Obudziłaś się. Przed Twoimi oczami, na szafce nocnej stała szklanka wody. Cóż za wybawienie! Pierwsze co musiałaś zrobić, to wziąć odświeżający prysznic. Czułaś się jak siedem nieszczęść.
Po wyjściu z łazienki, wzięłaś z kuchni miskę płatków z mlekiem i wróciłaś do pokoju. Usadowiłaś się wygodnie na swoim miejscu dowodzenia i włączyłaś laptop.
*powiadomienie*
*powiadomienie*
*powiadomienie*
*powiadomienie*
*powiadomienie*
*powiadomienie*
Śniadanie o mało nie stanęło Ci w gardle. Co się wczoraj działo? Wybuchła wojna? Nic nie pamiętasz...

Wszystkie wiadomości były od Louise. Poza jedną. Mark.
W tym momencie setki obrazów z wczorajszego dnia przemknęły Ci przed oczami. Tak... teraz sobie przypomniałaś, że wczorajsza impreza nie skończyła się tak spokojnie jak Ci się wydawało. Mark tam był...
Otworzyłaś wiadomości Louise. Wszystkie miały jeden główny wydźwięk: "Gdzie żeś się wczoraj podziała i dlaczego do cholery nie odbierasz telefonu i kim jest to ciacho, które wczoraj niosło Twoje zwłoki?!"
Ech... Czyli tylko Ty masz dziury w pamięci.
Kristen: Przepraszam, Lou. Znowu przesadziłam z alkoholem... Następnym razem wylej mi zawartość kieliszka na twarz, może wtedy się opamiętam.
Lou nie była zalogowana, więc miałaś jeszcze chwilę, zanim Ci odpisze i zacznie wypytywać o szczegóły dnia wczorajszego, których sama jeszcze nie znałaś.
Mark: Jeśli już wstałaś, na szafce stoi szklanka wody. Myślę, że się przyda. Poza tym Twoje rzeczy złożone są na fotelu. Wybacz, że poczułem się tak pewnie i sam wszedłem do Twojego domu, ale byłem do tego zmuszony... Miłego dnia.
"O rany... To Mark mnie odwiózł do domu? To było nasze pierwsze spotkanie, a ja zapewne nie umiałam sklecić jednego normalnego zdania..."
Kristen: Przepraszam. Nie wiem, co innego mam napisać. Jest mi strasznie głupio i źle, że musiałeś oglądać mnie w takim stanie...
Wysłałaś wiadomość i zamknęłaś laptop. "Nie mam na razie ochoty tłumaczyć się z dnia wczorajszego..." Wstałaś i podeszłaś do fotela, na którym rzekomo miały leżeć Twoje rzeczy. Nie było ich tam. Leżały na podłodze. Sięgnęłaś po rozładowany telefon i podłączyłaś do ładowarki. Sprawdziłaś na szybko nieodebrane połączenia i wiadomości od Lou. Potem złapałaś za pierwszą, lepszą książkę i ułożyłaś się na łóżku.

Jednak po przeczytaniu trzeci raz tej samej strony zwątpiłaś. Nie możesz się na niczym skupić. Odłożyłaś książkę i zaczęłaś próbować odtworzyć wczorajsze wydarzenia.
Wtedy nagle przeszedł Cię nieprzyjemny dreszcz. Przypomniałaś sobie, jak wczorajszej nocy znalazłaś się w łóżku. Przypomniałaś sobie, jak się obudziłaś. I przypomniałaś sobie osobę, która obserwowała Cię z Twojego fotela. Czy to był Mark? Nie, to musiał być Mark. Kto inny? Tylko dlaczego po odstawieniu Cię do domu został w Twoim pokoju? Czy długo tam był?
Im dłużej nad tym myślałaś, tym gorzej się czułaś. Postanowiłaś w końcu to wyjaśnić i zapytać o to Marka. Otworzyłaś laptop. Miałaś 3 wiadomości.
