PORANEK PO KONCERCIE
Budzę się, jest już 10:00. Jest cicho... bardzo cicho... To trochę dziwne! Czyżby Louisa nie było w domu? A co jeśli go porwali?! Chociaż stop, z jego własnego domu to trochę byłoby dziwne. Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie, jak pójdę na dół i sprawdzę, co tam się dzieje.
* * *
No tak! Zapomniałabym! Najpierw muszę się ubrać i jakoś ogarnąć włosy, wyglądam jak strach na wróble, ale ciiii...
* * *
Dobra! Już się jakoś ogarnęłam. Teraz idę na dół obczaić, co się tam dzieje. Przecież tam jest taka cisza, jak gdyby wszyscy poumierali... A co jeśli właśnie tak się stało? ... Nie to było głupie...

Uf! Już widzę Louisa, to dobry znak!
- Hej! Co robisz? - pytam
- No jak widzisz, nic. - śmieje się
- To podobnie jak ja... chyba muszę coś zjeść - mówię
- A pro po... Zrobiłem dla ciebie no i dla mnie śniadanie, tylko długo spałaś i trochę wystygło.
- Troszkę długo spałam, fakt. Dobrze, że dzisiaj mamy wolne i nie musimy iść do szkoły. To byłaby jakaś masakra. A w ogóle to muszę ci coś powiedzieć. Śnił mi się koncert. - mówię, a Louis udaje, że słucha a w międzyczasie podgrzewa śniadanie - I śniło mi się, że ty po koncercie zawiozłeś mnie do mojego domu, a później się już nie spotkaliśmy nigdy. To była jakiś koszmar.
- No faktycznie, przecież nigdy bym cię nie zostawił samej. To jakiś koszmar. - mówi Lou
- Nigdy? Co to znaczy? - pytam jak jakaś głupia i Louis dziwnie na mnie spogląda
- No w sensie, że... no nigdy. Po prostu znaczysz dla mnie coś więcej niż przyjaciółka, ale ty chyba uważasz mnie tylko za przyjaciela. - spogląda się na mnie ze smutkiem w oczach - Ja od początku wiedziałem, że mnie nie lubiłaś, ale robiłem wszystko, żeby się to zmieniło. Niestety udało mi się tylko to, że mnie polubiłaś, ale mi to nie wystarcza. To mnie bardzo boli, ale muszę się z tym pogodzić. Nie wiem, co teraz myślisz, ale jeśli czujesz do mnie coś więcej to okaż to! Wtedy chociaż wiedziałbym na czym stoimy... - zapadła cisza, którą przerwał dźwięk mikrofalówki.
Teraz czuję się jakoś dziwnie. Jest mi słabo i nie dobrze. Trudno mi określić dlaczego, ale mam wrażenie, że krzywdzę Louisa. W sumie to faktycznie on się strasznie stara, a ja tego nie doceniam. Lou kupił mi sukienkę, załatwił bilet na koncert, choć sam nie słucha takiej muzyki, i to spotkanie po koncercie, i te wszystkie komplementy... Boże, dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam! Jaka jestem głupia. Dobra! Chyba muszę mu coś powiedzieć...
- Louis, słuchaj ja... nie wiem jak to powiedzieć. Nie chcę, żebyś się obrażał, czy coś w tym stylu. Ja po prostu chcę ci powiedzieć, że do dzisiaj uważałam cię za przyjaciele i nie zdawałam sobie sprawy ile dla ciebie znaczę. Teraz, kiedy mi to uświadomiłeś, przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że nie jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Czuję coś więcej niż tylko przyjaźń, ale proszę cię... Dajmy sobie jeszcze czasu. Chyba nie jestem gotowa na związek... wybacz.
- Ja... ja, rozumiem - mówi ze łzami w oczach
- Wiem, że prawdopodobnie cię teraz zraniłam, przepraszam. Jeśli naprawę zależy ci na mnie, to naprawdę proszę cię... dajmy sobie czas. - mówię i zaczynam płakać
- Masz rację ... Kocham cię! - mówi Louis
- Ja, ja ... chyba ciebie też - nie wiem co mam powiedzieć.
* * *
Zjedliśmy śniadanie i posprzątaliśmy. Muszę przyznać, że odbyło się to z udziałem ogromnej ciszy. Czułam, że zraniłam Louisa, ale cóż... kiedyś to się naprawi. Chyba...

