Patryk

lonely_sunflower_

Patryk

lonely_sunflower_

imię: Blanka

miasto: Słonecznikowa łąka

www: vod.tvp.pl

o mnie: przeczytaj

Licznik prezentów
Otrzymane:
0
Rozdane:
0

1764

O mnie

pisanie, książki, tworzenie, kultura🖋️🤎 patriotyzm, historia, pamięć, tożsamość🇵🇱🤎 wiara i duchowość✝️🤎 folklor i Słowiańszczyzna (zwłaszcza wschodnia)🌾🤎 przemyślenia🍂🤎 piękno dnia codziennego🌼🤎 miłość, uśmiech, pokój🥰🤎

Od... Czytaj dalej

Ostatni wpis

lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

Równo miesiąc temu dodałam tu ostatni wpis, więc to chyba dobry moment, by znów się ... Czytaj dalej
Licznik prezentów
Otrzymane:
0
Rozdane:
0
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Ostatni wpis autora: Wyświetl wpisy autora
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Równo miesiąc temu dodałam tu ostatni wpis, więc to chyba dobry moment, by znów się zameldować. Tak, żyję i przypominam sobie czasem o SQ, i dziś postanowiłam zapisać kartkę w tym moim wirtualnym, na wpół anonimowym i na wpół publicznym pamiętniku.
☀️ Zbliża się jesień – choć w tym roku nadchodzi jakoś wyjątkowo się ślamazarnie Czyżby wrześniowe temperatury zdecydowanie przekraczające dwadzieścia stopni, a w niektórych rejonach Polski dochodzące nawet do trzydziestu, miały nam zastąpić stosunkowo chłodne lipiec i sierpień? Przyznam Wam, że mimo mojej miłości do lata, czekam na zimno i deszcz. Upały są dobre w wakacje, ewentualnie pod koniec roku szkolnego – wtedy wraz ze słońcem jak gdyby wylewa się na nas wyjątkowa, błoga atmosfera. We wrześniu – raczej wybijają z rytmu i dekoncentrują, są, kolokwialnie mówiąc, ni w pięć, ni w dziesięć. Choć może to babie lato ma i swój urok – słońce, wiszące na niebie jak przejrzały, ciężki owoc, śle nam ostatni, pożegnalny pocałunek, leniwie odbijając się w srebrnych pajęczych niciach, kształtnych jabłkach i śliwkach, suchych, zżętych polach… A Wam się podoba?
🌻 W tym dziwnym zawieszeniu między latem i jesienią, w spóźnionych upałach i jednocześnie perspektywie ciemnych, mokrych dni – staję się jeszcze bardziej sentymentalna niż zwykle (a i tak zwykle jestem bardzo). Zresztą zawsze od września do grudnia mam bardzo nostalgiczny nastrój. Jakoś przypominam sobie o SQ. Zdarza mi się w jakiś dziwny sposób zatęsknić za tą atmosferą i ludźmi, a nawet – nie uwierzycie! – miałam ochotę, by stworzyć jakiś quiz! Oczywiście nie zrobię tego, nie będę już oszukiwać siebie i Was poprzez dawanie jakiejkolwiek nadziei, ale pomyślałam, że skoro przemknęła mi przez głowę wizja stworzenia czegoś, to pozostawię po sobie jakiś wpis. Z ciekawości, dla zabawy, dla podtrzymania (może już trochę sztucznego?) naszej dziwnej więzi. Może ktoś to jeszcze czyta.
🎃Idealną okazją do odezwania się jest cudna jesienna nominacja od @WeraHatake. Jak nietrudno się zorientować po starych quizach, potrafię ✨romantyzować✨ dosłownie każdą porę roku, uwielbiam życie w umiarkowanym klimacie i zróżnicowaną pogodę, każdy miesiąc ma swoje uroki…
choć nie ukrywam, że najlepiej czuję się latem i jesienią. Dość nietypowe połączenie. Tak czy inaczej, myślę, że mogę nazwać się jesieniarą, choć lubię też ciepło i nie piję kawy. Lecimy zatem z pytaniami o jeden z najcudowniejszych okresów w roku!

