Patryk
25

Atlantic

Patryk
25

Atlantic

imię: maria

miasto: ???

www: wattpad.com

o mnie: przeczytaj

30316

O mnie

zbiera się na burzę i niebo jest tak ciemne, że nie sposób stwierdzić, która tak naprawdę jest godzina
jeszcze nie pada, jeszcze nie, ale mam wrażenie, że cały kosmos wisi mi nad głową i czeka, by się zerwać
na ścianach wiszą zegary, które już od dawna nie... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Atlantic

Atlantic

o shit ale was okłamałam te dwa lata temuXDDD sorry i was ✨clinically depressed✨ ... Czytaj dalej

Odznaki

Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Wpisy autora: Wróć do wszystkich wpisów
Atlantic

Atlantic

AUTOR•  

~ dzięgiel, Monticello i sześćdziesiąt-jedenaście (pieprz się, Laf) ~

Zacznijmy od tej miłej i przyjemnej wiadomości – właśnie uświadomiłam sobie, że Angelica pisana z małej litery oznacza dzięgiel. Wiecie, tego miłego roślinka, którym się aromatyzuje alkohol albo nadziewa czekoladki. Tu się rodzi moje pytanie – jak można z tą świadomością nazwać dziecko dzięglem? Nigdy nie rozumiałam idei roślinnych imion – poczynając na Jagodzie i Malinie, przez Różę, Kalinę, Nasturcję etc. aż do cholernej angielskiej Daisy. A Dzięgiel bije je wszystkie na głowę, więc zostańmy przy tym, że to jakaś wariacja od „angel”. Co jest równie głupie, bo w wolnym tłumaczeniu znaczyło by coś w stylu „Aniołkowa”. N i c e.

Skro już jesteśmy przy dzięglach i angielskim, to postanowiłam bezczelnie wykorzystać Hamiltona do poszerzenia słownictwa. Teraz na przykład wiem, jak jest po angielsku „środek moczopędny”. Prawda, że przydatne? W związku z tym, wreszcie przeanalizowałam sobie dokładnie soundtrack i aktualnie i love i stan Cabinet Battle I. Po pierwsze to ahaha ha Daveeda made my entire life, po drugie – no właśnie, Monticello, czyli mój wewnętrzny Lin. Po trzecie, niepoprawnie bardzo chciałabym, żeby tak wyglądała polityka. Po czwarte, jak już ogarnęłam idiomy – FUCK TO BYŁO PERFEKCYJNE. PER-FEK-CYJ-NE.

Słowem, mój typ humoru to Alex i Thomas dissujący się podczas posiedzenia Kongresu i rapujący o długu narodowym. Co gorsza, cholernie bardzo ogarniam historię przez to wszystko i aż się czuję źle we własnej skórze.

A teraz krótkie przypomnienie, dlaczego kochamy Francuzów:

Francja: Sześćdziesiąt siedem, sześćdziesiąt osiem, sześćdziesiąt dziewięć, sześćdziesiąt dziesięć…
Reszta świata: *visible confusion*
Francja: …Sześćdziesiąt jedenaście, sześćdziesiąt dwanaście, sześćdziesiąt trzynaście, sześćdziesiąt czternaście, sześćdziesiąt piętnaście…
Reszta świata: *hiperwentylacja*
Francja: …Sześćdziesiąt szesnaście, sześćdziesiąt dziesięć siedem…
Reszta świata: *tu wstaw Jeffersona po „turn around, bend over, I’ll show ya where my shoe fits”*
Francja: …Sześćdziesiąt dziesięć osiem, sześćdziesiąt dziesięć dziewięć…
Reszta świata: *podcina żyły łyżką*
Francja: … cztery dwudziestki, cztery dwudziestki i jeden, cztery dwudziestki dwa…

A tego arta pod spodem widziałam jakieś sześćdziesiąt dziesięć dziewięć tysięcy razy (solidarnie ignorujemy to, co stało się z twarzą Laurensa) i dopiero teraz ogarnęłam, że to WAIT na dole to jest to ostatnie wait Burra, kiedy ogarnął, że… ej no, teraz to mnie serduszko aućnęło.

Btw, jak Wam mija poniedziałek?

