Nazywasz się Adrianne Smith. Jesteś dosyć niską, szczupłą, rudowłosą dziewczyną o zielonych oczach. Jesteś bardzo odważna, lojalna i inteligentna. Czasem bywasz wredna, ironiczna i sarkastyczna, ale dla przyjaciół na ogół jesteś miła.
Od dziecka przyjaźnisz się z rodzeństwem Pevensie. Do czasu nalotu na Londyn byłaś ich sąsiadką. Twoi rodzice zdecydowali wysłać cię wraz z Pevensie na jakąś wieś do Profesora Kirke. Właśnie tam Łucja znalazła niezwykłą szafę. Szafę prowadzącą do tajemniczej krainy. Do Narnii. Z początku nie uwierzyłaś jej, podobnie jak reszta, ale pokrótce sama się tam znalazłaś. Przeżyłaś przygody, których nigdy nie zapomnisz: pomogłaś pokonać Białą Czarownicę, spotkałaś Aslana. Mocno przysłużyłaś się mieszkańcom Narnii, ale nikt jakby tego nie dostrzegł. To rodzeństwo Pevensie zostało koronowane na króli i królowe Narnii. Ty nie. Czasem jesteś o to zła, bo narażałaś własne życie, by pomóc mieszkańcom królestwa, a oni nawet nie znają twojego imienia. Wszyscy oddają część rodzeństwu.
W czasie wojny zginęli twoi rodzice, od tego czasu mieszkasz z Pevensie. Czasem brakuje ci rodziców. Prawdziwej, rodzicielskiej miłości. Mimo, że Pani Pevensie traktuje cię jak córkę, nigdy nią nie będziesz. Tego ci właśnie brakuje.

Stałaś wraz z Zuzanną przy ulicy i przeglądałaś gazety ze straganu. Zamknęłaś czasopismo i z cichym plaśnięciem odłożyłaś na stertę innych papierów.
- A tobie co?- dziewczyna spojrzała na ciebie zagadkowo znad gazety.
Westchnęłaś i oparłaś się o blat straganu.
- Nie tęsknisz za Narnią?- spytałaś bez odpowiedzi na zadane pytanie.- Wiesz, odkąd tam byliśmy minął prawie rok.
- Tęsknię, ale to jest nasz świat- zauważyła wskazując rękoma wszytko co znajdowało się obok was.
Poszarzałe domy, ludzie przechodzący ulicami, stragany z gazetami, dworzec, samochody.
Niby tak, ale to w Narnii czuję się wolna, pomyślałaś. Tam czuję, że żyję.
Chciałaś odpowiedzieć coś przyjaciółce, ale przeszkodziło ci przyjście jakiegoś ciemnowłosego chłopaka w okularach. Stanął obok Zuzi, patrząc na nią maślanymi oczyma.
- Chodzisz do Św. Finbara?- zagadnął brunetkę chłopak.
- Tak i co z tego?- spytała patrząc na niego błękitnymi oczyma, w których kryło się znudzenie.
- Ja chodzę do szkoły naprzeciwko- odparł.- Znam cię z widzenia.
Musiałaś użyć całej siły woli, by nie wybuchnąć śmiechem. Słabe teksty na podryw. Spojrzałaś na ciemnowłosego z jawnym rozbawieniem, po czym wróciłaś wzrokiem do przyjaciółki. Wyglądała na znudzoną i zirytowaną. Zaśmiałaś się w duchu z jej miny.
- Zuzia, musimy już iść- uśmiechnęłaś się sztucznie do chłopaka i pociągnęłaś dziewczynę za rękę.
Niebieskooka posłusznie ruszyła za tobą. Szybkim krokiem przeszłyście ulicę.
- Mam do ciebie dług wdzięczności- westchnęła.- Zrobię wszystko co karzesz, o pani- dodała teatralnie się skłaniając.
- Nie wypada, by Wielka Królowa Narnii płaszczyła się przed zwykłym człowiekiem- zaśmiałaś się z kpiną w głosie.- Chyba wpadłaś mu w oko- dodałaś widząc zdegustowaną minę Zuzanny.