1. Jaki kolor najbardziej kojarzy ci się z jesienią?
🍂Ciemny żółty (zwany musztardowym/miodowym), wszelkie odcienie pomarańczu, głęboka i ciemna czerwień, bordowy, brązowy, szary, czarny, granatowy i butelkowa zieleń.
2. Jaki miesiąc jesieni (wrzesień, październik czy listopad) jest twoim ulubionym?
🍂Wiem, że listopad jest najmniej lubiany, ale ja go nieironicznie kocham – po pierwsze ta jego melancholia i ciemność mają dużo uroku, po drugie i jeszcze ważniejsze: wypadają wtedy ważne dla mnie uroczystości, w tym Święto Niepodległości. Choćby z tego względu na pewną przewagę. Choć z drugiej strony, najbardziej sztandarowy i kolorowy jest październik, wtedy nie czuje się w żadnym stopniu ani resztek lata, ani początków zimy, liście pięknie żółkną, a nie gniją na ziemi… więc może on wygrywa wizualnie. Z kolei we wrześniu zwykle miałam pogorszony nastrój przez powrót do szkoły, przez zmiany pogody często też w nim choruję, ale w tym roku mija mi naprawdę nieźle i obiektywnie jest klimatyczny. No cóż, ten wrzesień też jest ładny, przekonuję się do niego…
Reasumując – listopad ,,duchowo", październik estetycznie, wrzesień trochę mniej, co nie znaczy bynajmniej, że go nie lubię.
3. Wolisz halloween czy wszystkich świętych?
🍂Personalnie Wszystkich Świętych, co nie znaczy, że mam coś do Halloween. Fajne święto i podziwiam osoby, które robią coś ciekawego w to spooky season, ale sama jakoś… no, nie robię XD Mam też poczucie, że to, jak ,,świętuje" młodzież w Polsce, to wciąż trochę nieudolne podrabianie krajów anglosaskich. U nich to naprawdę jest wielkie i bardzo nastrojowe święto, a u nas… plastikowe dynie i szkielety z Pepco i generalnie masa kiczu, marny horror w kinie, trochę dzieciaków zbierających cukierki i boomerzy grzmiący, że to czczenie szatana. Taka trochę komedia XD Może to kwestia tego, że próbujemy przyswoić na nasz grunt coś, co jakkolwiek urokliwe i w żadnym stopniu złe, nie jest jednak nasze? Oczywiście kultury się przenikają, to normalne i nawet dobre, nie jestem za jakąś hermetycznością w tych kwestiach (zresztą Polska to i tak totalny tygiel, jeśli chodzi o język, kuchnię, tradycje czy nasze DNA XD), ale może gdybyśmy chcieli jakoś zaadaptować w popkulturze i unowocześnić Dziady, to wyszłoby to ciekawiej? Osobiście na ,,dziadowej" imprezie nigdy nie byłam (czytam wtedy tylko Mickiewicza w półmroku, przy zapalonych świeczkach, taką mam tradycję xD), ale widziałam coś takiego w internecie i wyglądało naprawdę interesująco – takie trochę Halloween, ale więcej elementów słowiańsko-romantycznych. Kto wie, może w tym roku sama coś zainicjuję ^^
4. Wolisz rzeźbić dynie czy robić kasztanowe ludziki?
🍂Ludziki – kojarzą mi się z dzieciństwem i budzą szalenie słodkie wspomnienia. Z kolei dynię to wolę zjeść.
5. Masz jakieś plany na jesień?
🍂Poza nauką w sensie szkolnym – tworzyć treści o tematyce historycznej, wejść na poziom B2 z rosyjskiego, w miarę możliwości pisać powieść i oglądać jakieś seriale. Ale z bardziej nastrojowych – chodzić na jesienne spacery, pójść nareszcie na grzyby, piec jakieś jesienne pyszności (zwłaszcza cynamonki i ciastko marchewkowe!), oddawać się zadumie w akompaniamencie deszczu za oknem, zrobić coś ciekawego w okresie halloweenowo-dziadowym, napawać się kolorowymi liśćmi, kupić świece zapachowe, robić manicure w jesiennych kolorach (już wczoraj wleciał pomarańczowy!), przeżyć 1 i 11 listopada najlepiej jak umiem, kompletować jesienne stylizacje głównie w second handach i na Vinted (bo stałam się hejterką fast fashion, jako że łączy w sobie degradację środowiska naturalnego, wspieranie kapitalistycznego wyzysku, konsumpcjonizm, graciarstwo i podążanie za tłumem, a trzeba być eko, rewolucyjnym i minimalistycznym💪).
6. Co sądzisz o puszczaniu latawca?
🍂A wiecie, że nigdy tego specjalnie nie robiłam? Może jakoś we wczesnym dzieciństwie. Ale chciałabym!
7. Gdybyś mógł usiąść z celebrytą w szkolnej ławce to kto to by to był?
🍂Chyba MARINA, bo bardzo lubię jej muzykę i mamy ten sam typ MBTI (sprawdzałam na Pdbee, polecam wszystkim mbti-świrom XD). Myślę, że byśmy się dogadały.
8. Jaka jesienna aktywność jest twoją ulubioną?
🍂Aktywność w sensie fizyczna czy jakakolwiek czynność? Jeśli to pierwsze, to spacery, w lesie, ale także w mieście, w tej pięknej szaro-pomarańczowej scenerii. Jeśli drugie, to także taka spokojna nauka i czytanie z kubkiem gorącej herbaty, gdy za oknem słota, i oddawanie się wszelkiego rodzaju nostalgii, wspomnieniom.
