Patryk

Escada

Patryk

Escada

imię: Ola

o mnie: przeczytaj

194

O mnie

#stopbullying
#papużka

nadzieję, że zostaniesz na dłużej... ;}
Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś na mój temat, to zapraszam b. serdecznie do czytania nominek, których trochę tu jest oraz do przeczytania Q&A.
A teraz kilka informacji... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Escada

Escada

Tydzień temu został przyprowadzony Polluś, sznaucer mojej dawnej fizjo. Dostaliśmy t... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Ostatni wpis autora: Wyświetl wpisy autora
Escada

Escada

AUTOR•  

Tydzień temu został przyprowadzony Polluś, sznaucer mojej dawnej fizjo. Dostaliśmy też jego jedzenie, 2 smycze (5 m linkę biothane'ową i podobnej długości Flexi i 2 zabawki. I smaczki, ale o tym się dowiedziałam chyba dopiero w niedzielę XD
Jakiś nie wpadłam na pomysł otwarcia tego plecaka.
Najpierw trochę piszczał, ale szybko załapał, że mój pokój będzie 'jego' centrum życia w najbliższym czasie.
Było całkiem ok do powrotu mojego ojca. Grałyśmy w Scrabble, ale musiałyśmy zamknąć młodego w pokoju jak przyszedł ojciec. Tyle dobrze, że już kończyłyśmy, bo Polluś zaczął piszczeć i szczekać. Po skończonej grze poszłyśmy z nim na spacer, kilka minut po 20.
Po powrocie zrobiłam Healy i zaczęliśmy się szykować do snu.
Większość nocy Polluś przespał na kocu pod moim biurko-stołem. Dopiero jak zaczynało się już robić jaśniej, wskoczył na koc, który był zostawiony na łóżku awaryjnie, z myślą o nim. Obudził mnie o 6:29, ale to jeszcze nie był czas na wstawanie, więc przywitałam się i powiedziałam, żeby się jeszcze położył, bo jeszcze pośpimy. I zrobił to. Niecałą godzinę później, bo o 7:29, obudził mnie i bardzo się ucieszył, widząc, że się ubieram. Spacer był bardzo przyjemny, zwłaszcza że mimo wczesnej pory było bardzo ciepło. Po powrocie zjadłam śniadanie, zrobiłam i Healy i poszliśmy odsypiać 😅 tzn.ja, mama i Polluś, bo ojciec pojechał rano na jakąś wycieczkę. Popołudniowy spacer był po 14, wybraliśmy się do zoologicznego trochę okrężną drogą, więc młody miał okazję do węszenia ile wlezie. Kupiłyśmy 2 różne paczki smaczków i zabawkę dla Pollusia.

C.d.n.

Odpowiedz
2
Escada

Escada

•  AUTOR

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Jaki uroczy piesełełeł ;3

Odpowiedz
1
Wszystkie wpisy:
Escada

Escada

AUTOR•  

Niedzielę spędziłam u Emili, która w piątek wzięła szczeniaka mopsa (swoją drogą, maluch jest super 🩵, chociaż to nie mój typ psa).
Wybrałyśmy się z nim do zoologicznego i żałuję, że nie przyjrzałam się jego ofercie bardziej wnikliwie…
Wieczorem poszłyśmy z mamą do mojej dawnej fizjo oddać pożyczony sprzęt. Dostałyśmy propozycję zajęcia się w najbliższy weekend jej sznaucerem (trochę przerośnięta miniaturka) i się zgodziłyśmy (tzn. bardziej ja, ale i tak będzie mieszkać w moim pokoju, więc…)

Poniedziałek upłynął pod znakiem grania w Scrabble, robienia ciasta z galaretkami, serkami, owocami i biszkoptami.