- Naprawdę "wpadłam mu w oko"?- udawała zdziwioną.- Ja nie przypominam sobie, bym zmniejszyła się do rozmiaru Kierzenka piasku i wskoczyła do czyjegoś oka.
- Naprawdę? Ja tam sobie przypominam- obie wybuchłyście radosnym śmiechem.
Weszłyście na stację, z której odjeżdżał pociąg do szkoły. Nie lubiłaś tego miejsca. Wszędzie piach, kurz i brud. W powietrzu unosił się zapach fajek, palonych rzez milicjantów stróżujących na stacji. W pewnym momencie, gdy miałyście zacząć schodzić po schodach, wpadła na was Łucja.
- Adri, Zuziu, lepiej chodźcie- mruknęła szybko i zbiegła po schodach.
Wymieniłaś porozumiewawcze spojrzenie z Zuzanną i również zbiegłaś po schodach. Na peronie zebrało się pełno nastolatków. Obserwowali coś, śmiali się, krzyczeli. To nie wróżyło nic dobrego. Do twoich uszu dobiegły dźwięki walki. Jęki. Odgłosy uderzenia o skórę, szarpaniny. Przepchnęłaś się przez tłum, by zobaczyć dokładniej. Piotr bił się z trójką jakiś chłopaków. Przegrywał. Zacisnęłaś dłonie wbijając paznokcie w skórę, by przypomnieć sobie, że jesteś w Londynie, nie Narnii. W Anglii nie wypada, by dziewczyna się biła. Zrezygnowana spojrzałaś w stronę Zuzy. Na jej twarzy malowało się lekkie rozczarowanie. Przeniosłaś wzrok na resztę rodzeństwa Pevensie. Łucja wyglądała na przestraszoną, a Edmund nie byłby sobą, gdyby nie spróbował pomóc bratu. Przecisnął się przez tlum i rzuci na jednego z chłopaków, z którymi walczył Piotrek. W rezultacie dostał tylko w twarz z pięści i przyszli milicjanci. W jednej chwili wszyscy zebrani zamilkli i odsunęli się od walczących. Jeden z milicjantów mocno chwycił Edmunda za koszulę i odciągnął od jednego z chłopaków. W tym czasie dwójka pozostałych mężczyzna zajęli się Piotrem i resztą chłopaków.
- Co ci odbiło?!- wykrzyknęła Zuzanna zwracając się do starszego brata, gdy całą piątką siedzieliście już spokojnie na ławce i czekaliście na pociąg.
- Kidy to on zaczął- tłumaczył się Piotr.- Popchnął mnie.
- Więc ty musiałeś pokazać jaki do mężny jesteś i go walnąłeś?- dopytywałaś się z sarkazmem i kpiną w głosie.
- Nie, on mnie popchnął i kazał się przepraszać- sprostował blondyn, puszczając mimo uszu twoją uwagę.- Wtedy go walnąłem.
- Naprawdę dziwne- prychnęła Zuzia.- Nie mogłeś sobie darować?
- Nie widzę powodów- odparł jej brat.- Wszyscy traktują nas tu jak dzieci, a przecież byliśmy dorośli.
- Tak- przyznałaś z wrednym uśmieszkiem.- Tyle, że w innym świecie. W świecie, o którym nikt nie wie.
Piotr przewrócił oczami.
- Jak chcesz możesz powiedzieć pierwszej osobie, która cię wkurzy, by uważała, bo jesteś królem świata, o którym nikt nie ma zielonego pojęcia- kontynuowałaś z ironią.- Jak myślisz co ci odpowie?
- Mogłabyś darować sobie ten sarkazm, Adrianne?- Piotr spojrzała na ciebie groźnie.
- Nie, wiesz jaka jestem...
- Au!- przerwał ci krzyk Łucji.
Dziewczynka poderwała się z miejsca jak oparzona. Wszyscy spojrzeli na nią jak na wariatkę.
- Oni się szczypią!- warknęła najmłodsza Pavensie wskakując Edmunda i Piotra.
- Co?!- zdziwił się Edmund.- Nie prawda.
- Au!- wykrzyknęła również Zuzanna.- CO jest, u diabła?!