9. Co najbardziej lubisz w jesieni?
🍂Jesień to szczególny czas zadumy i pamięci, co jest dla mnie bardzo ważne. Jej nastrój mnie inspiruje, krajobrazy zachwycają, a nawet taka spokojna rutyna ma dla mnie sporo uroku. To takie wytchnienie po wszystkich wrażeniach lata, czas, by pobyć więcej samemu ze sobą (już nie mówiąc o tym, że jesienią produktywność osiąga zwykle ogromny poziom, przynajmniej w moim przypadku). Te miesiąca napawają pewnym szczególnym poczuciem spokoju, bezpieczeństwa, harmonii… Jedne z niewielu rzeczy, których nie lubię, to choroby (zawsze muszę się przeziębić przy pierwszych zmianach pogody; cud, że już 15 września, a ja się tak mężnie i zdrowo trzymam XD) i mimo wszystko niekiedy stres związany ze szkołą, no i brak dłuższego wolnego. Szkoda, że nie mamy czegoś w rodzaju ferii jesiennych, np. między Wszystkich Świętych a Świętem Niepodległości.
10. Jakie jesienne danie jest twoim ulubionym?
🍂Jeśli chodzi o sezonowe składniki, to lubię różne potrawy z wykorzystaniem grzybów, dyni, cukinii, kukurydzy i brokułów. Sezonowe owoce też są smaczne, choć w tej kwestii wygrywa raczej lato, bo jestem fanką owoców leśnych – wiecie, maliny, jagody, borówki, będę tęsknić… Ze słodkości ubóstwiam dżemy i konfitury, ciasta i ciasteczka marchewkowe i korzenne, no i oczywiście herbatę i gorącą czekoladę, jeśli możemy je nazwać daniami. Ale kawy nie. Fuj. No nie. Nie przejdzie żadna. Nie przepadam też za szarlotką i generalnie wypiekami z jabłkiem, co niektórych dziwi.
11. Czy planujesz wystroić swój dom lub profil na święta?
🍂Cóż, do Świąt jeszcze trochę zostało. Moja przyjaciółka żyje nimi już od września, ale ja jestem typem osoby, która do ostatnich chwil woli napawać się jesienią. Odpowiadając jednak na pytanie – dom tak, profil raczej nie.
12. Masz jakiś ulubiony kryminał, thriller lub horror?
🍂Nie czytam/oglądam za dużo tych gatunków (choć cały czas sobie mówię, że wezmę się za kryminały…), ale mogę poleić:
– książki (kryminalno-sensacyjne): 🍁Crimen, Józef Hen – czytałam ze dwa lata temu i ostatnio sobie o niej przypomniałam; to swego rodzaju kryminał osadzony w XVII-wiecznej Rzeczypospolitej. Główny bohater wraca z moskiewskiej wojny i usiłuje rozwikłać zagadkę śmierci swojego ojca. Nastrojowe tło historyczne, szlacheckie intrygi, ciekawe postaci (choć pamiętam, że protagonista jakoś mnie irytował; uznałam, że kręci się jak przysłowiowe gówno w przerębli i nie wiadomo, czego chce od życia XD) i bardzo zaskakujące zakończenie. Pełnokrwista, wartka, brutalna, a przy tym niepozbawiona głębi i momentami nawet wzruszająca powieść; może nie najwybitniejsze, co w życiu przeczytałam, ale z pewnością godna polecenia książka, dobrze się ją czytało. Aż mam ochotę zrobić reread. Słowem – idealny utwór dla tych, którzy chcą nieco mroku i tajemnic w sarmackim klimacie. 🍁Neverworld wake, Marisha Pessel – naprawdę dawno ją czytałam, ale pamiętam, że swego czasu zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Psychologiczny dreszczowiec z paczką młodych przyjaciół w roli głównej, motyw zawieszenia w pętli czasowej, nieco psychodeliczna atmosfera i zagadka – jakżeby inaczej, śmierci… Wiem, że mocno przeżyłam tę powieść, że uznałam ją za bardzo głęboką. Dziś za nią nie ręczę, wielu rzeczy jakoś nie mogę sobie przypomnieć, ale zapamiętałam ją jako świetną i myślę, że czytelnik nie pożałuje lektury. A jeśli o mnie chodzi, to może to również czas na mały reread?
– film (horror): 🍁Midsommar. W biały dzień, Ari Aster – ciężko mi uwierzyć, że polecam horror, bo prawie nigdy ich nie oglądałam: w dzieciństwie bałam się i rodzice mnie zniechęcali, a jako starsza osoba chciałam oglądać już tylko lepsze, poważniejsze filmy, do których horrory się podobno nie zaliczają. Siostra cioteczna namówiła mnie jednak na obejrzenie Midsommar – i nie żałuję! Horror absolutnie wyjątkowy i nie tylko dlatego, że cała akcja rozgrywa się w tytułowy biały dzień. Opowiada o grupie Amerykanów, którzy odwiedzają swojego przyjaciela w czymś w rodzaju pogańskiej komuny w Szwecji, gdzie mają okazję zobaczyć ich tradycje i obrzędy… Jest bardzo brutalnie, ale przy tym i emocjonalnie; nie ma jumpscarów i dziwnych potworów, środki są dużo bardziej niebanalne i ciekawe. Ten film to tak zwane dziwadło, ale ciężko przejść wobec niego obojętnie. Naprawdę niegłupi, mrożący krew w żyłach i fascynujący zarazem.
13. Jaki przedmiot szkolny jest twoim ulubionym?
🍂Moje podium to: historia, język polski, języki obce.