We wtorek znowu odwiedziłyśmy p. Hanię (która tym razem miała pod opiekę też psią koleżankę Polusia, sznaucera), bo chciałam wypożyczyć Healy i przy okazji zrobić diagnozę, bo ostatnio cały czas, z różną częstotliwością, mam jakiś katar, a w niedzielę wieczorem i w poniedziałek było chyba apogeum. Wyszło mi przeziębienie i tarczyca, o której jakiś czas temu wspominałam, że muszę zbadać…+kilka innych rzeczy.
Miałam mieć masaż zaraz po tej wizycie, ale fizjo przesunął na środę, co bardzo mi odpowiadało.
Odebrałam paczkę.
Grałyśmy w Scrabble, a potem poszłyśmy do pobliskiego bistro po pizzę.

W środę byłam u fizjo.

Dzisiaj (w czwartek, bo właśnie jest 00:04) byłam u dentysty po raz trzeci. Tym razem na szczęście zaklejała mi jakąś niedużą dziurę i może ten fakt też przyczynił się do tego, że byłam znacznie spokojniejsza nież ostatnio… Ale żałuję znieczulenia, bo dalej czuję nos, a wizytę miałam o 9:30… Następnym razem chyba muszę poprosić o mniejszą dawkę (i zrobić RTG tych zębów, niezbyt mi się ten pomysł podoba).
Potem byłyśmy na małych zakupach spożywczych, w domu, a potem w okolicach rynku coś załatwić i wstąpiłyśmy do kawiarni (od dawna chciałam tam spróbować naleśnika, konkretnego, wytrawnego, ale nigdy nie miałam kiedy). Niezbyt mądrze wzięłam też kawałek ciasta, całkiem dobrego, bo myślałam, że naleśnik będzie się długo robić (kiedyś mi powiedziano, że 30 minut, teraz miało być 15). Więc jak dostałam naleśnika, kończyłam jeszcze ciasto i byłam już najedzona. Chyba większość naleśnika wróciła z nami do domu, bo jego rozmiar mnie pokonał 😅

Wieczorem grałyśmy w Scrabble i Kaśka przyjechała.

Jutro przychodzi Poluś, mam nadzieję, że będzie dobrze, chociaż irytuje mnie fakt, że w okolicy chyba nigdzie nie sprzedają rzeczy z Sytej Michy, a na niej mi zależy, bo mają kości z super składem i różne rodzaje (chciałam mu wziąć na stres, z lawendą, wanilią i czymś tam jeszcze)

Btw, nadal próbuję sprzedawać końskie rzeczy (prawie wszystkie nowe i nieużywane), więc wish me luck, żeby coś się w końcu sprzedało

Odpowiedz
2
Escada

Escada

•  AUTOR

@Layvere i @Riddio, nie boję się samego RTG, bo miałam w życiu już kilka, ale zwykłych, ja po prostu nie cierpię dziwnych, nowych wrażeń

Odpowiedz
1
Riddio

Riddio

@Escada To zmienia postać rzeczy :/
Tak czy owak, oby Ci się udało jakoś to przetrwać 💚

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (4)
Escada

Escada

AUTOR•  

We wtorek (tydzień temu) byłam u fizjo.

W środę znowu byłyśmy w galerii i kupiłam w TK-Maxx’ie kilka fajnych pluszaków z działu zwierzęcego.
W domu stwierdziłam, że chyba mnie pogięło, żeby brać aż 4 pluszaki i zaczęłam się zastanawiać, czy czegoś nie oddać. Ostatecznie postanowiłam zwrócić dwie najdroższe, bo ich wykonanie niezbyt mi się podobało.
Wieczorem przy okazji mycia głowy, pierwszy raz użyłam tej odżywki z Rosska i byłam dosyć pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się jakichś wielkich efektów. Wielkich wprawdzie nie było, ale zauważalne (a raczej wyczuwalne) już tak. Teraz jestem po dwóch użyciach i szału nie ma, ale daje radę.

