Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.

DOUBLE TROUBLE #12 SEZON II


MEGAN POV 

    Moje chwilowe zafascynowanie nowo przybyłym szatynem mija równie szybko, gdy z powrotem daje mi o sobie znać mocny uścisk na moim nadgarstku, spowodowany przesadną siłą, jak mniemam, Joego. Korzystając z chwilowego zamieszania wyrywam swoją rękę, po czym od razu zaczynam rozmasowywać obolałe miejsce. Od razu czuję na sobie zdezorientowany wzrok bruneta, który chyba nie do końca przyswoił się z tym, że tak łatwo udało mi się wyrwać z jego objęcia. 

    - Joe, chyba nie będziesz miał mi za złe, jeśli to ja się zajmę koleżanką? – Czuję raptem, jak jego ręka obejmuje mnie w talii, więc postanawiam szybko zareagować. Odsuwam się od chłopaka na bezpieczną odległość, równocześnie starając się nie dać po sobie poznać, że zachowanie tej dwójki lekko mnie przeraża. 

    - Właściwie to nie ma takiej potrzeby – rzucam, powodując swoimi słowami, że z ust szatyna wydobywa się melodyjny śmiech. 

    Postanawiam zignorować towarzystwo danej dwójki i zacząć rozglądać się za Jasmine, mając nadzieję, że przy odrobinie szczęścia uda mi się ją wyłapać wzrokiem pośród tego całego tłumu. Nic takiego jednak się nie dzieje, bowiem przede mną pojawia się nagle sylwetka szatyna, który zdecydowanie przekracza moją przestrzeń osobistą. Robię krok w tył, bo moja pewność siebie zaczyna ze mnie zbyt szybko uchodzić. Gdy ręka szatyna styka się z moją dłonią, automatycznie przez całe moje ciało przechodzi dreszcz. Chłopak zaczyna prowadzić mnie w jakimś kierunku, co w tej sytuacji w ogóle mi nie odpowiada, więc zatrzymuję się gwałtownie w miejscu, przez co szatyn zmuszony jest zrobić to samo. 

    - Nie bój się. – Uśmiecha się, ukazując dołeczki w swoich policzkach. – Nic Ci nie zrobię. 

    - Nigdy nie mam pewności. Poza tym, dlaczego miałabym gdziekolwiek z Tobą iść? – pytam, nie widząc w tym większego sensu. 

    - A dlaczego miałabyś nie iść? – odbija pytaniem, którego oczywiście nie spodziewałam się usłyszeć. 

    - Bo wydaje mi się być to bez sensu – odpowiadam całkiem szczerze. 

    Reakcja szatyna na moje słowa w ogóle mnie nie zadziwia, bowiem reaguje On przyjemnym dla mnie śmiechem.

    - Dobrze się bawisz? – zmienia raptownie temat, co już całkiem zbija mnie z tropu. 

    - Tak. – Wzruszam ramionami, choć prawda jest taka, że przyjście tutaj okazało się totalną porażką. 

    - Czy my się w ogóle znamy? – rzuca kolejnym pytaniem, a ja, zupełnie nie wiedząc dlaczego, zaczynam czuć się, jak idiotka. Marszczę brwi, chcąc mu odpowiedzieć, lecz chłopak mnie w tym uprzedza. – Nah, tylko sobie żartuje. Nie znam połowy osób, które tutaj przyszły. – Zaczyna rozglądać się po tłumie. 
    - Wracając do tematu – odchrząkuje, skupiając z powrotem na mnie swój wzrok. – Co jeśli powiedziałbym, że jestem solenizantem i chciałbym Cię jako swój prezent? – Otwieram usta na tak bezpośrednie wyznanie z jego strony. 

    - To Twoja impreza urodzinowa? – Dziwię się, obejmując rękoma swoje ramiona, no i uciekając przed odpowiedzią na to, co właśnie od niego usłyszałam. 