Nominuję:
@.Anja
@Escada
@FallenPuppeteer
i wszystkich chętnych, można kraść.

Dziękuję za przeczytanie wszystkim, którzy dotrwali do tego momentu. Teraz czas znowu zniknąć na jakiś okres. Cały czas wracam – śmieszna jest ta moja sentymentalność… Tak czy inaczej, wszystkiego dobrego, kochani!🧡

Odpowiedz
10
.Anja

.Anja

@lonely_sunflower_ bardzo ciekawe odpowiedzi, dziękuję za nominację, na pewno ją zrobię bo jest świetna! 😍 moim union jesiennym miesiącem jest właśnie wrzesień przez swoją wspaniałą pogodę 🥹 kocham połączenie niebieskiego nieba, chłodnego wiatru, słońca i jesiennych kolorów! cieszę się że dałaś jakiś znam życie, może jednak wstawisz ten quiz o ile wena ciebie jeszcze nie opuściła? 🤭

Odpowiedz
2
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ Cóż, dla mnie po prostu niestabilna pogoda jest niekoniecznie przyjemna, bo mogę się łatwo zaziębić ;w; A tak to nie mam z nią problemu, chociaż rzeczywiście trudno się czasem spodziewać, co będzie dnia następnego czy nawet za kilka godzin.
Tak, ktoś na pewno czyta – my czytamy ;3

1. Piękne kolory ♥ W większości z nich mam bluzy idealne na jesienne dni ^w^
2. O, czyli każdy miesiąc lubisz za coś innego – fajno, że nawet wrzesień się lepiej ułożył dla Ciebie w tym roku :D A listopad zdecydowanie jest bardzo klimatyczny.
3. Pewien kolega zapraszał mnie kiedyś na Dziady, które sobie urządza z grupą znajomych, ale w sumie znamy się tylko przez internet i nie byłam pewna, czy się zgodzić, więc nigdy do niego nie pojechałam, choć jak mi o tym opowiadał, to brzmiało ciekawie – ognisko, rozmowy o śmierci i życiu, takie melancholijne wydarzenie w ich wykonaniu ;)
5. Fast fashon jest słabe – także totalnie popieram – sama nie pamiętam, kiedy ostatni raz kupiłam coś w sieciówce – pewnie z kilka lat temu xd Tak czy siak powodzenia w wykonywaniu wszystkich planów! ♥ Zrobiłaś mi smaka tym ciastem marchewkowym xP
12. Zapamiętam sobie te książkowe tytuły ;)

Wszystkiego dobrego! ♥

Odpowiedz
1
Wszystkie wpisy:
.Anja

.Anja

co tam u ciebie? ✨

Odpowiedz
1
.Anja

.Anja

@lonely_sunflower_ ahhh strasznie się cieszę, ja też rzadziej zaglądam na SQ ale tak się zastanawiałam co tam u ciebie, może raz na jakiś czas byś dodała jakiś wpis z update? trochę mi czegoś brakowało jak na 11 listopada niczego nie wstawiłaś 💔 u mnie też wszystko super ❤️

Odpowiedz
1
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

•  AUTOR

@.Anja rzeczywiście, szkoda, że nawet 11.11 nic nie napisałam :( oczywiście przeżyłam ten dzień po swojemu, ale jakoś zapomniałam o sq. naprawdę mi miło, że pamiętasz i tęsknisz za moją aktywnością. mając tak kochanych czytelników, chyba będę musiała pomyśleć o częstszych wpisach :)

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Szalony mam dziś dzień. 15 sierpnia zawsze był jednym z moich ulubionych dni w roku, ale od pewnego czasu czuję się nienajlepiej fizycznie (i psychicznie w sumie też). Leżę sobie z anemią (żelazo na poziomie 9…), migreną, miesiączką (u mnie miesiączka to naprawdę choroba i w sumie to przez nie mam anemię) i stanem depresyjno-nerwicowo-k*****owym i słucham Żurawiejek. W sumie pomagają, nawet trochę sił poczułam teraz i coś sobie czytam.
A co u Was?

Odpowiedz
9
.Anja

.Anja

@lonely_sunflower_ boże, tak strasznie ci współczuję 😭💔 mam nadzieję że byłaś z tym u lekarza i że już suplementujesz żelazo… życzę ci poprawy stanu psychicznego bo wtedy i fizycznie się będziesz lepiej czuć 🥺

Odpowiedz
2
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ Współczuję :( Trzymaj się tam jakoś! Mam nadzieję, że niebawem Ci się poprawi… Swoją drogą witaj w klubie – miesiączki też mam wręcz fatalne, chociaż i tak kiedyś miałam gorsze, że aż nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje… Ale niedobór żelaza również przez nie mam. Nie wiem, czy aż anemię, ale w sumie reakcja mojej pani doktor na wyniki badań krwi mogłaby to sugerować. A migreny są okropne. Także łączmy się w bólu ;-;

