
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×









FallenPuppeteer
AUTOR•Przypadło mi zrobienie szkolnej gazetki (kto w liceum robi jeszcze gazetki wtf), a że moje zdolności artystyczne są ujemne, napisałam wyobrażenie m.in. historii, którą rozszerzam, jako kobietę.
Oczywiście tym opisem się z Wami podzielę.
Miałem przyjemność spojrzeć w twarz pięknej kobiecie. Choć muszę przyznać, że jej piękno zaliczało się do niezwykle subiektywnych, zupełnie jak to zdarzało się w baroku. Była to kobieta stworzona z paradoksów, a różnorakie cechy splatały się w niej ze sobą, tworząc wielką, niemożliwą do pojęcia całość. Pozwolę sobie przytoczyć Wam jej sylwetkę, bo osobą była, jest i będzie postacią zacną.
Niezwyczajna Pani była zgarbiona, jak zmęczona życiem staruszka, wspierająca się o misternie wyrzeźbioną, ozdobioną z największą uwagą laskę. Chodziła boso. Stopy miała zahartowane kurzem, twardą ziemią, potokami spływającej krwi, zaostrzonymi grotami i śpiewem nadchodzącej śmierci. Była szczupła. To zapewne z powodu jej trudnego żywota naznaczonego chłodem, głodem i ludźmi. Miała smutne oczy, przepełnione wiedzą, świadomością wszystkich popełnionych błędów i ich konsekwencji. Bujała się często na fotelu, uśmiechając się słabo pod nosem. Część osób nazywała staruszkę nauczycielką życia, ale ona nie przepadała za tym określeniem. Dobrze znała ludzkość. Wiedziała, że błędy, które obserwowała od zarania dziejów już zawsze będą się powtarzać, bo taka jest ludzka natura. Ludzie uczą się na tym, co dotknęło ich osobiście. Gdyż, w odróżnieniu od wielu, miała świadomość, iż każdy człowiek jest pojedynczą jednostką.
Równocześnie staruszka była też młodą kobietą, którą charakteryzowały wszystkie cechy przysługujące młodości. Bywała naiwna i idealistyczna. Wierzyła w lepsze jutro, będąc przekonana, że nie popełni błędów, które widziała staruszka. Starała się patrzeć na wszystko co ją otaczało z uwagą i zachwytem, co nie zawsze się jej jednak udawało. Płakała rzewnie podczas porażek, buntowała się, kiedy coś szło nie po jej myśli i śmiała się radośnie, gdy wszystko układało się wedle jej życzenia. Pędziła do przodu, nie zatrzymując się, nie analizując i nie dostrzegając. Twierdziła, że tak było dobrze.
Staruszka i młoda kobieta były w tym samym czasie dzieckiem. Rozkosznym, małym, pełnym nadziei, a równocześnie kształtowanym przez srogich rodziców: przeszłość i teraźniejszość. Dzieciątko zmieniało się z każdym czynem popełnionym przez wychowawców, którzy jeszcze nie wiedzieli, że ich dziecko dostrzega ich błędy i będzie je powielać. Nie zdawali sobie także sprawy, że mała dziewczynka obserwuje wszystkie te rzeczy, które powinny zostać ukryte, spowite całunem zapomnienia, że będzie przynosić konsekwencje ich czynów: tych pięknych, wychwalanych w dziełach wszelkiego rodzaju i tych, które nigdy nie powinny zostać popełnione.
Kobieta złożona z tych trzech osobistości zdradziła mi swoje imię. Nazywała się Historią.
EverlastingPoet
@FallenPuppeteer zbieram szczękę z podłogi i chyba jestem zbyt oczarowana, by znaleźć jakiekolwiek słowa na określenie tego, jak cholernie piękną i poetycką masz duszę.
Metafora
@FallenPuppeteer Z-N-A-K-O-M-I-T-Y O-P-I-S!!
