Patryk

Escada

Patryk

Escada

imię: Ola

o mnie: przeczytaj

201

O mnie

#stopbullying
#papużka

nadzieję, że zostaniesz na dłużej... ;}
Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś na mój temat, to zapraszam b. serdecznie do czytania nominek, których trochę tu jest oraz do przeczytania Q&A.
A teraz kilka informacji... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Escada

Escada

23.11. byłam z mamą u dziadka, gdzie była też Magda z synami i przyjaciółka dziadka.... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Escada

Escada

AUTOR•  

09.10. pojechałam do Emili. Pogadałyśmy, pobawiłam się z mopsem, zrobiłyśmy listę pytań do hodowcy i wydrukowałyśmy. Potem zjadłyśmy obiad i poszłyśmy na dłuższy spacer z mopsem.

W sobotę, 12.10., pojechałam z Emilą, jej tatą i Dropsikiem na zjazd mopsów do Wrocławia. Było fajnie, chociaż trochę chaotycznie (zwłaszcza przy pokazie talentów, mopsy bez smyczy dekoncentrowały mopsy prezentujące swe zdolności.
Dropsik tym razem nic nie wygrał, za to był chyba najgrzeczniejszym mopsem na tym wydarzeniu. :)
Potem wróciłyśmy do domu Emili, gdzie wypiłam herbatę i niedługo potem wróciłam do domu.

W niedzielę, 13.10., pojechaliśmy do hodowli. Poznałam sunię, o której myślałam i jest świetna… 🩵🩵🩵 Ale w tym roku chyba nic z tego nie wyjdzie… :/ w każdym razie nadal kompletuję wyprawkę, tak na wszelki wypadek…

We wtorek przyszedł w odwiedziny wujek,który niedawno przyjechał z Anglii. Potem miałam warsztaty wokalne.

W środę wstałam przed 10, bo czekałam na paczkę. Paczka wprawdzie przyszła, ale o 16:47 😂
Wujek pomógł mi ją zatargać do pokoju, a potem zrobiliśmy wspólny 'unboxing'.

W czwartek byłam na fizjo, a potem odebrałam dużą paczkę.

W piątek byłam u dentysty, drugi raz w życiu robiłyśmy mi zęba bez znieczulenia i dobrze mi z tym 😅 chociaż ze 4 razy mnie zabolał, nie powiem.

W sobotę przyjechała do mnie Emila z Dropsikiem. Otworzyłyśmy tę dużą paczkę, z której oddałam tylko kilka rzeczy. Pogadałyśmy, zjadłyśmy obiad, wyszłyśmy na spacer z młodym, po'wiczyłam z nim samokontrolę+Emila zrobiła nam mini pokaż Dropsikowych ćwiczeń fitnessowych. Jak zawsze było super 🩵
Później zagrałyśmy z mamą w Scrabble i chyba wygrałam – jeszcze nie liczyłyśmy punktów.

Wczoraj rano przyszedł do nas dziadek i zaproponował wycieczkę na grzyby. Pojechaliśmy jakiś czas później, ale było nudno. Potem pojechaliśmy do Białej Lokomotywy (prawie wszyscy wzięliśmy tartę pistacjową, ja kakao z białym serem, który smakował jak chałwa i był pyszny).

I to w sumie tyle, a co u Was?

Odpowiedz
3
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake w przypadku osteo efekty mogą przyjść później, fizjo jest szybsze (ja widzę zalety obu i muszę się w końcu umówić do swojej osteopatki)

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Ok, dzięki za wyjaśnienie!

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
Escada

Escada

AUTOR•  

W sobotę pogoda była wyjątkowo brzydka, więc wybraliśmy się do kina (ja z mamą na "Beetlejuice Beetlejuice" (też mi się podobał, nie wiem czy nie bardziej niż pierwsza część.

