Hej! Wiem, że trochę dużo czasu mineło, ale mam nadzieję, że jest już dużo lepiej. Gratuluję, że miałaś odwagę o tym napisać, i to tu wrzucić, nie każdy by miał ও Do wszystkich, mam nadzieję, że jakoś się trzymacie, i mam nadzieję, że uda Wam się przetrwać ten trudny czas, walcie dalej <33
Hej, wiem, że minęło sporo czasu, ale mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Wiem, jak to jest nie chcieć opowiadać rodzicom o swoich problemach i czuć, że tylko sprawia się im problem (mimo, że mam cudownych rodziców). Ja osobiście miałem podobne doświadczenia w wieku 12 i 13 lat. Potem przez pewne wydażenia zrozumiałem mniej więcej sedno moich problemów i kompleksów. Wciąż epizodycznie zdaża mi się ciąć, moi rodzice o niczym nie wiedzą. Życzę Ci dużo zdrówka. Trzymaj się
W domu nigdy nie czułem się kochany, to znaczy, niby okej, ale po prostu dom był i jest chłodnym miejscem. Takie życie, dorastałem w sumie bez miłości, dość odizolowany i zdystansowany. Gdy poszedłem do podstawówki pierwsze dwa lata nie miałem nikogo, dopiero w trzeciej klasie ktoś tam się znalazł z kim rozmawiałem. Z domu wyniosłem to by nie okazywać bólu i emocji. Więc przestałem, po prostu resting bitch face 24/7, z resztą do tej pory, odruchowo ukrywam uśmiech, nie potrafię się na głos śmiać, nie rozumiem złości. Tylko płacz jest normalny.
Kiedy się z*****o? W sumie to sam nie wiem. Gdy miałem 10 lat zaczęło się kaleczenie. I jakoś tak poszło, uzależniłem się. Na początku tylko drapanie się po rękach, później już gorsze rzeczy. Miałem próby, w tedy nikt mi nie pomógł, jedyna osoba którą miałem to była dziewczyna, była dość toksyczna choć ja tego nie zauważałem. Bagatelizowała moje problemy i czułem się tylko gorzej. Aktualnie chodzę do psychologa, wciąż nie jest dobrze, ale po prostu jestem jednym z tych nastolatków ze zj***** psychą.
Rozumiem to jak ktoś się waha przed samookaleczeniem, też się tak wahałem, ale jeśli masz jeszcze szanse, nie zaczynaj. Uzależnisz się, później już nie będziesz mógł przestać. Liczę, że autorce tej historii żyje się dobrze, wyjdziesz na prostą, nie martw się. Jestem z ciebie bardzo dumny, że to przetrwałaś. Walcz dalej, Ray
Wow, bardzo ciekawa historia, a w dodatku prawdziwa… Ja niestety, mimo wszystko nie umiem tego zrozumieć choćbym chciała. Żyję wiecznym optymizmem i we wszystkich, nawet najgorszych wydarzeniach potrafię dostrzec coś dobrego. Inaczej nie umiem, dlatego ciężko jest mi zrozumieć ludzi, którzy się okaleczają. I tutaj też mam odmienne zdanie niż Twoje. Życie nie jest brutalne. Życie jest piękne i trzeba z niego w pełni korzystać. Pozdrawiam, Agata
PaulinaSchwientek
Hej! Wiem, że trochę dużo czasu mineło, ale mam nadzieję, że jest już dużo lepiej. Gratuluję, że miałaś odwagę o tym napisać, i to tu wrzucić, nie każdy by miał ও
Do wszystkich, mam nadzieję, że jakoś się trzymacie, i mam nadzieję, że uda Wam się przetrwać ten trudny czas, walcie dalej <33
DoDoPtak_Niebezpieczny
Hej, wiem, że minęło sporo czasu, ale mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Wiem, jak to jest nie chcieć opowiadać rodzicom o swoich problemach i czuć, że tylko sprawia się im problem (mimo, że mam cudownych rodziców). Ja osobiście miałem podobne doświadczenia w wieku 12 i 13 lat. Potem przez pewne wydażenia zrozumiałem mniej więcej sedno moich problemów i kompleksów. Wciąż epizodycznie zdaża mi się ciąć, moi rodzice o niczym nie wiedzą.
Życzę Ci dużo zdrówka. Trzymaj się
Hikanari
W domu nigdy nie czułem się kochany, to znaczy, niby okej, ale po prostu dom był i jest chłodnym miejscem. Takie życie, dorastałem w sumie bez miłości, dość odizolowany i zdystansowany. Gdy poszedłem do podstawówki pierwsze dwa lata nie miałem nikogo, dopiero w trzeciej klasie ktoś tam się znalazł z kim rozmawiałem.
Z domu wyniosłem to by nie okazywać bólu i emocji. Więc przestałem, po prostu resting bitch face 24/7, z resztą do tej pory, odruchowo ukrywam uśmiech, nie potrafię się na głos śmiać, nie rozumiem złości. Tylko płacz jest normalny.
Kiedy się z*****o? W sumie to sam nie wiem.
Gdy miałem 10 lat zaczęło się kaleczenie. I jakoś tak poszło, uzależniłem się. Na początku tylko drapanie się po rękach, później już gorsze rzeczy.
Miałem próby, w tedy nikt mi nie pomógł, jedyna osoba którą miałem to była dziewczyna, była dość toksyczna choć ja tego nie zauważałem. Bagatelizowała moje problemy i czułem się tylko gorzej.
Aktualnie chodzę do psychologa, wciąż nie jest dobrze, ale po prostu jestem jednym z tych nastolatków ze zj***** psychą.
Rozumiem to jak ktoś się waha przed samookaleczeniem, też się tak wahałem, ale jeśli masz jeszcze szanse, nie zaczynaj. Uzależnisz się, później już nie będziesz mógł przestać.
Liczę, że autorce tej historii żyje się dobrze, wyjdziesz na prostą, nie martw się. Jestem z ciebie bardzo dumny, że to przetrwałaś.
Walcz dalej,
Ray
D...t
Wow, bardzo ciekawa historia, a w dodatku prawdziwa…
Ja niestety, mimo wszystko nie umiem tego zrozumieć choćbym chciała. Żyję wiecznym optymizmem i we wszystkich, nawet najgorszych wydarzeniach potrafię dostrzec coś dobrego. Inaczej nie umiem, dlatego ciężko jest mi zrozumieć ludzi, którzy się okaleczają.
I tutaj też mam odmienne zdanie niż Twoje. Życie nie jest brutalne. Życie jest piękne i trzeba z niego w pełni korzystać.
Pozdrawiam,
Agata