
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×










_distance_
AUTOR•BARDZO DŁUGI I — JAK MI SIĘ WYDAJE — WAŻNY WPIS. FRAGMENTY DOTYCZĄCE PROFILU SĄ ZAPISANE CAPS LOCKIEM.
Cóż, właśnie odbyłam długą rozmowę z moim odbiciem w lustrze, zmywając krwiście czerwoną pomadkę, która nie wiadomo jakim cudem ścierpiała na moich ustach pół dnia i doszłam do wniosku, że powinnam się do Was odezwać. I to nie odezwać, dając krótki znak, że egzaminy mnie nie zabiły i żyję, tylko odezwać i wyjaśnić kilka spraw, a także rozważyć dalsze losy tego konta. Zanim jednak do tego dojdę, chciałabym opowiedzieć, co u mnie działo się przez ostatni czas. Wybaczcie, jeśli historia nie będzie się kleić, ale prawdę mówiąc, wiele u mnie się nie klei. Bądź kleiło. Mam szczerą nadzieję, że od teraz wszystko będzie normalniejsze i lepsze.
Wracając do lustra. Przed ponad dwiema godzinami wróciłam do domu, gdyż w mojej szkole odbyło się "święcenie łopaty", jak określił to proboszcz. W wielkim skrócie, oficjalnie rozpoczęto dziś budowej jakiejś hali widowiskowej przy naszej szkole. Zjechały się szychy nawet z Warszawy (o ile to nie plotki) — która dla części z Was nie jest n a w e t Warszawą, lecz czymś pospolitszym — także nie byle co (zważywszy, iz toczę swą egzystencję na podkarpackim zadupiu). ZPiT został zaangażowany w część artystyczną, a ja spędziłam męczące przedpołudnie. Ot, wiecie, takie uczczenie dnia dziecka. Swoją drogą, wszystkiego najlepszego! Bardziej się nie rozpiszę, gdyż, po pierwsze nie umiem, a po drugie ten wpis ma ukazać pełny wachlarz mego egoizmu. Być tylko o mnie.
Tak więc zmywałam makijaż, przemilczmy, że nie do końca, bo taki profesjonalny to u mnie rzadkość, i nagle uświadomiłam sobie, że ostatnie osiem lat okropnie szybko minęło. A ja, pomalowana, wyglądam, jakbym była po dwudziestce. Nie jest to mocno istotne, dlatego nie będę się o tym rozpisywać. Może kiedyś upływowi czasu poświęcę inny wpis bądź miejsce w opowiadaniach. Wracając. Uderzyła we mnie jeszcze jedna myśl, przez którą zaczęłam czuć zarówno jakieś szczęście i ekscytację, jak i niepokój, i strach. Jutro w zasadzie będzie pierwszy, w miarę normalny, szkolny dzień, od czasu, gdy nas zamknęli w marcu, tamtego roku. A przynajmniej będzie takim dniem dla mnie. Wreszcie czuję, że prawie zakończył się stres, a noc niesie ze sobą przyjemną wizję. Jednocześnie kończy się coś innego, a ja muszę wrócić do normalności. I nie jest to łatwe. Odkąd zaczęła się pandemia, zmieniłam się i nie mogę stwierdzić, że na lepsze.
Jak dla każdego, zamknięcie, maseczki, dystans — to było trudne. Mam wrażenie, że przez ten czas stałam się bardzo przygnębiona straciłam kontakty, odwróciłam się w pewnym sensie od świata. Ileż to razy spędzałam samotnie wieczór, po zakończonych zdalnych lekcjach, siedząc w fotelu i patrząc w jeden punkt. Nie myśląc o niczym, oprócz tego, że jest źle. Że jestem żałosna. Że nie radzę sobie, choć w zasadzie nie ma żadnego problemu. Ten rok szkolny był dla mnie bardzo ciężki. Czułam, że nie poświęcam się nauce tak, jak powinnam, że robię coś wbrew sobie, że wciąż popełniam błędy. Uznajmy jednak, iż sobie radziłam. W końcu nie cały czas czułam się źle. Tak dopiero zaczęło się przed kilkoma tygodniami.
Wszystko zbiegło się w jednym praktycznie czasie. Powrót do szkoły, egzaminy, bierzmowanie i związane z nim przygotowania, rekrutacja. Niby nic wielkiego, ale we mnie rosła tylko panika, stres i ogromne poczucie, że nie wiem nic o sobie, nie wiem, co chcę robić. Nie wiem nic. I nie robiłam nic. Nie mogłam robić tego, co lubię, bo wciąż coś mówiło mi, że powinnam się uczyć. Nie mogłam się uczyć, bo… jakkolwiek żałośnie to nie brzmi, po prostu nie mogłam patrzeć na podręczniki, na które nie patrzyłam przez dobre pół roku.