Lou: Dobra mała, jutro zobaczymy się w szkole i wtedy Cię pognębię. Widzę, że jeszcze nie wydobrzałaś to dam Ci dzień wolnego. I nie martw się, wcale nie wyglądałaś źle, jako zwłoki!
Przewijasz w dół. Następna wiadomość:
Mark: Nie martw się Kris. Może to nie było jakieś wymarzone pierwsze spotkanie, ale przynajmniej było ciekawie. Masz okazję się odkupić na kolejnym spotkaniu :) Co powiesz na jutrzejszy dzień?
Och... Spotkanie z Markiem? Z jednej strony jest Ci strasznie głupio, że widział Cię w najgorszym stanie w jakim kiedykolwiek byłaś... Z drugiej, skoro nie uciekł z krzykiem, może nie ma co się przejmować. Poza tym jesteś strasznie podekscytowana propozycją.
Kristen: Jutro kończę zajęcia o 15. Chętnie się spotkam :) Co powiesz na kawę? Muszę Ci się jakoś odwdzięczyć. Jeśli nie pijesz, to chociaż postawię Ci herbatę :)
Mark: Pewnie, mi pasuje. Odezwę się więc jutro. I bardzo lubię kawę ;)
Znowu te przeklęte, aczkolwiek przyjemne motyle w brzuchu.
Kristen: To super :) A tak poza tym dziękuję, że mnie wczoraj odwiozłeś i przypilnowałeś w pokoju heh.
Mark: Nie ma sprawy. Ale nie za bardzo rozumiem o co chodzi z przypilnowaniem. Musiałem zostawić Cię z otwartymi drzwiami, bo zostawiłem Ci klucze na stoliku. Więc średnio Cię przypilnowałem, gdy już wróciłaś do pokoju... Nie przysporzyłem Ci tym problemu?
Co?? Jak to... Więc to nie był Mark? W takim razie kto? To na pewno był mężczyzna. Poznałaś to po jego sylwetce. Wykluczone, by to był Twój ojciec. Nie pamiętasz nawet kiedy ostatni raz któryś z Twoich rodziców był w Twoim pokoju. Poza tym tej nocy oboje byli w pracy...

Jeszcze jedna wiadomość. Przewijasz w dół.
Hay Ice. O nie. Serce Ci wali. Nie, nie ma opcji. Każde otwarcie wiadomości od tego kogoś źle się kończy. Nie otworzysz jej tym razem. Kliknęłaś magiczny przycisk "Zablokuj" i wyłączyłaś chat.
W tej samej sekundzie nadeszło połączenie na skype. Od nieznajomego kontaktu. Od Hay Ice...
Nie, nie, nie, nie! Ten człowiek jest psychiczny! Nie ma opcji, nie odbierzesz! Już najeżdżałaś myszką na odrzucenie połączenia, gdy nagle samo z siebie się zaakceptowało. Pojawiło się duże, czarne okno rozmowy. Takie samo jak wtedy. Chwilę potem włączyła Ci się kamerka. Niebieskie światełko na górze monitora zapaliło się, tym samym zapewniając obcemu dostęp do Ciebie, do Twojej twarzy, pokoju, Twojego przerażenia i Twoich łez.
Szybko się otrząsnęłaś i spróbowałaś wyłączyć rozmowę, lecz w tym momencie usłyszałaś przeraźliwy jęk.
