
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×




Atlantic
AUTOR•~ i am damaged ~
Far too damaged. Poważnie, czy ktoś oprócz mnie kiedykolwiek po prostu żył sobie jakby nigdy nic, a potem stanął gdzieś w połowie drogi między łazienką a czajnikiem i pomyślał, że, cytuję, bez sensu, koniec cytatu? Tylko ja? Och, okej.
„Bez sensu”. Po prostu wszystko jest jakieś… bez sensu. Wiecie, lubię ludzi, którzy mają cel. W ogóle lubię wszystko, co ma cel, choćby ramowy. Po prostu, głupio to zabrzmi, ale jeżeli coś ma cel, to w moich oczach ma prawo istnieć. A jeśli nie ma, to jest – no właśnie – bez sensu. I ja tak się właśnie czuję. Nie wiem, od kiedy. To chyba nie dzieje się z dnia na dzień, ale nawet nie jestem w stanie podać przybliżonej daty. Zresztą pytanie „od kiedy?” od razu przywodzi mi na myśl psychologa, a chyba żadnych lekarzy tak nie znoszę jak psychologów właśnie. 90% z nich powinno dla dobra ludzkości udławić się swoimi receptami. Anyway, jest bez sensu. W najprostszym tego słowa znaczeniu – po prostu nie wiem, po co. Jest teraz 19.42, mija sobie kolejny dzień. Być może dzisiaj ktoś zarobił swój pierwszy milion. Być może otworzył własną firmę. Odciął się od toksycznego partnera/partnerki. Uratował komuś życie. Wydał książkę. Pogodził się z rodziną. Zaadoptował kota. Zobaczył miejsce, które zawsze chciał odwiedzić. Wyszedł ze szpitala. Cokolwiek. A ja nie zrobiłam zupełnie nic i nie chodzi mi nawet o to, że nic wzniosłego nie osiągnęłam – nie zrobiłam nawet nic malutkiego, żeby to osiągnąć. Bo ktoś inny dzisiaj zarobił dziesięć dolarów, dopisał kolejny punkt biznesplanu, kolejne kilka zdań swojej książki, wykonał pierwszy od lat telefon do kogoś, z kim bardzo chciałby móc normalnie rozmawiać, zobaczył drobny przełom podczas rehabilitacji… Znowu, cokolwiek. Nie chodzi o to, żeby co czwartek dostawać Nobla, a co sobotę Oscara, ale żeby codziennie mieć takie poczucie, że to nie był tylko kolejny dzień, który po prostu minął.
A ja ciągle nie wiem, po co. Obudziłam się o 12, chociaż budzik zadzwonił o 9 (wyłączyłam go i miałam wstać, ale zasnęłam) i spędziłam resztę dnia słuchając muzyki i oglądając filmy, nawet dobrze się przy tym nie bawiąc. W zasadzie to jeszcze bardziej się zdołowałam, bo w filmach, jak to w filmach, wszystko ma jakiś cel, nawet jeśli to idiotyczna amerykańska komedia romantyczna, której jedynym celem jest to, żeby bohaterowie na końcu byli razem, udając, że ᚾᛁ ᚺᚢᛃᚨ (zastępowanie przekleństw runami jest niegłupie, okej?) się tego nie spodziewali.
