Patryk

lonely_sunflower_

Patryk

lonely_sunflower_

imię: Blanka

miasto: Słonecznikowa łąka

www: vod.tvp.pl

o mnie: przeczytaj

1772

O mnie

pisanie, książki, tworzenie, kultura🖋️🤎 patriotyzm, historia, pamięć, tożsamość🇵🇱🤎 wiara i duchowość✝️🤎 folklor i Słowiańszczyzna (zwłaszcza wschodnia)🌾🤎 przemyślenia🍂🤎 piękno dnia codziennego🌼🤎 miłość, uśmiech, pokój🥰🤎

Od... Czytaj dalej

Ostatni wpis

lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

Nie odzywałam się od trzech miesięcy – to dość długo, nawet jak na mnie. Tak w zasad... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

A teraz akcent humorystyczny:
babcia przyszła, dotknęła kaloryfera i jego temperaturę określiła jako: ,,jak d*** trupa" xDDDDDD
Organizuję tu nitkę na najlepsze teksty babć, dziadków, matek, ojców, cioć, wujków i generalnie strasznych członków rodziny. Sama też się podzielę, bo mam takich dużo, szczególnie od ojca🥰

Odpowiedz
7
.Anja

.Anja

@lonely_sunflower_ moja babcia jest wspaniała, oto przykłady:

kto pierdzi ten zdrowiem twierdzi

[kocham ciebie] jak psy dziada w ciasnym zaułku

to wyczuwa [piarda] ten zatruwa

zimno jak w psiarni

gadać o d**** Maryny

nie siadaj na kancie stołu bo będziesz stara panna

jak pies żre to nie szczeka bo mu z mordy ucieka

i więcej nie pamiętam :(

Odpowiedz
3

r...n

@.Anja to 2 moja też 🤣

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Przeczytałam właśnie ,,Anhellego" Słowackiego i czuję się – mało finezyjne porównanie, lecz jakże prawdziwe – jakby walec przejechał mi po psychice.
To dobrze. Lubię od czasu do czasu przeczytać coś, co miażdży mnie jak robaka przy drodze, uderza w moje najczulsze struny, podejmuje tematykę, która jest dla mnie tak drażliwa, że ciężko mi mówić o niej bez łez. Lubię sobie popłakać nad jakimś niesamowitym dziełem…
Te łzy, to napięcie, były dziś wyjątkowe mocne. Jednocześnie mam ochotę czytać to jeszcze raz, i kolejny, i kolejny, chwytać i smakować każde słowo, uczyć się fragmentów na pamięć, znów przeżywać ten niesamowity rodzaj bólu (tak, potrafię rozkoszować się bólem; tak, wiem, że nie wszystko jest ze mną w porządku), łączyć się z bohaterami… a jednocześnie czuję, że chyba już dziś nie dam rady i wrócę do tekstu jutro. A następny raz, to już po dłuższym czasie, bo to naprawdę nie jest dzieło, którego fragmenty można sobie czytać codziennie do herbatki, to nie jest Trylogia Sienkiewicza (którą też kocham, swoją drogą) ku miłemu, tak cudownie prostemu pokrzepieniu serc… Ostatnim tekstem, który zadziałał na mnie aż tak, który tak mnie złamał, który kocham całą duszą, ale jednocześnie mogę do niego wracać tylko w określonych, odpowiednich momentach – były chyba ,,Rozdzióbią nas kruki, wrony" Żeromskiego. Też macie dzieła, które tak na Was działają?
Jeśli tego utworu nie czytaliście, to oczywiście gorąco zachęcam – choć ostrzegam, że może on nie być dla Was łatwy, jeśli jak ja jesteście wyjątkowo wrażliwi na tematykę narodową, a zwłaszcza sybiracką. Choć nie tylko to znajdziemy w ,,Anhellim". Jest też problematyka religijna, mistyczna, ale i ogólnie egzystencjalna; przesłanie tak głębokie, że, jak powiedziałam, sama będę musiała jeszcze w nim drążyć, spadać w jego czeluści, bo jestem pewna, że bardzo wiele tam odnajdę.
Ach, i postaci… coś niezwykłego. Anhelli, Szaman, Ellenai i kochana, niezwykła, doskonała Eloe…

,,Więc będę cierpiał jak dawniéj: oto język mój rodzinny i mowa ludzka zostanie we mnie, jak harfa z porwanymi strunami… Do kogoż mówić będę?… Ciemność będzie towarzyszem moim i krajem moim".
,,On był przeznaczony na ofiarę, nawet na ofiarę serca. Rycerzu, leć daléj, nie budź go.
Jam jest w części odpowiedzialna, że serce jego nie było tak czyste jak diamentowe źródło i tak wonne jak lilie wiosenne. To ciało do mnie należy, i to serce moim było. Rycerzu, koń twój tętni, leć daléj! I poleciał ów rycerz ognisty z szumem jakoby burzy wielkiéj; a Eloe usiadła nad ciałem martwego. I uradowała się, że serce jego nie obudziło się na głos rycerza i że już spoczywał".