Jestem już po dużej części stresujących mnie rzeczy. Mam za sobą egzaminy, w tym ten do bierzmowania, rozmowę kwalifikacyjną w liceum, składanie podań – w zasadzie tylko jednego, ale to szczegół, pierwszych lekcjach i sprawdzianach. Teraz wszystko powinno być łatwiejsze, choć z bólem uświadamiam sobie, że wkrótce kończy się pewien etap mojego życia, a nie jestem gotowa, by z przytupem wkroczyć w następny. Ba, nie jestem gotowa, by w ogóle w niego wkroczyć.
Egzaminy same w sobie nie były trudne. Przy dobrych wiatrach z każdego przedmiotu będą wyniki powyżej 90%, choć nie ukrywam, że z lekka jestem zawiedziona sobą na matematyce. Zadania były dla mnie tak banalne, że gdyby nie to, iż, jak widać, nie umiem poprawnie odejmować i używać mózgu, mogłabym mieć komplet punktów. Trudności dla mnie, jak pisałam, nie były w testach, ale w przetrwaniu tygodnia, kiedy je pisałam. Mam wrażenie, że wyssały ze mnie doszczętnie wszystkie siły. W piątek byłam zbyt słaba, by wstać rano z łóżka i skupić się na lekcjach; w niedzielę, pomimo przespanych dziesięciu ponad godzin, moja obecność w kościele była, a jakoby jej nie było. Rozbudziłam się dopiero około pierwszej po południu. Najgorszą z nocy i tak była ta z niedzieli na poniedziałek. Nie dość, że nie mogłam zasnąć, to wybudzałam się x kroć razy.
Właśnie wczoraj byłam w liceum na rozmowie kwalifikacyjnej. I o ile nie przerażała mnie ona sama w sobie (choć prowadziła ją zakonnica; powinnam się bać?), to ogólnie śmiem stwierdzić, że zdecydowanie nie pasuję do miasta. Nie potrafię wyobrazić siebie w stu tysięcznym mieście, wśród plątaniny ulic i pierdyliarda samochodów, i ludzi. Piętnaście lat spędziłam w niewielkiej miejscowości, gdzie każdy zna każdego, a osób w moim wieku jest dwadzieścia. Mimo to, mam nadzieję, że mnie przyjmą. Jakoś przeżyję internat, miasto i obcych ludzi. W końcu to nieuniknione, a zawsze lepiej wylądować w centrum Rzeszowa, w szkole dwa kroki od dworca i trzy od galerii.
Ostatnie dni były również ciężkie, gdyż, kiedy wróciłam z egzaminu, rozpoczęła się jatka, dlaczego ja nie jestem radosna, choć test "był prosty i dobrze mi poszło". Nie wiem, mamo. Przeprowadziłam z nią wiele rozmów, ale nie sądzę, by szczególnie mi pomogły. Bo niby w czym miały pomóc? Tak samo, w czym pomogą jej słowa, szczere rozmowy bądź kłótnie i krzyki w tym, że zaczęłam się bać ludzi? Zapewne byłam bardzo żałosna, gdy stałam w tym empiku i bałam się podejść do kasy z książką, której ostatecznie nie kupiłam. Ale to nieistotne. W końcu nie dziwota, że jestem zaiste dziwną personą.
Lecz nie ukrywam. Od dłuższego czasu czułam się źle, bardzo źle, choć nie miałam ku temu powodów. Dopiero dzisiaj jestem w stanie optymistycznie spojrzeć na świat. I mam nadzieję, że prędko się to nie zmieni.
Tęsknię za pisaniem. I czytaniem. Ostatnia książka, jaką przeczytałam, to bodajże, nie licząc streszczeń i podręczników, czytana gdzieś w marcu "Rozważna i romantyczna". Ostatnie opowiadanie to "ze mną wszystko w porządku", które pisałam, gdy zdecydowanie nie było w porządku. Przez cały ten czas w zasadzie nabazgrałam tylko kilka słów, pogubiłam wszystkie pomysły, wena uciekła. Lub przegonił ją czas, czyli jego brak.
MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ WSZYSTKO PÓJDZIE Z GÓRKI, A JA BĘDĘ MOGŁA POWRÓCIĆ DO PROWADZENIA KONTA I CZĘŚCIEJ WSTAWIAĆ SWOJE TWORY. CHCIAŁABYM KONTYNUOWAĆ LOST SOULS, WSTAWIAĆ ONE – SHOTY, NAUCZYĆ SIĘ ROBIĆ PORZĄDNE QUIZY, POŚWIĘCIĆ SIĘ NIE TEJ STRONIE, ALE TEMU CO UWIELBIAM. TAK, DRGNĘŁO COŚ WE MNIE, GDY WYPEŁNIAŁAM KARTĘ MOTYWACYJNĄ DO SZKOŁY I PRZY PYTANIU O ZAINTERESOWANIA, MIAŁAM PROBLEM. BO TAK DAWNO NIE ROBIŁAM NICZEGO, CO KOCHAM.
