Patryk

Escada

Patryk

Escada

imię: Ola

o mnie: przeczytaj

201

O mnie

#stopbullying
#papużka

nadzieję, że zostaniesz na dłużej... ;}
Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś na mój temat, to zapraszam b. serdecznie do czytania nominek, których trochę tu jest oraz do przeczytania Q&A.
A teraz kilka informacji... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Escada

Escada

05.11. miałam bardzo fajny i jeszcze bardziej aktywny dzień. Najpierw odwiozłyśmy z... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Escada

Escada

AUTOR•  

Kanałówka przebiegła sprawnie, chociaż nie mogłam mieć jednak słuchawek, bo były za duże (tylko takich używam) i stresowałam się bardzo, ale okazało się, że właściwie nie było czym (do momentu aż dentystka nie postanowiła mi założyć jakiegoś czegoś na nos, co śmierdziało jak rękawice lub balony, miałam niby przez to oddychać ("Albo to , albo usunięcie zęba", niestety nie miałam możliwości zapytać, co jest tańsze 😅😂😅) i wychodziło mi to, ale musiałam bardzo powstrzymywać odruchy wymiotne… :/)

+Pierwszy raz miałam znieczulanie podniebienie, które swoją drogą szybko puściło (tzn.znieczulenie), bo pod koniec zabiegu zaczęło boleć jak wściekłe.

Potem miałam zrobić zdjęcie tego zęba, ale nie udało mi się utrzymać w buzi płytki, która nie dość, że śmierdziała okrutnie (też miałam odruchy…), to jeszcze miała smak… Ostatecznie zrobiłyśmy zdjęcie panoramiczne przodu i kanałówka została uznana za udaną, a ja wróciłam lżejsza o 900 zł. Potem byłyśmy z mamą na Bazarze i kupiłam na święta dubajski mazurek.

Przez resztę dnia nie robiłam nic ciekawego, trochę spałam, bo ząb też mnie bolał, ale do pół roku może to robić legalnie 😂

W sobotę rano wykąpałam się, pooglądałam serial (nowy, bo na razie wszystkie poprzednie skończyłam), zjadłam śniadanie i przyszedł dziadek z PIT-em. Potem zaczęłyśmy z mamą szykować się do wyjścia na pocztę w nadziei na odbiór paczki (ale poczta była już zamknięta, czego internet nie uwzględnił) i do apteki po następne opakowanie leków osłonowych, ale musiałyśmy się wrócić po klucze do auta, bo nasza apteka też już była zamknięta, za to następna była przed zamknięciem, więc zdążyłyśmy.
Potem poszłam po kawałek sernika pistacjowego (kelnerka już do mnie mówi po imieniu XD), a wróciłam z dwoma ostatnimi. Myślałam, że będzie mniej świeży, bo zapłaciłam mniej niż zwykle, a był świeży i pyszny… 💚 Włączyłam serial i zjadłam prawie cały kawałek (drugi dałam mamie), kiedy nadszedł czas wyjścia na święcenie koszyczków. Jak zwykle, wierni również zostali solidnie pokropieni 😅

Na świąteczne śniadanie pojechaliśmy z dziadkiem (a właściwie dziadek z nami) i spóźniliśmy się 2 minuty (nie licząc oczywiście drogi na drugie piętro), co jak na nas jest dość dużym sukcesem…
Uniknęłam powitalnego przytulasa od mamy wujka (to jedyna osoba, która praktykuje ten dziwny i zbędny zwyczaj). Zjadłam "moją" sałatkę warzywną, kawałek święconego jajka, ze 2 jajka faszerowane pieczarkami (moja ulubiona rzecz, zaraz po sałatce) roboty wujka, bez której nie wyobrażam sobie Wielkanocy. Z deserów zjadłam 2 kawałki dunajskiego mazurka, który chyba wszystkim smakował, bo następnego dnia już go chyba nie było. 😅 W międzyczasie grałam z tatą w jakąś dziwną grę, którą mój młodszy kuzyn wygrał w konkursie matematycznym. Wygrałam.
Potem towarzystwo postanowiło pojechać na cmentarze, a ja zostałam z kuzynami (i tak byśmy się nie zmieścili do aut) i graliśmy w kinetyczne gry na konsoli… Tzn. oni grali, a ja próbowałam grać XD
Rozwalanie owoców (i trafianie w bomby, co akurat nie było zbyt zgodne z zasadami gry 😅) szło mi nawet dobrze, jeżdżenie pociągiem kompletnie nie, a pływanie pontonem było całkiem ok.
W sumie spędziliśmy rodzinnie prawie cały dzień, bo nawet na mszę wieczorną poszliśmy (a właściwie pojechaliśmy) do tego samego kościoła, tylko miejsca pozajmowaliśmy inne. Fajnie było.

