
– A masz zamiar się nie zgodzić? – parska cichym śmiechem, przekręcając się przodem do mnie.
– Przede mną nie ma ucieczki – anonsuje, ponownie opierając się o oparcie, a swoje tęczówki wlepia w moją twarz.
– Chodź. – Zachęcam ją ruchem głowy, wykładając ręce przed siebie. – Przytul mnie. – Uśmiecham się lekko.
– Być może – stwierdzam, wzruszając ramionami. – A być może nie – dodaję, obejmując obiema dłońmi jej twarz, a moje kciuki czule przejeżdżają po jej ustach.
– Cassidy. – Chłopak unosi dwoma palcami mój podbródek, abym na niego spojrzała.
– Masz pięć sekund na ucieczkę – powtarza, nie zmieniając swojego wyrazu twarzy.
– To Ty doszukujesz się podtekstów. – Zauważam, co denerwuje ją jeszcze bardziej.
– Niby czym? – pytam, bo nie doszukuje się niczego, co mogłaby mi zrobić. – Nie oszukujmy się, nie masz ze mną szans.
– Wiem, że ciężko jest się ze mną dogadać, bo mam trudny charakter, ale cholera… chcę Cię.
Alice Carther nigdy nie sądziła, że spotka kogoś sławnego, a co dopiero, że on zmieni jej życie.
– Chętnie Cię wyleczę – szepcze, a jego usta w momencie przylegają do mojej szyi, powodując na całym moim ciele przyjemne dreszcze.










