Teraz Louis odwozi mnie do domu. Troszkę jest cicho, ale nie jest źle. Najbardziej boli mnie to, że Louis się do mnie nie odzywa. Dlaczego?!
Chcę jak najszybciej być w domu i spotkać się z Emily. Ona może mnie teraz tylko podnieść na duchu. Jestem taka okropna! Właśnie złamałam serce chłopakowi... Cudownie!!
* * *
Dobra, jestem już w domu. Na całe szczęście nie ma nikogo w domu. Teraz mogę spokojnie iść do mojego pokoju i płakać w poduszkę. A no i oczywiście zadzwonię do Emily.
- Hallo, Emily?
- No cześć! Co tam? Jak było na koncercie?
- Na koncercie było cudownie! Ale nie o tym chciałam gadać...
- Lily? Słyszę, że jest coś nie tak. Gadaj, tu i teraz.
- Emily! Ja jestem okropnym człowiekiem... Weź mnie zabij... - mówię zrozpaczona
- Co ty w ogóle gadasz?! Ogarnij się kobieto! Co się stało?
- Ja... powiedziałam Louisowi, żebyśmy dali sobie czas, po czym on się do mnie nie odzywa. Zraniłam go i to najwyraźniej bardzo. Ja mu się teraz na oczy nie pokarze.
- Ej, z tego co mówisz to nie wygląda to tragicznie, aczkolwiek no widocznie wrażliwy jest. Moim zdaniem, jeśli cię kocha, to na pewno kiedyś sam do ciebie przyjdzie i jeszcze na kolanach będzie błagał cię o rękę.
- Ah! Ty to zawsze podniesiesz człowieka na duchu. Kochana moja... Dobra ja idę posłuchać muzyki. Pa pa!
- No hej!

Muzyki słuchałam około godziny, później z pracy wrócili moi rodzice, to oczywiście opowiedziałam im jak było na koncercie i oczywiście pominęłam dzisiejszą sytuację z Louisem. Wtedy to bym miała przesrane, tak krótko mówiąc... W sensie, że mój tata i mama gadaliby, że mam chłopaka i tym podobne.
* * *
Teraz jest już 19:00 a ja jestem już wykąpana i gotowa do snu. Ale zanim to się stanie, sprawdzę jeszcze facebooka, instagrama, snapchata i youtuba. Także zajmie mi to jakieś pół godziny, nie no dobra ponad godzinę.
* * *
Odkładam telefon i naglę słyszę, że ktoś do mnie dzwoni. Patrzę na ekran i... Louis? Nie, to chyba jakiś żart...
- Halo? - mówię
- Cześć! yy... Lily, ja... - mówi Lou - ja chciałem cię przeprosić za to, że nie odzywałem się do ciebie po śniadaniu. Przepraszam. Zachowałem się jak kretyn. Wybacz...
- Ło.. szczerze to ja myślałam, że to ja jestem największą kretynką, ale ok... Wybaczam! Czy to znaczy, że nie obraziłeś się na mnie? Nie zraniłam cię?
- No wiesz, szczerze to nie... Ja po prostu myślałem, czy to ja coś źle zrobiłem i dlatego jakoś zamilkłem. Wiem to strasznie pogmatwane. - mówi
- A ja myślałam, że to ja jestem jakaś zwariowana, mega zwariowana.
- Ha! Jak widać, myliłaś się - dodaje
- Ha, ha! Tak...
- To co, jutro po szkole idziemy do kina? Albo gdziekolwiek indziej?
- Spoko. Pewnie będzie cudownie!
- Dobra! To do jutra! Trzymaj się.
- No buziaczki!

SKINimIN
Czekam.