Zupełnie nie rozumiałaś o co chodzi. Po chwili chłopcy również podskoczyli z jękiem. Jednak ty nic nie czułaś. Patrząc jak rodzeństwo nieudolnie próbuje zrozumieć co się dzieje, ty w końcu zrozumiałaś.
- Róg!- wykrzyknęłaś, cała czwórka spojrzała na ciebie zdziwiona.- Ktoś zatrąbił w róg Zuzi.
Całą piątką wymieniliście porozumiewawcze spojrzenia.
- Chwyćmy się za ręce- poleciła spokojnie Zuzanna.- Szybko.
Złapałaś rękę Piotra i Edmunda, pomiędzy którymi siedziałaś. Z blondynem splotłaś palce. Świat przed wami zawirował, cegły ze ścian zaczęły się walić. Zerwał się silny wiatr, plakaty i ogłoszenia wiszące na ścianach oderwały się, lecąc we wszystkie strony. Stacja przed wami zniknęła. Zamiast niej staliście w jaskini o chłodnych, ciemnych ścianach.
- Gdzie jesteśmy?- wyszeptała Łucja.
Bez słowa ruszyłaś przed siebie. Wyszłaś z jaskini i twoim oczom ukazał się niesamowity widok. Stałaś na czystej, piaszczystej plaży. Przed tobą rozciągało się błękitne morze, za sobą miałaś skały i zielone drzewa. Niebo było idealnie niebieskie, jasne słońce muskało skórę.
- Wow- wydusiła jedynie Zuzanna stając wraz z reszta rodzeństw obok ciebie.
- Właśnie- potwierdził Piotr z uśmiechem.- To co, kto pierwszy w wodzie wygrywa?
- Przegrasz- oznajmiłaś zwracając się do niego z chytrym uśmieszkiem i ruszyłaś przed siebie.
Zaraz za tobą ruszyło rodzeństwo Pevensie. Słyszałaś ich oddechy za sobą. W biegu zdjęłaś buty, więc twoje bose stopy uderzały cicho o piach. Delikatny wiatr rozwiewał włosy. Wzięłaś głęboki wdech. Powietrze pachniało rześko morską bryzą. Nagle poczułaś jak ktoś łapie cię w tali, nie pozwalając dalej biec.
- Chyba jednak nie wygrałaś- usłyszałaś szept Piotra przy uchu.
Czułaś jego oddech na swojej szyi. Obróciłaś się, by spojrzeć mu w oczy. Wciąż byłaś obejmowana jego ramionami. Wasze spojrzenia się skrzyżowały. Jego niebieskie tęczówki patrzyły w twoje zielone. Przybliżyłaś się do niego jeszcze bardziej. Wasze twarze dzieliły milimetry. Wykorzystując jego chwilową nieuwagę wepchnęłaś go do wody. Chłopak z pluśnięciem zanurzył się w morzu. Po chwili wynurzył się cały mokry. Wciąż siedział w wodzie, było tam bardzo płytko.
- Ja nie przegrywam- zaśmiałaś się triumfalnie.
- No wiesz co, jak mogłaś?- teatralnie złapał się za serce.- Jesteś okrutna.
- Wiem- odparłaś szczerząc zęby w uśmiechu.
- Dobra, pomóż mi wstać- poprosił z niewinnym uśmieszkiem wyciągając do ciebie rękę.
Przez chwilę cię zawahałaś, ale ostatecznie chwyciłaś jego dłoń. Niestety przeceniłaś jego dobroć. Pociągnął cię tak, że wpadłaś do wody i wylądowałaś na nim.
- I kto tu jest okrutny?- zaśmiałaś się tuż przy jego twarzy.
- Nadal uważam, że ty- wyszczerzył białe zęby w uśmiechu.
- Jasne, jasne- zakpiłaś ze śmiechem.
- Ej, zakochańce!- doszedł do was krzyk Edmunda z plaży.- Chodźcie!
Dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę, że wciąż leżysz w wodze na Piotrze. Zarumieniałaś i szybko zeszłaś z blondyna. Wraz z Piotrkiem ruszyłaś na brzeg do reszty przyjaciół.