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

Ostatnio wracam powoli do tematyki psychologii. Jakiś czas temu poświęciłam ją na rzecz historii, teraz tę drugą wciąż uważam za swoją największą pasję, ale i na zgłębianie meandrów ludzkiej psychiki znajduję trochę czasu. Nie znaczy to bynajmniej, że czytam tyle książek psychologicznych, co historycznych i w ogóle dokształcam się z jakichś ambitnych źródeł – nie, po prostu dużo rozmyślam na te tematy, rozstrząsam ludzkie zachowania i szukam informacji w internetach XD
Są w psychologii takie pierdółki, na punkcie których mam dosłownie obsesję. Jedną z nich (a może teraz główną) są typy MBTI. Możecie się śmiać, że próbuję definiować ludzi czterema literkami, ale naprawdę fascynuje mnie to, jak bardzo ten kwestionariusz jest wnikliwy, ciekawy, zgodny z prawdą, przydatny w kwestiach zawodowych i prywatnych. Wiele spokoju psychicznego dało mi poczytanie o INFJ i wiadomość, że nie jestem sama, że sporo moich dziwnych, na pozór sprzecznych cech i pragnień wynika właśnie z posiadania tej najrzadszej osobowości… Do tego lubię analizować inne, doszukiwać się ich w znajomych, oddawać się różnym refleksjom dotyczącym ludzkich charakterów. Zadanie w sam raz dla overthinkera.
I jeszcze jest aspekt literacki – mało co daje mi taką frajdę, jak rozwiązywanie tego testu jako postaci ze swojej powieści i dobieranie im typów/budowanie nowych bohaterów w oparciu o jakiś typ XDD Ogólnie zawsze uznawałam (i nie tylko ja) portrety postaci i ich prowadzenie za jedną z większych zalet swojej prozy, ale nieraz mam kilka sprzecznych wizji danego bohatera i wtedy mimo że czuję jego ,,vibe", to mam trochę problem z wyklarowaniem z tych wyobrażeń konkretnego charakteru. Zamiast się męczyć, to najlepiej oprzeć się o MBTI i ustalić, kto jest ENFJ, do kogo pasuje ISFP, z kogo możemy zrobić ENTP, a kto od początku wyglądał na totalne ISFJ XDDD

Odpowiedz
8
.Anja

.Anja

@lonely_sunflower_ ja też bardzo lubię MBTI, wiadomo że nie da się jednoznacznie zaszufladkować ludzi ale taki test pomaga ich bardziej… uporządkować xd

Odpowiedz
2
Escada

Escada

@lonely_sunflower_ też lubię tego typu rzeczy

Odpowiedz
1
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

(Na Instagramie rozbiłam to na dwa posty, tutaj wstawię jako jeden wpis)
Niekiedy zdarza się, że dzieło ze wszech miar wybitne pozostaje nieznane, niedoceniane, nie schlebia gustom ogółu. Zwykle przyczyną jest to, że ówczesne społeczeństwo nie jest na nie gotowe, nie potrafi docenić talentu autora, który stylem i horyzontami myślowymi wyprzedza swoją epokę. Zapewne z tego powodu Vincent van Gogh sprzedał tylko jeden ze swoich obrazów, Cyprian Kamil Norwid dokonał żywota w przytułku dla ubogich, a o ,,Lalce” Bolesława Prusa mówiono początkowo jako o ciężkiej, chaotycznej powieści bez pomysłu na losy głównego bohatera.

W przypadku ,,Nadberezyńców” Floriana Czarnyszewicza było inaczej. Z zachwytem pisały o nich największe polskie autorytety literackie, takie jak Czesław Miłosz i Melchior Wańkowicz. Nie trafiali wyłącznie w gusta humanistycznej elity, wszak porównywano ich do kochanych przez Polaków ,,Pana Tadeusza”, ,,Nad Niemnem”, ,,Krzyżaków” i sienkiewiczowskiej Trylogii, a gdy ukazali się w 1942 roku, z wypiekami czytali ich polscy żołnierze na Zachodzie. Witold Gombrowicz skarżył się, że Czarnyszewicz jest od niego znacznie popularniejszy wśród argentyńskiej Polonii (no cóż, panie Witoldzie, ,,my Sławianie, my lubim sielanki”). Utwór znakomity pod względem walorów artystycznych, miał jednocześnie wszystkie cechy, którymi mógł zaskarbić sobie sympatię szerokich mas czytelników. Dlaczego zatem jednej z najpiękniejszych polskich powieści XX wieku w kraju niemal nie czytano i po dziś dzień pozostaje znana tylko dość wąskim środowiskom, nigdy nie stała się lekturą szkolną, nie weszła do oficjalnego ,,kanonu klasyki”?