No i z jednej strony cały czas powtarzam sobie, że jeszcze dwa lata, a potem wyjadę na studia gdzieś… no, po prostu jak najdalej stąd i – alert wytartofrazesowy – „wtedy to się zacznie życie”. Ludzie, którzy po prostu warci są tych 15 lat czakania-na-nich-bez-sensu. Imprezy, na których będzie można się upić ze świadomością, że nie robisz tego dlatego, że to jedyna droga do tego, żeby zostawiono cię w spokoju. Spontaniczne podróże, gdzie po prostu wsiada się w samolot i leci, dopiero w połowie lotu sprawdzając, dokąd kupiło się bilet. Nauka wreszcie dlatego, że naprawdę chcesz to wiedzieć, nie dlatego, że zmusza cię do niej system. No i, jeśli tylko dobrze pójdzie, to wszystko w kraju, w którym można czuć się bezpiecznie. Jak człowiek, nie jak „jeden w tę czy we w tę”.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że znając życie, tylko mi się wydaje. Że to takie marzenia kogoś, kto musi marzyć, bo inaczej… nawet nie wiem, co „inaczej”. Nie mam „inaczej”. Nie mam alternatyw. Jeśli chcemy się bawić w metafory, to to trochę tak, jakbym wisiała nad przepaścią uczepiona brzytwy z napisem „będzie tylko lepiej”. Najpierw ta brzytwa odrąbie mi rękę, a potem tak czy siak spadnę, ale mimo wszystko… sama jej przecież nie puszczę. Nie ma mowy.
Dobra, koniec dekadenckiego wyżalania się, bo mi niedobrze od nadmiaru patetyzmu. Po namyśle, „Heathers” zwykle wyczerpuje temat, ale umierający JD to eufemistyczny JD, a eufemizmy są nie na miejscu.
i’m not just damaged, i’m fucking broken
Idę ogarnąć, jak się układa kostkę Rubika. Zawsze chciałam się nauczyć.
A....
@Atlantic Ja też czasem przekonuję siebie, że ,,będzie lepiej”, ale wstanie o 10 obniża nadzieje. Ja jako dziecko często chodziłam z głową w chmurach, teraz coraz mniej i coraz bardziej nie podoba mi się ta niby prawdziwa rzeczywistość. Uważam, że to zależy od perspektywy…czasem trzeba wybrać jeden cel, ale olać inne rzeczy…bo nie da rozdwoić się, prawda?
Moje próby nad kostką Rubika zawsze wychodziły z szybką klęską; ale kiedyś mój dziadek dał radę ułożyć pare razy
.Emisia.
Znam uczucie braku sensu, niestety…
Jednak ta kostka Rubika chociażby, to już jakiś drobny cel! Powodzenia z nim i każdym innym, jaki Ci przyjdzie na myśl! ♡
Atlantic
AUTOR•~ Arawn, kochanie, zdradzam cię ~
Piszę do Was z telefonu, więc proszę mi wybaczyć wszystkie dziwaczne literówki i wymysły autokorekty – będę się starała w miarę możliwości je poprawiać, ale wiele się nie spodziewajcie. Powód tego jest dość dziwny, ale postaram się wyjaśnić wszystko tak, żebyście wstrzymali się z ocenianiem mnie jako kretynki, jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście. Oświadczam, co następuje:
Pewnego okropnego, słonecznego dnia, kiedy wcale nie padało, a szkoda, bo kto nie lubi deszczu, dziewczyna ukrywająca się w sieci – miejscu, w którym niczego nie da się ukryć, pod pseudonimem Atlantic (ja), zaczęła pisać opowiadania. Były to dzieła żałosne pod każdym względem, nacechowane idiotycznymi ilościami utartych metafor i nadmiernie wzniosłych słów, ale nie nad tym będziemy się teraz rozczulać. Otóż w piekle swojej pisarskiej pseudokariery, owa Atlantic zmuszona była pojąć różnicę pomiędzy myślnikiem: „-” a półpauzą: „–”. We właściwej jej sercu ciągłej chęci stawania się coraz lepszą, w pragnieniu konstruowania tekstów znacznie bardziej przejrzystych i mniej bezsensownych niż choćby ten, który macie nieszczęście właśnie czytać, tą oczywistą i niezwykle istotną różnicę… olała zupełnie. Przyszedł jednak taki czas, kiedy Atlantic i jej dojrzałość