
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×




Atlantic odpisuję na jedną z twoich ostatnich głupot które napisałaś pod moim profilem "niestety został zabanowany". W swoich wypocinach napisałaś że Adolfi.H był słabym politykiem. Czy naprawdę uważasz że osoba która „porywa” milionowe tłumy jest słabym politykiem!? Napisałaś tam jeszcze że Benito.M nic nie miał wspólnego z polityką. Czy naprawdę sądzisz że osoba która był w dwóch partiach „z czego jedną sama stworzyła” i wymyśliła swoją własną ideologię nie miała nic wspólnego z polityką?! Najpierw naucz się podstaw historii a nie pouczasz innych w internecie .
Atlantic
• AUTOR@Fck_Yoru_Life Kochanie, multikonta na tej stronie są karalne, to po pierwsze. Po drugie, z pewnością nie ujęłam tego w ten sposób, ale w sumie tak, Hitler był słabym politykiem. Miał charyzmę i niezłą taktykę, ale wszystko schrzanił przez tok myślenia pięciolatka. "Porywanie milionowych tłumów" w ten sposób to najprostszy rodzaj manipulacji, jaki zna historia – efektowny, ale niestety krótkotrwały, jeśli weźmie się pod uwagę psychiczne potrzeby człowieka i jego umiejętności analityczne. Hitler nie doceniał swoich własnych ludzi, a to największa głupota, jaką może zrobić polityk – kto ogniem wojuje, od ognia ginie, słyszałeś o tym? Wszystkie założenia ideologii nazizmu obróciły się przeciw niemu. Bo upił się tym, co zrobił w Belgii i przestał myśleć i częściowo dlatego, że jego założenia były bez sensu, ale to drugorzędne, bo głupotę da się przepchnąć przez system, natomiast głupotę nieumotywowaną już ciężko.
A co do Mussoliniego, nigdy nie napisałam, że nie miał nic wspólnego z polityką XD Napisałam natomiast, że on z kolei spieprzył obietnicę. Szedł do Włochów, był Włochem, powinien był wiedzieć, czym dla Włochów jest monarchia. Obiecywał, że nie będzie królów, a potem sam jednym został – nie tytułował się "Waszą Wysokością", ale Generalisssimus działał podobnie. A kombatantów? Porzucił ich po dwóch latach, chociaż to był jego pierwszy elektorat. Konkluzja: system, który sortuje ludzi na "lepszych" i "gorszych" i przestaje doceniać to, co oferują ci drudzy, jest skazany na upadek. System, który opiera się na bezzasadnej nienawiści również. Ludzie kochają logikę i ciągi przyczynowo-skutkowe. Powinieneś zresztą to wszystko wiedzieć, skoro tak świetnie znasz historię. Proponuję ci ochłonąć i wrócić tu albo wcale (rekomendowane), albo wtedy, gdy już wyłuskasz sobie z tej historii i najlepiej jeszcze paru innych nauk jakieś sensowne argumenty, zamiast nieudolnych prób urażenia mnie tak wątpliwie pejoratywnymi określaniami jak "głupota" czy "wypociny".
Miłego dnia.
Atlantic
AUTOR•~ pytanie egzystencjalne ~
Generalnie scrollowałam sobie fb… A, okej, nie było mnie tu przez ponad tydzień, fucktycznie. Nawet gdybym chciała się tłumaczyć, to nie miałabym jak, bo… jakoś tak wyszło. Nobody cares zresztą. No więc scrollowałam sobie fb, jedną z tych bezsensownych, wkur…czających do granic możliwości grup, gdzie ludzie z chorą częstotliwością zadają totalnie bezsensowne pytania, na które nawet ja czasem odpowiadam, żeby się poczuć tak, jakbym miała znajomych, których interesuje jaki ostatnio oglądałam film, jak się dzisiaj czuję, co mnie ostatnio zdenerwowało albo co mnie boli gdy mam kaca (nie miewam kaca, chyba że liczymy emocjonalnego, ale chrzanić to, you get the gist). No i trafiam sobie na takie pytanie: Kiedy ostatnio usłyszeliście "kocham cię" od kogoś płci przeciwnej?