W niedzielę przyjechała do mnie Emila z mopsem. Najpierw próbowałyśmy wyjaśnić młodemu, że na łóżko 'cioci' nie wchodzimy, względnie się udało, ale przerzucił się na Oskara (fotel), który stoi prawie na drugim końcu pokoju 😅
Pogadałyśmy, wyszłyśmy z mopsem na spacer, a potem poszłyśmy po pizzę, a w oczekiwaniu aż Emila wypije kawę i lemoniadę zjadłam eklerka pistacjowe go, który był mega dobry. W domu, po zjedzeniu pierwszego kawałka pizzy, przypomniałam sobie o nieodebrane jeszcze paczce w paczkomacie, więc wybrałyśmy się na drugi spacer. Zrobiłyśmy 'unboxing' paczki, w której były 4 opakowania…cukierków (miały być konkretne na gardło, ale zaciekawiły mnie inne i trochę mnie poniosło…) Jedne otworzyłam od razu i zjadłyśmy po jednym.
Potem jeszcze poćwiczyłam z mopsem samokontrolę, nawet z jedzeniem na otwartej dłoni zrobiliśmy kilka udanych prób. 🩵
Niedługo później Emila musiała się zbierać, a ja zjadłam drugi kawałek pizzy i poszłam do mamy na film.

W sumie do dzisiaj nie wydarzyło się nic ciekawego poza tym, że oglądałyśmy z mamą filmy.
Dzisiaj pojechałyśmy do kina ("Akademia magii", całkiem fajna) i zajrzałyśmy do kilku galeriowych sklepów. Mama kupiła mi bluzę w kolorze zgaszonego fioletu, a ja sobie 'lilakową' kamizelkę z kapturem (zamysł jest taki, żeby chodzić w niej na spacery z psem, zwłaszcza jak będzie szczeniakiem, żeby nie zakładać miliona warstw.
Nadal nie wiem czy szczeniak w tym roku w ogóle dojdzie do skutku, ale ostatnio już mi się chyba wykrystalizowało, którego z trzech bym chciała (miał być samiec, ale na razie "wygrywa" sunia, zresztą jego pół-siostra). Mam plan pojechać do hodowli i zobaczyć je wszystkie naraz, i wtedy podjąć ostateczną decyzję, więc proszę mi przesyłać dużo pozytywnej energii.

+kupiłam też "bardzo" "potrzebne" 2 kolorowe szklanki i równie "potrzebny" jagodowy szampon czy coś w tym stylu.
O kinie nie wspomnę, tanie środy to super pomysł…

Odpowiedz
4
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake pyszne to było…
Ale i tak wolę sernik (ofc.też pistacjowy) 💚

Odpowiedz
1
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Serniki są the best of ♥

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
Escada

Escada

AUTOR•  

Hej, co u Was? Opowiadajcie! ♥️

Tydzień temu wreszcie wróciłam na fizjo (po miesięcznej przerwie, czy jakoś tak), a wieczorem obejrzałam "Sok z żuka" i spodobał mi się, chociaż moja mama twierdziła, że jest obrzydliwy.

W sobotę przyjechała do mnie Emila z mopsem. Była piękna pogoda i nawet dosyć ciepło. Poćwiczyłam z młodym w dalszym ciągu samokontrolę (Emila nas nagrała), zjadłyśmy gofry i poszłyśmy na spacer z Dropsikiem. Na łące na przeciwko mojego bloku młody został spuszczony ze smyczy, trochę pobiegał i poćwiczyliśmy kilka rzeczy. Nagrałam Emilę jak trenowała z maluchem.
W sumie gdyby nie rozmiar mopsa i ewentualnie problemy zdrowotne związane z budową etc., chyba zdecydowałabym się na psa tej rasy (byłaby to sunia o imieniu Chałwa, beżowa)… Może kiedyś…
Dałam Emili w prezencie matę węchową i guzik do komunikacji z psem, bo miałam 2 komplety, a mata i jej, i mopsowi przypadła do gustu. Po ich wyjściu pojechałyśmy z mamą do sklepu po jedzenie na niedzielnego grilla.

W niedzielę sprzedałam komplet guzików (tych samych, których mam komplet, nawet trochę więcej) i nadałam je po drodze na działkę. Ostatnio całkiem dobrze mi idzie sprzedaż rzeczy dla zwierząt, z końskich zostały mi oficjalnie 3, a nieoficjalnie 4; psich rzeczy mam jeszcze sporo do sprzedania.
Na grillu zjadłam burgera i żałuję, zapach i smak dymu popsuły efekt.

W poniedziałek znowu byłam na fizjo, bo znowu będzie przerwa nie wiadomo ile trwająca.