literacka przeskoczyły z poziomu -2 na poziom 1 i ze względów czysto estetycznych zdecydowały się zastąpić myślniki w dialogach półpauzami. W dniu dzisiejszym natomiast, Atlantic, wkurzona koniecznością kopiowania i wklejania tych denerwujących znaków za pomocą skrótu klawiszowego ctrl+v, postanowiła skonfigurować klawiaturę swojego laptopa w taki sposób, by przez naciśnięcie alt i – uzyskać półpauzę, i nie musieć więcej irytować się z tego powodu. Z pomocą przyszedł jej hinduski mędrzec z YouTube, który z cierpliwością samego Ganeśy wytłumaczył jej działanie narzędzia zwanego Keybord Layout Creator. Wszystko poszło jak z płatka (prawie) i ostatecznie Atlantic dostąpiła zaszczytu napisania swojej pierwszej półpauzy, która padła z ust Samuela Lawrence’a, umożliwiając mu wypowiedzenie znamiennego słowa „Kur.wa”. Historia ta mogłaby skończyć się happy endem, ale ponieważ, jest to moja historia, dochodzimy to do tragicznego punktu kulminacyjnego, na który wszyscy czekali. Zupełnie przypadkiem Atlantic raz jeszcze otworzyła nową warstwę i już miała załadować klasyczną polską klawiaturę, gdy, scrollując z zawrotną prędkością, gdzieś pomiędzy językiem Czirokeskim (fonetycznym) a starowłoskim, jej oczy, przystosowane już do przeszukiwania otoczenia pod względem obecności czegokolwiek nordyckiego, natrafiły na słowo „Futhark”. Co zrobiła głupia, głupia Atlantic? Otworzyła warstwę z nieszczęsnym alfabetem runicznym i, daję słowo, że przypadkiem zapisała ją, w sposób, dodam, tak nieszczęśliwy, że obecnie jej komputer nie umie przejść z powrotem na mowę ojczystą. Ponadto, tym samym dziwnym zbiegiem okoliczności, wyświetlająca się klawiatura jest różowa i w tym momencie korzystam z prawa do zachowana milczenia.
A teraz zostawiam Was z tą historią i idę wzywać Lokiego przez Facebooka (Haglaz jest pod „H”, gdyby ktoś chciał wiedzieć)
Głupia, głupia Atlantic
.Emisia.
Ojejku. Nieciekawie trochę. Trzymam kciuki, żeby udało się naprawić.
Elder_girl
@Atlantic tymczasem ja nie mająca komputera i musząca przez całe życie męczyć się na jednym starym Samsungu **
Atlantic
AUTOR•~ toast za lepszy świat ~
Zastanawialiście się kiedyś, jak głupio czuje się człowiek, który zostaje zmuszony do udawania, że wierzy? Który modli się do nieswojego boga, klęka przed nieswoim ołtarzem, wzywa imię, w którego moc wątpi? To nawet brzmi idiotycznie – „jak można zmusić kogoś do obchodów Bożego Narodzenia?”. Otóż można. To mógłby być miły dzień, taka tam zwyczajna, pozbawiona religijnego aspektu tradycja, smaczna kolacja i nic poza tym. Ale nie robi się takich rzeczy, nie zmusza się ludzi do wiary, po prostu… nie. I tak jak muzułmanin nie każe Wam kłaniać się Allahowi, tak jak hindusi patrzą z uśmiechem jak obsypujemy się proszkami holi i nie mamy o niczym pojęcia, tak jak Żydzi nie zatłuką Was za zgaszenie światła podczas Ramadanu, tak samo żaden chrześcijanin nie ma prawa wyrzucać Was za drzwi, bo nie odmówicie modlitwy. A ja nie modlę się do bogów, którzy milczeli, kiedy trzeba było krzyczeć.
I możecie mówić, że jestem satanistką i heretyczką, bo nie czytam „Biblii”, tylko „Mistrza i Małgorzatę”. Bo nie robię znaku krzyża.
Na złość wszystkim, życzenia będą po norwesku – życzę Wam wesołego Jul. Mam w d**** religię, okej? Ale dobrze jest pomyśleć, że Północ paliła ogniska, nie stosy, rozmawiała z demonami, składała ofiary z dzika i śpiewała pieśni wśród jemioły i ostrokrzewu. I choć część z nich wzniosło toast za innych bogów, to ta tradycja – ociekająca krwią tradycja, jest po prostu piękna.