- Jednej rzeczy nie rozumiem- oznajmił Edmund, gdy do niego podeszłaś.- Przecież w Narnii nie było żadnych ruin.
Podążyłaś wzrokiem za jego wyciągniętą ręką. Wskazywał na ruiny zamku wysoko na skale. Całą piątką ruszyliście na górę po długich, krętych schodach z białego marmuru. Gdy znaleźliście się już na skale, każdy poszedł w inną stronę. Poszłaś w stronę ruin widocznych z dołu. Kiedyś musiały być pięknym zamkiem. Jasne cegły, wysokie kolumny, dużo miejsca, piękne widoki zza okien. Nagle wyjaśnienie uderzyło ci do głowy, niczym ogromna fala na morzu.
- Ker-Paravel!- wykrzyknęłaś sama do siebie.
Obróciłaś się na pięcie i szybkim krokiem podeszłaś do przyjaciół, którzy stali obok siebie i patrzyli na złota figurę.
- To z moich szachów- oznajmił Edmund biorąc do ręki pionek.
- Tak- przyznałaś.- Bo jesteśmy w Ker-Paravel.
Cała trójka spojrzała na ciebie ze zdziwieniem.
- Czy wam zawsze wszyscy trzeba tłumaczyć?- zaśmiałaś się widząc ich miny.
Łucja jeszcze raz dokładnie przyjrzała się otoczeniu.
- Adrianne ma rację- poparła ciebie dziewczynka.
- Wstydzilibyście się- zaśmiałaś się wrednie do pozostałej trójki przyjaciół.- Łucja jest od was młodsza, a mądrzejsza.
Łucja uśmiechnęła się do ciebie szeroko, poczochrałaś jej włosy.
- No wiesz, jesteś niemiła- udawał oburzonego Piotr.
- Nie, ja tylko powiedziałam prawdę- odparłaś z szczerząc żeby w wrednym uśmieszku.
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia i w jednej chwili znaleźli się obok ciebie łaskocząc. Zaczęłaś się nieopanowanie śmiać.
- Proszę... Przestańcie- wydusiłaś z siebie pomiędzy napadami śmiechu.
- Dopiero, gdy przeprosisz- zaoponował Piotr.
- Przecież... Ja nic... nie... zrobiłam- wydusiłaś ledwo przez śmiech.
- Nie? My myślimy, że tak- odparł Edmund.- Więc przeproś, a wtedy damy ci spokój.
Nie chciałaś dawać za wygraną, ale od śmiechu rozbolał cie już brzuch, a chłopcy nie wyglądali jakby zamierzali przestać cię łaskotać.
- Dobrze... Przepraszam...- wysapałaś w końcu.
- Co? Nie słyszałem- odparł Piotr z cwanym uśmiechem.- Możesz powtórzyć?
- Nie powtórzę... Powiedziałam... raz... Teraz mnie... puśćcie- wyrzuciłaś łapiąc szybkie oddech, gdy chłopcy przestali cię łaskotać.

Piotr z pomocą młodszego brata odsunęli właz prowadzący do pomieszczenia, w którym znajdowały się kufry z rzeczami rodzeństwa. Nie było tam twojego, bo go nie posiadałaś. Te kufry miały tylko królowe i króle. Super.
- Nie macie pewnie zapałek?- zgadł Piotrek.
- Nie, ale mam to- oznajmił Edmund z dumnym uśmiechem wyjmując z torby latarkę.
- Nie mogłeś tak od razu?- spytał blondyn ze śmiechem.
- Mogłem, ale chciałem zobaczyć jak się produkujesz z wymyślaniem- odparł brunet.
Smętnie ruszyłaś za rodzeństwem. Zejście było dosyć strome. Na ścianach było widać korzenie roślin i ziemię. Mimo, że pachniało zgniłą, starą ziemią miało to swój urok. Miało swoją historię. Zeszłaś po ostatnich schodkach i usiadłaś na jednym z nich. Oparłaś głowę o zimną ścianę i patrzyłaś jak rodzeństwo szperuje w swoich kufrach. Naprawdę świetnie. Poczułaś jakieś dziwne uczucie. Jakby odrobina złości i... Zazdrość? Szybko odgoniłaś od siebie tę myśl.