W czwartek byłam u osteopatki (udało mi się umówić z dnia na dzień) i dobrze, bo ponaprawiała mi szyję, nogę, sprawdziła i potwierdziła, że coś mi zatoki nawalają/nawalały, zrobiła jeszcze kilka rzeczy, a na koniec okleiła mi okolice karku tape’ami. Potem wysłałam paczuszkę z Vinted, pojechałyśmy z mamą na zakupy spożywcze, a po obiedzie poszłam do dziadka dowiedzieć się czy mój plan na następny dzień ma jakąkolwiek szansę na realizację. Miał. Ale nie został zrealizowany.
Wieczorem dałam mamie prezent imieninowy, bo następnego dnia rano wyjeżdżała i nie wiedziałam, czy się spotkamy.

W piątek okazało się, że mój ojciec (nie wiadomo po co) wziął wolne i od rana zasypał mnie propozycjami „cudownych” wycieczek. Mój plan na ten dzień był kompletnie inny (byłam umówiona z Emilą, więc chciałam przygotować kilka rzeczy na spokojnie, może coś pooglądać/posprzątać, a nie gdzieś wychodzić, zwłaszcza że z Emilą zamierzałyśmy gdzieś pójść). Więc wybrałam najkrótszą i najbliższą opcję, nie wiedząc dokąd pojedziemy. Powiem jedno: buty do biegania niezbyt sprawdzają się w chodzeniu po takiej ilości korzeni i kamieni (ale i tak je kocham 😅). Wylądowaliśmy w parku krajobrazowym ze starymi mostkami etc. Jedynym plusem były całkiem ładne kwiaty, którym robiliśmy dużo zdjęć. Ponieważ mojego ojca prawie nie można było wyciągnąć z tego parku, zaproponowałam pojechanie do kawiarni w okolicach rynku i zgadałam się z Emilą, żeby tam się spotkać i razem pojechać już do mnie. Tak też się stało, z tym, że najpierw pojechaliśmy z Emką jeszcze do galerii oddać 2 psie pluszaki.
U mnie posiedziałyśmy trochę przy herbacie, ale nie zdążyłyśmy jej wypić, bo poszłyśmy na wycieczkę „krajoznawczą” (czyli do zoologicznego, który się zamyka, a w którym nigdy nie byłam). Emila kupiła zioła dla królika, a ja nic, bo nie znalazłam nic wartego uwagi. Odwiedziłyśmy też zoologiczny na Bazarze, bardzo blisko mojego domu, gdzie Emka szukała szelek dla królika, a ja kupiłam mały jasnoniebieski gryzak w kształcie kości.
Miałyśmy wrócić do domu, ale tata mi napisał, że wychodzi, więc poszłyśmy jeszcze w kilka miejsc, a wracając, złapał nas taki deszcz, że mimo biegu, dość dokładnie nas zmoczyło (dobrze, że miałam kaptur, ale szkoda, że żadna z nas nie miała parasola…)
Dotarłyśmy do dziadka, który zaproponował nam herbatę, ale nie zdążyłyśmy wypić przed wyjściem Emili.
Po powrocie do domu przebrałam się w suche rzeczy, zjadłam obiad i poodpisywałam na wiadomości do ogłoszeń z Vinted. Porobiłam fotki rzeczom i obejrzałam kilka odcinków serialu, a mój ojciec wyszedł na spotkanie ze znajomymi. Ktoś kupił na Vinted 2 rzeczy, więc przygotowałam pudełko.