Winny jest jeden: komunistyczna cenzura. W PRL Czarnyszewicz był persona non grata ze względu na swój życiorys (a o nim przeczytacie na powyższych kafelkach), a jego twórczość – skazaną na zapomnienie, tak samo jak losy tych, o których opowiadała: polskiej szlachty zagrodowej znad Berezyny i Dniepru. Spadkobierców jagiellońskiej idei. Pogrobowców Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Pracowitych, krzepkich i dzielnych kresowiaków, którzy zachowali pamięć o swoim pochodzeniu mimo zubożenia i pauperyzacji, stu kilkudziesięciu lat rusyfikacji i i represji. Polskich patriotów i katolików ze wschodniej Białorusi. Ofiar największych bolszewickich zbrodni. W następnym poście napiszę kilka (dobrze, kilkaset) słów o utworze, który poruszył moje najczulsze struny – jako pasjonatki historii, polskiej patriotki przesiąkniętej etosem wielonarodowej Rzeczypospolitej, osoby duchowo związanej z dziejami Kresów. Powiem wprost – przepadłam w tym świecie, pokochałam go, nad niejednym fragmentem płakałam ze wzruszenia i zachwytu, a jednocześnie przygnębienia, spowodowanego świadomością, jakim był kres żywiołu polskiego na tych ziemiach…. Oddanie uczuć i przeżyć, głębia myśli, dokładność i realistyczność opisów, bogactwo języka, zdolne wskrzesić to, co starła bezlitosna Historia i ludzka niepamięć, i poruszyć czytelnika nawet po wielu latach – to czyni literaturę Wielką. I to wszystko osiąga w ,,Nadberezyńcach” rzadko spotykane rozmiary.
Mimo przyrzeczenia, że nie będę kupowała nowych książek, zamówiłam trzy pozostałe utwory Czarnyszewicza, które są tematycznym i ideowym dopełnieniem ,,Nadberezyńców” (a jedna, zdaje mi się, powieść, także kontynuacją losów niektórych postaci – ją zwłaszcza muszę przeczytać, zważywszy na otwarte zakończenie). Już teraz wiem, że ta tetralogia będzie dla mnie szczególnym cyklem…

*

,,Najbardziej tragiczny list otrzymałem od siostry w roku 1937, zamężnej już za Uścinowiczem. Przysłała mi rejestr deportowanych na Sybir, w którym znalazł się jej mąż, brat i kilku moich kolegów z Wojska Polskiego” – wspominał Florian Czarnyszewicz. W strasznym 1937 mijało 13 lat, od kiedy zamieszkał w Argentynie. Jednocześnie rozpoczynała się operacja polska NKWD, która miała położyć kres mniejszości polskiej na terenach ZSRR. Pozostających na Białorusi bliskich emigranta zesłano, jego brata rozstrzelano – wyłącznie za polskość…

Czarnyszewicz wiedział, że z ziemią zrównano nie tylko jego rodzinny zaścianek, ale i cały bujny świat polskich Kresów. Chwycił zatem za pióro i pięknem swej prozy przywrócił go do życia, z mistrzowskim realizmem namalował słowami swój ,,kraj lat dziecinnych”, dając bodaj jedyne w naszej literaturze świadectwo kultury, mowy, obyczajów i historii – a przy tym tak dotkliwej tragedii – szlachty zaściankowej za Berezyną. Stworzył epicką i realistyczną panoramę lat 1911-1920, zawarł w niej realia życia tamtejszych Polaków u kresu Imperium Rosyjskiego, podczas I wojny światowej, leninowskiej rewolucji, działalności I Korpusu Polskiego gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego i wojny z bolszewikami. Tło historyczne jest fenomenalne i stanowi ogromny walor powieści.

Nie jest to jednak chłodna kronika ani li tylko cykl obyczajowych obrazków – to pulsujący uczuciami obraz bezpowrotnej minionej rzeczywistości, choć podszyty rzewnością i nostalgią, to niezwykle barwny, porywający; niekiedy wzruszający, niekiedy pogodny i zgoła zabawny. Podniosła atmosfera oczekiwania na polskie wojska między bezkresnymi łąkami i puszczami Białorusi, wymowa ideowa, uczuciowy pierwiastek, nieustannie pobrzmiewająca nuta tęsknoty za utraconą Ojczyzną, zmysłowość i artyzm opisów – czynią tę książkę magnetyczną, a proces jej czytania jak gdyby mistycznym. Strony ,,Nadberezyńców” iskrzą polskością pomimo wszystkich białorutenizmów i rusycyzmów, którymi przesycone są wypowiedzi bohaterów. Jednocześnie tryska z nich potok miłości – do narodu i kraju, do krajobrazów i przyrody ojczystej ziemi, do ludzi i świata. Życie ludzkie odbija się w nich niczym w wielkim zwierciadle. Posiadają cechę, która świadczy o idealnej powieści historycznej – mikroświat, którym jest życie lokalnej społeczności, relacje międzyludzkie, a przede wszystkim sfera emocji i myśli jednostki, zestawiony jest ze światem Wielkiej Historii, i nieustannie rzutują na siebie nawzajem. Tekst można poczuć wszystkimi zmysłami. Bogactwo ludzkich charakterów i ich przeżyć, a także niesamowita kwiecistość (i przy tym niezwykła lekkość!) języka, czyni go prawdziwym, naturalnym.
Właśnie, język – nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła na niego uwagi. Oddanie kresowego dialektu, jako miłośniczkę wschodniej Słowiańszczyzny, bez reszty mnie zauroczyło. Zdaje sobie sprawę, że w lekturze pomogła mi znajomość języka rosyjskiego i białoruskiego, a większości współczesnych, posługujących się tylko klasyczną polszczyzną czytelników ciężko byłoby bez przypisów zrozumieć niektóre dialogi (skądinąd mam nadzieję, że powstanie nowe, ładniejsze i lepiej opracowane wydanie tej książki, gdyż to ważny krok w jej popularyzacji – nie wpływa ono jednak na moją ocenę, bo recenzuję tekst literacki, a nie współczesny egzemplarz). Świadectwo mowy tamtejszych Polaków jest jednak ważne z językoznawczego punktu widzenia, a czytającego wprowadza w niepowtarzalną atmosferę Kresów, początkowo zaskakuje, później fascynuje i zachwyca. Zapoznanie się z nim to wyjątkowe doświadczenie czytelnicze.