- Adrianne, tu jest twój miecz- usłyszałaś zatroskany głos Piotra.
Musiałaś nie wyglądać najlepiej. Blondyn podszedł do ciebie i usiadł obok podając miecz. Złapałaś za rękojeść i wzięłaś narzędzie. Dostałaś go od Świętego Mikołaja, gdy ostatnio byliście w Narnii. Służył ci świetnie. Byłaś naprawdę dobra w walce. Przejechałaś palcami po ostrzu. Lśniło w blasku pochodni zapalonych ówcześnie przez Piotrka. Tak bardzo brakowało ci miecza. Walki. Adrenaliny. Narnii.
- W porządku?- spytał blondyn patrząc na ciebie uważnie.
Nie, nie jest w porządku, pomyślałaś. Nie ja zostałam wezwana do Narnii. Nie ja zostałam królową. Co jeśli tak naprawdę nigdy nie powinnam tu trafić? Co jeśli to tylko pomyłka?
- Tak, w porządku- odparłaś ze sztucznym uśmiechem.
Piotr spojrzał na ciebie z lekkim powątpiewaniem.
- Naprawdę- zapewniłaś, nie naprawdę.- Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Nie czekając na jego odpowiedź wstałaś i podeszłaś do Zuzanny.
- Co tam?- spytałaś zaglądając lekko do jej kufra.- Nie ma rogu, czyli moja teoria pasuje.
- Pewnie tak- przyznała i wzięła do ręki suknie.- Proszę, załóż- uśmiechnęła się podając ci ubranie.
- Ale to twoje- zaprotestowałaś szybko.
- Mam inną, więc weź tę i zdejmij z siebie ten okropny szkolny mundurek- odparła patrząc ze wstrętem na ubranie.
Wasz szkolny mundurek składał się z grafitowej spódniczki przed kolano, białej koszuli i czerwonego swetra lub marynarki.
- Sugerujesz, że wyglądam brzydko?- teatralnie złapałaś się za serce udając obrażoną.
- Nie wcale...- mruknęła z sarkazmem.- Sugeruję tylko, że te mundurki są brzydkie, niewygodne i niepasujące do Narnii.
- Dobra, niech ci będzie- uśmiechnęłaś się ironicznie.- Uznajmy, że wierze ci, iż nie stwierdziłaś, że wyglądam brzydko.
Wytknęłaś jej język i jednym ruchem ręki zgarnęłaś suknie. Udałaś się do komnaty obok i przebrałaś. Suknia pasowała idealnie. Trochę cie do zdziwiło, bo jesteś odrobinę niższa niższa niż Zuzanna. Materiał był miękki w dotyku, opadał falą na ziemię. W pasie był brązowy pasek. Zielony odcień sukni podkreślał kolor twoich oczu.
- Ładnie wyglądasz- usłyszałaś głos za sobą.
Automatycznie się odwróciłaś. Piotr stał w drzwiach oparty o framugę. Lekko się uśmiechnęłaś.
- Tylko "ładnie"?- spytałaś chytrze.
- A co wolałabyś "pięknie", "idealnie"?- uśmiechnął się wrednie.- Aby dostać to miano musisz się bardziej postarać.
- Hehe. Mało śmieszne- pokazałaś mu język.
- A jednak myślę, że ciebie to śmieszy- uśmiechnął się cwanie.- Prawda?
- Nie- skłamałaś, trochę cię to śmieszyło.
- Myślę, że tak.
- W takim razie się mylisz- uśmiechnęłaś się wrednie.
- To czemu się uśmiechasz?- spojrzał na ciebie triumfalnie.
- Bo pali ci się ubranie- odparłaś.
Piotr raptownie zaczął oglądać swój strój i machać rękoma. Zaczęłaś się głośno śmiać.
- Nabrałeś się- zauważyłaś wciąż się śmiejąc.
- Mała zabawne- odparł udając oburzonego.
- "A jednak myślę, że ciebie to śmieszy"- przedrzeźniałaś go.
Siedziałaś na plaży i wpatrywałaś się w czystą, gładką tafle morza. Żadnych fal. Idealna woda.