W sobotę rano paczka została przygotowana, zjadłam śniadanie i czekałam na tatę, który poszedł gdzieś i miał mi po drodze wysłać i odebrać paczkę. Niedługo po jego powrocie przyjechało wujostwo z kuzynami, bo byłam z nimi umówiona na zakupy i pójście do kina. Pierwsza wersja była taka, że najpierw chodzimy po sklepach, jedziemy do domu wujostwa i na film jedziemy już do naszej galerii, ale kuzyni wymyślili kolejną odwrotność, a mi było wszystko jedno, więc tak też zrobiliśmy. Poszliśmy na „Garfielda” (ujdzie).
Potem połaziliśmy po kilku sklepach galeriowych (m.in. Sinsay, Smyk i Empik; w ostatnim zamówiłam 3 książki, bo na miejscu wyszłoby o jakieś 50 zł drożej…), następnie poszliśmy na pizzę, bo kuzyn był głodny. Po pizzy skusiliśmy się (tzn. część z nas) na deser z kawiarni obok. Następnie pojechaliśmy do innego 'zagłębia’ sklepów, gdzie na pierwszy ogień poszła odzieżówka, w której kupiłam 2 rzeczy: zielony, dłuuugi płaszcz i czarno-białą koszulę w kratę (dzięki kuponom Magdy, zamiast 180, zapłaciłam niecałe 140 zł). W innym sklepie kupiliśmy (tzn. Magda z mężem) jakieś kwiatki na balkon i pojechaliśmy do ich domu. Jakimś cudem spędziliśmy w tej Świdnicy jakieś 6 godzin… 😅
W domu pogadałyśmy trochę z Madzią, jej mąż robił domową pizzę. W międzyczasie przyszedł dziadek po rower. Po jakimś czasie przyjechał też mój ojciec. Zjedliśmy po kawałku tej pizzy i pojechaliśmy do domu.

W niedzielę wymigałam się od (kolejnej) nudnej wycieczki i pojechałam z dziadkiem po ciasto dla umówionej później rodziny, a w międzyczasie Emila zapytała, czy chciałabym przyjechać. Autobusu wprawdzie nie miałam do niej żadnego, ale dziadek zaproponował podwózkę. Na styk zdążyłam na mszę o 11, potem na chwilę posiedziałam u dziadka, a niedługo potem pojechaliśmy do Emili. Zjadłam z Emką bardzo dobry obiad (kurczak w porach; kocham pory 💚)
i wypiłam b.dobrą herbatę jagodową.
Gadałyśmy, przeglądałyśmy ogłoszenia, a Emila spróbowała zrobić babkę (z braku papilotek), wyszedł zakalec, ale też dobry.
Poznałam najnowszego królika Emki, samca o imieniu Sushi. 🩵 Nie wskoczył do nas na łóżko, ale przybiegł do mnie od razu jak usiadłam na podłodze… Wskoczył mi na kolana, a raczej po mnie przebiegł (😂), ale dał się też pogłaskać…♥️
Od Emili odebrał mnie tata i pojechaliśmy do dziadka, gdzie była jeszcze Magdalena z synami.
Wieczorem moja mama wróciła z wyjazdu z koleżanką (moją dawną fizjo), natychmiast pokazałam jej ubraniowe nabytki i dałam prezent z okazji Dnia Matki.

Poniedziałek spędziłyśmy na graniu w Scrabble. 2 gry i obie przegrałam.

We wtorek fizjo (przygotowywanie twarzy do wizyty u dentysty, plecy, kark i biodro) i zakupy. Kupiłam nowy szampon do włosów (tym razem malwowy, bo ostatni pachnący owocami granatu już mi się kończy) i sól do stóp.

W środę byłam u dentysty drugi raz w życiu i to, jaką panikarą jestem, to jakiś hit. XD Ale żyję mimo ratowania zęba (coś słyszałam o kanałowym, ale na szczęście na razie nie jest potrzebne… I oby tak zostało…)
To był mój najgorszy ząb, następną wizytę mam w lipcu, ale nie wiem czy nie pójdę wcześniej, bo coś mnie ten ząb trochę ćmi, a miałam się kontaktować jakby coś z nim było nie tak. :/ Na razie mam nadzieję, że to jego przystosowywanie się do nowej postaci (bo „obudowę” ma z tworzywa zębopodobnego). Od dentystki pojechałyśmy odebrać książki ze świdnickiego Empiku (nie dało się zamówić do naszego) i na ciasto (+czekanie aż zejdzie mi znieczulenie, które dość skutecznie wszystko mi utrudniało. Ale jest sukces, bo ani razu nie ugryzłam się w policzek 😂)
Zamówiłam torcik Oreo i herbatę o smaku czarnego bzu, a moja mama sernik karmelowy i różaną lemoniadę. Ciasta bez szału, ale picia (zwłaszcza lemoniada) super 🩷
Wieczorne Scrabble przegrane

Odpowiedz
5
.mint.

