Nnneeeeeeeexxxxxxxxxxxxxttttttttttt5
Czyste_powietrze
Kiedy jest?
Daughter_of_the_Night
Kiedy next
Olimpia_
Kiedy next