Życzę Wam tego, abyście nie dali sobie podciąć skrzydeł. Abyście nie upadali i nie pozwalali ludziom upadać. Abyście pamiętali o zorzach polarnych („Afterglow” made this year, Ed, jesteś bohaterem), o wszystkich światach, w które chcielibyście uwierzyć, abyście sięgali gwiazd. Abyście pewnego dnia stanęli w miejscu, które wyda Wam się sercem Kosmosu, zagłębili palce w ziemi i poczuli, jak bije jej serce. Abyście lecieli, kiedy inni będą iść, abyście sięgali po niemożliwe, spadali z Księżyca, by ruszyć z motyką na Słońce. Abyście wyryli po sobie blizny na piersi Wszechświata, tańczyli w deszczu i wyruszali w podróże donikąd. Abyście byli szczęśliwi wśród ludzi, o których warto walczyć, abyście zawsze powstawiali z popiołów, abyście dostali swoją wolność bez względu na to, jak wiele rzucicie w ogień, żeby ją zdobyć. Aby Świat, Który Umarł zawsze stanowił Waszą podporę w drodze do Świata, Który Stworzymy. Abyście śmiali się do gwiazd i doceniali piękno pustyni.
To nie są życzenia na Boże Narodzenie. Ani na Jul, ani na żadne inne święto. To życzenia na życie, więc jedyne, co mogę powiedzieć, to
Wesołego Jutra
Atlantic
F.glogowskx
@Atlantic mnie najbardziej w świętach krępują życzenia. Niby mała rzecz a jednak potrafi mi zrujnować kilka godzin dnia. Życzenie mi aby Bóg miał mnie w opiece, żebym sie radowała, bo sie Chrystus narodził itd. a mi szczerze jest obojętnie czy sie narodził czy nie, czy ma mnie w opiece czy nie. Nie wyznaję żadnej religii, ewentualnie kult śliwek ale to bardziej sekta. Jeszcze moja mama która zaciąga mnie co niedzielę do kościoła a ja wierzę w ten kościół coraz mniej. I te pasywno-agresywne pytania o LGBT+ pomimo zrobienia coming out’u. Uwagi że kiedyś sobie znajdę chłopaka. Dlatego nie lubię świąt.
I dziękuję Ci za życzenia, bez jezusków, maryjek i innych takich.
Trzymajmy się wszyscy.
A....
@Atlantic Uważam, że raczej katolicy z mojego otoczenia nie chcą źle; tylko po prostu są nauczeni takiej tradycji. Ogólnie, to uważam, że wiara jest ważna; ale trzeba mieć świadomość, że nie dla każdego ważne jest to, co jest dla ciebie ważne.
Bardzo dziękuję za wyjątkowe życzenia, chciałambym tylko żeby to, co życzyłaś nie zabrakło tobie
Atlantic
AUTOR•~ i wanna see this world burning ~
Zacznijmy od tego, że znowu piszę ten wpis o chorej porze i bez konkretnego celu – chyba że za cel przyjmiemy to, że chcę się pochwalić tym, jak dziwnym człowiekiem jestem. Wszystko w kontekście Etny.