.mint.

@Escada Nie wiem, chyba jeszcze nie użyła, ale dam znać, chociaż odżywka z tego co wiem została na działce, więc bardzo możliwe, że aż do zakończenia roku szkolnego jej nie użyje

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Woah, naprawdę dużo się u Ciebie działo :o ♥ To Twojemu tacie zebrało się na wycieczki, ha ha x'D

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (3)
Escada

Escada

AUTOR•  

W środę wieczorem kupiłam na Vinted używane oficerki. Skórzane i czarne. Przyszły dzisiaj i są super. 🩷Mam tylko jeden problem – jeden jest ciaśniejszy, szczególnie w okolicach łydki… nie bardzo wiem co z tym zrobić, bo drugi pasuje idealnie. Wkładka, która miała być trochę za długa, jest odpowiedniej długości itd.
I kolejne zaskoczenie – dobrze mi się w nich chodzi, bo ze sztybletami mam ten problem, że przy chodzeniu (i wstawaniu) bolą mnie kolana, a tu nic, chociaż te buty są cięższe od sztybletów… Nie mogę się doczekać aż wykorzystam je w praktyce! 🩵

Zgadnijcie, kto w czwartek, w 20-stopniowym (PRAWIE) upale zamówił do obiadu herbatę ZIMOWĄ?
tak, to ja 😂 mój ojciec jest chyba uzależniony od włączania klimatyzacji w samochodzie, ja w sukience i cieniutkich rajstopach (dobrze, że wzięłyśmy koc)…
Po pogrzebie pojechaliśmy na obiad, odłączając się od reszty gości, a następnie do hotelu. Po zostawieniu bagaży kilku minutach odpoczynku zarządzono (tzn. głównie mój ojciec) wycieczkę do rynku wykorzystać ostatnie słoneczne godziny. Btw, w Kazimierzu Dolnym byłam chyba 1. raz w życiu, a Wy?
Niestety prawie wszystko było zamknięte, więc nie bardzo było co oglądać, a na dodatek uszkodziłam sobie kostkę i kolano na BARDZO krzywych kocich łbach, czy czymś takim…

W piątek po śniadaniu poszliśmy na spacer po jakimś korzeniowym wąwozie – na szczęście krótkim (na +byłteż fakt, że korzenie przeważnie nie były pod nogami), a po zdaniu kluczy pojechaliśmy na rynek, tym razem tętniący życiem. Kupiłyśmy z mamą 2 różne magnesy, bo każdej podobał się inny. Kupiliśmy też po co najmniej jednym kogucie z ciasta (chlebowego?), zwiedziliśmy zamek (strasznie dużo średnio bezpiecznych schodów, a moja kondycja masakryczna, zdecydowanie muszę zbadać tarczycę). Potem kupiliśmy kazimierskie Krówki i poszliśmy sprawdzić, czy Wedel jest otwarty. Ku niezadowoleniu mego ojca, był. O dziwo, dziadek skusił się na coś mniej klasycznego niż mleczna czekolada bez dodatków, wzięli z mamą to samo (nie pamiętam co). Ja postawiłam na znany mi już z Ciechocinka deser – bezę z bananem i karmelowym sosem. Do tego wzięłam czekoladę mleczną z syropem marakujowym (to już było zbędne, czekoladą smakowała mi najmniej).
Potem tata poszedł po auto, a my powoli szliśmy w stronę miejsca, w którym mieliśmy się spotkać. Zajrzałyśmy z mamą do dwóch galerii sztuki.
I potem już zaczęliśmy jechać w stronę domu, zatrzymując się na obiad w całkiem fajnej restauracji o nazwie Gęś i wino" (polecają – super beza z owocami leśnymi, tarta czekoladowa też ok, ale beza lepsza). Na obiad ja wzięłam bardzo dobre kotlety z dziecięcego menu (nie tylko dlatego, że zwykłego nie dostałam…)
Wróciliśmy do domu po 22.