Jakby TAK, to jest ten poziom, w dodatku tak wyglądają te sensowniejsze pytania xD, też nie wiem po co tam jestem, ot, czasem idę popsuć sobie humor. W każdym razie czytając sobie komentarze zupełnie obcych osób doszłam do wniosku, że kiedy? No kurcze nigdy. Już nawet nie mówię o jakimś związku czy czymś (nigdy nie miałam chłopaka i raczej się na to nie zanosi, gwoli ścisłości), ale ludzie dla beki piszący "od mamy miesiąc temu" uświadomili mi, że nawet kuźwa nikt z rodziny nigdy mi czegoś takiego nie powiedział.
I śmiejcie się, ale w mojej głowie ta sytuacja jest totalnie abstrakcyjna. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Tbh, fakt, zawsze byłam mniej… uczuciowa? niż mój brat, który generalnie np. się przytula do rodziców i tak dalej, może dlatego, że jakoś nie pasuje mi to, że mam dzisiaj przytulić osobę, która wczoraj mnie wyzywała od najgorszych, ale może to ja po prostu jestem dziwna. W każdym razie, pytam teraz naprawdę poważnie, zastanawiając się, jak bardzo powalona społecznie jestem – "kiedy ostatnio usłyszeliście "kocham cię" od kogoś z rodziny?"
A tak w ogóle, dotarł do mnie, że już prawie kwiecień i jakoś nawet nie zarejestrowałam, kiedy to się stało. Piękny timeskip.
A.
PS W razie gdyby ktoś nagle poczuł się tak samo beznadziejnie (przepraszam, moja wina xD), to… ⬇️(ta wersja boli jeszcze bardziej ale ciii). I to tak serio, luv you guys, w ogóle to kochane że doczytaliście ten shit do końca💙
.Emisia.
Ach, kochana… rozumiem, że nie masz ochoty na okazywanie uczuć TAKIM rodzicom, w końcu to oni powinni zacząć, a wiedząc jak się zachowują nie spodziewam się, by to zrobili. A Ty w przeciwieństwie do nich zasługujesz na miłość.
A co do miłości u mnie – nie miałam, nie mam i zapewne nie będę mieć chłopaka, ale z rodzinną miłością nie tak źle. Z bratem się gryziemy, ale nie ma osoby, z kim lepiej by się oglądało filmy. Do rodziców w sumie nie mówię często "kocham cię", ale może powinnam mówić to trochę częściej…
F.glogowskx
@Atlantic szczerze ja słyszę to dosyć często ale chyba chodzi o to że jestem najmłodsza z całej linii. W sensie ja sie urodziłam 3 lata przed pięćdziesiątką mojej mamy, moja siostra miała siedemnaście lat a moje rodzeństwo cioteczne no to od 15 do 20 pare. Takie wyczekane dziecko. W tym przypadku miałam farta. Ale potem miałam trudniej z przystosowaniem się do dzieci w moim wieku i dostałam ostro po ryju. Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Pozdrawiam
Atlantic
AUTOR•~ it takes and it takes and it takes ~
Cóż. Napisałam tu dość długi esej około 4 w nocy, a potem wszystko usunęłam, bo…zdołowało mnie to. Tytuł wpisu mi teraz nie pasuje, ale go nie zmieniam, bo mam fazę na "Wait for it" – jak ja się utożsamiam z Burrem w tej piosence to to jest nie do opisania. Wracam zatem z kolejnym antydepresyjnym chomikiem (uwielbiam impresjonizm) i… niczym więcej.