W środę poszłam na badania krwi, a potem miałam plan pojechać do kina, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Wczoraj byłam u lekarza ze wszystkimi moimi ostatnimi wynikami (poprzednio jeden zkrwi wyszedł mi za wysoki i moja mama trochę spanikowała, teraz jest już mniejszy, chociaż nie robiłam nic specjalnego). Dostałam zawrotną dawkę wit. D z racji sporych niedoborów – mam to brać aż 2 miesiące i powtórzyć badanie. Po 16 pojechaliśmy na obiad do restauracji, w której dawno nie byliśmy, a mamy tam z mamą ulubione danie (kotleciki ziemniaczane z sosem – za każdym razem je biorę, chociaż kusi mnie też sałatka, którą obiecuję sobie wziąć kiedy indziej, ale nigdy tego nie robię 😅).
Potem odwiedziliśmy dziadka.

Dzisiaj po zakupach spożywczych wybraliśmy się do Białej Lokomotywy (nie obyło się bez "przygód", tym razem woda z kranu wytrysnęła mi na część bluzki, ale na szczęście niedużą…). Dzisiaj też nie udało mi się wybrać do kina, za to na "arcyciekawym" punkcie widokowym musieliśmy się zatrzymać…

Na razie to tyle, a co u Was?

Odpowiedz
3
Escada

Escada

AUTOR•  

Wie ktoś, gdzie mogę obejrzeć "Sok z żuka"?

Odpowiedz
2
Escada

Escada

•  AUTOR

@lubielistki o kurczę – PIĘKNE! 😂😂😂

Odpowiedz
.mint.

.mint.

@lubielistki Złote 😂😂😂

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
Escada

Escada

AUTOR•  

Miałam nadrabiać zaległości… 😅
Jeśli dobrze pamiętam, wracając z Amalii, wstąpiliśmy do Stołuńskiej Zagrody i spędziliśmy tam z 2 godziny, może trochę mniej. Ceny niestety niezgodne z ulotkowymi, ale też nie najgorsze.
Ze zwierząt najbardziej skradły mi serce króliki (zwłaszcza 6-tygodniowe, które nie wiedzieć czemu lizały moje palce… 😂), osiołki i…mini kózki (najbardziej urocze było jak merdały ogonkami, próbowałam to nagrać, ale nie wiem czy wyszło – można było pójść z nimi na spacer, ofc. skorzystałam 🩷)
Oprócz tego były owieczki (też jakiejś mniejszej rasy – w przeciwieństwie do królików 😂, wiewiórki (chyba 3 gatunki), kury z kurczętami i inne ptaki i chyba tyle.