    Może i głupio to zabrzmiało, bo w końcu przyszłam na imprezę do chłopaka, którego nie znam i na sam dodatek jest to chłopak, który właśnie przede mną stoi. 

    - Moja – potwierdza, dzięki czemu czuję się skompromitowana już do reszty. – Więc? – Spogląda na mnie wymownie, oczekując odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytanie. 

    Jedyne co w tej sytuacji robię, to wlepiam swój wzrok w twarz szatyna. Jak powinna brzmieć poprawna odpowiedź? 

    - Jako swój prezent? – pytam zmieszana. – Co masz na myśli? 

    - W tej chwili? – Przekręca swoją głowę lekko w bok. – Nie wiem czy chcesz wiedzieć. 

    - Niekoniecznie. – Wypuszczam powietrze z ust. – Lepiej sobie pójdę, pewnie Jasmine mnie już... 

    - Szuka? – kończy za mnie. – Nie szuka – śmieje się krótko. – Ollie się nią dobrze zaopiekował. – Szatyn robi w moim kierunku parę kroków, po czym przekręca delikatnie moje ciało w kierunku wspomnianej dwójki, która stoi spory kawałek dalej. 

    Patrząc na nich z łatwością mogę zauważyć, że dobrze bawią się w swoim towarzystwie. Nie mam za złe Jasmine, że chciała spędzić z nim trochę czasu. W końcu między tą dwójką może coś być, a ja nie mam zamiaru niczego psuć. Wiem też, że nie powinnam być zaintrygowana obcowaniem z szatynem, ale perspektywa spędzania czasu samej na tej imprezie pośród dobrze bawiących się ludzi, nie jest niczym fajnym. 

    - Chyba nie chcesz zostać tutaj sama? – Odrywam wzrok od Jasmine, przenosząc go na twarz chłopaka. – Chodź. – Przewraca oczami, a następnie łapie moją dłoń i tak, jak poprzednim razem na jego dotyk przechodzą mnie dziwne dreszcze. 

    Przepychamy się przez dość wąski korytarz, aż w końcu docieramy do szklanych, przesuwanych drzwi tarasowych, przez które wspólnie przechodzimy. Nie powinnam nigdzie z nim iść i sama nawet nie wiem dlaczego to robię. Obiecałam coś Aidenowi, a teraz wiem, że gram wobec niego nie fair. 

    Zaledwie po chwili dochodzimy do miejsca, którym okazuje się być ogród. Nie kręci się tutaj zbyt wiele osób, więc równie nie ma zbyt dużego zamieszania. 

    - Widzisz? Jeszcze nic Ci nie zrobiłem – parska śmiech, co powoduje, że na moich ustach mimowolnie pojawia się uśmiech. 
*** 

    - Megan? – Moja głowa leci zupełnie w przeciwną stronę. – Wiesz ile się Ciebie naszukałam? – Dopiero teraz zauważam, że to Jasmine, która z widoczną ulgą się do nas zbliża. 

    - Przepraszam, Jas – rzucam, wzdychając oraz chcąc ją przeprosić. 

    - O, Shane. – Zauważa szatyna. – Co Ty tu... zresztą nieważne. – Macha ręką. – Megan. 

    - Hm? – Unoszę brwi, spodziewając się, że brunetka przyszła tu w konkretnym celu. 

    - Dzwonił do mnie Tyler i powiedział, że zdecydowali się już wracać, więc za jakieś piętnaście minut powinni po nas przyjechać – wyrzuca na jednym tchu. 

    - Okej – odpowiadam, przewieszając na swoje ramię torebkę. 

    - Więc widzimy się przed wejściem, a teraz lecę do Olliego. – Puszcza mi oczko, co nie uchodzi uwadze chłopaka, który parska śmiechem, zaczynając z rozbawienia kręcić głową w boki. 

    - Powodzenia – krzyczy na odchodne w jej kierunku. 