Na ekranie coś się poruszyło, z tymże o wiele agresywniej niż się spodziewałaś. Okropny odgłos się powtórzył. Nagle kompletna ciemność ustąpiła miejsce dziwnemu, rozmazanemu kształtowi. Przyjrzałaś się dokładniej. Obraz się wyostrzył. Serce stanęło. To była twarz. Rozmazana, niewyraźna przez słabą jakość obrazu, męska twarz. Nos i usta zasłonięte były dłonią. Nie poruszał się. Jedynie się w Ciebie wpatrywał. Oczy świdrowały całą Ciebie. To spojrzenie było tak przerażające, tak przenikliwe... Potok łez lał Ci się po twarzy. Ręce drżały. Siedziałaś sparaliżowana. Bałaś się cokolwiek zrobić, bałaś się wykonać najmniejszy ruch. Miałaś wrażenie, że gdy coś zrobisz, stanie się coś złego. Niestety nie to wywołało u Ciebie największe przerażenie. Te oczy Ci kogoś przypominały. Znasz te oczy. Widziałaś je. Niebieskie, przenikliwe spojrzenie. Spojrzenie, którego wczoraj doświadczyłaś w klubie...
Kristen: Mark...

W tym momencie mężczyzna nagle odsunął się od monitora, tak, że ekran ponownie nabrał czarne barwy. Siedziałaś nieruchomo. Wszystkie mięśnie miałaś napięte. Twoje ciało było gotowe do obrony, do ucieczki. Jednak szok i przerażenie nie pozwalały Ci się ruszyć. Nagle usłyszałaś przeraźliwy szept.
Hay Ice: Następnym razem uważaj, przy kim zasypiasz, mała.
Zaczęłaś krzyczeć. Wróciła Ci władza w rękach. Trzasnęłaś pokrywą laptopa. Obejrzałaś się za siebie, przebiegłaś pokój wzrokiem. Wydawało się bezpiecznie. Za bardzo się bałaś, by sprawdzić resztę domu. Zamknęłaś pokój na klucz.
Nagle usłyszałaś kolejny przeraźliwy szept dobiegający z zamkniętego laptopa.
Hay Ice: Daj mi jeszcze kilka chwil, bym mógł popatrzeć na Twoją śliczną twarz. Mówiłem Ci już, że jesteś piękna. Twe łzy są stworzone, by ciągle gościć na tej buźce. Nie przestawaj płakać. Jesteś...
Nie mogłaś słuchać tego dalej. Nie chciałaś. Zatkałaś mocno uszy.
Kristen: DAJ MI SPOKÓJ! CZEGO ODE MNIE CHCESZ!?
Podbiegłaś do laptopa i chciałaś go wyłączyć. Otworzyłaś szybko klapę próbując nie patrzeć na ekran. Jednak spojrzałaś. Nie było już czarnego ekranu. Stałaś i patrzyłaś na parę niebieskich oczu wpatrzonych prosto w Ciebie. Nie, wyłącz to, wyłącz to idiotko! Nie mogłaś trafić w krzyżyk kończący rozmowę. Ręka drżała Ci tak mocno, że nie panowałaś nad swoimi ruchami. Kliknęłaś wyłącznik komputera. Ekran zgasł. Zniknęło niebieskie spojrzenie. Odetchnęłaś. Osunęłaś się na podłogę. Siedziałaś tak skulona przez kilka minut, próbując opanować oddech i łzy. "Co się dzieje... Dlaczego mnie to spotkało? Kim on jest? Czy to możliwe, że to był Mark?" Widziałaś jedynie jego oczy. Jednak były tak podobne... Ale może to kwestia nerwów? Może po prostu sobie to wyobraziłaś... Niemożliwe, że to był on! Nie może...
Nagle zaczął dzwonić Ci telefon. Drgnęłaś przerażona. Sięgnęłaś po komórkę i spojrzałaś na ekran, dalej kuląc się na podłodze. "Mark". "Nie, nie! Cholera, to nie możesz być Ty! Daj mi spokój!" Odrzuciłaś połączenie. Za chwilę pojawiło się następne. Miałaś dość. Nie miałaś sił. Odebrałaś i krzyknęłaś w słuchawkę:
K: DAJ MI SPOKÓJ! CO JA CI ZROBIŁAM, DLACZEGO AKURAT JA!!
Rozłączyłaś się.