Odpowiedz
7
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Mam taką rozkminę, że nikt, kogo znałam ,,naprawdę” (z wyjątkiem mojego ówczesnego chłopaka) nie czytał moich najważniejszych ,,utworów”. Ujawniałam się z różnymi esejami, z pomniejszymi dziełkami literackimi – ale nigdy nie dałam nikomu (spoza internetu) moich większych opowiadań do przeczytania, nie mówiąc już o powieści. Nic. Nawet fragmentów. A najśmieszniejsze jest to, że wszyscy wiedzą, że ja coś piszę, nawet nieraz pytali się, czy pokażę – a ja zwykłam na to odpowiadać: ,,jak skończę”. Idąc tym tokiem myślenia, prawie niczego nigdy nie skończyłam.
Nie wiem, to już chyba nie jest normalne xDDD Ale jakoś nie boję się, że kilkaset ludzi w internecie przeczyta to, co napisałam; boję się, że mogłaby to przeczytać moja rodzina/znajomi. Czasem mi się zdaje, że jestem już bliżej przełamania się, ale wciąż nie wiem, komu to dać, w którym momencie się otworzyć.

Odpowiedz
11
MYSZA282

MYSZA282

@lonely_sunflower_ ze mną jest identycznie. Moja pisarska strona często wydaje mi się… Zbyt osobista? Żeby pokazać ją rodzinie, ale z drugiej strony chcę się dzielić tym co tworzę, więc czemu nie pokazywać tego randomom z internetu, których raczej nigdy nie spotkam? (Mam też uraz, bo raz 12-letnia ja, pokazałam rodzicom jedno z moich turbo-cringe opowiadań i wstydzę się tego po dziś dzień. Jak sobie przypomnę te ich wymuszone uśmiechy 😂)

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ To zdecydowanie zrozumiałe – w końcu w swoich tworach pokazujesz siebie – nawet, jeśli nie zawsze bezpośrednio. Nie jest łatwe, aby komuś to wnętrze pokazać, tym bardziej osobie bliskiej, której reakcja może mieć na nas większy wpływ.

Ja o dziwo o moich tworach powiedziałam chociażby rodzicom i pokazałam, gdzie sobie je mogą poczytać, ale nigdy z tego nie skorzystali. To znaczy mama zaczęła czytać moje najstarsze opowiadanie i to tyle XD

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (3)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Czy też macie wrażenie, że wszyscy, przez całe Wasze życie, traktują Was przedmiotowo, nikt nie jest w stanie pomóc Wam, gdy tego potrzebujecie, a z kolei Wy dla wszystkich musicie służyć pomocą, radą i darmową konsultacją psychologiczno-terapeutyczną? Że wszyscy cynicznie wykorzystują Waszą naiwność i brak asertywności? Że nikogo nie interesują Wasze uczucia, myśli, potrzeby i poglądy, i reagują złością, nienawiścią albo wyszydzaniem i zawstydzaniem Was, gdy zamanifestujecie, że też je macie? Że wszystkie relacje, którym chcecie się w całości poświęcić, muszą kończyć się fiaskiem po maksymalnie dwóch latach? Że ludzie, których opowieści wysłuch**ecie do północy, gdy tego potrzebują, odczytują Wasze wiadomości i nie odpisują przez tydzień, gdy Wy macie jakikolwiek problem? Że dajecie od siebie dosłownie wszystko, a sami rzadko kiedy dostaniecie choćby dobre słowo? Że wszyscy mają do Was instrumentalny stosunek? Wreszcie, że nigdy tak naprawdę nie czuliście się w pełni zaakceptowani i zawsze prześladowało Was uczucie samotności, odmienności i lęk przez zaufaniem komukolwiek, tak naprawdę?

No, może mam na myśli wszystkich poza rodziną.

W każdym razie, mam już dosyć schematu, który powtarza się w prawie każdej relacji, w jaką wchodzę i cały czas zastanawiam się, czy to jakaś powszechna plaga, czy mało kto tak ma? I czy problem jest w czynnikach wewnętrznych, czy we mnie samej?

Ot, takie gorzkie refleksje w poniedziałek, godzinę przez północą.

EDIT: A, i jeszcze jedno – że to już tak często miało miejsce, że w sumie nie jesteście już w stanie nawet płakać i jakoś rozpaczać z tego powodu, i pozostaje tylko taka chłodna melancholia i myśl: ,,aha, czyli znowu?”.