Lany Poniedziałek na szczęście za bardzo "lany" nie był, też pojechaliśmy na śniadanie do wujostwa. Dziadek dość szybko wyszedł, wymigując się chęcią odwiedzenia działki. Grałam z Kubą w piłkę, potem oglądaliśmy rodzinnie "Vaianę" (pierwszą część, a potem w końcu znalazłyśmy z Madzią okazję do świątecznego grania i śpiewania, bardzo fajnie było, poza tym, że mój ojciec przyszedł i nam przeszkadzał. Tzn.głównie mi. Dałam Magdalenie magnes, który kupiłam w Hiszpanii po obejrzeniu budowli na cześć Kolumba – niebieską gitarę we wzorki. Tym razem na mszę pojechaliśmy już w 2 różne miejsca, ale na tę samą godzinę..

We wtorek moi rodzice pojechali na jakąś wycieczkę na wieżę widokową i "spacer" po górach, więc miałam dzień dla siebie. Na obiadokolację zamówiłam sobie pizzę miesiąca z drugiego końca ulicy. Przyjemny dzień :)

W środę sprzedałam i wysłałam 3 rzeczy dla psów.

W czwartek chciałam pojeździć po mieście i pozałatwiać różne sprawy, ale była taka mgła, że nie było sensu. Na 17 poszliśmy do dziadka na obchody imienin jego i mojego ojca, który przywiózł dużo różnych rzeczy z pistacjami, więc miałam co jeść (bo zawsze jest to samo i raczej tego nie jem). Przyjechali też moja siostra z narzeczonym z zaproszeniami na ślub. Czytała nam też (bardzo bogate) menu. Na początku dostałam od wujostwa prezent urodzinowy, bo nie będzie ich na właściwej "imprezie" (chciałam voucher, a dostałam pieniądze na voucher, też dobrze :))

W międzyczasie obejrzałam jakieś 2 seriale i zaczęłam następny.

W piątek nie działo się nic ciekawego, za to wczoraj była u mnie Emila z Migelem, który przez ten
czas (może miesiąc?) bardzo urósł, waży prawie 3 kilo :O byłyśmy na długim (dla mnie, bo nie wzięłam kurtki, a było zimno 😅) spacerze i spotkałyśmy przepiękną borderkę 🩵
Było super, chociaż nie miałam się kiedy nagadać 😂

Wieczorem (w niedzielę) obejrzałam z mamą drugą część "Vaiany"

A co u Was?

Mam na jutro plany, ciekawe co z nich wyjdzie

Odpowiedz
2
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake w sumie nie ma czego, bo nawet nie ma jakichś głośnych dźwięków, ale jeśli nie lubisz klamerki na zębie i zakrytego nosa, to polecam unikać XD

Odpowiedz
1
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake zwlekałam z tym trochę, ale była szansa, że nie będzie potrzebna (byłam w tych kilku procentach…)

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (3)
Flappy12

Flappy12

obs za obs?

Odpowiedz
Escada

Escada

•  AUTOR

@Flappy12 nope.

Odpowiedz
Escada

Escada

AUTOR•  

Wróciliśmy chwilę po 21, bo po drodze byliśmy na obiedzie w Zagrodzie Kołodzieja, w Zgorzelcu (pierwszy raz, może ostatni, ale polecam).

Za nami jakieś 8687 km – nieźle, co? 😅 Fakt, że cała dzisiejsza droga z Niemiec do domu była strasznie długa, a ja prawie nie spałam podczas jazdy, ale było całkiem nieźle.

Na święta przyjeżdżają rodzice wujka, więc nikt nas w tym roku raczej nie odwiedzi (chyba że dziadek, ale na razie tylko wiem o niedzielnym śniadaniu u wujostwa), więc nie przygotowujemy się za bardzo, co jest pewnym plusem.

Jutro mam właściwą kanałówkę i chciałam przed nią iść na masaż, ale został odwołany przez fizjo (bardzo zła wiadomość)…

Będąc we Francji, zapaliłam w katedrze świeczkę w dość egoistycznej intencji, ciekawe czy coś z tego będzie, bo marzyłam o tym od dobrych kilku lat (w tym szczególnym wariancie od ok. roku)… 🩵🩵🩵

A tak poza tym, mam mnóstwo zdjęć i chyba trochę się opaliłam. Byliśmy w tylu miejscach, że połowy nie pamiętam XD
Jakiś tydzień temu miałam mieć umówioną jazdę na andaluzkę, ale ostatecznie okazało się (już na miejscu), że nic z tego nie wyjdzie, za to kilka koni miałam okazję obejrzeć, w tym dwa z bliska, jednego z nich pogłaskałam.