Wyłączyłaś telefon i odrzuciłaś go w kąt. Poczułaś się taka... pusta. Nagle wszystkie emocje z Ciebie zeszły. Łzy znów płynęły Ci po twarzy, lecz tego nie czułaś. Patrzyłaś pustym wzrokiem w ścianę i siedziałaś. Miałaś wrażenie, że Twoje ciało jest z kamienia. Że ważysz tonę. Nie miałaś siły się ruszyć. Po prostu siedziałaś tak, przez dłuższy czas.
Gdy powoli zaczęła wracać do Ciebie świadomość, podniosłaś się z podłogi i rozejrzałaś wokół. Dalej byłaś w tym przeklętym pokoju. Otworzyłaś drzwi, zeszłaś do kuchni i nalałaś sobie szklankę wody.
Weszłaś do salonu, usadowiłaś się na kanapie i włączyłaś telewizor. Nie miałaś zamiaru wracać do swojego pokoju. Przykryłaś się kocem i wciągnęłaś w program. Przynajmniej na chwilę zapomniałaś o strachu.

Nagle po całym domu rozległ się intensywny hałas.
*PUK PUK PUK*
Ktoś pukał do drzwi. Znów serce delikatnie przyspieszyło pracę, ale starałaś się być spokojna i nie wyolbrzymiać sytuacji. Zanim spojrzałaś przez wizjer, przekręciłaś zamek w drzwiach, które od poprzedniej nocy był cały czas otwarte.
Mark: Kristen, to ja, Mark.
To by było na tyle z udawaniem spokojnego. Serce znów o mało Ci nie wyskoczyło z piersi. Co jednak było najgorsze? To, że nie czułaś strachu, który powinnaś. Czułaś ekscytację tym, że Mark stoi pod Twoimi drzwiami.
Kristen: Czego chcesz?
Mark: Dzwoniłem, bo nie odpisywałaś. Myślałem, że jesteś jakaś zła. Ale przeraziłem się telefonem do Ciebie. Gdy zaczęłaś krzyczeć... Byłem pewien, że coś złego się dzieje. Że potrzebujesz pomocy. Wsiadłem w samochód i przyjechałem.
Kristen: Dlaczego się o mnie w ogóle martwisz?
Mark: Jak to? Jesteś świetną osobą. Widzę, że coś się dzieję. Nie chcę, by stała Ci się jakakolwiek krzywda. Naprawdę Cię lubię... Bałem się o Ciebie...
Jak to możliwe, że jeszcze pół godziny temu płakałaś z przerażenia, a teraz stoisz przed drzwiami, za którymi jest człowiek mogący być tym złym. Mogący Cię skrzywdzić. A Ty zamiast go stąd wygnać, zadzwonić na policję, nie możesz opanować bicia swego serca. Swego głupiego, podekscytowanego serca...
K: Boję się, Mark...
M: Pozwól sobie pomóc. Nie zrobię Ci krzywdy... To by była ostatnia rzecz, do jakiej byłbym zdolny. Chcę Ci się przydać. Chcę pomóc, naprawdę. Otwórz drzwi, bo się niepokoję.
Przekręciłaś zamek.
Otworzyłaś drzwi.
W drzwiach stał przystojny, wysoki, niebieskooki brunet. Jego twarz... tak zmartwiona i przejęta. Wpatrująca się prosto w Twoje zapłakane oczy. Jak ktoś taki jak on, mógłby Cię skrzywdzić? Jak ktoś o tak delikatnym, ciepłym spojrzeniu mógłby kogoś nękać?
Nie miałaś siły się uśmiechać.
Wyciągnęłaś rękę, za którą złapał Cię Mark i wprowadziłaś go do domu.
K: Hej...
M: Hej. Już dobrze, Kris.
Zamknął za sobą drzwi, przysunął się do Ciebie i przytulił.

mango.es
OMG serce zaczęło mi bardzo bić, a jeśli to Mark? :o
htoratsi
Bardzo ciekawy i super wciągający. 10/10 🌟