Odpowiedz
21
.Emisia.

.Emisia.

@Atlantic och, Boże Narodzenie ma o wiele lepszy klimat…

Odpowiedz
1
Lei_Sun.Moon

Lei_Sun.Moon

Bosz ja nie wiedziałam że Hamilifanka jesteś 😍

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (12)
Atlantic

Atlantic

AUTOR•  

~ here’s my right finger🖕 ~

Zasada pierwsza i ostatnia: jak zaczniesz mieć dość, scrollujesz natychmiast za sam dół. Got it?

Napiszę to tutaj, bo w sumie nie mam w realu osoby, której mogłabym się wyżalać. Zresztą nie lubię tego robić i pewnie dlatego dzieje się to tak często. Pewnie nie powinnam pisać o swoich życiowych problemach w internecie, gdzie każdy może to przeczytać, ale z drugiej strony… kogo one obchodzą? A mi, przy odrobinie szczęścia, będzie lżej na duszy. Czy coś.

Znowu dostałam skierowanie do lekarza. Tym razem ginekolog, cytologia i USG piersi. Nie s***my się, część ciała jak każda inna, nie w tym rzecz. Po prostu… kurcze, to zabrzmi strasznie atencyjnie, ale dlaczego wszystko jest ze mną nie tak? Czuję się jak pier*olona piłka, rzucają mną do siebie w tę i z powrotem, wszyscy. Okulista, ale okulista sam jeden nie może niczego załatwić, więc idź i rób setki dziwnych badań, u chirurgów, u optyków, u innych okulistów. Raz nie wystarczy, bo mogłaś się zestresować, a jeszcze to, jeszcze tamto, OCT, tarcze wzrokowe, nerwy. Dermatologia – na dermatologie wyłożyłam już małą fortunę, powinnam dostać jakieś podziękowanie za wsparcie, serio. Nawet nie ze względów estetycznych, chociaż z tym też mam problem, ale pal to licho, chodzi bardziej o znamiona, które mogą potencjalnie grozić nowotworem i trzeba to kontrolować, leczyć, cholera wie co. Jedne kwasy są za mocne, siedzę przez 3 tygodnie z poparzeniami, blizn, za przeproszeniem, w ch*j dużo, nie schodzą. Inne kwasy, gówno działa, 300zł poszło się wiecie co, żeby nie było, że non stop przeklinam. Głupia złamana ręka, rozwalony nadgarstek i do teraz nie mam pełnej sprawności, chirurg od siedmiu boleści, który zwalił wszystko na pielęgniarki, nawet nie obejrzał, potem ortopeda, fizjoterapeuta. Chirurgia sama w sobie, wycinanie, zabliźnianie, kolejne pieniądze wyłożone na kremy z czegoś, co chyba transportowali tratwą z Jowisza, skoro tyle kosztowało, nic nie znika. No, przepraszam, ale ᚲᚢᚱᚹᚨ. A teraz, jakby tego było mało, podejrzenie nowotworu, kolejne. Raz się wywinęłam, ale nie wiem, czy mam jakieś limity szczęścia.

Najlepsze jest to, że ja się nawet nie boję tej diagnozy. Może wyjdzie, że jestem chora. Może wyjdzie, że jestem tylko zdeformowanym gniotem. Żadna z tych wersji mnie nie satysfakcjonuje, żadna mnie też specjalnie nie przeraża. Ale, kurcze, mam dosyć.

I ja wiem, wiem, zadaję sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy wcale nie mam powodów do narzekania, bo hej, ludzie mają 1000 razy gorzej, chorują na AIDS, ebolę, polio, na choroby rzadkie, na mukowiscydozę, Alzheimera, toczeń, astmę, zaburzenia gospodarki hormonalnej, et cetera. Ludzie są bez kończyn, jeżdżą non stop na dializy, bywają niewidomi, głusi, głodują, umierają z pragnienia, kuźwa, wiem.

