„Pomocy”.
Jedno słowo.
Tak krótkie i niepozorne, a tak przerażające. Niosące tyle emocji.
Usiadłaś na łóżku. Dalej wpatrywałaś się w telefon kurczowo trzymany w
trzęsących się dłoniach. Louise, Twoja przyjaciółka była w niebezpieczeństwie.
I to z Twojej winy.
Podeszłaś ostrożnym krokiem pod balkonowe drzwi. Wyjrzałaś ukradkiem zza
zasłony. Podwórko dalej było puste. Spojrzałaś ponownie w ekran telefonu i
kliknęłaś zieloną słuchawkę. Usłyszałaś sygnał. Jeden, drugi. Już miałaś się
poddać, gdy po trzecim w końcu odebrano połączenie.
Kristen: Halo? Louise?
Cisza.
Kristen: Louise, jeśli to jakiś głupi żart, to lepiej się przyznaj. To niezbyt odpowiedni moment na takie wygłupy. Louise, proszę. Odezwij się.
Połączenie
zostało zakończone. Ktoś się rozłączył, ale czy to była Louise?
W głowię kłębiły Ci się miliony myśli. Był poniedziałek. Jutro, miałaś w końcu udać się do szkoły, jak na ucznia przystało. Miałaś tam jak zawsze spotkać się ze swoją Louise, z Tomem i z Ann. Niestety, może to
nigdy nie nastąpić. Louise jest w niebezpieczeństwie. Jesteś tego pewna. Nigdy
nie pisała do Ciebie tak niejasnych i krótkich wiadomości. Znałaś ją na wylot.
Nie żartowałaby w ten sposób. Jeżeli ona napisała tę wiadomość, musi naprawdę
potrzebować pomocy.
Nie mogłaś działać sama. Byłaś zbyt nabuzowana. Zbyt wiele emocji Tobą
szargało. Nie chciałaś popełnić żadnego błędu. Wpisałaś więc w telefon numer
osoby, która wydała Ci się najodpowiedniejszą w tej sytuacji. Tom.
Przyłożyłaś telefon do ucha i czekałaś na odpowiedź. Odebrał po dwóch
sygnałach.

Tom: Halo? Kris? Jest po 1:00 w nocy, dlaczego nie śpisz…
Kris: Tom, potrzebuję Twojej pomocy. Potrzebuję Cię jak nigdy dotąd. Jeżeli mi ufasz, podnoś tyłek z łóżka i wskakuj w samochód. Musimy się spotkać.
Tom: Cooo? Serio? Stało się coś?
Kris: Proszę, bądź u mnie jak najszybciej. Chodzi o Louise. I o mnie…
Tom: Ooo nie, nie będę Was odwoził do domu. Trzeba było sobie skołować transport zanim wybrałyście się na imprezkę.
Kris: Tom! Lou jest w niebezpieczeństwie! Nie wiem, co mam robić. To wszystko moja wina, a ja muszę działać natychmiast! Nie mogę teraz Ci wszystkiego wyjaśniać, ale proszę Cię, jako Twoja przyjaciółka, przyjedź! Proszę… - nawet nie zauważyłaś, że zaczęłaś płakać.
Tom: Kris… Dobrze, już jadę. Będę za 20 minut.
Wtedy przypomniałaś sobie o czymś. Twój ojciec miał w
gabinecie pistolet. Jako szanowany biznesmen, kilka lat temu starał się o
pozwolenie na broń i mu się udało. Widziałaś go tylko raz. Nie był skłonny do
chwalenia się nim przed kimkolwiek, jednak każdy był świadom, że takową posiada
oraz gdzie dokładnie ją trzyma.
Najciszej jak potrafisz, podeszłaś pod sypialnię rodziców. Do gabinetu można
było się dostać wyłącznie przez nią. Nie było to zbyt komfortowym położeniem w
tym momencie, ale nie mogłaś już się wycofać. Delikatnie nacisnęłaś na klamkę i
bezszelestnie otworzyłaś drzwi. Twoi rodzice spali w najlepsze, nie zdając
sobie sprawy co aktualnie dzieje się w życiu ich jedynego dziecka. Ominęłaś na
palcach ich łóżko i jeszcze ciszej otworzyłaś drzwi gabinetu, co chwilę zerkając
na mamę i tatę. Gdy już je uchylałaś, w Twojej kieszeni zawibrował telefon.