Sobotę miałam dosyć nudną, ale zaczęłam "nowy" serial. I odebrałam prezentową książkę dla mamy.

Niedzielę miałam prawie całą dla siebie, bo moi znowu pojechali do Czech, więc pogadałam z Emilą, poleżałam na macie do akupresury, coś tam pooglądałam i mniej więcej tak to zleciało. Z ojcem pojechałam odebrać pizzę i poszliśmy z nią do dziadka.

Dzisiaj (w poniedziałek) pojechałyśmy do galerii po prezent dla cioci i na chwilę do Rossmann a (nie wiem, czego szukała mama, ale znalazłam dla siebie odżywkę w mgiełce, będę wypróbowywać).
Po obiedzie, odpoczynku, mierzeniu oficerek odebranych po drodze do galerii i czekaniu na poczcie, poszłam do dziadka.
A po powrocie grałyśmy w Scrabble, tym razem całkiem dobre miałam słowa, ale i tak przegrałam.
Potem szukałam na Allegro dzikiej róży i jeżówki, bo zwrócili mi pieniądze za niewysłane sadzonki. Będę na dniach zamawiać.

A co u Was?

Odpowiedz
4
.Anja

.Anja

@Escada uuu, jestem ciekawa jaki serial zaczęłaś oglądać?

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Jeszcze nie byłam w Kazimierzu – ani Dolnym, ani Górnym :o

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (3)
Escada

Escada

AUTOR•  

W sobotę była u mnie Emila z gekonicą, którą moja mama bardzo chciała poznać (była zachwycona).
Zrobiłyśmy obchód po okolicznych (i mniej okolicznych) sklepach. W jednym spotkałyśmy moją ciocię z mężem i synami. Potem byłyśmy w zoologicznym i Acton.
Wracając, wzięłyśmy na wynos każda po deserze z bistro na drugim końcu ulicy, a po obiedzie podzieliłyśmy się deserami. Gadałyśmy i karmiłyśmy Koral (tzn. Emila karmiła).

Niedzielę miałam prawie całą dla siebie, bo moi pojechali do Czech.

W poniedziałek popołudniu pojechałyśmy na zakupy obiadowe, zgarniając po drodze mojego kuzyna, którego później odebrali rodzice.

We wtorek fizjo, a potem kurier z dwiema paczkami (zamówiłam na dużej przecenie poduszkę z pianką memory, ponoć antybakteryjną; i rzeczy z Happy Horses, z których jedna była winnym kolorze i wyglądała na niezbyt czystą. Odwiedziłam dziadka, kupując po drodze 2 kawałki sernika pistacjowe go (zapakowali mi nawet lody, bo do dziadka od nich mam bardzo blisko). Ktoś kupił ode mnie na OLX-ie zestaw książek, więc po powrocie, spakowałam i poszłyśmy z mamą do paczkomatu (miałam też coś dla odebrania, ona też).
W międzyczasie przyszedł dziadek omawiać szczegóły czwartkowego wyjazdu.

Wczoraj byłyśmy w galerii. Szukałam ciuchów i wróciłyśmy z dwoma sweterkami, rajstopami i czarnymi jeansami za 40 zł.
Potem pisałam ze stajnią, gdzie chciałam wynająć domek na kilka dni, ale okazało się, że już ktoś na to wpadł i nie ma szans, a bardzo mi zależało akurat na tym terminie. :/

Poduszka wypróbowana – daje radę.
Jest 8:36 i od ponad godziny jedziemy do Otwocka na pogrzeb przyjaciela mojego dziadka, którego my też znaliśmy. Btw, to pierwszy pogrzeb od lat, który wywołuje u mnie jakiekolwiek emocje, chociaż widziałam tego człowieka może 5 razy w życiu, max. 6.