Ale to jest po prostu męczące. A ja chcę tylko spokoju. Nie lekarzy, którzy mówią „no, to jest ciekawe” albo, co gorsza, „no, taki Twój urok”, nie wrzeszczenia na mnie, że „no jak to nie pamiętasz od kiedy?!”, nie ludzi, którzy mówią coś w stylu „współczuję, życzę zdrowia”, na kij mi współczucie i życzenia, od życzeń jeszcze nikomu się nic nie poprawiło. A już na pewno nie chcę, żeby wszyscy dookoła robili to samo, co ja teraz – użalali się. Pamiętam, jak wychodziłam ze szpitala, początek wakacji, cała ręka w gipsie. Przed szpitalem stał sznureczek, a właściwie ogromna kolejka (witamy w Polsce), złożona głównie ze starszych pań, które nawet nie kryły się ze swoim pseudokonspiracyjnym „o jejku, patrz jaka bidulka”. Gdybym miała wybierać, to jest najgorsze uczucie na świecie – kiedy musisz przejść koło każdej z tych osób, jak klacz pokazowa, słuchać „bidulek” i „ojojków” i udawać, że cenisz sobie to współczucie. Nie ma gorszej rzeczy niż współczucie.

A teraz kończymy esej i zajmujemy się czymś fajnym (czyt. Hamiltonem, przynajmniej częściowo). Przede wszystkim wzięło mnie na Norwegię strasznie i stąd moje pytanie: czy Wy też poświęcacie na research jakoś 10 razy więcej czasu niż na napisanie tego fragmentu, do którego informacji szukaliście? Serio, bo zaczynam się zastanawiać, ile jest rzeczy, które my, jako czytelnicy, totalnie ignorujemy, a na które autor przeznaczył godzinę buszowania po internecie? Ja na przykład przez dobre 30 minut szukałam informacji o rybach północnej Norwegii, włączając w to głębokość na której występują, proces ewolucji i ich upodobania w kwestii stanu wód i prądów. Nikogo to nie interesuje, ale przynajmniej nie trzasnęłam karasia w Morzu Barentsa i chyba jestem z siebie dumna. Aktualnie zajmuje mnie z kolei dieta Wikingów i ludów staroskandynawskich, a konkretnie to, czy jadali piżmowoły.

Koniec tematyki norwesko-rybnej. Teraz trochę gadania o tym, dlaczego jestem dziwnym człowiekiem. Generalnie, w zależności od tego, co ostatnio przeczytałam/obejrzałam, nawiedzają mnie refleksje dotyczące tego gdzie, a przede wszystkim kiedy chciałabym żyć. Czasami zupełnie logiczne, czasami z pominięciem bardzo istotnych elementów, jak na przykład skrajny patriarchat w starożytnej Grecji. Ale Skandynawia, starożytna Skandynawia – tak. Wczesnośredniowieczna Mongolia. Państwo Azteków jakoś tak w XIII, XVI wieku. Czasami ten „dziki zachód” chociaż to było totalne bezprawie. Obecnie trochę USA z czasów wojny o niepodległość (hmmm, ciekawe dlaczego…?), a tam też kolorowo przecież nie było. Tylko że, jakby to ująć, lubię szczególne czasy – takie, w których historia coś budowała. Od ostatnich mas menos stu lat, historia w większości zajmuje się niszczeniem. Głównie ludzi.

Anyway, wciągam Was w swoją dziwność: najlepsze miejsce i czas w historii świata? Możemy ignorować niedogodności sanitarne i społeczne, bardziej tak… kulturowo.

Trzymajcie się, żeby nas szkoła nie zabiła już w pierwszym tygodniu.
~ A.

PS Obiecałam Hamiltona, a ja czasem dotrzymuję obietnic, więc proszę:

Odpowiedz
26

A....