Wystraszona, popchnęłaś gwałtowniej drzwi, wpadając z impetem do pokoju.
Sięgnęłaś po telefon do kieszeni, całkowicie go wyciszając i zastygłaś w
bezruchu. Nasłuchiwałaś. Ktoś z rodziców przekręcił się na łóżku, wydając przy
tym charakterystyczne skrzypienie. Potem nastała cisza. Wyjrzałaś z powrotem do
sypialni, upewniając się, czy Ci się udało. Wszyscy spali. Droga wolna.
Podeszłaś do biurka i zaczęłaś otwierać po kolei każdą szufladę. Nic. Po
pomieszczeniu ponownie rozniósł się dźwięk wibracji w telefonie. Szybko
złapałaś go w dłonie i zobaczyłaś numer Toma. Musiał już na Ciebie czekać.
Odrzuciłaś połączenie i napisałaś wiadomość, by poczekał jeszcze chwilę. Byłaś
cała znerwicowana. Zapominając o śpiących za ścianą rodzicach zaczęłaś
przeglądać szybko każdą szafkę, każdą półkę i każdy regał. Nigdzie nie mogłaś jej
znaleźć! Po przejrzeniu każdej możliwej kryjówki, zrezygnowana powoli opuściłaś
gabinet. Wtedy do głowy wpadła Ci myśl. Spojrzałaś na śpiącego ojca, oraz na
szafkę nocną obok niego. To musi być to. Niesłyszalnym krokiem podeszłaś pod
swój cel. Otworzyłaś powoli szufladę, ciągle obserwując zamknięte oczy Twojego
rodzica, znajdujące się zaledwie pół metra od Ciebie. W środku leżało czarne, średnich
rozmiarów narzędzie mordu.

Brzydziłaś się broni, lecz teraz nie miało to dla Ciebie żadnego znaczenia. Szybko zabrałaś pistolet oraz amunicję. Byłaś gotowa. Natychmiast opuściłaś pokój, zamknęłaś drzwi i udałaś się do wyjścia. Przed domem stał samochód Toma. Bezzwłocznie do niego podbiegłaś i wsiadłaś do środka.
Ujrzawszy twarz Toma, zdałaś sobie sprawę ile emocji w Tobie właśnie się
skumulowało. Przerażenie, wściekłość, napięcie, bezradność, ból, obawa,
zdenerwowanie, beznadziejność… Wszystkie, jakby prosto z Twojego wnętrza,
wypłynęły na wierzch. Miałaś ochotę krzyczeć, zniknąć, płakać, lecz Twoje
wyczerpane ciągłym płaczem oczy nie były już w stanie uronić więcej łez.
Tom, widząc w jakim jesteś stanie, bez słowa przysunął się do Ciebie i otoczył
swoimi ramionami. Przycisnął Cię do siebie i tak trzymał, a Twoje emocje jakby
ostygały.
Tom: Kris, jestem z Tobą. Zawsze będę. Pamiętaj o tym i nie bagatelizuj naszej przyjaźni nigdy więcej…
Powoli odsunął się z powrotem na miejsce kierowcy i odpalił silnik.
T: Odjadę stąd kawałek w jakieś spokojne miejsce. Wszystko mi opowiesz.
Kiwnęłaś jedynie głową, po czym odjechaliście.
***
Próbowałaś do niej zadzwonić jeszcze kilka razy. Niestety po trzecim nieodebranym połączeniu, telefon Lou został wyłączony.
Udaliście się więc pod
jej dom. Louise mieszkała jedynie z matką. Nie miały najlepszych relacji, ale
kochały się mimo wszystko. Jej matka, Grace, nie akceptowała ciągłych wyjść
swojej córki oraz większości jej znajomych. Mimo to, Ciebie oraz Toma
uwielbiała. Byliście jej przyjaciółmi od dziecka, więc Grace uważała Was za
dobrych i przykładnych nastolatków.