FallenPuppeteer
AUTOR•Myśleliście, że jestem martwa? Otóż też tak myślałam.
Ale wróciłam na jedną chwilkę, aby podzielić się z Wami krótką recenzją dowolnej książki, którą miałam okazję napisać na dzisiejszych warsztatach dziennikarskich w szkole, które prowadziła pani Ewa Cieślik – jedna z redaktorek portalu lubimyczytać.
Oto ona:
„Koniec punku w Helsinkach” to powieść łącząca w sobie historię dorosłego Ole’go, który wciąż nie może się odnaleźć w nowym świecie, w którym na tle szarosinego nieba wyrastają ciężkie, metalowe rury i nastoletniej, czeskiej dziewczyny, która, aby poradzić sobie ze światem spowitym radioaktywnymi śladami katastrofy w Czarnobylu, jest punkiem. Akcja przypomina jazdę na emocjonalnym rollercosterze. Śmiech i łzy nieustannie się ze sobą przeplatają, a gorzkie, z pozoru błahe, ale niezwykle trafne uwagi na temat życia mają podobną funkcję co inwersje w barokowych wierszach; wybijają nas z rytmu i zmuszają do zastanowienia się nad tym, co przeczytaliśmy. Książka udowadnia, że wszystko jest ze sobą połączone, a każdy, nawet najmniejszy, szczegół ma ogromne znaczenie w ostatecznym podsumowaniu, które czeka każdego z nas.
Dorzucam jeszcze okładkę.
Opowiadajcie co u Was! Jak mijają Wam pierwsze tygodnie szkoły?
WeraHatake
@FallenPuppeteer Powiem Ci, że zaciekawiłaś mnie tą recenzją – będę pamiętać o tej książce ;)
EverlastingPoet
@FallenPuppeteer tak mnie ciągnie do tej książki, od kilku miesięcy przymierzam się do kupna, a wciąż jakoś nie może trafić w moje ręce. Ale kiedyś na pewno po nią sięgnę. Czuję, że to jedna z takich powieści, na którą opłaca się czekać.
FallenPuppeteer
AUTOR•Jest taka piękna piosenka, a jej tytuł to „Let’s go” (przyznajcie, że zachęcający) autorstwa Emigrate w duecie z Tillem Lindemannem, wokalistą Rammsteina. Historia jest o tyle przyjemna, że wokalistą w Emigrate jest Richard Kruspe, gitarzysta Rammsteina. Richard w swoim projekcie solowym stworzył wiele muzycznych perełek i jedną z nich jest właśnie „Let’s go” w duecie z wieloletnim przyjacielem z macierzystego zespołu.
Tekst o przyjaźni wyjątkowo chwyta za serce, a powtarzane w refrenie: „stand here survive another day” ma w sobie coś niezwykle pocieszającego, co sprawia, że lekki uśmiech mimowolnie rodzi się na mojej twarzy, a oczy momentalnie szukają horyzontu, w który można by się zapatrzeć. Bo to ten rodzaj piosenek z mojej tzw. listy „Pijemy za lepszy czas”, które napełniają mnie nadzieją, ciepłem i spokojem. Panowie mają przepiękne głosy, które na samym końcu wpadają wręcz w idealną, niczym niezmąconą harmonię, dopełniając się nawzajem, tworząc w mojej głowie żywe, intensywne obrazy. I chyba to w tym utworze podoba mi się najbardziej: jest przesycony na tyle silnymi emocjami, że one prześlizgują się zgrabnie między wersami i dźwiękami, aby wbić się do umysłu i zacząć w nim tworzyć wizje, które potrafią zaskoczyć.
Dlatego zachęcam Was gorąco do przesłuchania. Oto link: https://youtu.be/AZ9r_hKIUqI
lonely_sunflower_
@FallenPuppeteer Fallen, jak polecasz wtajemniczyć mi się w świat niemieckiego metalu? Muzyka wydaje mi się wpadać w moje gusta. Słuchać po kolei albumów jakichkolwiek zespołów, czy jakoś inaczej?