@Atlantic *Wybacz, skopiowałam sobie swój wpis, a później zaginą XD I pisze od nowa

Masz za co się żalić i żal się, bo po co masz, to tłumić w sobie. Z chorobami bywa różnie, dlatego nie nazywaj się gniątem. Moja siostra, która jest wyrazista, wybuchowa i raczej twarda (patrząc na mnie, gdzie moje nadgarstki są jakieś za chude, na serio, ale nie jestem jakaś szczupła XD, tylko ręce jakieś dziwne), została Anemii kilka miesięcy temu. Mdlała kilka razy Najgorszy tekst lekarzy ,,Taka twoja uroda/Taki twój urok” jest jak ,,mam, to w d****” Mogę Cię zrozumieć, kiedyś wiele chorowałam. 2-3 godziny czekania w poczekalni jest jakimś nieśmiesznym żartem

Jak mam być szczera, to chyba wystarczy mi 10-30 lat do tyłu. Albo Starożytna Grecja lub Rzym, chociaż niewolnikiem bym nie chciała być XD Ale patrząc na to, to niewolnik był bardziej jak pracownik, który mieszka u Ciebie i go karmisz itd. i tyle Ale to raczej tylko w Rzymie i nie zawsze
*ale rozkmina. Starożytna Skandynawia i chyba tyle

Odpowiedz
1
Lilu.

Lilu.

@Atlantic
Powiedziałabym że współczuję, ale chyba nie umiem, bo musiałabym znaleźć się w twojej sytuacji, a tymczasem moim największym problemem jest trądzik na ryju. Ale potrafię zrozumieć ze się wkurzasz. Jak miałam 10/11 lat to jadąc rowerem wywaliłam się na prostej drodze (brawo ja🤦‍♀️) tak, że trzeba było mnie szyć. I wizyty u lekarza były okropne, do tego musiałam czekać dwie godziny albo i dłużej niż powinnam. A u mnie trwało to tylko ze trzy miesiące, z tego co piszesz wnioskuję że odwwiedzaasz naszą kochaną służbę zdrowia dużo częściej. Także potrafię zrozumieć twoje wkvrwienie.

Hm… w której epoce chciałabym żyć?
Starożytny Egipt, zdecydowanie.

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (17)
Atlantic

Atlantic

AUTOR•  

~ jak być mną vol2 ~

1. Pójdź do okulisty.
2. Daj sobie zakroplić oczy (hatfu na krople do oczu)
3. Wysłuchaj pieprzenia okulistki o tym, że nie opłaca się wyjeżdżać z Polski, bo wszędzie jest źle, a Norwegowie piją alkohol, jak tak można (wciąż kocham Norwegię).
4. Wyjdź i ogarnij, że przez zakroplenie oczu gówno widzisz.
5. Po omacku dreptaj do domu.
6. Wpadnij na randomowy patrol policji, który zatrzyma Cię z powodu rozszerzonych źrenic (we love, we stan krople do oczu)
7. Strać kwadrans swojego cennego, jedynego życia na tłumaczenie policji, że to KROPLE DO OCZU, a nie kokaina.
8. Kiedy już jakimś cudem to pojmą, po omacku wróć do domu.
9. Wypier*ol się na progu o wystającą kostkę brukową, ponieważ jesteś ślepa, ponieważ *krople do oczu*
10. Przypomnij sobie, że miałaś ugotować ziemniaki
11. Ugotuj ziemniaki i wsyp cukier zamiast soli, bo *krople do oczu*
12. W krótkiej chwili pomiędzy ogarnięciem, że wsypałaś cukier zamiast soli a dostaniem ochrzanu za wsypanie cukru zamiast soli pomyśl o tym, jak cudownie wyglądałby Twój kaktus w przebraniu króla Dżordża.
13. Pójdź do pokoju i ogarnij, że Twój kaktus umarł w 3/4.
14. Wyrzuć 3/4 kaktusa, przeprowadź wiwisekcję pozostałej 1/4 (kaktus od środka wygląda jak ogórek), a następnie wyrzuć pozostałą 1/4.
15. Ogarnij, że kaktusy są jadalne (wygooglowując, nie jedząc)
16. Znajdź meksykański przepis na zupę z kaktusa.
17. Leci „Stay Alive reprise”, try not to cry
18. Zaczynają liczyć po francusku, try not to die
19. Leci „My shot”, IT’S A LAMS TIME
20. Jeszcze raz, żebyśmy się dobrze zrozumieli – istnieją zupy z kaktusa
21. Zupy. Z. Kaktusa.
22. Bądź zmuszona uczestniczyć w jakże ambitnych zajęciach z francuskiego online, z kamerką, podczas gdy wyglądasz jak kot ze Shreka, ponieważ *krople do oczu*
23. Lafayette pojawia się w jakimś idiotycznym tekście podczas francuskiego – fangirluj
24. Jakby nigdy nic ucz się owocków po francusku.
25. Kaktusy to zdaniem niektórych owoce *info z googla, nie z tekstu z Lafayettem*
26. Można zrobić dżem z kaktusa.
27. Dżem. Z. Kaktusa.
28. Przypomnij sobie o ciastkach z marmodżemem i opowiadaniu.
29. Zacznij pisać kolejną część, ale…
30. Jesteś coś winna Norwegii z powodu głupiej okulistki, która ma do nich problem ==> oneshocik nordycki
31. Trzy sekundy przed publikacją stwierdź, że będzie z tego coś dłuższego na watt.
32. Ale kiedy indziej, bo inaczej w życiu tego nie skończysz.
33. Leci „Stay Alive”, końcówka jest lamsowa, so *LAMS TIME VOL2*
34. I’M A GENERAL WHEE