Byliście na miejscu. Godzina 1:50. Nie wiedziałaś, co byś miała powiedzieć
gdy zapukasz do drzwi, ale nie zastanawiałaś się nad tym długo. Teraz
najważniejsze było sprawdzenie, czy Lou jest w domu.

Zapukałaś w
drzwi. Obok Ciebie stał Tom. Nikt nie otwierał. Zapukałaś ponownie, nieco
bardziej nerwowo. Spojrzałaś na Toma. Był niezwykle skupiony. Jego łagodne rysy
i pogodny wyraz twarzy były dla Ciebie zwyczajną codziennością. Teraz jednak
wyglądał inaczej. Zaciśnięta szczęka, ostre, zamyślone spojrzenie i wykrzywione
w grymasie bólu usta. Wyglądał tak inaczej, tak przejęcie. Spojrzał na Ciebie.
Serce Ci zabiło. Szybko odwróciłaś wzrok by nie zobaczył Twojego zawstydzenia.
Ponownie zapukałaś w drzwi, lecz w tym samym momencie ktoś je otworzył.
W progu stała Grace, matka Louise, ubrana w szlafrok i kapcie, o dziwo
wyglądając zupełnie tak, jakby właśnie był środek dnia, a nie druga w nocy.
Grace: Dzieciaki! Co wy tu robicie o tej porze?
Kris: Ymmm… Chciałam, chcieliśmy… emm…
Nagle ręka Toma wylądowała na Twoim ramieniu.
Tom: Dobry wieczór, przepraszamy, że niepokoimy, szczerze mówiąc, wybraliśmy się razem z Kris na przejażdżkę i przypomniała sobie, że zostawiła tu ostatnim razem swój portfel. Louise powiedziała, że nam go przekaże, bo nosi go przy sobie, a zostałem, aż głupio się przyznać, bez żadnych środków i nie mam za co zatankować, by odwieźć naszą Kris do domu, więc…
G: Dobrze, dobrze, nie tłumaczcie mi się tutaj. Niestety, ale nie pomogę Wam, bo moja rozwydrzona córka pojechała na r a n d k ę i do tej pory nie wróciła, a ja siedzę i rwę sobie włosy z głowy, czekając na nią. Mogę Wam pożyczyć trochę grosza, jeżeli to takie pilne.
Kris: Ach… Rozumiemy. Nie chcemy się u Pani zapożyczać, dziękujemy. Wie może jednak Pani, kim był chłopak z którym się umówiła? Może go znamy, wtedy się z nimi skontaktujemy, a Louise przy okazji poinformujemy, aby wracała już do domu.
G: Szczerze mówiąc, widziałam go pierwszy raz. Oczywiście wypytywałam go o nią, ale jedyne czego się dowiedziałam to to, że poznali się w klubie. A tak, byłaś chyba wtedy z nią, więc może go znasz. Przystojny chłopak, nie powiem. Wysoki, smukły brunet z intensywnie niebieskimi oczami.

Poczułaś jak wybucha w Tobie bomba. Jak Twoje wszystkie wnętrzności momentalnie osiągają piekielną temperaturę, zaczynając od serca, rozchodząc się na dalsze partie. Nogi się pod Tobą ugięły. Tom cały czas trzymając Cię pod rękę, błyskawicznie zareagował, przytrzymując Cię.
T: Wydaje mi się, że kojarzę kim on jest. Dziękujemy, jeżeli się spotkamy z Lou, poinformujemy ją, że się Pani o nią martwi. Przepraszamy więc za najście i spokojnej nocy życzę!
G: Dobranoc, uważajcie na siebie dzieciaki.
Wróciliście do samochodu. Tom cały czas Cię podtrzymywał, o nic nie pytając. Gdy wsiedliście, czułaś na sobie jego zatroskane spojrzenie.
T: Kris, to on, prawda?
K: Tak.
ShadowTheDragonRider
Broń w szafce nocnej? Jeśli już ma się pozwolenie to wymogiem jest trzymanie jej sejfie, nie można spać z nią pod poduszką ani nic z tych rzeczy. W ten sposób każdy głupi mógłby się do niej dobrać