Odpowiedz
12
MYSZA282

MYSZA282

@lonely_sunflower_ współczuję wpadania na beznadziejne relacje. Ja niezbyt mam ten problem, wprawdzie parę razy trafiłam na opisane wyżej osoby; gdzie w "przyjaźni" ja byłam tą, która tylko i wyłącznie słucha, nie osądza, a druga strona używa mnie jako emocjonalnej poduszki, po czym gdy mijamy się na korytarzu nie powie mi nawet cześć, a gdy próbowałam zainicjować rozmowę pierwsza to byłam zbywana albo znowu kończyło się na sesji psychologicznej. Z żadną z tych osób nie utrzymuję już kontaktu i jest mi z tym z*jebiście dobrze. 3mam kciuki byś znalazła ludzi, wśród których czujesz się dobrze i vice versa.

Odpowiedz
2
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ Well, witaj więc w klubie, bo mam tak samo. O dziwo u mnie wszystko zaczyna się właśnie od rodziny. Jedynie siostra jest dla mnie wsparciem, a więc wyjątkiem. Aczkolwiek na studiach co i rusz wpadałam na takie relacje i również cały czas zadaję sobie pytanie, czy to moja wina. Ale kiedy czytam Twój wpis, Twoje odczucia i przeżycia to naprawdę trudno mi uwierzyć, że to Ty coś źle zrobiłaś. Bo czy bycie dla innych i zaufanie jest czymś złym? Niektórzy ludzie po prostu czasem wykorzystują pewne cechy jako słabość albo wcale nie biorą relacji na poważnie.
Mam nadzieję, że na Twojej drodze pojawi się jeszcze wiele wspaniałych, kochanych osób, abyś w końcu mogła odetchnąć, poczuć się bezpiecznie i po prostu zaopiekowana. Bo na to zwyczajnie zasługujesz ;-; ♥