A może to jednak była kokaina?
~A.

PS Message from the king: HATFU NA KROPLE DO OCZU.

Odpowiedz
30
F.glogowskx

F.glogowskx

@Atlantic doskonale cię rozumiem! Pamiętam jak poszłam do okulistki jakiś pierwszy raz od 3 lat i dostałam takie krople że nie widziałam prawie nic. Tylko wtedy mama mnie prowadziła więc miałam łatwiej.

Odpowiedz
1
Ayame113

Ayame113

Też kiedyś dostałam te krople – masakra.

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (31)
Atlantic

Atlantic

AUTOR•  

~ shipowanie postaci historycznych to moje nowe hobby ~

To wyżej to absolutna prawda. Stephanie von Hohenlohe x Hitler jest absolutnie na porządku dziennym, okej? Oczywiście to wyłącznie element dygresyjny, wszyscy wiedzą, że w gruncie rzeczy ciągle chodzi o Lams – zawsze będzie w gruncie rzeczy chodzić o Lams (co nie znaczy, że olewamy aferę Steph i Hitlera, to było pięknie rozegrane). A teraz mam małą refleksję wiedźminową, ekhem, ekhem.

PRAWDA OBJAWIONA:

Geralt wewnętrznie: omg gdzie jest Ciri, co jest z Ciri, hej Ciri, jesteś głodna, zimno ci? A co z Yen, gdzie jest Yen, Yen przepraszam, Yen błagam wybacz mi, Triss jak się czujesz? O nie, jakiś ziom na wozie, muszę mu pomóc, bo go coś kaputnie, bosz, Jaskier, trzymaj się, znajdziemy lekarza, kurcze no nie zabiję tego stworzenia, ono jest nieszkodliwe, no i co o tym wszystkim sądzisz, Płotka?

Geralt zewnętrznie: *bitch face* Kur.wa.

Yen wewnętrznie: KUR.WA MAĆ! Jak ty mnie wkurzasz, weź spłoń, zgiń, o ty małpo, wyjdź, odejdź, nie znoszę cię, przestań oddychać moim powietrzem, Sabrina ty suko, Triss odpier.dol się od Geralta, denerwujecie mnie, SPŁOŃCIE WSZYSCY!

Yen zewnętrznie: O jejku, jej.

To „o jejku jej” is fucking iconic. No dobra. Generalnie mój nagły niebezpieczny skok motywacji w kwestii francuskiego ciągle trwa i w związku z tym chciałabym z tego miejsca bardzo przeprosić wszystkich Niemców. Wcale nie brzmicie tak, jakbyście się dławili Bratwurstem i waszej gramatyki wcale nie wymyślał Lucyfer. Macie piękny, dźwięczny, romantyczny i wcale nie bezsensowny język. A przede wszystkim wymawiacie większość liter w danym słowie i macie osobne słowo na dziewięćdziesiąt, zamiast mówić „cztery dwudziestki i dziesięć” (uczyłam się tego tak dawno, że teraz na nowo mnie to śmieszy).

Na poprawę humoru możemy im się odegrać czymś tak niewinnym jak scarabee, w postaci „tres facile” chrząszcza. Niech cierpią. Macie taki język, który bardzo chcieli byście dobrze znać, ale cholera Was bierze jak próbujecie do niego przysiąść? /francuski i rosyjski, zdecydowanie.