To tak w skrócie.
A co u Was?

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Fajnie, że chociaż mogłaś zobaczyć konie i jednego pogłaskać ♥ Ten na zdjęciu jest przeuroczy! ;w; ♥

Odpowiedz
1
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake wszystkie były super 🩵💙🩵

Odpowiedz
1
Escada

Escada

AUTOR•  

Od wczoraj (20:10) jesteśmy na campingu w Hiszpanii (Begur), domek mamy chyba nowy, co oczywiście jest na +, ale droga z Francji do Hiszpanii ciągnęła się w nieskończoność.
C.d.n.

Odpowiedz
4
Escada

Escada

•  AUTOR

@TW to dawaj, kierowcę też wypożyczę… 😅

Odpowiedz
1
TW

TW

@Escada ni, mam obowiomzki

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
Escada

Escada

AUTOR•  

Prawie 2 tygodnie temu, w poniedziałek, miałam 2stęp do kanałówki, a wcześniej RTG tego jednego zęba. Poszło całkiem sprawnie i zaskakująco szybko (spodziewałam się dłuższej wizyty, nawet słuchawki wzięłam 😅).
Potem byłyśmy z mamą w Lidlu i wzięłam sobie do spróbowania później croissanta pistacjowego.
Po powrocie do domu przez kilka minut zatruty ząb mnie bolał dość mocno, ale zjadłam obiad (curry 🧡) i poszłam spać w nadziei, że znieczulenie szybko puści. W międzyczasie przyszedł dziadek planować 'wakacje' w Hiszpanii, ale nie siedziałam z nimi, bo nie miałam nic do powiedzenia na ten temat.

We wtorek (jeśli dobrze pamiętam), byłam u laryngologa (u którego kiedyś była moja mama). Przepłukał mi to jedno ucho trochę, dał zalecenia (w tym ćwiczenie, z którym miałam bardzo duży problem), ale to ucho samo mi się zaczęło jeszcze bardziej odtykać, więc może przez 2 dni stosowałam się do ich części. Szczególnie że właściwej kanałówce podobno towarzyszą niezbyt miłe dźwięki, a będę ją miała dopiero w drugiej połowie kwietnia…

Ogólnie w tamtym tygodniu dużo czasu spędzałam z dziadkiem, chodząc i jeżdżąc w różne miejsca.

W sobotę planowałam zaprosić Emilę, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło, za to miałam cały dzień dla siebie, bo moi pojechali w góry. Dobrze, że w końcu po tylu latach przestali mnie zabierać na tego typu wycieczki…
Oglądałam serial, ćwiczyłam, a na obiad zamówiłam sobie w miejscu, z którego jeszcze nic wcześniej nie zamawiałam, przepyszne ravioli ze szpinakiem, ricottą (tych rzeczy akurat nie lubię XD), pomidorkami, kawałkami cebuli, sosem i orzechami włoskimi, które też były wyjątkowo dobre.

W niedzielę byliśmy u dziadka.

W poniedziałek znowu byłam u dentystki, która dała mi do tego zęba antybiotyk, żeby nic się nie stało podczas wyjazdu, i nie wzięła od nas ani grosza. Rano byłam jeszcze u fizjo, żeby przygotować twarz do tej wizyty, ale i tak mnie wszystko bolało i strzelało jak musiałam trzymać otwartą buzię. Zgodnie z zapowiedzią dentystki, ząb mnie bolął, ale dłużej i znaczenie bardziej uciążliwie niż w poprzednim tygodniu, miałam ochotę zagryźć wszystko na swojej drodze, ale postanowiłam pójść spać 😂 Trochę pomogło.

We wtorek byłam u urologa, do którego skierowanie dostałam jeszcze w tamtym roku. Miły, zrobił USG i od razu postawił diagnozę (czy słuszną – mam nadzieję, bo dostałam 2 różne antybiotyki i coś przeciwzapalnego). Kupiłyśmy leki i pojechałyśmy do galerii szukać ciuchów na wyjazd (w poprzednim
tygodniu też byłyśmy i kilka rzeczy wpadło mi w oko). Kupiłam fajne spodnie, a mama wzięła mi inne.

W środę byłam u dziadka, ale krótko. Potem przyjechała Kaśka, więc wróciłam, bo miałam do niej sprawę.