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (6)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Gaude Mater Polonia!
Jedno, co mówi mi serce, gdy przedwcześnie obudzona, wstrząsana dreszczami, leżę na pościeli łóżka i patrzę na dzisiejszą datę. Jakieś niepojęte uczucie otrzeźwia mnie z sennego odrętwienia, przywraca władzę na sobą, powoli uspakaja skołatane zmysły, jakiś dziwny duch pada na mnie i otula łagodnym blaskiem. Na razie, to chyba zaduma…
Wy pewnie tej nocy nie spaliście. Czuliście już opuszkami palców, widzieliście kątem oka, wyjątkowe dzieło, które powstaje, największy dar dany Waszemu pokoleniu – Niepodległość… Patrzyliście, jak Ona budzi się, nie we wiosennej jutrzni, a w zimnym świetle listopadowego poranka, świeża, młoda, nieokiełznana jeszcze i niezrozumiana – ale tak droga, tak upragniona! Patrzę w Jej twarz, spokojną, jasną, niewinną – i po raz kolejny czuję niewysłowiony zachwyt, tę siłę bez granic, jak gdyby wyrastały mi skrzydła, i tę szaloną miłość, która upaja i odbiera zmysły, która karze Was i Ją przyciągać do serca, całować, padać na kolana i dziękować po wielokroć.
Gaude Mater Polonia!
Czuliście każde Jej wierzgnięcie, każdy szloch, każdy prędki oddech, gdy powoli powracała z długiego, strasznego snu. A skoro uniosła skroń, padaliście jej w ramiona, łączyliście się w jedno, szeptaliście czule: ,,Skończyło się, Mamo! Tyś wolna, żywa! Myśmy wolni, żywi! Oddychajmy, budujmy, twórzmy! Skończyły się czas kajdan, knutów, rózeg, karabinów, bolesnych dekretów, szyderczych śmiechów. Raduj się, Mamo, nie przyjdą, nie zadadzą Ci ciosu. Na razie…".
Nie, nie mówiliście zapewne ostatnich słów. Podszeptuje mi je umysł, jak ziemia pługiem przeryty świadomością późniejszego piekła, które spotkało Matkę, ranami, które zakrwawiają w mojej wyobraźni nawet najsłodsze obrazy. Ale dziś nie o piekle. Spróbujmy dziś poczuć euforię choćby w ułamku taką, jak Wy…
Gaude Mater Polonia!
Często wyobrażałam sobie, jak musiał wyglądać ten moment. Wojska polskie po raz pierwszy od tylu lat kontrolujące Warszawę… Ukochany przez Naród Bohater przywódcą odrodzonego państwa, które Naród czuł już w duchu, choć przecież nie miało jeszcze namacalnych granic… Ten ruch, ten gwar, ten śmiech, ta wszechobecna biel i czerwień, radość, która wytryskała pod wpływem każdego: ,,Jesteśmy wolni!". To musiał być najpiękniejszy dzień w Waszym życiu.
Gaude Mater Polonia!
Stanęliście przed karkołomnym zadaniem: zbudować państwo na gruzach trzech zaborów, złączyć w jedno rozszarpany przed laty naród, podnieść z ruin to, czego nie było od przeszło wieku. Na Wasze dzieło, wciąż, z każdej strony czyhali kaci, a i ono same nie było jeszcze ukształtowane, uformowane w ziemski i wyraźny kształt… Ale myślę, że ten moment, gdy ze wszystkich stron podniósł się do głuchych uszu historii, tej bezlitosnej obserwatorki, biernego medium, surowej nauczycielki, bezwzględnego sędzi, Wasz nieskazitelnie radosny krzyk: ,,Wolni jesteśmy!" – był wart wszystkiego…
Czuję te słowa. ,,Spełniły się modły Mickiewicza o «wojnę powszechną»"… ,,Po 123 latach"… ,,Zaczęto budować"… ,,Zbiorowy entuzjazm"… ,,Powróciła na mapę"… ,,Obroniła swoją niezależność"… Z wiekiem poznaję ich smak, zapach, wagę, ciepło, jakie od nich iskrzy, widok niezwykłych momentów, które się za nimi rozciągają. Ich mozaika przepływa mi przed oczami, otacza z każdej strony…
Gaude Mater Polonia! Gaude Mater Polonia! Gaude Mater Polonia!
Dziękuję Wam,
żołnierze(rki), powstańcy(nki), legioniści, polegli na frontach czy ocaleni – którzy bronili najświętszej idei siłą, gdy nadeszła taka potrzeba, którzy zadali ostatni cios katom Matki,
politycy(czki) – którzy podnieśli Matkę z omdlenia i zaczęli prowadzić ją przez krety labirynt dziejów,
artyści(ki), publicyści(ki) i nauczyciele(ki) – którzy niby kapłani w świątyni podtrzymują ogień, podtrzymywali Jej ducha,
naukowcy(czynie) – którzy dbali o to, by Naród nie gnuśniał w niewiedzy, by uszlachetniała go cnota mądrości, a imię Matki wybrzmiewało i poza jej granicami,
działacze(ki) i konspiratorzy(ki) – którzy na każdy możliwy sposób torowali Jej drogę ku Wolności,
wszyscy – którzy na co dzień pracowali uczciwie, walczyli nie tylko z wrogiem, ale i prozaicznymi przeciwnościami, byli bohaterami dnia codziennego.
Dziękuję, Panie Piłsudski, Panie Dmowski, Panie Paderewski, Panie Witos, Panie Korfanty, Panie Daszyński, Panie Haller, Panie Rozwadowski, Panie Dowbór-Muśnicki, Panie Żeligowski, Panie Sikorski, Panie Rydz-Śmigły…
Dziękuję, wszyscy inni, którzy dołożyli do Tego swoją cegiełkę, a których tu nie sposób wymienić. W końcu nie cud wskrzesił Polskę, a zbiorowa praca pokoleń przez ponad stulecie…
Dziękuję za Dzieło, które mogę czuć i kontynuować. Dziękuję, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, za Wolność, którą dziś się cieszę.
Gdy patrzę na to zdjęcie, krajobraz z mojego okna, ułamek Dzieła, który przecież widuję codziennie, a w takich chwilach wydaje się nieco inny, przypominam sobie słowa:
,,Więc gdy wiosennym oglądam wieczorem*
W mgły otuloną zagonów szarzyznę,
Ktoś w moim sercu wykuwa toporem
Moją Ojczyznę."
*dzisiaj jesiennym porankiem

Odpowiedz
9
lost_time

lost_time

@lonely_sunflower_ bardzo szanuję ludzi, którzy tak cenią ojczyznę, tak bardzo potrafią się dla niej poświęcić. Choć mój system wartości wygląda zupełnie inaczej i mimo prób nie potrafię patrzeć na państwo jako wiele więcej niż daleki mi abstrakt (przynajmniej pod niektórymi względami), to bardzo podziwiam w ludziach oddanie dobru – jakkolwiek je interpretują. Bardzo ładny tekst.

Odpowiedz
1
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

•  AUTOR

@lost_time dziękuję. Każdy ma prawo do własnych poglądów i uczuć, ja swoich nikomu nie narzucam i w pełni szanuję Twoje podejście. Miło mi też, że uważasz moją postawę za wartościową, nawet, jeśli sama tego nie czujesz. Być może kiedyś uda Ci się spojrzeć na Ojczyznę trochę inaczej, a nawet, jeśli nie, to też w porządku, bo jak już mówiłam każdy ma swoje własne wartości i właśnie różnorodność jest potrzebna i piękna🥰

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (1)