W poprzednim tygodniu opiekowałyśmy się z mamą sznaucerkiem mojej byłej fizjo (w zamian za Healy) przez 5 dni. We wtorek przyjechała do mnie Emila, miałam nadzieję, że odbierzemy moją razem paczkę z Decathlonu, przy okazji idąc z Pollusiem na 'dłuższy' spacer, ale paczka przyszła następnego dnia. Za to we wtorek jeszcze przyjechali Kaśka z chłopakiem i Mateusz składał mi kupiony w czwartek duży stojący wentylator (wprawdzie chciałam kupićć trochę inny, ale ten ma lepszy kolor i był tańszy o prawie 109 zł, a działa super i mniejszą moc kompletnie nie robi mi różnicy).
Pożyczyłam od Kaśki szelki dla Pollusia, więc miał pierwszą przymiarkę, którą zniósł dzielnie, chociaż trochę się zaniepokoił. Ten pies ma super charakter – nawet jak się czegoś boi, to można przy nim zrobić wszystko.
W środę też odwiedziła nas Emila, ale tym razem z mopsem, na którego Polluś dość mocno 'nawrzeszczał', bo Dropsik latał jakby miał ADHD.
Przed ich przyjściem założyłyśmy Pollusiowi szelki i przypięłam mu smycz (na kilka razy z różnych względów, z czego problemy z karabińczykiem były dla mojego nadgarstka najbardziej bolesne), żeby się trochę przyzwyczaił, pochodziliśmy sobie na niej trochę po domu i efekt był całkiem niezły. Zaczęłyśmy iść z nimi do Decathlonu, ale był upał i mops nie dawał rady, więc wróciłyśmy.
Do Decathlonu poszłyśmy z mamą i Pollusiem na wieczornym spacerze. Tydzień i 2 dni wcześniej zamówiłam legginsy i najpiękniejszy na świecie kask (z czarnym brokatem), a kilka dni później pojechaliśmy z rodzicami na kilka dni do Niesulic. Drugiego dnia tego wyjazdu kierowałam jakąś łódką z silnikiem i kierownicą… Nawet fajnie było, chociaż to nie moje klimaty.
Wracając do tygodnia z Pollusiem, w czwartek rano przypomniałam sobie o komendzie, której zaczęłam go uczyć jak pierwszy raz u nas był. W ten sam dzień, wyposażona w smaczki i chętnego+bardzo zmotywowanego psa, udałam się do największego pokoju na przypomnienie tejże komendy. Poczyniliśmy pewne postępy, nawet udało się bez smaczka podążać za ręką i zaczął już powoli kojarzyć słowo z "definicją". Późnym popołudniem powtórzyliśmy sesję, tym razem na obroży i smyczy, bo tę komendę "wymyśliłam" do stosowania na dworze (ale wiadomo, zawsze lepiej zaczynać w domu, żeby było mniej czynników rozpraszających). Ta sesja też była bardzo udana.
W piątek na końcówce porannego spaceru udało nam się kilka razy poćwiczyć tę komendę i wychodziło nam już super, chociaż na początku siadał zamiast przechodzić na drugą stronę człowieka. Potem Polluś towarzyszył mi w odbieraniu paczki od kuriera i tym razem udało mi się go posadzić i nawet długo utrzymał się w tej pozycji, chociaż ostatecznie i tak wybiegł na korytarz. Później miałyśmy iść z nim na popołudniowy spacer, ale zadzwonił brat właścicielki, że zaraz po niego przyjdzie, więc nie było już sensu. Młody i tak się podekscytował, bo już zaczynałyśmy się szykować w przedpokoju, a mi się przypomniało, że mama miała nas nagrać podczas trenowania tej "mojej" komendy. I nagrała, chociaż ta próba nie była jakaś wybitna. I o ile na emocje młodego w tym momencie nie mogłam za bardzo wpłynąć z braku czasu, to sama mogłam kilka rzeczy poprawić, a w każdym razie pierwsze naprowadzenie i nagrodzenie. Ale ogólnie wyszło w miarę ok – biorąc pod uwagę okoliczności, to tylko ja się nie popisałam 😅 jemu nie ma czego zarzucić.
Ogólnie jego pobyt u nas zaliczam do udanych, chociaż pobudki po 6 były trochę przesadą… W piątek obudził mnie o 7:00, co było pewnym sukcesem…

W sobotę moi rodzice pojechali z sąsiadami na żagle, a ja powystawiałam na sprzedaż kilka fajnych psich rzeczy, a później poszłam z dziadkiem na działkę odwiedzić moją różę.
Miałam w planach w któryś dzień pojechać obejrzeć zawody Wrocław bez ogłowia, ale mama że względu na upał odmówiła pojechania tam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku się wreszcie uda, bo już od kilku lat o tym marzę i zazwyczaj kończy się tak, że o tym wydarzeniu dowiaduję się z fotorelacji moich facebookowych końskich znajomych, oczywiście już po fakcie…

W niedzielę za to pojechaliśmy do Niesulic (z których dokładnie tydzień wcześniej wracaliśmy), bo nabrałam dzikiej ochoty spróbowania swoich sił na SUP-ie, a że jestem wodną panikarą – nikt się tej ochoty u mnie nie spodziewał. +był upał, a tata wymyślił wycieczkę w góry, na którą mama nie bardzo chciała jechać przez temperaturę właśnie.
Wypożyczyliśmy SUP-a na godzinę, ale ostatecznie skończyło się na dwóch. 😅 Większość czasu pływałam z tatą, z czego na początku bałam się dosłownie każdego przechyłu. Ostatecznie jednak byłam w stanie zmieniać pozycje np. na leżenie na plecach czy siedzenie po turecku. Ale stać bym się nie odważyła, dla mnie to już za duże ryzyko, mój tata (ofc. nie ze mną) najbardziej lubi pływać na stojąco. Pływałam trochę też sama, trochę z mamą i jak już się przestałam bać wszystkich możliwych przechyłów, to było super (a raczej SUP-er 😂)
Potem zjedliśmy obiad na plaży, a później zostałyśmy z mamą zaciągnięte na żaglówkę, kolejne 2 godziny. Do domu wróciliśmy po 23.