Wyprosiłam wizytę u neurologa i wyszło, że mam zaburzone odruchy, ale "to nie szkodzi". Aha. Spoko. No więc teraz siedzę sobie, patrzę jak pada śnieg, słucham soundtracka z "Wiedźmina" i czytam "The Bindinig" S.Collins – zarumbista książka, gdyby ktoś pytał. Ma taki gothic vibe i w ogóle klimat jest boski (a jak w tle leci Mikolai Stroinski to już w ogóle🖤). Skończyłam tworzenie pierwszego rozdziału tego syfu krzywdzącego Chiny i on krzywdzi Chiny bardzo, bardzo, but I kinda like it ((z tego nie wyjdzie romans, no fucking way)).
Oprócz tego umieram z głodu, bo skończyła mi się granola i mamy w domu tylko chrupki, a ich wolę nie ruszać dobrze wiemy czemu. Właściwie to nie jestem głodna, jem z nudów xD i pewnie będę gruba, ale who cares. No i trochę jestem zesrana, bo dzisiaj muszę iść na trening i boję się, że to się źle skończy… Ech.
Co jeszcze? Funfact o mojej jakże fascynującej osobie: totalnie nie potrafię przyjmować komplementów i to podobno jest dziwne. W sensie, sytuacja z dzisiaj: *hiszpański*
Pani: Poćwiczymy sobie reakcje emocjonalne, blabla, przedstawiam sytuację i wy mówicie jak się wtedy czujecie. Marysia, ktoś mówi ci komplement, jak się czujesz.
Ja: Wystraszona.
Pani: …
Ja: …
Pani: …
Ja: … szczęśliwa?
Serio, nie wiem, czemu to tak wszystkich dziwi. Nie żebym dostawała komplementy czy coś, ale gdyby ktoś mi powiedział, że, nie wiem, ładnie wyglądam, to miałabym tak suspicious sight i minę w stylu "co to za wyzwanie albo powiedz czego chcesz i odejdź".
i'm a weird human
~ A.
PS A tak w ogóle to pytanie: są trzy typy ludzi – ci, którzy mogą jednocześnie czytać i słuchać piosenek, ci, którzy mogą czytać i słuchać, ale tylko jeśli muzyka jest bez słów i ci którzy absolutnie nie zdzierżą jednego i drugiego na raz. Klasyfikujcie się /2
.Emisia.
Uch uch uch :(
Chyba przydałoby się te odruchy trochę poprawić, a nie…
A ja nie słucham muzyki wcale, więc zbyt się nie wypowiem.
Lilu.
@Atlantic
Wait for it—
WAIT FOR IT
Cholrercia, chyba nigdy się nie oduzależnię.
Co do komplementów, to mam tak samo. Zawsze mam ochotę odpowiedzieć ,,no fainu, ale co ja mam z tym faktem zrobić?" Bo serio nie wiem.
Atlantic
AUTOR•~ co się musi zdarzyć ~
Będę przeklinać i nie zamierzam cenzurować runami. Nienawidzę swojej rodziny.
Nie lubię stereotypów, ale mentalność naszego narodu jest w nich opisana idealnie – fakt: nie zapobiegamy problemom, ostatecznie dowiadujemy się o ich istnieniu (lub przyjmujemy to do wiadomości) dopiero, gdy zdarzy się odpowiednio duża tragedia.
Mój młodszy brat ma problemy z agresją. I nie, to nie jest tak, że po prostu od czasu do czasu się z kimś pokłóci i w ruch pójdą ręce. On. Ma. Problemy. Z agresją. Lubi to; lubi patrzeć, jak się denerwujesz. Nawet kiedy próbujesz zignorować go i odejść, to i tak jeszcze raz uderzy Cię ścierką w głowę, jeszcze raz krzyknie "szmata!", jeszcze raz kopnie… Tylko po to, żebyś jednak się odwróciła i powiedziała "Nie dotykaj mnie". I znowu uderzy. Bawi go to. A kiedy jesteś spokojna (a ja tak mam, że niestety zachowuję chory spokój), to on wpada we wściekłość. Jak pi3rdolone zwierzę, rzuci się na Ciebie, będzie kopał, bił i gryzł, chwyci pierwsze co mu wpadnie w ręce – skakankę, pogrzebacz od kominka, łyżkę do butów i totalnie nie czuje granic bólowych, jakby nie pamiętał, że może Ci zrobić krzywdę. A może pamięta i może właśnie tego chce. Jedenastolatek potrafi mieć siłę. Potrafi uszkodzić. Szczególnie taki jak on.