Czarnyszewicz przenosi nas do Smolarni, polskiego zaścianka wzorowanego na jego rodzinnej wsi. Jej mieszkańcy, choć szlacheckiego pochodzenia, są prostymi, ciężko pracującymi ludźmi. Od okolicznego białoruskiego chłopstwa odróżnia ich jednak nie tylko język i religia, ale także polityczna i narodowa świadomość, mentalność i zwyczaje. Jeśli komuś zdaje się, że ta panorama jest refleksyjna i barwna, lecz przy tym powolna i monotonna – odpowiadam mu: ,,nic bardziej mylnego!”. ,,Nadberezyńcy” to także przygoda, romans, najczystszy ,,eastern”. Z mozaiki postaci najważniejsza okazuje się trójka bohaterów, którym towarzyszymy przez okres ich dorastania, obserwujemy ich przemiany, kształtowanie własnej tożsamości, przyjaźnie i miłości. Błyskotliwy i sprytny Stach Bałaszewicz, chcący nieprzeciętnym umysłem przysłużyć się Ojczyźnie, silny i odważny (może nieco zbyt odważny) Kościk Wasilewski, który niczym Andrzej Kmicic pokutuje za swój wybuchowy temperament i zmywa dawne winy zasługami dla Polski, największa smolarska piękność Karusia Sokołowska, przeradzająca się z płochej zalotnicy w wierną, honorową pannę i gorącą patriotkę – zdają się jak żywi i wzbudzają niepohamowaną sympatię. Wątek miłosny między dwoma ostatnimi to jedna z najbardziej urokliwych książkowych relacji, o których dane było mi czytać. W fabule nie brakuje zawiłych perypetii, zaskakujących zwrotów akcji, elementów komizmu, intryg, wątków sensacyjnych, ,,szpiegowskich”, a nawet militarnych. Od wartkich, awanturniczych historii ciężko było mi się oderwać.

,,Nadberezyńcy” to powieść doskonała, wielowymiarowa, bijąca kresowym duchem, wyjątkowa. Czesław Miłosz słusznie porównywał ja do narkotyku. To, że tak ważny i fascynujący utwór nie jest powszechnie uznawany za klasykę i czytany przez Polaków, to niepowetowana strata dla polskiej humanistyki. Chyba zbyteczna jest ocena tego arcydzieła w skali liczbowej. Czytajcie, moi drodzy!

Odpowiedz
6
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ Opisujesz to z taką szczerą pasją, że chyba każdy mógłby zaciekawić się tym kawałkiem polskiej historii ^_^

Odpowiedz
1
IloveFantasy

IloveFantasy

@lonely_sunflower_ przeczytałam, odnalazłam twój instagram i jestem zaciekawiona! 💜

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (4)
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