POWRACAM, CHOĆ OFICJALNIE NIE ODESZŁAM. ODCZARNOBIELAM WYSTRÓJ NA RZECZ NOWEGO, STWORZONEGO PRZEZ @MORSMORDE. I MUSZĘ ZMIENIĆ "O MNIE", KTÓRE MAGI OKREŚLIŁA MIANEM PRZERAŹLIWIE SMUTNEGO. ZOSTANIE TYLKO CYTAT ROBINA, ALE KIEDY PODEJMĘ REMONT? NIE MAM POJĘCIA.
I, O ILE WENA I POMYSŁ ZECHCĄ WSPÓŁPRACOWAĆ, MOŻECIE PRĘDKO CZEGOKOLWIEK WYCZEKIWAĆ. UCZUCIE, ŻE NIE MUSZĘ NIC ROBIĆ, ŻE MAM CZAS, ŻE JESTEM WOLNA — JEST CUDOWNE.
Miłego dnia!
lacarne
@_distance_ chciałabym coś napisać co doda Ci otuchy, ale nie potrafię. Sama byłam i może wciąż jestem wrakiem człowieka przez egzaminy. Również wydawało mi się, że poszły mi dobrze, ale z biegiem czasu mam coraz większe wątpliwości. Teraz już niczego nie jestem pewna. Dzisiaj wróciłam z kolejnego egzaminu, a niedługo następny. Poprawianie ocen i szkoła, to wszystko mnie już wykańcza od środka. Wydaje mi się, że chociaż w małym stopniu czułyśmy/czujemy się podobnie. Ja niby mieszkam koło dużego miasta i jestem totalnym mieszczuchem, to i tak przeraża mnie wieść, że będę musiała dojeżdżać do szkoły komunikacją miejską. Jako, że nie ma jakiejkolwiek orientacji w teranie, będzie to nie lada wyzwanie. Pomimo wszystko będzie dobrze, wszystko się ułoży w swoim czasie. Mam nadzieję, że u ciebie będzie już tylko lepiej. I będąc szczera trochę tęsknię za twoją twórczością, szczególnie opowiadaniami. Uważam, że masz ogromny talent, którego szczerze ci zazdroszczę. Więc pamiętaj jesteś pod tym względem niezwykle wyjątkowa.
Trzymaj się, ściskam mocno ♡
PS. jestem pewna, że dostaniesz się do wymarzonej szkoły ♡
WeraHatake
@_distance_ Jejku, widzę, że nie miałaś łatwo przez ten czas i nie tylko :( Na pewno stres ani niepewność o przyszłość nie są przyjemne…
Co zaś do lęku przed ludźmi – jak opisałaś to na przykładzie z Empikiem, to mam tak samo… Walczę z tym, ale nie zawsze daję radę się przełamać, bo to bardzo duży stres. I Twoja mama powinna to pojąć, zamiast się denerwować. Chociaż niestety moi rodzice też tego nie ogarniają – ani nie widzą tego, że przyczynili się do takiego stanu rzeczy.
Cieszę się, że już jest u Ciebie lepiej, że wracasz do pisania, że jesteś tu z nami! ♥ Powodzenia z tym wszystkim! ♥ I pamiętaj, że gdybyś potrzebowała rozmowy czy czegokolwiek właściwie, to moje priv jest zawsze dla Ciebie otwarte! ^_^
_distance_
AUTOR•Piszę to teraz, zanim ogarnie mnie mickiewiczowski szał i rymami będę recytować twierdzenie Pitagorasa. Możecie myśleć, że przesadzam, ale, cóż, nie tym razem, hah. Jakby na to nie spojrzeć, dwa lata temu napisałabym egzaminy z wyższymi wynikami.
Powodzenia ósmoklasiści! Prawdopodobieństwo, iż dadzą nam "Zemstę" nie jest wcale aż takie duże.
A reszta z Was może trzymać kciuki za wszystkie biedne, zestresowane, zmęczone i nic nieumiejące istoty. Doprawdy, nasza wiedza jest, a jakoby jej nie było.
I pamiętajcie. Pan Tadeusz napisał Adama Mickiewicza 🙂
_distance_
• AUTOR@lacarne och, tylko nie Dziady
versatile
@_distance_ Mam nadzieję, że poszło ci najlepiej na świecie, Kochana! 💗
_distance_
AUTOR•Muszę się odciąć od wszystkiego. Mam na głowie za dużo i czuję, że nie wyrabiam. Nie martwcie się. Wrócę. Być może już wkrótce.