W poniedziałek wieczorem pojechałam z tatą m.in. wysłać paczkę i odebrać dziadka ze spotkania. Dziadek był pod wrażeniem moich SUP-owych przygód i oprócz słownego uznania, dał mi jeszcze 200 zł.

We wtorek byłam umówiona z osteopatką, więc prezent od dziadka przydał się idealnie. Tak się zagadałam z osteopatką, że zdarłam sobie gardło…

W środę byłam u dentysty oficjalnie ostatnim zębem do zrobienia. Dostałam takie znieczulenie, że nie jestem pewna czy to była ta dawka dla mleczaków, bo złapało mnie jak wściekłe i nie chciało puścić… Po wizycie pojechaliśmy z tatą do Nowej Rudy do Białej Lokomotywy (polecam, bardzo dobre lody pistacjowe i tarta pistacjowy+dużo innych rzeczy). Niestety znieczulenie dolnej wargi trzymało mnie nadal, w związku z czym swoje ulubione jasnoszare jeansy polałam najpierw kakao, a potem spłynęły mi na nie lody pistacjowe… :/ nie sprało się :/
Za to tego samego dnia kupiłam 2 pary dresów – w pierwszych chodziłam od środy. Przed dentystą zaczęło mnie boleć gardło, ale nie miałam czasu wziąć tabletkę, a po wizycie w kawiarni i sklepie z ciuchami poszliśmy jeszcze na chwilę obejrzeć okolicę, więc do domu dotarliśmy chyba z godzinę później. W przymierzalni wzięłam tabletkę, ale nie zadziałała, więc w domu wzięłam inną i zrobiłam na Healy program na przeziębienie (brak efektów, więc to nie było to; przed snem zrobiłam program 'układ odpornościowy' i dopiero on mi trochę pomógł, jest spora szansa, że dzięki temu nie rozchorowałam się bardziej, bo zrobiłam go jeszcze w czwartek, między drzwiami, bo zasypiałam chyba 4 razy w ciągu dnia+gardło mnie jeszcze bolało). Brałam witaminy i jadłam tosty z czosnkiem, a w piątek już byłam 'na chodzie', ból gardła minął i ogólnie byłam znacznie bardziej do życia.

Moi rodzice pojechali wczoraj do Wrocławia, a do mnie miała przyjechać Emila, ale z racji ulewy nie udało się. Zdzwoniłyśmy się potem, a później zamówiłam sobie obiad. Przyszło go tyle, że nie zjadłam nawet połowy chyba jeszcze…
Po 17 pojechaliśmy do wujostwa.
Po powrocie tata wziął gitarę i śpiewał piosenki.

Okazało się, że Emila może przyjechać dzisiaj, więc była przed 12 z mopsem 🩷 dałam jej prezent w postaci guzików do komunikacji ze zwierzętami, z czego bardzo się ucieszyła – będą trenować. Emila chce pojechać z Dropsikiem na amatorską wystawę, więc trenują trzymanie postawy (bardzo fajnie im idzie), a ponieważ mops na smaczki strasznie się rzuca, "tratując" przy okazji niewinnych ludzi 😂, zaczęłam go dzisiaj uczyć samokontroli – pierwsze kilka prób było, hm, dość trudne, ale mały jest mądry i szybko się zaczął orientować o co chodzi. Sam zaproponował cofanie się w pewnej chwili (jest nauczony takiej komendy), więc zaczęliśmy samokontrolę połączoną z cofaniem i efekty były super! 🩵 Uwielbiam pracę z psami i mam nadzieję, że w końcu powiększymy rodzinę o pewnego czworonoga (proszę kierować w moją stronę pozytywne myśli w tej intencji, bo mam na oku pewnego malucha, jednego z dwóch…)

Uff, długo wyszło – piszcie co u Was i czy pływaliście na SUP-ie? Jakie wrażenia? A może macie swoją deskę?

Odpowiedz
4
WeraHatake

WeraHatake

@Escada Fajno, że udaje Ci się trenować psiaki – to na pewno wymaga dużej wiedzy i cierpliwości!

Odpowiedz
1
Escada

Escada

•  AUTOR

@WeraHatake ja to robię trochę na wyczucie i niestety amatorsko. Zdarza mi się czasami mieć wrażenie chaosu (ze swoim pewnie byłoby trochę łatwiej, bo jednak ja bym go uczyła z moimi gestami, które dla mnie byłyby bardziej intuicyjne)

Odpowiedz
1