I to na razie tyle, dajcie znać co u Was! 🩵

Odpowiedz
2
Escada

Escada

AUTOR•  

W piątek (03.05.) byłam u Emili i pierwszy raz od dosyć dawna Orkan na mnie nie skoczył przy powitaniu (ale to raczej zasługa wcześniejszego spaceru).
Dzień wcześniej Emila wzięła gekona, więc dałam 2 propozycje imion i jedną się przyjęła – Koral. Chociaż Ruby też było w użyciu 😅
Gekonowi (a raczej gekonicy ;)) zrobiłyśmy mini sesję zdjęciową, mam nawet jakieś filmiki, pogadałyśmy itd. Potem wyszłyśmy z Orkanem na dość długi (głównie dla mnie, bo moja kondycja pozostawia trochę do życzenia) spacer nie tak daleko. Jakiś czas po powrocie napisałam do mamy, żeby po mnie przyjechała (nie, nie pokłóciłyśmy się, po prostu chciałam wrócić przed tatą, który zabrał dziadka na wycieczkę, chociaż byłam z dziadkiem umówiona, że podwiezie mnie do Emili…), przy okazji zamówiłam pizzę miesiąca na drugim końcu ulicy. Z pizzą lutego już chyba żadna nie wygra, ale majowa jest bardzo dobra.

Sobotę miałam dość nijaką, bo wprawdzie pojechałam rano z mamą po jakieś pojemniki i kwiatki, ale byłam jakaś taka…przytłumiona? XD nie wiem czy to dobre określenie; jakiś światłowstręt miałam i nie pamiętam czy coś jeszcze, ale dziwnie było. Potem poszłyśmy zanieść jakąś paczkę i przy okazji wzięłam z tego samego bistro, co w piątek, 2 eklerki z kremem pistacjowym (bardzo dobre, ale zdecydowanie wolę sernik i cannoli).

W niedzielę przyjechała Kaśka z 'psiastkami', umówiłam się z dziadkiem, że pójdziemy na działkę zobaczyć, gdzie możnaby tam zasadzić dziką różę i jeżówkę (na razie żadna z nich nie dotarła, chyba 16.05. mają wysłać). Pojawił się pomysł, żeby Kaśka z psiakami i z mamą też przyszły na działkę, dziadek się zgodził, więc poszłam (miałam nadzieję, że chociaż Dziuniaczka mi Kaśka da, ale nie).
Na dziewczyny trochę na tej działce czekaliśmy, ale nie tak długo. Psiaki zostały spuszczone ze smyczy i wreszcie miały okazję się wyszaleć, z czego oczywiście skorzystały. Kaśka przyjęła ofertę korzystania z działki i uprawowo, i psio, od razu zaczęła planować żywopłot i miejsce na dziką różę…
Po powrocie umówiłyśmy się na 'jutro' w celu zakupu żywopłotu i może czegoś jeszcze. Wzięłyśmy z mamą kilka sadzonek poziomek, bo na dziadkowej działce jest ich już coraz mniej, a to są moje ulubione owoce 🩷
W poniedziałek też zaczęłam czekać na paczkę, która myślałam, że przyjdzie kurierem, a okazało się, że zamówiłam do Żabki.

W poniedziałek rano (tzn.o 12:40 ok.) poszłam do paczkomatu. Zamówiłam fajny zestaw, aczkolwiek główny kolor, chociaż jest piękny, niezbyt pasuje do koloru oplotów

We wtorek fizjo (i pieski fizjo… 😂😅😂); zasnęłam podczas masażu, co ostatnio prawie nigdy mi się nie zdarza… Dopiero masaż karku mnie obudził 😂 AU…Kaśka później przyjechała, bez psiaków, pojechały gdzieś z mamą.