W czwartek musiałam czekać na kuriera, bo mama z Kaśką coś robiły w mieszkaniu po dziadku. Chciałam jechać do Decathlonu, ale nic z tego nie wyszło. Popołudniu poszłam po miesięczną pizzę (taki był zamysłł, ale wzięłam też pistacjowe cornetto z Magnumem w środku i kilkoma innymi fajnymi dodatkami), ale nie wzięłam portfela, więc poszłam do domu zanieść cornetto i wziąć kartę stałego klienta, bo mimo problemów, ostatecznie udało mi się zapłacić telefonem, i wróciłam z pizzą.
Była przepyszna, tak samo jak cornetto.
Potem moi pojechali do galerii, a ja chciałam zadzwonić do Emili, ale zasnęłam.

Wczoraj pojechałam z dziadkiem do Decathlonu i znalazłam bardzo fajne bryczesy (a właściwie bardziej legginsy jeździeckie, ale bez leju, za to w przepięknym odcieniu niebieskiego), wzięłam też granatowe rękawiczki do jazdy i polówkę w odcieniu jasnego fioletu w dwóch rozmiarach, bo nie mogłam się zdecydować…+2 małe opakowania waniliowego białka do koktajli, czyli to, po co przyjechałam. 😅 Potem wróciłam do domu, okazało się, że w sprzedanych przeze mnie grach komputerowych brakuje jednej płyty (która była w laptopie, bo od grudnia nikt nie pamiętał, żeby ją stamtąd wyjąć…), spakowałam i wystawiłam za symboliczną złotówkę (takiego faila jeszcze nie miałam…), porozciągałyśmy się z mamą i każda zajęła się sobą (obejrzałam odcinek serialu), a niedługo potem zaczęłam się szykować na spotkanie z Magdą i Maćkiem. Oczywiście akurat wtedy musiał zadziałać antybiotyk (i to nie w sposób, którego bym sobie życzyła), więc musiałam jeszcze wziąć kęs i tabletkę, która umożliwi mi jednak wyjście z toalety…w międzyczasie okazało się, że kawiarnia, do której regularnie chodzimy, mimo wywieszonych flag sugerujących działanie, jest nieczynna, więc poszliśmy do bistro, w którym w czwartek brałam pizzę.
Wzięłyśmy z Magdą to samo (napar malina-marakuja, którego już nie było w menu, ale były składniki+po kawałku sernika pistacjowego, a Maciek zamówił herbatę i pistacjowe cannoli). Jak wróciłam do domu, okazało się, że właściwa osoba kupiła tę nieszczęsną brakującą płytę z grą, więc spakowałam i chciałam wychodzić, ale nieopatrznie rzuciłam "bo w końcu ruch to zdrowie", na co mama stwierdziła, że też pójdzie. Niezbyt mnie to ucieszyło, bo chciałam po wysłaniu paczki pójść "na" fontanny i zadzwonić do Emili, ale i tak zrealizowałam ten plan. Wychodząc, minęłyśmy się z moim ojcem i dziadkiem.

A dzisiaj dzień organizacyjny (dla mnie trochę mniej), wstałam późno i jeszcze później się ubrałam, moi pojechali na ostatnie zakupy przed wyjazdem, a ja zdecydowałam się wziąć na tę podróż tylko jedną nerkę, prawie największą (bo psią kompletnie mi nie pasowała i źle się układała), więc od razu ją spakowałam, w międzyczasie ćwicząc, oglądając serial i próbując znaleźć ładowarkę do blendera – to ostatnie bez skutku.
Potem wrócili moi rodzice, zjedliśmy obiad (makaron ze szpinakiem i boczek z air 'a, dziwne połączenie, ale nawet dobre).
Na 18 poszliśmy na mszę, bo jutro będziemy cały dzień w trasie…

Na kolację (czyli do leków, bo zazwyczaj nie jem kolacji) zjadłam banana posypanego gorzkim kakao, polecam. :)
Po śniadaniu piłam koktajl bananowo-kakaowy z białkiem waniliowym.

I to na razie tyle, powinnam już spać, bo moi chcą wstać jakoś beznadziejnie wcześnie, ale pooglądam jeszcze serial.

Trzymajcie kciuki, żebyśmy znaleźli w tej Hiszpanii jakieś andaluzy, bo jak na razie do wyjazdu przekonuje mnie wyłącznie jedzenie XD
(Nie powinno tak być…)
No, i może minimalnie fakt, że kiedyś chciałam tam pojechać.

Odpowiedz
1