- Musimy znaleźć narnijczyków- zdecydował Piotr.
- To jasne, ale jak zamierzasz tego dokonać?- dopytywał się Edmund.
Ciebie zbytnie nie obchodziła ta dyskusja. Zrobisz to co uznasz za słuszne. W pewnym momencie woda zaczęła się marszczyć, pojawiły się lekkie fale. Przekrzywiłaś nieznacznie głowę i spojrzałaś dalej. Jakaś łódka zbliżała się do was w szybkim tempie. Dostrzegłaś tam dwie sylwetki.
- Ej!- szturchnęłaś Zuzannę, by spojrzała na morze.
- Co to?- zdziwiła się patrząc na pojazd płynący po wodzie.
- Łódka- odparłaś wrednie.
Po chwili, w której wszyscy wpatrywali się w wodę postacie wstały. Trzymały coś. W jednej chwili oczy powiększyły ci się do rozmiarów monety.
- To karzeł- oznajmiłaś.- Narnijczyk.
Zuzia w jednej chwili wstała, naciągnęła cięciwę łuku i wypuściła strzałę. Grot wbił się w burtę.
- Puśćcie go!- wrzasnęła błękitnooka do mężczyzn na statku.
Spojrzeli na nią lekko zdziwienie, ale już po chwili na ich twarzach pojawiły się złośliwe uśmieszki.
- Jak sobie życzysz, panienko- zaśmiał się szaleńczo jeden z nich i wrzucił karła do wody.
Zuzanna i Piotr zareagowali od razu. Dziewczyna wystrzeliła strzały, które poszybowały w powietrzu i wbiły się w piersi mężczyzna, a blondyn wskoczył do wody. Przepłynął kawałek po czym wyłowił narnijczyka i położył na piasku. Łucja uklękła przy karle i rozcięła krępujące go sznury.
- "Puśćcie go"- powtórzył ze złością narnijczyk po Zuzi.- Na nic lepszego nie było cię stać?
- Zwykłe "dziękuję" wystarczy- warknęła błękitnooka.
- Topienie mnie szło im świetnie i bez twojej pomocy- karzeł spojrzał na nią groźnie.
- Wiesz, mogliśmy w ogóle nie zareagować i pozwolić im cię utopić- zwróciłaś się do narnijczyka.
- Przestańcie już- zaoponowała Łucja.- Dlaczego chcieli cię zabić?- zwróciła się do karła.
- To Talmarowie- odparł.- Oni już tacy są. Nienawidzą narnijczyków.
- Talmarowie są w Narnii?- zdziwił się Edmund.
Karzeł spojrzał na was uważnie.
- Gdzie byliście przez ostatnie kilka wieków, że tak mało wiecie?- spytała patrząc na rodzeństwo Pevensie, nagle jego oczy powiększyły się ze zdziwienia.- To niby wy? Czwórka władców Narnii?
- No raczej- uśmiechnął się lekko Piotrek.- Jestem Piotr, Piotr Wielki.
Narnijczyk zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Bardzo mi miło- zakpił.
- Nie wierzysz, że są władcami Narnii?- spojrzałaś na karła unosząc brew.
- A ty to niby kim jesteś?- spytał nie udzielając odpowiedzi na zadane mu pytanie.
Przewróciłaś oczami i zacisnęłaś palce na mieczu.
- Jestem Adrianne- uśmiechnęłaś się sztucznie, bardzo sztucznie.
- Jak nie chcesz nam uwierzyć na słowo możemy udowodnić- zauważył Piotr zwracając się do narnijczyka, wyciągnął miecz.- Będziesz walczył z Edmundem.
Karzeł ze zdziwieniem pokiwał głową i przyjął miecz.

martinezoooo.
awww
potterwarta00
Aww Kaspianek ❤💣
AniaInieAnia
Mi bardzo sie podoba
❤
KoreaPoludniowa
bez sensu
GoldenTrio
• AUTOR@KoreaPoludniowa ? Mogę wiedzieć dlaczego tak sądzisz?
KoreaPoludniowa
@GoldenTrio Ponieważ są same kropki i jest opowiadanie i moim zdaniem to jest bez sensu jak na quiz