WeraHatake
@_distance_ Będziemy na Ciebie czekać! Trzymaj się! ;-; ♥
.melisandre.
@_distance_ Trzymaj się, kochana, wszyscy będziemy na Ciebie czekać, a gdybyś czegoś potrzebowała, to śmiało pisz 💗
_distance_
AUTOR•Od 2016 roku obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kierowcy Zawodowego. Z tej okazji chciałam przygotować jakieś opowiadanie, gdyż ten zawód to nieodłączna część mojego życia — życia mojej rodziny. Mogę mówić, że nie miałam czasu, mogę mówić, ze miałam ważniejsze sprawy na głowie. Opowiadanie skończyło się na "chciałam", gdyż po prostu nie potrafiłam go napisać.
Chciałabym tak wiele przekazać. Wyrazić ból, którym jestem przesiąknieta, pokazać, jak niejako pokaleczone są rodziny, jak obcy staje się ten członek, który w pewien sposób poświęca nam swoje życie. Może brzmi to śmiesznie, ale mój tata nie pamięta nawet o moich urodzinach, ja nigdy nie wiem, o czym z nim rozmawiać. Może to nie jest żaden problem. Może ja nie powinnam narzekać. I tak nie mam przecież gorzej od niego.
Odkąd pamiętam nie było go w domu. Wyjeżdżał za nim zaczęło świtać, wracał, gdy głęboko spałam. Wtedy był instruktorem jazdy. Widywaliśmy się w zasadzie tylko w niedziele. Dla tego dwuletniego dziecka, którym byłam, stał się trochę obcą osobą. Gdy miałam sześć lat zaczął jeździć jako kierowca ciężarówki. Nie znając języka, po całej Europie. Tym razem nie bywało go tygodniami. I tak jest do dziś.
To odbiło się na naszych relacjach. Na pewno jest mi mniej bliski niż moja mama. To na nią spadła cała opieka nad dwójką rozwydrzonych, małych dzieci, ciężar wszystkich obowiązków. To wtulona w jej rękaw wypłakiwam wszystkie łzy, to ona pomagała rozwiązać moje problemy. Ale czy mogę powiedzieć, że tata zrobił dla mnie mniej niż ona? Każdy dzień taki sam, spędzony w kabinie cięzarowki, noce na parkingach, by lepiej mi się żyło.
No i kurcze, rozryczałam się. Zapewne wszystko, co napisałam jest pozbawione ładu i składu. Wybaczcie.
https://youtu.be/hTQQNXEKazo
Ten filmik cholernie mną poruszył. Jest ta bardzo prawdziwy. Cokolwiek bym napisała, nic nie będzie tak mocne. Chciałabym, żebyście to obejrzeli, bo jest w tym wszystko, czego nie umiem wyrazić słowami.
Dziękuję, tato, że jesteś, choć cię przy mnie nie ma ♡
amourplastique
@_distance_ to tak cholernie przykre. Szkoda mi Ciebię, bardzo. Pewnie już się przyzwyczaiłaś przez tak długi okres czasu, ale zawsze kiedyś nadchodzi taki moment, gdy ma się już tego dość, kiedy wykracza to poza nasze emocje. Jakbyś chciała się zwierzyć to możesz do mnie pisać, w sumie nawet się nie znamy, ale może dzięki temu będzie łatwiej. Trzymaj się❤️
IloveFantasy
@_distance_ mam ochotę płakać.
Trzymaj się.♡
_distance_
AUTOR•uwielbiam, kiedy ludzie mówią mi, że nadaję się na modelkę. naprawdę. szczególnie, kiedy wiem, że znają moją nie fotogeniczność. i widzą, że gdy idę, to nie ma szans, żebym się nie potknęła.
czasem mam ogromną ochotę, żeby ludzie po prostu się zamknęli. zwłaszcza, że wciąż mam wrażenie, iż każde miłe słowo, wypowiedziane w moim kierunku, jest ironiczne. na niektóre rzeczy po prostu nie mogę spojrzeć… ach, nieważne. troszkę podirytowana jestem.
chyba muszę się podmotylkować i uskrzydlić, żeby mieć lepszy nastrój, hah. dlatego zapraszam was wszystkich serdecznie na profil @.magically , gdzie wielu znajdzie coś dla siebie, a Magi tworzy naprawdę świetne quizy i pisze cudowne opowiadania, jednocześnie będąc mocno niedoceniana. wpadnijcie tam i zostawcie coś po sobie 💗
persis-tence
@lacarne ❤️
WeraHatake
@_distance_ Eh, ludzie w swoich słowach często nie mają wyczucia, a to jest momentami irytujące, kiedy widzą naszą reakcję, ale mają ją gdzieś i nie potrafią zrozumieć tego, że coś nas może ranić…