Kocham ten wulkan. W zasadzie kocham wszystkie wulkany, gejzery i inne wybuchające rzeczy, ale na Etnie byłam i to jest pierwszy wulkan, który widziałam na własne oczy, więc, jak możecie się domyślić, mam do niego pewien sentyment. I zdarłam sobie kolano, wchodząc na górę, a to chyba coś znaczy. Wiecie, braterstwo krwi. Generalnie zauważyłam, że masa dziwnych, niebezpiecznych i tragicznych rzeczy dzieje się, gdy jestem wkurzona – szczególnie w tym roku. To nie tak, że sobie schlebiam, ale w tę niedzielę chodziłam po domu wściekła jak osa (i to nie przez okres, serio. Jestem jak Hulk, z a w s z e jestem zła, wystarczy pchnąć i machina ruszy. Śliczne porównanie, tylko Hulk ciągle wygląda lepiej niż ja) i bum! Moja Etna, moja sis. Swoją drogą, z Libanem było podobnie. Siedzę sobie, faszeruję się tabletkami przeciwbólowymi (znacie mnie, guys, skoro brałam tabletki to musiało być tragicznie. I było), próbuję zdjąć kota z gipsu na ręce i… bum! Port w Bejrucie wyleciał w powietrze. Niedługo potem wkurzyłam się, bo po ściągnięciu tego gipsu musiałam rehabilitować swój zułomniały nadgarstek, w związku z czym, siedząc na drzewie i z bardzo poważną, marsową miną ugniatając antystresową rehabilitującą piankową kaczkę, dostałam powiadomienie o wybuchu stacji benzynowej w Rosji.
Ktoś powinien mnie odesłać na kurs medytacji do buddyjskiego klasztoru (proszę, tak, uwielbiam Tybet!), bo mój poziom wkur… czenia sięga ostatnio zenitu i nie wiem, co jeszcze wyleci w powietrze.
Konkluzja miała być taka, że zawsze chciałam być naocznym świadkiem katastrofy naturalnej. Wybuchy wulkanów, tsunami, tornada, trzęsienie ziemi… Wiecie, „wszyscy ludzie są nieśmiertelni dopóki nie odkryją, że nie są” (V.E. Schwab aka Delilah Bard, dawno nie było fanartów, nie?). Chodzi tylko o to, by stanąć naprzeciwko żywiołu, który jest miażdżący. Z którym nie masz szans. I przypomnieć sobie, że bez względu na to, kim się czujemy i w co wierzymy, są i tacy bogowie, którzy nigdy nie dadzą o sobie zapomnieć. I żywią się śmiercią.
⬇️ Moja droga sorella w wydaniu Wkurw Generalny. Czy ona nie jest piękna?
Escada
@Atlantic masz moc ;)
.Emisia.
Najwidoczniej łączy cię jakaś więź ze światem :0
(To wcale nie tak, że pierwsze co pomyślałam na widok tego zdjęcia Etny to: „Jakie to piękne”)
Atlantic
AUTOR•~ well fuck it ~
Wiecie co zrobiłam? Powiem Wam, co zrobiłam. Otóż wpier*oliłam całą paczkę schoko-bonsów. 21 sztuk, w razie gdyby kogoś interesowały szczegóły. 693 kcal. No żeż, przepraszam, kur*a mać, przepraszam. Jeżeli czekacie na coś inteligentnego, to się nie doczekacie. Taki tam, funfakcik, kończący długą listę głupich rzeczy, które dziś zrobiłam. A jak się zaczęła? Zaczęła się od niewinnego eseju z historii (piszemy chorą ilość tego gówna, Amerykanie to chyba w ogóle dostaną osobą teczkę. Ile można o tym Teksasie?). Problem w tym, że naskrobałam to cholerstwo pijąc czwartą kawę o godzinie 2.27 w nocy, w związku z czym nie zarejestrowałam podkreślonego na czerwono nazwiska. A szkoda, wielka szkoda. Przed państwem poległy w obronie Alamo bohater narodowy USA, pionier, polityk i żołnierz, śmiertelny wróg generała Santa Anny – Davi KROKIET.
No words needed
A.
Atlantic
• AUTOR@dead.girl.walking W sumie nie można się nie zgodzić. A potem jest pitolenie, że „te koMpuTry to w wAs kReAtywNość zaBijaJoM”. Polska szkoła to cudowne narzędzie.
Elder_girl
@Atlantic u mnie to już taka tradycja, idę spać kolo 22 żeby się wyspać na poranne lekcje ale i tak zawsze w środku nocy obudzię się z „matko kochana, matmy nie odrobiłam!”…
Błagam, niech zdalnie się skończą bo inaczej skończę ja
Na cmentarzu