Wyjątkowo zrezygnujemy z hamiltonowego talksa na rzecz bardzo fajnego drakkara z Vardø. If it’s not pure beauty then i dunno what is it.

PS News dnia: KIEDYŚ KUPIĘ SOBIE ŻÓŁWIA. I NAZWĘ GO LAURENS.

Odpowiedz
29
Atlantic

Atlantic

•  AUTOR

@Ziemniak_Marvi
BOSZ GURL PRZECZYTAŁAM TO XDDD

*rozkminia kim jest Shani* Oh shit. OH SHIT. Osobiście jeśli nie na Yen, stawiałam na Renfri, ale to przez serial. To było uroczeeee. W sensie zabił ją. Ale tak poza tym uroczeeee.

Hiszpański be like: jestem prostym i ładnym językiem, będzie się mnie przyjemnie uczyć.
Również hiszpański: lavavajillas

FRYCEK hsdhkashdfgu3 cuteness overloaded

Odpowiedz
1
mar.v.een

mar.v.een

@Atlantic
Renfri
Tak
Też okej
BYLE NIE YENN :<

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (3)
Atlantic

Atlantic

AUTOR•  

~ raise a bagietka to Lafayette ~

Jem sobie bagietkę *news waszego życia, i know, i know*. I umieram, ponieważ dałam się wyciągnąć wczoraj na biegówki, w związku z czym bolą mnie uda, łydki no i miejsce, w którym plecy tracą szlachetną nazwę. Reszta pleców też mnie boli, ale to akurat nie od nart… nie wiem od czego. Just auć. Co jeszcze? Byłam u dermatologa (znowu) i moja skóra jest „bardzo ciekawą sytuacją”, ponieważ jeden kwas mnie poparzył, a drugi kwas nie zadziałał. Tak po prostu. Łączę się w bólu ze wszystkimi, którzy mają trądzik. Porażka. Aha, no i czytam „Wiedźmina” (w planach był „Mistrz i Małgorzata”, ale wymiękam, połowa bohaterów ma na imię Iwan), a z wiedźminem łączy się pewna true story poniżej. Z innych ciekawych rzeczy, znacie ten uczuć, kiedy piosenka miesza się z jej przeróbką? PoV ja, śpiewająca sobie na luzie „I’ll be back” z Jonathanem, znaczy się, pardon, królem Georgem (jak to się odmienia?!), wchodząca w jakąś dziwną fuzję i… no dobra, krótko i na temat – peNsylVaniA cAn go sTraiGhT to hElL. *one minute of shame*

TRUE STORY:

Ja, po ogarnięciu newsów ze świata: Cóż… wygląda na to że mój wspaniały kraj będzie znany z poje*anych polityków i „365 dni”. Bosko.
Koleżanka: Bosz, faktycznie. Brawo my.
Both: *mental breakdown*
Koleżanka: Ty, czekaj, przecież jest jeszcze „Wiedźmin”!
Ja: Oh gods, to będzie wartościowy kontent made in Poland, racja!

*some time later*

Ja, w połowie „Czasu Pogardy”: –well
Nikt:
Zupełnie nikt:
Nawet nie Płotka:
Yen i Geralt robiący to po raz trzeci z rzędu w ciągu jednej nocy:
Ja: … Nic nie mówiłam.

Anyway, Lafayette z kolei zachęcił mnie do francuskiego (klask, klask, Laff, dokonujesz rzeczy niemożliwych). Cul-de-sac, w wolnym tłumaczeniu „d*** torby”, czyli ślepa uliczka. Czasem kocham ten język.

Jak Alex E̶l̶i̶z̶ę̶ Johna.
Znaczy co?

W każdym razie, raise your bagietka to Laff!

⬇️ To mnie śmieszy zdecydowanie bardziej niż powinno

Odpowiedz
28
Atlantic

Atlantic

•  AUTOR

@Ziemniak_Marvi Aż poszłam to znaleźć XD

Odpowiedz
1
mar.v.een

mar.v.een

@Atlantic
Piękne :’^

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (12)