Nie wiem, czy mi uwierzycie, bo to brzmi jak totalna patologia (pewnie dlatego, ze tym właśnie chyba jest), ale zupełnie bez ubarwiania – poszło o chrupki. Kukurydziane. Chciałam zjeść sobie chrupki, a ten przyleciał i wydarł ryj, że to jego chrupki i nie będę ich jeść. I mnie kopnął. Gdyby powiedział normalnie, że mam nie jeść tych chrupków, to już bym nawet dała spokój, ale miał ochotę się pokłócić – miał ochotę się pobić. Wyładować złość. I te chrupki były jego powodem. Kiedy się nakręci, trzeba z nim jak z psem, wziąć na przykład drugą ścierkę i po prostu trzymać go na odległość a potem, jak już się trochę uspokoi, wiać do pokoju. Ale tym razem był serio wściekły, chwycił łyżkę do butów i p********* mnie po ręce – w nadgarstek, skurviel mały wie, gdzie celować, bo dokładnie tą rękę miałam złamaną. Zabolało, puściłam to ścierkę na moment – na moment! I nie wiem co by się stało gdyby nie to, że zapukał do drzwi jego kolega, równie tępy. Otworzył, ale zamiast wyjść i pogadać (co dałoby mi czas na zebranie się z podłogi, serio, nie wiecie, co może zdziałać przypi3rdolenie komuś z całej siły w jedno słabe miejsce), otworzył i stanął za drzwiami, nie wiem czemu. Liczyłam, że zajmie się tym kolegą, więc kazałam mu zachowywać się normalnie i wyjść zza tych drzwi. No i znowu poleciały "pi3rdolone szmaty" i takie inne – nie wiem, skąd on bierze takie słowa, ale nawet do kolegów na lekcjach potrafi powiedzieć "zamknij ryj", więc może nie powinnam się dziwić. Kolega oczywiście ubawiony po pachy, ale po chwili nawet on zaczął mówić "No dobra, przestań, odpuść", bo brat mnie cały czas kopał. Odwróciłam się jak ostatnia kretynka, dosłowni na ułamek sekundy. Chwycił but ojca, jeden z tych ciężkich, eleganckich i może z jednego metra zamachnął się i po prostu rzucił mi nim w twarz.
Zamgliło mnie, po prostu się zakołysałam, straciłam kontrolę nad ciałem i w sumie po prostu skupiłam się na tym, żeby nie mdleć. Brat się śmieje, kolega chyba się zaniepokoił, więc spojrzałam na tego drugiego, totalnie nie wiedząc, co się dzieje. "Krew ci leci" – powiedział, obrócił się na pięcie i poleciał do domu. Spanikował. Ja zaraz po nim, bo to wszystko trwało ledwie ułamek sekundy, zaraz potem – dosłownie – krew zalała mi oczy. Zwykle radzę sobie w takich sytuacjach, powiedzmy, że się przyzwyczaiłam, ale, nie wińcie mnie, naprawdę byłam zesrana. O krok od omdlenia i widziałam tylko czerwień. Brat się śmiał, do momentu kiedy nie wrzasnęłam (a w zasadzie ryknęłam, bo w tym krzyku nie było już nic ludzkiego), żeby dzwonił po karetkę. Nie zadzwonił, uciekł na górę, a ja zostałam przy otwartych drzwiach, z rękami ubabranymi we krwi jakbym kogoś zamordowała. Chwyciłam telefon z tymi 5% baterii i zadzwoniłam – nie na pogotowie, nawet nie wiem czemu, ale do mamy, potem do taty, żadne z nich nie odbierało. Kurva, nie życzę Wam tego, nikomu tego nie życzę – to uczucie kiedy siedzisz w hallu ubabrana we własnej krwi, nie dowierzając do końca, że to wszystko Twoje, i wrzeszcząca do słuchawki "błagam, mamo, odbierz, błagam".