AUTOR•  

🧡Słyszałam najróżniejsze opinie o J.I. Kraszewskim – od zachwytu i nazywania jednym z najwybitniejszych polskich literatów, po zarzuty ,,aczytalności”, frustrującego dziś dydaktyzmu i zupełnej dezaktualizacji jego prozy w dobie XXI wieku. Sama, dwa razy sięgając po jego utwory, dałam im carte blanche – i po raz drugi z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że czytanie ,,Bolesławity” to prawdziwa czytelnicza ,,uczta”. Lektura ta nie była przełomowym doświadczeniem w moim życiu, jednak nie była też rozrywką na kilka dni, o szybko się zapomina. Odkładając egzemplarz na półkę, początkowo nie mogłam powiedzieć nic ponad zwyczajne: ,,Dobra, naprawdę dobra książka”. Po ,,Hrabinę Cosel” (1873) – pierwszą część słynnej Trylogii Saskiej i jedną z najpopularniejszych powieści J.I. Kraszewskiego – sięgnęłam wiedziona swoją wielką pasją do historii, a także pozytywnymi wrażeniami po poznaniu,,Ulany” (1842), jednego z ludowych utworów pisarza. Dziś jestem w stanie zauważyć kilka podobieństw między tymi na pozór zupełnie różnymi opowieściami – obie ukazują nieszczęśliwe, oszukane kobiety, zgubione przez miłość do niewłaściwego mężczyzny i niezrozumiane przez otoczenie. Choć jedna z nich jest poleską chłopką, a druga – królewską metresą, głębia ludzkich uczuć i skala cierpienia pozostaje niezmienna, niezależnie od majątku i tytułu…
🧡Akcja rozpoczyna się podczas alkoholowej libacji, którą król Saksonii i RON – August II Mocny – odbywa wraz z najważniejszymi urzędnikami na swoim dworze, rozgoryczony porażkami na frontach III wojny północnej i utratą polskiej korony. Wówczas dowiaduje się o Annie Hoym, niezwykle pięknej, choć nieznanej szeroko w Dreźnie i żyjącej na prowincji żonie swego ministra. W wyniku zakładu Hoymowa zmuszona jest przybyć do stolicy i – czego wszyscy się spodziewali – natychmiast wzbudza w kochliwym królu płomienne pożądanie. Wykształcona, odważna, uczciwa i przede wszystkim bez miary dumna, różni się od poprzednich kochanek władcy. Pewnego dnia, otoczona jeszcze blaskiem chwały, słyszy od łużyckiej wróżbitki: ,,Po długim szczęściu czeka cię dłuższa, o, dłuższa pokuta!”. Słowa te zdają się zwiastować serię dramatycznych wydarzeń…
🧡Utwór jako powieść historyczna okazuje się bardzo wartościową pozycją. Kraszewski sam pisze, że historia Anny Cosel sama przez się – taka, jak przedstawiają ją materiały źródłowe – była wystarczająco ciekawa i poruszająca, by nie uzupełniać jej wyobraźnią, nie dodawać zbyt wielu fikcyjnych postaci i zdarzeń. W tej sytuacji wrażenie robi zarówno jego wiedza historyczna, umożliwiająca utkanie z faktów tak barwnej fabuły, jak i literacka wrażliwość, dzięki której tchnął życie w historyczne postaci, a ich uczucia i motywacje uczynił w oczach czytelnika zrozumiałymi, realnymi. ,,Hrabina Cosel”, naturalnie, ukazuje więcej szczegółów społeczno-obyczajowych niż polityczno-militarnych, zarysowane zostają jednak losy wojny północnej czy realiów panowania Augusta II. Autor bezlitośnie obnaża wady władcy – niestałość, podatność na wpływy, rozrzutność, rozwiązłość, hedonizm… – a także degrengoladę XVIII wieku; tragiczny los, pozornie mających wszystko, kobiet; realia życia w Saksonii, gdzie więcej pieniędzy poświęcano na jarmarki, polowania, bale i zbytki dworu, niż armię podczas toczącej się wojny.
🧡Historia zaabsorbowała mnie już od pierwszych stron i jakkolwiek od początku czułam, że zakończy się tragicznie – z zainteresowaniem czytałam kolejne rozdziały. Szczególnie duże emocje wzbudził we mnie finał, od którego ciężko było mi się oderwać i który nie tyle może, co wyjątkowo mnie zaskoczył, co poruszył i porwał dramatyzmem, uczuciowością, wartkością zdarzeń. Trzeba jednak przyznać, że środek opowieści momentami bywał monotonny – przez pewien czas, gdy zawiązała się już właściwa akcja, a daleko było jeszcze do końca, ciągłe opisy zbytków, rozpasania saskich elit i intryg na Cosel wydawały mi się odrobinę schematyczne. Czekałam na zdecydowany zwrot akcji, przełom w fabule – i finalnie otrzymałam go, choć nieco później, niż go oczekiwałam. Opowieść jest przede wszystkim miłosna, pozbawiona wielowątkowości i wyraźnie podzielona na ,,dobrych” i ,,złych”, nie można jej jednak uznać za banalną. Traktuje nie tylko o miłostkach króla, lecz i o zmienności ludzkich losów, konsekwencjach płynących ze ślepego zakochania; ukazuje portret buntowniczej, targanej namiętnościami kobiety, szlachetnej jednostki wtłoczonej w świat ludzi występnych i małych – a wszystko to dopełnia dobre studium psychologiczne i znakomicie wykreowane tło historyczne. Kraszewski pięknie maluje słowami, bogactwo języka nadaje tekstowi duże walory artystyczne i sprawie, że można poczuć go całym sobą. Wszystko to czyni ,,Hrabinę Cosel” klasyką gatunku, jednym z piękniejszych romansów polskiej literatury, a nie nawiną, jałową opowiastką. Powieść emanuje emocjami, zmysłowością, bólem, samym życiem, a choć napisana 150 lat temu i traktująca o zdarzeniach sprzed ponad 300 lat – jej problematyka nie traci na aktualności. Zmieniają się czasy – ludzka natura pozostaje jednak niezachwiana…
🧡W skali od 1 – 10 przyznaję ,,Hrabinie Cosel” solidną 8️⃣

Odpowiedz
7
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

•  AUTOR

@.Anja łamiesz mi serce💔 no ale rozumiem, gusta są różne i to jest właśnie piękne😄

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@lonely_sunflower_ Wyczerpująca, ciekawa recenzja ♥ W sumie w temacie Hrabiny Cosel jestem o tyle, że w zeszłym roku byłam w zamku Stolpen, także tym bardziej miło mi się czytało to, co napisałaś, choć wspomnianej książki nie czytałam ^_^

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (4)