EverlastingPoet
@FallenPuppeteer piękny wpis i cudowne zdjęcie. Nie ma chyba tekstów bardziej poruszających mnie, niż te o przyjaźni. Muszę koniecznie przesłuchać ten utwór.
FallenPuppeteer
AUTOR•Z dziennika małego pisarza amatora:
– Jeśli Twój tekst robi się poważny, a Ty nie rozumiesz, czemu pisanie go idzie ci z takim trudem, załóż spodnie.
– Herbata to twoje paliwo, idź zrób herbatę.
– Płacz nad losem swojego bohatera to najwyższa forma dojrzałości obywatelskiej.
– Po dziewięciu godzinach pisania ból w plecach ewoluuje.
– Tak, ten fragment w rozdziale 7 ma wpływ na rozdział 24.
– Jeśli słowa takie jak klops czy baleron nie podobają się Twojej becie, posłuchaj jej, pewnie ma rację.
– Research, bo wszyscy umrzemy.
A tak serio to chciałam się z Wami pożegnać, bo przypuszczam, że nowy rok szkolny zmiecie mnie z planszy. Będę tu co jakiś czas zaglądać, ale pewnie moja rzeczywista aktywność będzie równa zeru. Trzymajcie się tam w tych szkołach, bo miejsca nie do życia.
obsession.de.la.creation
@FallenPuppeteer
Niestety u wielu użytkowników sq w tym roku szkolnym spadnie aktywność, więc się nie martw.
Co do herbaty – gdy próbuję coś napisać i nie mam kompletnego pojęcia na jaki temat, nastawiam wodę na herbatę i po kilku chwilach o niej zapominam, ponieważ wena akurat wtedy raczy mnie odwiedzić hah
Norxegyan
Baleron i klops jest straszne i nie zaakceptuje go nigdy
FallenPuppeteer
AUTOR•Miałam już dawno zadać Wam to pytanie, ale jakoś nigdy nie było okazji. Przyznaję, że po Herbacianej czułości (Ci co jeszcze nie czytali, zapraszam!) rozmyślam o tym temacie z jeszcze większą intensywnością niż zazwyczaj, dlatego pomyślałam, że pora się o to podpytać.
Stąd pytanie dzisiejszego dnia: czy w czasie pisania swoich tekstów, zdarzy Wam się przy nich uronić łzę albo i kilka? Czy porusza Was los wykreowanego przez Was narratora/bohatera/podmiotu lirycznego na tyle, że płaczecie nad jego losem?
Przyznaję, że zdarza mi się to bardzo często, bo każdy narrator i bohater w moich tekstach jest dla mnie ważny i bliski. W końcu bardzo dobrze ich znam. Wiem o ich problemach, rozterkach, marzeniach i wspomnieniach. Cieszę się razem z nimi, gdy los i podjęte przez nich decyzję owocują czymś dobrym, pięknym. Smucę się, widząc, jak cierpią. Trudno mi przechodzić z nimi przez te chwile owego cierpienia i bólu, mimo że czasem wiem coś, o czym oni jeszcze nie mają pojęcia.
Wiecie, najbardziej lubię przysłuchiwać się pragnieniom i lękom tychże bohaterów. One wydają się mieć w sobie największą moc, taką, która nadaje im prawdziwego, ludzkiego wymiaru.
A jak to jest z Wami? Opowiedzcie mi coś o swoich literackich bohaterach.
lonely_sunflower_
@FallenPuppeteer zdarza mi się, szczególnie, kiedy ich problemy odnoszą się do realnych wydarzeń :(
.compelling.
@FallenPuppeteer tak, chociaż zdarza mi się to rzadko bo raczej nie piszę tekstów gdzie skupiłabym się nad losem bohatera, a raczej opisuje jego rozmyślenia i uczucia (często też piszę o samej sobie).