Resztę pamiętam jak przez mgłę, włączyłam autopilota. Wiecie, gnanie do kuchni po byle jaki plaster i bandaż, wodę utlenioną, cokolwiek, potem do łazienki i wzrok Twojego odbicia, które gapi się na Ciebie i wygląda jak z horroru, z krwią krzepnącą na powiekach i policzkach, nalepianie plastra na oślep, żeby tylko zatamować krwawienie, sczepianie bandaża wsuwką i gadanie do siebie co musisz zrobić, żeby nie spanikować znowu. Kurva, nigdy więcej. To się nigdy więcej nie może wydarzyć, bo ja tego po prostu… Nie dam rady.
I wiecie co? Ta rana nie jest taka straszna. Wyglądam jak Frankenstein, bo mam długą na trzy centymetry szramę na czole, ale wystarczyło kilka plastroszewek i chyba będę żyć. Wciąż boli jak diabli i kręci mi się w głowie jak cholera, ale przynajmniej już nie leci krew. Dostałam obcasem – rozcięte na dobry centymetr głębokości. Nawet nie wiecie, jak szybko się krwawi z głowy. Za szybko.
I kurva, mój brat jest sobie teraz z kolegami na dworze, jedyne co to ojciec mu powiedział, że "Nie będzie tolerował takiego zachowania". Ale i tak wszystko jest moją winą. Bo go sprowokowałam. Bo przecież wiedziałam, ze to jego ulubione chrupki. Powiedziałam matce, że trzeba zabrać go do psychologa, dowiedziałam się, że to ja powinnam iść do psychologa, a najlepiej to w ogóle do psychiatry, bo "jego agresja nie bierze się znikąd".
Co by było, gdyby trafił w skroń? Albo w krtań? Albo gdybym miała na sobie okulary? CO SIĘ KURVA MUSI WYDARZYĆ ŻEBY ONI WRESZCIE DOSTRZEGLI PROBLEM. CO SIĘ MUSI WYDARZYĆ.
Możecie się śmiać, bo ja też się teraz śmieję, ale prawda jest taka, ze potrzebowałam się komuś z tego wygadać. Dzięki, że, no wiecie, że mogę. I nie zadaję Wam tego pytanie i nie czujcie się zobowiązani do odpowiedzi, ale tak czysto retorycznie – co ja mam do cholery zrobić.
Bo, kurva, boję się. Po ludzku się boję.
~ Frankatlantenstein
Atlantic
• AUTOR@.Emisia. 🧡
WeraHatake
@Atlantic Nie ma za co ♥ W sumie coś w tym jest, mimo wszystko ;w;
To brzmi jak okropna spirala, że tak cały czas sytuacje się powielają i końca nie widać… A właściwie widać, jeśli chodzi jednak nie o rozwiązanie problemu, a Twoje opuszczenie domu – sądzę, że to zawsze jakieś pocieszenie. Oni zostaną z tym sami i jak zobaczą, że to nie w Tobie był problem, to jestem ciekawa widoku ich min. I zgadzam się – musisz być bardzo silna, że tyle wytrzymałaś i nadal wytrzymujesz, choć fajnie by było, gdybyś nie musiała przez to wszystko przechodzić ;-;
Pewnie to część podświadomego mechanizmu obronnego Twojego organizmu – aby czuć jak najrzadziej i jak najkrócej owe negatywne emocje i powracać do względnej 'normalności'. To w sumie dobrze, choć z drugiej strony masz prawo oraz powody, aby się denerwować.
Britney143
miłego wieczoru
Atlantic
• AUTOR@ZaWiroWanA_12 Dzięki i wzajemnie💙
mAtysiaxx
Boże ale przykre😥musisz na prawde pogadac z rodzicami bo kiedyś moze się stac coś naprawdę złego mam nadzieje ze dasz radę 😘