Nie docierały do mnie żadne bodźce z otoczenia, byłam kompletnie oszołomiona. Po chwili zobaczyłam moją siostrę idącą dumnie w stronę tej babki. W tłumie ludzi zobaczyłam moją matkę. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie pozostało mi nic innego jak tylko się zgłosić, matka i tak by mnie wyrzuciła z domu gdybym tego nie zrobiła. Przecisnęłam się przez rówieśników i krzyknęłam.
- Zgłaszam się na ochotnika.- mój głos drżał. Nie było to zbyt przekonywujące. Aurora gromiła mnie wzrokiem, wiedziałam że jest zła, jest pewna że każdy myśli że zgłosiłam się, bo ona sobie by nie poradziła.
- Jak się nazywasz kochana?- zapytała mnie ta kobieta
- Judith Merigold.- starałam się opanować drżenie rąk. Szłam w jej stronę szybkim i nerwowym krokiem.
- Siostra Aurory?- spojrzała na mnie współczującym wzrokiem.
- Tak.- wymamrotałam
Stanęłam po jej lewej stronie i czekałam aż wylosuje jakiegoś chłopaka. Na jej szyi zauważyłam złoty wisiorek z imieniem Rita.
- Panowie, teraz kolej na was.- powiedziała piskliwym głosikiem. Podeszła do drugiej misy i zaczęła grzebać rękoma w karteczkach. W końcu wyciągnęła jedną i wróciła do mnie. Otworzyła ją. Nie musiałam czekać, aż powie kto pojedzie mną. Już przeczytałam imię i nazwisko. Chciało mi się płakać, nie sądziłam że może być jeszcze gorzej.
- Christopherze Swallow podejdź tutaj kochaniutki.
Zobaczyłam speszonego Chrisa powoli wychodzącego z tłumu w moją stronę. Tego było za wiele. Odwróciłam głowę i po policzkach zaczęły mi spływać słone łzy. Chris stanął po prawej stronie Rity. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem i wrócił do oglądania publiczności. Gdzieś w tłumie usłyszałam wydzierającą się Monę. Krzyczała że to jest niesprawiedliwe. Gdybym była na jej miejscu, też bym się wydzierała. Wiedziała że przynajmniej jedno z nas już do niej nie wróci. Później mieliśmy czas na pożegnanie się z najbliższymi. Pierwsze przybiegły do mnie Mona i Sonia. Myślałam że Mona pójdzie najpierw do Chrisa. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Bez zbędnych słów przytuliłam je. Wszystkie trzy zaczęłyśmy płakać. Po kilku minutach przyszła matka z Aurorą. Moja siostra wyglądała jakby została tu zaciągnięta siłą. Mona poszła do Chrisa i zostałam już tylko z rodziną. Pierwsza odezwała się Aurora
- Jesteś idiotką. Poradziłabym sobie znacznie lepiej niż ty.- powiedziała spokojnie i chłodno. Byłam tak wściekła że uderzyłam ją z liścia. Zaskoczona złapała się za policzek.
- Jedyna idiotka która znajduje się w tym pomieszczeniu to ty. Myślisz że to jest śmieszne? Najpierw chcecie żebym się za ciebie zgłosiła a teraz co, nagle zmieniłaś zdanie?- wydzierałam się na nią tak głośno że jeden ze Strażników zaglądnął do pomieszczenia.
- Co?!- krzyknęły równocześnie Aurora i Sonia. Teraz już kompletnie nie wiedziałam co jest grane.
- Kto ci tak powiedział?- zapytała cicho Sonia
- Ja.- powiedziała głośno matka.
- Uważasz że nie nadaję się na Igrzyska?- zapytała urażonym tonem Aurora
- Oczywiście że tak nie uważam, jesteś bardzo silna.- uspokoiła ją - Chodziło mi o to, że sama bym nas nie utrzymała. Jak myślisz, z czego byśmy żyły gdyby coś ci się stało? Moje zarobki i astragale nie wystarczą.
Nagle do pomieszczenia ponownie wszedł jeden Strażnik.
- Koniec czasu, teraz pójdziesz do pociągu
Chwycił mnie mocno za ramię i pociągnął w stronę drzwi. Zerknęłam jeszcze ostatni raz na Sonię i wyszliśmy na peron. Jego wygląd był w opłakanym stanie. Wszędzie walały się jakieś śmieci, a ubrudzona farba na ścianach się łuszczyła. Chris już czekał z innym Strażnikiem. Popatrzyłam na niego smutno. Oboje wiedzieliśmy, że nie mamy szans żeby przeżyć. Po kilku minutach pojawił się pociąg. Wyglądał bardzo nowocześnie, kontrastował z naszym dystryktem. Bez słowa weszliśmy do środka. Gdy zobaczyłam wystrój, zdołałam tylko wymamrotać ciche "uau". Nagle przed nami znikąd pojawił się jakiś chłopak który nieomal przyprawił mnie o zawał serca. Przypomniałam go sobie, dwa lata temu wygrał Igrzyska.
- Jak pewnie możecie się domyślić, będę waszym mentorem.- powiedział bezbarwnym głosem
Za nic nie mogłam sobie przypomnieć jak on się nazywa, zanim jednak zdążyłam go o to zapytać wyręczył mnie Chris.
- Jak ty się właściwie nazywałeś?- podrapał się po głowie
- A więc to tak ludzie kochają zwycięzców.- powiedział urażonym tonem
Usiedliśmy przy stole z różnymi smakołykami. Bez zastanowienia zaczęłam nakładać sobie wszystkiego po trochu.
- A ty co? W domu cię głodzili?- prychnął nasz nowy mentor
- Zanim zginę mogę przynajmniej się najeść?- pewnie sam tyle jadł gdy jechał jako trybut
- Skoro nie wiecie, to was uświadomię że nazywam się Joe Cooper - zmienił temat - a z takim podejściem to z pewnością nie przetrwacie na arenie.- miał nieprzyjemny ton
- Więc co nam proponujesz?- odezwał się Chris
- Zastanówcie się w czym jesteście najlepsi i spróbujcie znaleźć zastosowanie swoich umiejętności na arenie, ale przede wszystkim zmieńcie nastawienie.
- Cóż, ty jakoś nie promieniujesz radością i zapałem.- wszystko mnie w nim denerwowało, jego sięgające za ucho ciemne włosy, bladoniebieskie oczy, czarna skórzana kurtka i to zachowanie, jakby miał wszystko gdzieś. Wzruszył ramionami i sięgnął po rum. Nagle zaczęło mnie zastanawiać, ile on ma w ogóle lat.
- Może opowiecie mi coś o sobie zamiast siedzieć tak i gapić się na mnie?- uśmiechnął się z wyższością. Miałam już mu powiedzieć co o nim myślę, ale Chris to zauważył, więc szybko odezwał się pierwszy.
- Mamy z Judi po 16 lat i..
- I nie lubimy takich typów jak ty.- dokończyłam i wstałam z krzesła. - A teraz panowie wybaczą ale pójdę już sobie.
- Niby gdzie?- parsknął Joe
- Gdziekolwiek, byle dalej od ciebie palancie.
Dangerous150
Kiedy kolejna część?