    Gdy sylwetka Jasmine całkowicie znika z mojego pola widzenia, przekręcam się w stronę szatyna, który swój wzrok wlepiony ma w moją sylwetkę. 

    - Powinnam już pójść – odchrząkuję, przerywając ciszę między nami. – Dzięki za to wszystko – dodaję, nie wiedząc, jak powinnam ubrać to w słowa. 

    Zresztą sama nie mogę uwierzyć, że spędziłam w towarzystwie chłopaka ponad godzinę. 

    - Już? Masz przecież jeszcze sporo czasu. – Jego usta wykrzywiają się w specyficznym dla niego uśmiechu. – Nieważne. Chodź, odprowadzę Cię. – Po raz kolejny tego wieczoru szatyn łapie moją dłoń. 

    Gdy wchodzimy do środka od razu czuję ciepło, które ogarnia moje ciało. Ponownie przepychamy się przez tłum ludzi, lecz nagle stajemy. Spoglądam na szatyna, który odwraca się w moim kierunku. 

    - Poczekaj tutaj chwilę – rzuca, odchodząc ode mnie. 

    Nie bardzo wiedząc, co powinnam zrobić decyduję dostosować się do polecenia chłopaka. Stojąc w tym samym miejscu zaczynam rozglądać się dookoła z nadzieją, że być może pośród tych wszystkich ludzi wyłapię jakąś znajomą twarz. Gdy owa czynność zdecydowanie zaczyna mnie nudzić, wyciągam swój telefon, zauważając, że minęło już dziesięć dobrych minut. Nie mam zamiaru dłużej tutaj tak stać, więc decyduję się wyjść na zewnątrz. Kiedy udaje mi się tego dokonać, rozglądam się w poszukiwaniu Jasmine, której oczywiście nigdzie nie dostrzegam. 

    - Uciekłaś mi. – Jak oparzona odwracam się w drugą stronę, zauważając przed sobą szatyna. 

    - Zostawiłeś mnie. – Wzruszam ramionami. 

    - Miałaś zaczekać – odbija piłeczkę. 

    - Czekałam. – Unoszę prawą brew ku górze  – Wszystko jedno. – Macham ręką, dostrzegając dwa zatrzymujące się auta przy krawężniku. – Muszę iść – oświadczam, po czym odwracam się w drugą stronę. W moje oczy od razu rzuca się sylwetka Tylera, a tuż za nim zauważam Aidena, który wychodzi z auta. Zanim postawię, choćby drugi krok, czuję uścisk na swoim łokciu. 
    - Shane. – Zanim zdążę się odezwać ubiega mnie w tym ktoś inny. 

    Przekręcam twarz w stronę Aidena, który staje obok mnie. Jego ręka spoczywa na mojej talii, a jego usta cmokają przelotnie mój policzek. 

    - Wpadliście na imprezkę? – zagaduje, krzyżując swoje ręce na torsie. 

- Nie – odpowiada. – Przyjechałem po swoją dziewczynę – kieruje na mnie swój wymowny wzrok. 

    Chyba mam przesrane. 

    Zostaję nagle pociągnięta za rękę, po czym poprowadzona w stronę auta, przed którym oboje się zatrzymujemy.

    - Znacie się? – wypalam pierwszym, lepszym co przyszło mi na myśl i dlatego, aby uniknąć konfrontacji z Aidenem. 

    - Mhm – mamrocze. – Wy chyba też zdążyliście się poznać? – Na pytanie ze strony szatyna zaczynam uciekać wzrokiem. Nie trwa to jednak długo, gdyż czuję zaraz jak jego palce unoszą mój podbródek. – Odpowiedz, Parker. 

    - Nie, po prostu rozmawialiśmy – odpowiadam, bo taka jest prawda. 

    - Zero dziewczyn, huh? – Zabiera swoje ręce, by skrzyżować je na torsie. – Stawiasz mi pieprzone ultimatum, podczas gdy sama się koło niego kręcisz? 