W środę popołudniu pojechałyśmy na działkę z 'psiastkami', smaczkami i ligustrem. Żywopłot prawie cały został zasądzony, ja z psiakami trochę poćwiczyłam (dokończyłyśmy paczkę smaczków, bo było ich mało), wzięłam im w plecaku jeszcze szarpak i pluszową kaczkę, ale bardziej zainteresowane były otoczeniem. Do tego stopnia, że w pewnym momencie wylazły przez jakąś dziurę na inną działkę… Odwołały się na szczęście bez problemu. Będziemy robić nowe ogrodzenie, żeby nie miały okazji do ucieczek.
Po powrocie zadzwoniłam do Emili.

W czwartek dostałam SMS-a (najprawdopodobniej od DHL, chociaż nr nie był podpisany, że jest awaria automatu paczkowanego i kurier obok Żabki rozdaje paczki. Nigdy wcześniej nie miałam takiej sytuacji, ale poszłam i odebrałam długo wyczekiwaną paczkę z Temu XD
Czekałam na Emilę, bo częściowo się umówiłyśmy na spotkanie (miałam je już zaplanowane 😅), ale ostatecznie jedyną opcją okazało się zgarnięcie i pojechania do Emili. Też dobrze. W oczekiwaniu na sygnał, otworzyłam paczkę z Temu i niektóre rzeczy obejrzałam. Jedną otworzyłam i o ile najpierw miałam wobec niej mieszane uczucia, to niedługo potem zdecydowałam, że odeślę.
Okazało się, że zamówiłam 17 rzeczy…
U Emili Orkan okazał się być istnym znaczeniem swojego imienia, bo próbował na mnie skakaćć cały czas 😅 i szukał saszetki, której nie wzięłam. Napiłam się herbaty, Emila urządzała gekonicy terrarium, w międzyczasie okazało się, że telefon mi się rozładowuje, więc mi podłączyła, zjadłyśmy obiad, otworzyłyśmy i rozkminiałyśmy gadżet z Temu (gwizdek (ukryty) z klikerem, fajna sprawa, tylko szkoda, że był tylko kolor jadowitej zieleni.
Potem przeglądałyśmy ogłoszenia. Kaśka z chłopakiem mnie odebrali, a mama pojechała z nimi (i psiakami) na działkę. Otworzyłam w spokoju prawie wszystkie rzeczy z paczki z Temu (jednej nie odpakowywałam, bo okazała się niższa niż chciałam), przymierzyłam jedną rzecz i postanowiłam oddać.

W piątek przymierzyłam resztę rzeczy z Temu, a popołudniu zrobiłam zwrot. Jutro go zaniosę do Żabki.
Z 17 rzeczy oddałam 6…
Mama zabrała mnie na spacer, po którym (i w trakcie 😅) nie mogłam się ruszać… Potem zagrałyśmy w Scrabble (w poprzednie dni też grałyśmy, chyba tylko bez czwartku), zapewne znowu przegrałam 😅
Wcześniej dzwoniłyśmy (drugi raz w tym tygodniu) upomnieć się o zwrot pieniędzy, którego termin minął tydzień temu, ale dopiero w poniedziałek się tym zajmą…
I to by było na tyle, na 13 przyjeżdża do mnie Emila i mam dość dużo planów z tym związanych… 🩵

Co u Was?
Mamy tu jakichś maturzystów? Opowiadajcie jak Wam idzie! ♥️

Odpowiedz
3
Escada

Escada

•  AUTOR

@.Anja @.Anja ja jeszcze nie głaskałam gekonicy, bo jest mała i się trochę obawiam, ale jak podrośnie – chętnie :) chciałabym kupić faktycznie swoją, może się to ziści…

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Zdecydowanie sporo się u Ciebie działo :o Ciekawie z tym gekonem – a zdjęcie pieseła przeurocze ♥

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)