[Kilka minut przed waszym powrotem]
„Gdy to czytacie mnie już pewnie nie ma. Kilka tygodni temu wysłałem wam książkę, do której włożyłem szczegółowe instrukcje jak pozbyć się wendigo. Zamykanie ich astralnych form w pudełkach jest bezpieczne, lecz dopiero niedawno na własnej skórze doświadczyłem jak potworne konsekwencje niesie za sobą próba uwolnienia kogoś nawet, jeżeli spożył ludzkie mięso 24 godz. wcześniej. Upiór wendigo jest groźniejszy niż mi się zdawało. Próbowałem uratować pewnego chłopaka, który szukał przygód na tej przeklętej ziemi. Jednak podczas rytuału wendigo na chwilę opuścił jego ciało i zaatakował mnie. Nie do końca rozumiem, co się stało, ale moje ciało i umysł słabną czuje, że umieram. Jednak żółty motyl w mym śnie ukazał mi rozwiązanie. Stary medalion z symbolem ochronnym wystrugany przed laty przez szamana z plemienia Crre, które tu mieszkało. Nie pozawala on upiorowi zbliżyć się do tego, kto jest w jego posiadaniu. Znalazłem go i przeniosłem do domku dla gości jednak musiałem stamtąd uciekać gdyż dostały się do niego potwory. Piszę ten list ku waszej przestrodze, lecz coraz gorzej ze mną. Litery poczęły znikać mi przed oczyma… RESZTY TEKSTU NIE DA SIĘ ODCZYTAĆ’’
- O k**wa. – Zaklął Alfred. Schował list do kieszeni i wybiegł w pośpiechu ze schroniska. Zainteresowany całym zamieszaniem Rake podniósł ociężale głowę.
- Ni chwili spokoju z tymi gnojkami. – Warknął i podążył za lalkarzem.
[Krótko po wydarzeniach z 4: The Puppeteer]
-„Jest zbyt mocny wiatr bym mógł się unosić.” – Powiedział sobie w myślach. – „Czemu ojciec dziewczyn pisał do nich list na zapisie nutowym. Może przez tą dziwną chorobę nie widział, że jest zapisana? Tak jak nie zauważył, że wziął długopis ze znikającym tuszem. [T/I] powiedziała, że znalazły ciało ojca latem tamtego roku. Miał na sobie głębokie rany po pazurach wendigo jednak potwory nie zaciągnęły go do swojej spiżarni. – Alfred zatrzymał się na chwilę i rozejrzał niepewnie. - Moja inteligencja spadła chyba do poziomu Jeff’a. Wyszedłem ze schroniska nawet nie wiedząc gdzie jest ten cały domek dla gości. Nie wspominając już o jakiejś broni. Mam nadzieją, że przynajmniej idę w dobrą stronę.”
Szedł ostrożnie osłaniając twarz przed gęstym śniegiem. W pewnym momencie zobaczył przy drodze dużą mapę lokalizacyjną Blackwood Pines. Były na niej zaznaczone trzy szlaki. The Puppeteer odgarnął śnieg, który przywarł w miejscu gdzie znajdowała się legenda.
Czerwony - Domek dla gości
Żółty – Stacja kolejki
Fioletowy – Schronisko
- Przynajmniej wiem którędy iść. – Mruknął do siebie. Po kilkunastu minutach marszu w niepokoju i okropnej pogodzie dotarł przed bardzo zniszczony, niewielki, drewniany budynek. Drzwi były lekko uchylone i potwornie skrzypiały przy każdym podmuchu wiatru. Alfred wszedł ostrożnie po skrzypiących schodach do środka, po czym zamknął za sobą drzwi. Wnętrze wcale nie wyglądało lepiej. Duszący odór stęchlizny wypełniał cały domek. Na ścianach było widać ślady po pleśni i pajęczynach. Dwa okna były zabite deskami, kanapa była wywrócona a żyrandol leżał stłuczony na ziemi. Rozglądając się uważnie The Puppeteer wszedł do sypialni. Na podłodze była ogromna plama zaschniętej krwi. Na komodzie leżała tylko jakaś przegniła książka z czerwona okładką. (Pozdro dla kumatych ( ͡° ͜ʖ ͡°) )
- Jestem pewny, że amulet ochronny gdzieś tu jest. – Wymamrotał do siebie lalkarz. Przeszedł się jeszcze raz po całym domku, zajrzał do wszystkich szafek, postawił kanapę, ale nie znalazł potrzebnego przedmiotu. Zrezygnowany zajrzał pod łóżko. Oprócz kotów z kurzu leżało tam pudełko. Alfred wyciągnął je i usiadł na podłodze. W środku było drewniane koło o niedużej średnicy na ręcznie robionej lince z wygrawerowaną czaszką z porożem. Wokół symbolu wyryto jakieś napisy, a do koła przyczepiono pęki piór, przez co przypominał nieco łapacz snów. Trzymając go w rękach Alfred czuł jakby owy przedmiot drżał. Mimo swojego wieku nie widać było na nim żadnych uszkodzeń. The Puppeteer schował pudełko z medalionem w środku do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza i wyszedł na zewnątrz. Jednak szybko tego pożałował. Niedaleko wejścia siedział wendigo jedzący jakieś dzikie zwierzę. Alfred zaczął lewitować kilka centymetrów nad skrzypiącym podłożem i powoli wycofywać się do wnętrza domku. Nie spodziewanie pojawił się drugi wendigo. Potwór skoczył w jego stronę jednak w ostatniej chwili udało mu się wlecieć do środka. Przy pomocy nici zamknął drzwi i przysunął do nich kanapę. Wendigo zaczął walić w drzwi wrzeszcząc przy tym przeraźliwie. Spanikowany The Puppeteer zaczął rozglądać się za kryjówką. Wleciał do niewielkiego korytarza. Wtedy też usłyszał jak stare, spróchniałe drzwi rozlatują się uderzając w podłogę. Cicho wszedł do pokoju i zamkną drzwi. Czuł jakby serce miało mu zaraz wyskoczyć z piersi. Lalkarz wstrzymał oddech, i znieruchomiał z uchem przy drzwiach. Wtem jedna z przegniłych półek zawaliła się. Jakiś twardy, ciężki przedmiot, który na niej stał spadł mu prosto na nogę. The Puppeteer wgryzł się w rękaw swojego płaszcza by stłumić okrzyk bólu. Wrzask wendigo zabrzmiał niedaleko drzwi do pokoju. Chłopak odsunął się od drzwi panicznie się rozglądając. Nagle coś wybiło okno i długie szponiaste dłonie pochwyciły go w pasie. W mgnieniu oka znalazł się na zewnątrz.

Szybko postanowił udusić napastnika.
Był zbyt zszokowany i przerażony by jak kolwiek zareagować.
gloop
Jezu zabiłem Rake'a Hoddie'go i Jeff'a
lilimili1
Dobry byłby z tego film