    - Nie kręcę się koło niego. – Marszczę swoje brwi, przyjmując identyczną postawę co chłopak. 

    - Więc, gdzie jest Jasmine? – Unosi brwi w górę, chcąc uzyskać szybką oraz precyzyjną odpowiedź. 

    - W środku – oznajmiam, automatycznie spoglądając w stronę drzwi.

    W zasięgu mojego wzroku pojawia się sylwetka Shanea, jednak nie stoi on sam. Towarzystwa dotrzymuje mu brunet, który zachowywał się dość nachalnie wobec mojej osoby. Usta szatyna wykrzywiają się w uśmiechu, a tuż po tym chłopak puszcza mi oczko. 

    - Ty sobie, kurwa, żartujesz ze mnie, Parker? – Wracam wzrokiem do Aidena, z którego gardła wydobywa się kpiący śmiech. – Nie wierzę. 

    - Aiden – odzywam się, aby mu wytłumaczyć, lecz zostaję szybko uciszona. 

    - Nieźle sobie pogrywasz. – Patrzy na mnie z góry. – Wracamy do punktu wyjścia? 

    - O czym Ty mówisz? – Robię krok w jego kierunku. 

    - Chcesz grać na tych samych warunkach? – pyta. – Nie widzę w tym problemu. I wiesz co? – Tym razem to on stawia krok w moim kierunku. – Robiłem wszystko, żeby pokazać Ci, że mi zależy. Może nie tak, jakbyś tego chciała, ale robiłem. – Mierzy wzrokiem moją twarz. – Widzisz? Nie zawsze to ja wszystko potrafię spieprzyć. 
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Reklama
Quiz, który przeglądasz jest częścią serii. Została zachowana oryginalna pisownia autora.

Komentarze sameQuizy: 234
Najnowsze

Bianka_Misiaa

Bianka_Misiaa

Kiedy next?😍
z********💞💞

Odpowiedz
Bianka_Misiaa

Bianka_Misiaa

Kiedy next?😍
z********e💞💞

Odpowiedz

rags0021

Kiedy kolejna część? ❤❤❤

Odpowiedz

H...k

Polsat…

Odpowiedz
1
Tamara12231

Tamara12231

Właśnie przeczytałam całą serie i mi się wydaję czy jeszcze ani razu nie padły słowa „Kocham Cię”?! 😂💜

Odpowiedz
2
Yiess

Yiess

•  AUTOR

Ano, nie padło 😏 @Tamara12231

Odpowiedz
3
Shelley.Hennig

Shelley.Hennig

Nienawidzę cię! Dlaczego w takim momencie?!
Żartuję, uwielbiam cię!💟💟💟 Pisz szybko kolejną część!
Oni mają być razem!!!

Odpowiedz
1
Yiess

Yiess

•  AUTOR

Tak wyszło ❤️😂 @Shelley.Hennig

Odpowiedz
KIJA1236

KIJA1236

Czekam 💖💖💖💖

Odpowiedz
Yiess

Yiess

•  AUTOR

❤️ @KIJA1236

Odpowiedz
QueenBooks

QueenBooks

Dlaczego?!?!?!😭😭😭 W takim momencie?!😣 Ale i tak to uwielbiam i niecierpliwie czekam na kolejną część.😍😂

Odpowiedz
2
Yiess

Yiess

•  AUTOR

Cieszę się 😏❤️ @QueenBooks

Odpowiedz
wykletalady.xx

wykletalady.xx

Jpr piszeeesz albo koniec z tobą 😀😀😀😀😀

Odpowiedz
2
Yiess

Yiess

•  AUTOR

Proponowałabym uzbroić się w cierpliwość 😂 @wykletalady.xx

Odpowiedz

Natalia.Mikola

Pisz to szybkiej proszę😭😭😭

Odpowiedz
Yiess

Yiess

•  AUTOR

Cierpliwości 😀 @Natalia.Mikola

Odpowiedz

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej