Patryk

Hej23

Patryk

Hej23

imię: Кристиан

miasto: Hawk Oasis

o mnie: przeczytaj

625

O mnie

- 25 l.
- Coś między Millennialsem a GenZ
- nie mów mi że jestem stary póki nie ukończę 50-tki
- student (ponownie)
- południowa Polska (J-bie Zdrój, Rybnik, Racibórz, Katowice)
- jeśli uważasz że dzisiejsze czasy są lepsze niż lata 2000. czy 2010. to... Czytaj dalej

Ostatni wpis

Hej23

Hej23

NOWY TOMB RAIDER NADCIĄGA PO OŚMIU LATACH CISZY! A WŁAŚCIWIE...DWA Z NICH! Crysta... Czytaj dalej
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Hej23

Hej23

AUTOR•  

Witam wszystkich samoquizowiczów. Zanim wezmę się na naukę na studia, planuję teraz zrobić wpis o jednej z najbardziej legendarnych włoskich aktorek w historii, w pewnym sensie również konkurentką mojej idolki Jennifer Lopez. Mowa oczywiście o Monice Bellucci, która podobnie jak Jennifer Lopez urodziła się w latach 60. XX wieku, jest latynoską i niejednokrotnie była uważana za najpiękniejszą kobietę świata (Włosi oficjalnie nie zaliczają się jako Latynosi, a do rasy białej, jednak jako osoba będąca niejednokrotnie we Włoszech zdążyłem się przekonać że Włosi samych siebie i tak identyfikują jako Latynosi). Przejdźmy więc do rzeczy.

Monica Bellucci urodziła się 30 września 1964 roku. Wychowywała się na włoskiej prowincji. Jejj matka od dziecka wszepiała swojej córce ambicję i chęć mierzenia wyżej niż ona sama. Matka Bellucci w końcu była "zwyczajną" kobietą z prowincji, wychowującą parę dzieci i będąc gospodynią domową, prowadząc spokojne życie. Matka Bellucci zawsze jej mówiła "nie mów mi że chciałabyś prowadzić takie samo życie jak ja". Matka Moniki chciała, aby jej córka poznała więcej świata i przeżyła więcej, niż ona sama miała okazję. Monica Bellucci od dziecka wykazywała się nieprzeciętną urodą. Według samej Moniki, przychodząc do restauracji czy kawiarni właściciele prosili ją, żeby przychodziła tak często jak się da, ponieważ jej uroda przyciąga więcej klientów, którzy nie mogą odciągnąć oczu od przepięknej dziewczynki. To, co łączy jeszcze Monicę Bellucci i 5 lat młodszą Jennifer Lopez jest początkowe zamierzenie do podjęcia pracy prawniczki. Obie dziewczyny od dziecka wykazywały się dużą pracowitością i ambicją. To co jednak je różni, Lopez dobrowolnie zrezygnowała ze studiów- ona od zawsze wiedziała, że jednak taniec, aktorstwo i śpiew są miłością jej życia, i dlatego też wyprowadziła się od rodziców w wieku 19 lat, rzuciła studia żeby poświęcić się w pełni działalności artystycznej, mimo że wiązało się to z biedą i tymczasową bezdomnością. Jeśli chodzi o Monicę, okazja sama zapukała do jej drzwi. Dziewczyna wzbudzała takie zainteresowanie, że już w wieku parunastu lat zapraszano ją na sesje zdjęciowe. Stała się nie małym fenomenem w światku modelingu i to też otworzyło jej drzwi do aktorstwa. Monica z rozbrajającą szczerością wyznawała w trakcie swojej kariery że gdyby nie uroda, to prawdopodobnie nigdy nie zrobiłaby kariery i że zdaje sobie z tego sprawę. W pierwszym filmie jeśli się nie mylę wystąpiła w 1990 roku, w wieku 26 lat. Poniżej podlinkuję wam nieoficjalny teledysk ze scenami z przepiękną 27-letnią Bellucci we włoskim filmie "La riffa" z 1991 roku:
https://www.youtube.com/watch?v=WuhOb35etsA

Kariera Włoszki toczyła się dalej. Grała za równo we francuskich jak i włoskich produkcjach. Dużym kamieniem milowym był występ w filmie "Apartament" w 1996 roku u boku swojego przyszłego męża Vincenta Cassela (czy jakoś tak), z którym potem w trakcie kariery wystąpiła jeszcze wspólnie w filmach mnóstwo razy. Monica zwróciła na siebie uwagę. Rok później 33-letnia Bellucci wystąpiła w kolejnej produkcji z Vincentem, "Doberman", gdzie grała piękną głuchoniemą przestępczynię. W 1999 roku 35-latka wzięła ślub z Vincentem, co było jej drugim ślubem w życiu.
Prawdziwa, międzynarodowa kariera Moniki zaczęła się w 2000 roku po występie w "Under Suspicion" u boku Morgana Freemana i oczywiście…"Malena". W tym drugim Monica gra zbliżającą się do 30-stki zwykłą kobietę w latach 40. XX wieku z sycylijskiego miasteczka o ponadprzeciętnej urodzie, przez co wzbudza zainteresowanie CAŁEGO MIASTA. Kobiety jej nienawidzą, bo czują w niej zagrożenie, szczególnie po tym jak jej mąż ginie w trakcie wojny i staje się wdową, za którą ubiegają się niemal wszyscy mężczyźni w mieście, widząc w niej jedynie obiekt pożądania i fantazji. W tym wszystkim jest 13-letni chłopiec Renato, który od pierwszego wejrzenia zakoch**e się w kobiecie. Z tą różnicą że chłopak nie widzi w niej tylko obiektu pożądania…on na prawdę ją kocha i podczas gdy wszyscy ją oceniają i wieszają na niej psy, on stara się na prawdę zrozumieć jej położenie, i nie raz po kryjomu cicho mści się na ludziach którzy ją wulgarnie wyzywali. Niestety, uroda Maleny staje się jej przekleństwem, a 13-letni Renato jest zbyt mały, żeby pomóc dorosłej kobiecie uporać się z problemami, osądami zaściankowej konserwatywnej sycylijskiej społeczności, co prowadzi do niespełnionej miłości i tragedii Maleny. Wpływ filmu trwa po dziś dzień, w trakcie ostatnich paru lat powstało wiele teledysków na YouTube ze scenami z filmu, o wielomilionowych wyświetleniach. Najpopularniejszy z nich zyskał prawie 100 milionów wyświetleń:
https://www.youtube.com/watch?v=KT44aQ_10XM

Poniżej kolejny teledysk z "Maleny" tym razem z piosenką Lany del Rey:
https://www.youtube.com/watch?v=ZIt2QsIYH88

Film stał się z miejsca fenomenem, a z Bellucci uczynił międzynarodową gwiazdę. Posypały się propozycje zagrania w wielu amerykańskich produkcjach. Monica jednak ostrożnie podchodziła do wyboru swoich ról, nie rezygnując z występowania w europejskich produkcjach filmowych, w których czuła się najlepiej. 2002 rok okazał się kolejnym przełomowym rokiem dla 38-letniej Bellucci a to za sprawą bardzo kontrowersyjnego filmu w którym zagrała główną rolę- "Nieodwracalne". Film toczy się w odwrotnej kolejności, czyli ostatnie sceny wydarzeń zaczynają film, a film kończy się tak na prawdę na miejscu, w którym powinna się zacząć historia. Wszystko to sprawia, że film z miejsca zaczyna się bardzo drastycznie, od momentu kiedy mąż Alex (Monica Bellucci) zostaje wywieziony karetką z klubu o wymownej nazwie "Odbytnica", po tym jak wszczął masakrę i bójkę próbując dokonać zemsty na mężczyźnie, który brutalnie zgwałcił jego żonę. Męża bohaterki Moniki gra oczywiście jej prawdziwy mąż, Vincent Cassel. Jak nietrudno się domyślić, czas filmu cofa się również do czasu kiedy Alex po kłótni z mężem, sama wraca nocą z imprezy. Bohaterka za namową nieznajomej kobiety która doradziła jej przejście podziemiami bo niby "bezpieczniej", postanowiła tak zrobić. Niestety w podziemiach staje się świadkiem pobicia transseksualistki przez brutalnego mężczyznę. Zauważając Alex, spuszcza wzrok z transseksualnej kobiety, która wykorzystując okazję, po prostu ucieka, a Alex zostaje sama z niebezpiecznym mężczyzną, przez którego zostaje brutalnie zgwałcona, a sama scena została dokładnie odwzorowana i trwa…ok. 10 MINUT! Film oczywiście wywołał ogromne kontrowersje, negatywne opinie i krytykę, sam film ze względu na tematykę był dozwolony do obejrzenia dopiero dla osób które ukończyły 21 lat. Film w Polsce wyszedł w styczniu 2003 roku, i zarządzono nawet specjalną akcję w której udawani widzowie prosili o wydanie biletu na film, żeby skontrolować, czy bileterzy na pewno kontrolują dowody osobistości przed wpuszczeniem na film. Mimo negatywnych opinii, o Monice znowu zrobiło się głośno i spadła nawet na nią fala pochwał za to jak realistycznie odegrała brutalną scenę, na którą wiele jej amerykańskich koleżanek po fachu po prostu by się nigdy nie zgodziło. Mówiło się, że Monica "ma jaja", bo nie każdy odważyłby się odegrać takie sceny. W 2002 roku premierę miał też miejsce film "Asterix i Obelix" w którym Monica oczywiście zagrała Kleopatrę.
W 2003 roku Monica doznała zaszczytu i zagrała w dwóch częściach legendarnej serii filmowej "Matrix", gdzie zagrała Persefonę u boku Keeanu Reeves'a:
https://www.youtube.com/watch?v=i1nb0jE3QV0

W tym samym roku zagrała u boku Bruce'a Willis'a w dramacie wojennym "Łzy Słońca" traktującym o wojnie w Nigerii. Zagrała tam lekarkę, która bardzo się zaangażowała w pomoc czarnoskórym dotkniętym wojną.
2004 rok był przełomowym rokiem dla Moniki pod paroma względami. Po pierwsze, kobieta ukończyła 40 lat. Po drugie, po raz pierwszy została matką, rodząc córeczkę. Po trzecie, zagrała w "Pasji", dramacie religijnym przedstawiającym wydarzenia mające miejsce przed i po ukrzyżowaniu Jezusa Chrystusa. Monika zagrała Marię Magdalenę i pozostaje to do dzisiaj klasyka, jeśli chodzi o kino chrześcijańskie. Kolejny brutalny i smutny film. Monica zagrała w nim mimo że sama jest agnostyczką i nie jest wierząca. Sama jednak mówiła przez całe życie, że ma szacunek do każdej religii świata i jest nimi zainteresowana. Monica Bellucci mówi:
"Jestem agnostyczką, choć szanuję i interesuję się wszystkimi religiami. Jeśli w coś wierzę, to w tajemniczą energię; tę, która wypełnia oceany podczas przypływów, tę, która jednoczy naturę i istoty."

Przez następne lata Monica dalej kontynuowała swoją grę aktorską w filmach, choć jej produkcje nie były już takie głośne jak te w latach 2000-2004. W 2007 roku zagrała w filmie "Shoot 'Em Up" czy "Manual Love 2". W tym pierwszym zagrała prostytutkę Donnę, która odczuwa instynkt macierzyński wobec porzuconego niemowlaka i ucieka z nim przed mordercą próbującym je zabić:
https://www.youtube.com/watch?v=N4JZR7pUvdI

W 2009 roku wystąpiła w bardzo dobrym thrillerze psychologicznym "Nie oglądaj się" i "Prywatne Zycie Pippy Lee". W 2010 roku 46-letnia Bellucii po raz drugi została matką i wystąpiła w "Uczniu Czarnoksiężnika". Miała również wystąpić w polskiej produkcji o Lechu Wałęsie- "Wałęsa", jednak jak można przeczytać w internecie: "Początkowo w postać Fallaci miała wcielić się Monica Bellucci, koszt jej kilkuminutowego epizodu szacowano na ok. 4 mln złotych. Jednak, jak powiedział reżyser, budżet filmu jest na to niewystarczający (problemy ze znalezieniem większego finansowania ze strony sponsorów). Ostatecznie dziennikarkę zagrała Maria Rosaria Omaggio, która tak się odniosła do roli: Wielokrotnie mówiono mi, że jestem podobna do Fallaci. Nie tylko powierzchownością, ale także barwą głosu. Dla mnie to wielki zaszczyt, nie chcę zawieść samej Oriany, jak i Andrzeja Wajdy.". Zamiast tego Monica wystąpiła w 2013 roku w polskiej reklami wody mineralnej Cisowianki Perlage, którą często puszczano w polskiej telewizji w tamtym roku, może pamiętacie:
https://www.youtube.com/watch?v=UF8vlnmVFMc

W 2015 roku Monica zapisała się w historii serii filmowej o James Bondzie jako najstarsza dziewczyna Bonda, zagrała ją bowiem w wieku 51 lat.

Przez ostatnię parę lat Monica dalej występowała w różnych produkcjach filmowych, ale zdecydowanie nie jest już o niej tak głośno jak wcześniej. Monica w tym roku kończy 58 lat. Bardzo ją lubię, myślę że jest kwintesencją kobiecości i nie spotkałem jeszcze osoby, której by się ona nie podobała, przynajmniej wtedy kiedy była młoda. Jej dobór ról również jest nietypowy- tu jakieś thrillery psychologiczne, tu historyczny film religijny, tam kontrowersyjny dreszczowiec nakręcony w odwrotnej kolejności z wielominutową sceną gwałtu, tu dramaty historyczne. Nie jest to repertuar, który przypominałby filmografię powiedzmy Jennifer Lopez, której 90% filmów to komedie romantyczne. Lubię jednak filmy Moniki, myślę że miała klasę przez całą karierę, i wyrobiła sobie swój własny styl. Podoba mi się też to, że nigdy nie odseparowała się od europejskiego kina, choć mogła totalnie przerzucić się na amerykańskie kino. Co o niej uważacie? Oglądaliście któryś z jej filmów? A może w ogóle o niej nie słyszeliście? Skoro już dałem tyle porównań do JLo to dodam jeszcze jedno- mimo że obie panie są kwintesencją piękna i kobiecości, to mają zupełnie różne podejście do miłości w prywatnym życiu. O ile Jennifer Lopez jest romantyczką i wierzy w miłość na całe życie, Monica nie wierzy w takie rzeczy. Powiedziała, że nie wierzy w miłość na całe życie, a jej długotrwały związek z Vincentem Casselem, z którym się rozwiodła w 2013 roku był mieszanką wybuchową, w której często się ze sobą kłócili i spędzali osobno czas, czego nie kryli i im się taki układ podobał. Monica powiedziała, że ludzie powinni tak długo ze sobą być ile trwa chemia. Jeśli z upływem czasu ludzie już się ze sobą nie dogadują, mimo związku małżeńskiego czy dzieci, to według niej nie ma sensu już sztucznie przedłużać związku i się ze sobą męczyć. Dlatego też, nie wierzy w miłość na całe życie. Pod koniec wrzucę zlepek scen z różnych filmów Moniki z całej jej kariery, co jest hołdem dla niej samym w sobie. A wszystkim którzy dobrnęli do końca i przeczytali, dziękuję.

https://www.youtube.com/watch?v=lPlfbwae3vQ

Odpowiedz
3
Hej23

Hej23

AUTOR•  

PIOSENKI PRZEZNACZONE DLA JENNIFER LOPEZ, KTÓRE OSTATECZNIE SKOŃCZYŁY JAKO PIOSENKI INNYCH WYKONAWCÓW.

Już wam kiedyś pisałem, że parę potencjalnych hitów wymskło się z rąk słynnej J.Lo- "One Thing" (Amerie, 2005), "I'm a Slave 4 U" (Britney Spears, 2001), "Right There" (Nicole Scherzinger, 2011), czy "Savage (Remix) (Beyonce, 2020). Generalnie było tego dosyć sporo, więc pewnie zapomniałem o jakichś wspomnieć. Tutaj jest parę piosenek, o których się niedawno dowiedziałem były napisane z myślą o Lopez. Być może dowiadujecie się o tym pierwszy raz:

1- "I Love You", piosenka Faith Evans z 2001 r.
Piosenka została napisana przez obecnego chłopaka J.Lo Puff Diddy'ego, parę innych tekściarzy i…samą Jennifer Lopez. Piosenka od samego początku była przeznaczona na drugi studyjny album Jennifer Lopez- "J.Lo". Ostatecznie piosenka nie załapała się na ostateczną tracklistę albumu i wzięła ją Faith Evans i wydała na singla z teledyskiem w 2002 r. Sama Faith Evans przyznała, że mało brakowało a piosenka skończyłaby na albumie Jennifer Lopez. Powiem wam, że po obejrzeniu teledysku do piosenki i przesłuchaniu jej zakochałem się w niej. To jest TOTALNIE styl Jennifer Lopez, i piosenka ma taki fajny podkład muzyczny i vibe. Może faktycznie jest bardziej R&B i mniej komercyjna od typowych utworów J.Lo, natomiast myślę że bez problemu mogłaby zastąpić 5-7 średnich utworów z ostatecznej wersji albumu. Sam utwór "I Love You" przypomina utwory z J.Lo takie jak "Come Over" czy "Secretely".
https://www.youtube.com/watch?v=J8vGGWn2AmE

2. "I Want You", piosenka Thalii, 2003 rok
Piosenka pierwotnie miała być Jennifer Lopez, natomiast ostatecznie skończyła jako nadrzędny singiel z albumu "Thalia" dla innej latynoskiej piosenkarki Thalii w 2003 roku. Można dostrzec podobieństwo do innego singla Jennifer Lopez który wyszedł w podobnym czasie, "I'm Gonna Be Alright" z Nasem, myślę że z dwojga utworów dobrze, że Jennifer zdecydowała się na "I'm Gonna Be Alright", a nie na "I Want You", choć trzeba przyznać, że piosenki są podobne i stoją mniej więcej na równym poziomie.
https://www.youtube.com/watch?v=ORBAAryKfAI

3. "Loud" od Paula Rubio, 2012 rok
Piosenka została napisana z myślą o zostaniu nadrzędnym singlem z pierwszej składanki hitów Jennifer Lopez "Dance Again…the Hits". Parę piosenek zostało napisanych na składankę hitów J.Lo z 2012 roku, między innymi tajemnicza piosenka "Clothes Off", która nigdy nie wyciekła do sieci, i prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy jak brzmiała. Nie trzeba mówić, Jennifer odrzuciła te wszystkie piosenki na rzecz "Dance Again" i "Goin' In", a samo "Loud" skończyło na albumie latynoskiej piosenkarki Pauli Rubio.
https://www.youtube.com/watch?v=e3nRAFaM4sk

4. "Sweet Design" napisany przez Się dla Jennifer Lopez, 2014-2016 r.
Panie Jennifer Lopez i Sia niejednokrotnie ze sobą współpracowały. W ogóle, Sia jest genialną autorką tekstów potrafiącą pisać niezwykle emocjonalne i kobiece piosenki, przykłady: "Pretty Hurts" dla Beyonce (choć najpierw proponowała te piosenki Katy Perry i Rihannie), "Diamonds" dla Rihanny, "Perfume" dla Britney Spears czy "Expertease (Ready Set Go)" dla J.Lo. Sia napisała też utwór "Sweet Design" z myślą o Jennifer Lopez, prawdopodobnie na jej ósmy studyjny album "A.K.A.". Nie trzeba mówić, że Jennifer Lopez spasowała, a sam utwór skończył na albumie Sii, która ostatecznie sama go zaśpiewała "This is Acting" z 2016 roku. Eksperymentalny, energiczny utwór wspominający o kształtnym tyłeczku któremu nie da się oprzeć zdecydowanie pasowałby do 45-letniej wówczas wokalistki i podniósłby notowania średnio udanego albumu "A.K.A.", podobnie jak "Save The Day" od Seleny Gomez, którym Jennifer Lopez w pewnym momencie nagrywania albumu była zainteresowana.
https://www.youtube.com/watch?v=aqX4cnsol1A

5. "SloMo", oficjalna piosenka Hiszpanii na Eurowizję 2022
Piosenka została napisana dla Jennifer Lopez, niewiadomo czy piosenkarka odrzuciła piosenkę czy może nawet jej sztab jej nie przekazał tej piosenki do odsłuchu. Autor piosenki wyraził się jednak jasno, piosenkę napisał dla Jennifer Lopez. Nic straconego, jakiś artysta może z dumą prezentować swój kraj podczas Eurowizji 2022 z rejectem od Jennifer Lopez. Może to będzie jego gwarantantem zwycięstwa. :P
https://www.youtube.com/watch?v=N3eiW6E0ldc

I co uważacie? Widzielibyście Jennifer Lopez w którejś z tych piosenek. Ja osobiście uważam, że "SloMo" jest strasznie średnie i Jennifer nic nie straciła tak na prawdę nie wydając tej piosenki, szczególnie po tak świetnym "Cambia El Paso" w zeszłym roku i jej albumie "Marry Me". Myślę, że powinna umieścić "Sweet Design" na "A.K.A.", nie jest to niewiadomo jak najlepsza piosenka na świecie, ale w jej wykonaniu byłby to banger, i "A.K.A." na pewno byłoby żwawsze, bardziej imprezowe i ciekawe dzięki temu, ale Jennifer ostatcznie wydała taki album jaki chciała. Fajnie by było gdyby Jennifer nagrała też "Loud" w 2012 roku i nie ograniczała się tylko do dwóch nowych piosenek na składance hitów ale do "Dance Again" i "Goin' In" dołożyła jeszcze "Loud", w jej wykonaniu byłby to jeszcze większy banger. Mam wy***ane na "I Want You" od Thalii, cóż, J.Lo spasowała i Thalia dostała za to swoją jedną z niewielu piosenek które dostały się na listę Billboard Hot 100, dobrze dla niej na pewno JLo by rozwaliła tą piosenkę (w pozytywnym sensie), i na pewno bym ją polubiał w wykonaniu JLo, ale w wykonaniu Thalii to jest do bólu kiczowate. Najbardziej mnie urzekło "I Love You" od Faith Evans, szczególnie że Jennifer Lopez była współautorką tekstu, kocham teledysk jaki powstał do tej piosenki, kocham podkład muzyczny, kocham wszystko w tej piosence. Może nie byłby to singiel Jennifer Lopez, ale na pewno niezła perełka w jej dorobku muzycznym. Kocham tą piosenkę i klimatem świetnie wpasowałaby się na "J.Lo" obok takich piosenek jak "Come Over" czy "Secretely".

Odpowiedz
3
xxKEBSONxx

xxKEBSONxx

@Zyleta1997 W weekend posłucham sobie tych piosenek, bo już dziś jestem zmęczony. Ale na pewno je odsłucham! 🥰

Odpowiedz
Malaya

Malaya

O ciekawie, o żadnej nie wiedziałam ☺️

Odpowiedz
2
Hej23

Hej23

AUTOR•  

Hejka! Co tam u was? Głównie pytam o Malayę i Kebsonka bo z innymi samoquizowiczami nie mam zbytnio kontaktu xd Jak leci życie? Pierwszy dzień wiosny! Dzień wagarowicza. Czy tylko ja postanowiłem sobie zrobić wagarki? :D Dojeżdżam na studia z taką dziewczyną której bardzo nie lubię (ona mnie też). Jest mega zarozumiała i ma 20 lat a jest przemądrzała i poważna jakby miała 45 lat. Z jakiegoś powodu, ze wszystkich osób mnie nie lubi. Do wszystkich się uśmiecha…tylko nie do mnie. Ale nie mam prawa jazdy, i ze wszystkich osób w klasie mieszkam w jednej miejscowości z osobą z którą najmniej mam wspólnego i z którą zupełnie nie umiemy ze sobą rozmawiać. Samo wspólne jeżdżenie i powrót do domu to jest katorga! Dlatego też dzisiaj nie miałem kompletnie chęci żeby jechać na zajęcia. Myślę, że tak nie może być. Postanawiam dać sobie szansę jeszcze i jeśli dalej sytuacja będzie tak wyglądać, że cokolwiek nie powiem to ona ma o to wąty to ja mam zamiar ją spytać wprost co ona ma do mnie? Bo ze wszystkich osób to ona ma ze mną problem. I tak się składa że przez to ja mam problem też z nią. Jeśli nic się nie zmieni to ja to pieprzę i chyba wolę autobusami się tłuc na uczelnię, to tylko 3 razy w tygodniu. Bo już chyba wolę sobie spokojnie autobusami jechać, wcześniej wstawać i później wracać niż mieć zj***** humor całe 3 dni w tygodniu. Jak myślicie? Generalnie mi się nigdy nie spieszy do końca roku studenckiego (szczególnie że zakończenie roku oznacza dla mnie znalezienie pracy na lato). Ale przez tą osobę, na prawdę zachciałem żeby czas przyspieszył do końca czerwca, bo tak źle się czuję w jej towarzystwie i tak mnie psychicznie wykańczają jazdy z nią i jakiekolwiek interakcje w szkole. Muszę pół minuty przed powiedzeniem czegoś do niej zastanowić się w jaki sposób to powiem i co, bo wiem że o najmniejszą rzecz może się przypieprzyć. Często mi się wydaje że w końcu powiedziałem coś dobrze i już nie ma o co się p***********ć. Ale wtedy mi udowadnia, że jednak zawsze znajdzie coś co się jej nie podoba. Na prawdę nie wiem jaki ta dziewczyna ma ze mną problem. Nie jestem narcyzem. Wiem, że nie wszyscy są zobligowani do tego żeby mnie lubić. Ale dosłownie ze wszystkimi w klasie (z…20-parę osób?) umiem normalnie rozmawiać, żartować, śmiać się…ale k**wa nie z nią! I jak na złość to obok niej mieszkam xd To jest jakiś żart. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Mogę to olać, i jeździć z nią do końca czerwca. Ale…bardzo wątpię że wytrzymam psychicznie kolejne 3 miesiące. Zaczynasz w siebie wątpić, że to z tobą jest coś nie tak, no bo jednak wszystkich lubi w klasie, tylko nie ciebie. Z innymi normalnie rozmawia i się śmieje…ale nie ze mną! I nie byłby to może problem, gdybyśmy razem nie dojeżdżali. Fakt jest taki że mi od niechcenia zaproponowała wspólny dojazd z nią na uczelnię, kiedy kolega nam odmówił dojeżdżanie. Fakt jest też taki, że załatwiłem jej praktyki na cały rok, dojazd z tym kolegą w pierwszym semestrze, musiałaby wtedy autobusem jeździć i też podawałem jej lekcje kiedy jej nie było. Nie jestem osobą, co uważa że za przysługi ludzie powinni mnie lubić, no ale k**wa…zawsze byłem do niej miły, uśmiechałem się do niej, śmiałem, ona do mnie nigdy. Przebywanie dużo czasu z taką osobą zabija twój vibe i niszczy twoje poczucie wartości, bo zaczynasz się zastanawiać, czy to z tobą przypadkiem nie jest coś nie tak. Może jest… A po niej spływa wszystko jak po kaczce, ta, trochę krindżowy tekst. Powiem inaczej, ona ma na mnie wy*ebane xd
Zmiana tematu. Czy będąc w jakimś roku, nie wiem, np. 2018, 2019, 2020, 2021 czy 2022 nie czuliście się kiedyś jakbyście byli w zupełnie innym roku niż jest? Ja tak nie raz miałem. Po prostu niektóre lata promieniowały dla mnie vibem zupełnie innego roku, z różnych przyczyn, do tego stopnia, że czułem się w 2016 roku jakbym był w nowoczesnej wersji 2001 roku. Zrobię małą listę i napiszę, dlaczego dany rok przypominał mi bardzo inny:

1) W 2016 roku czułem się trochę jak w 2001 r., bo: Britney Spears i J.Lo ponownie były na topie tak jak w 2001. Britney ze swoją nową płytą "Glory", a J.Lo ze swoim największym hitem od lat "Ain't Your Mama". Pokemony i Harry Potter, którzy tak bardzo zdefiniowali pierwszy rok XXI wieku, ponownie stały się popularne w 2016 roku. Wyszła nowa książka Harry'ego Pottera (nie pamiętam tytułu do końca, ale było o niej głośno) po pięciu latach od zakończenia serii filmowej Harry Potter no i nie muszę nic mówić o Pokemon Go. Nie wszyscy tego w tamtym czasie używali, ale mnóstwo dzieci/młodzieży pobrało sobie tą appkę i szukało pokemonów po całym mieście (w tym moi 16-letni kumple xd), no i generalnie wszyscy o tym słyszeli. Mówiło się też o kolaboracji Britney z Justinem Timberlakiem, a byli oni wiadomo, power couple w 2001 r. Do kolaboracji nie doszło, ale wszystko o czym wspomniałem sprawiło że 2016 roku bardzo oddawał vibe 2001 roku. Do tego 2016 był dla mnie mega dynamicznym rokiem w życiu prywatnym, skończyłem gimnazjum, szalona wycieczka końcowa klasowa, komers, wyprowadzka na wieś i rozpoczęcie nauki w nowym mieście, z nowymi znajomymi rozpoczęcie liceum.

2) W 2021 roku czułem się jak w 2013 roku bo…głownie ze względu na moje subiektywne uczucia, nieumiejętność pogodzenia się z przeszłością i nostalgię. Umówmy się, że nie pogodziłem się wtedy, nie umiałem się pogodzić że jestem już dorosły, a moje życie prywatne ani w ćwiartce nie było tak dynamiczne jak za czasów kiedy byłem nastolatkiem. Nie byłem nastolatkiem przez jeden rok, wiadomo, ale można powiedzieć że myślami w 2021 roku byłem konkretnie w 2013 roku, bo bardzo dużo rzeczy się wtedy działo, które odcisnęły piętno na mojej psychice- dziadek umarł, moi przyjaciele z podwórka mnie mega źle potraktowali i odrzucili, ostatnie wakacje we Włoszech, powrót mamy do Polski po prawie 10 latach, koniec podstawówki, rozpoczęcie gimnazjum, pierwszy związek (tak na prawdę to drugi) itd. Spotkałem też przypadkiem przed samym początkiem gimnazjum osobę, w której zadurzyłem się na lata, możliwe że do tej pory jestem, mimo że zamieniliśmy może parę zdań ze sobą w życiu. Ale było też mega dużo pozytywnych rzeczy jak wspólne jazdy na rolkach ze znajomymi, zapalenie majeranku z kolegą na przedszkolu ;-D Wspólne wypady do kina, nagrywanie głupich filmików na mieście z Darią i….dużo tego było. W 2013 r. też niespodziewanie na wielkanoc spadło mega dużo śniegu na długi czas, kiedy w zimę praktycznie w ogóle nie było śniegu, co było pierwszym takim odczuwalnym skutkiem zmian klimatycznych, ludzie zaczęli żyć w wirtualu po raz pierwszy tak mocno- memy, smartfony, a muzyka stała się mega wulgarna. I nie lubiałem tego mając 12 lat w 2013 roku. Ale po latach uświadomiłem sobie, że w 2013 r. miałem tylko…12 lat, miałem zarąbiste życie towarzyskie, dużo się działo…a muzyka której tak bardzo nie lubiałem po latach brzmi zarąbiście. Electro-rap, EDM, muzyka elektroniczna i inne klubowe bangery- to była domena 2013 roku. I zdecydowanie w 2021 słuchałem głównie kawałków z lat 2013-2015. Jakkolwiek to toksycznie nie brzmi, w 2021 roku byłem myślami w zupełnie innym czasie, tkwiłem w przeszłości, 2013 roku…co jest smutne i dziwne. Pobrałem sobie też gry "Beyond: Dwie Dusze" i o ostatnie dodatki do The Sims 3 jak "Skok w Przyszłość" i "Rajska Wyspa", wszystko z 2013 roku no i krótko mówiąc. Pod każdym względem w 2021 r. tkwiłem w roku, od którego upłynęło już 8 lat.

3) W 2020 roku czułem się jak w 2015 roku, bo…podobna przyczyna co w 2021 roku. Po prostu w 2020 roku to był taki pierwszy moment kiedy mocno się załamałem i zdałem sobie sprawę, że moje życie towarzyskie ssie, a wszyscy znajomi z Jastrzębia jakich miałem przez lata dorośli i zapomnieli o mnie. Siedzenie zamkniętym w domu, z nauką i testami bo zdalna nauka z powodu koronawirusa też nie wpłynęło na mnie…najlepiej. Zaczepiłem się więc myślami w 2015 roku, ostatnim moim beztroskim roku, to był mój system obronny, ucieczka przed rzeczywistością, która okazywała się dla mnie w tamtym czasie dołująca i rozczarowująca. Zacząłem korzystać z ask.fm ponownie, strony która ostatnio była modna w 2015 i z której wtedy mnóstwo znajomych z gimnazjum korzystało, zacząłem słuchać muzyki z 2015 roku, oglądać filmy z 2015 roku. 2015 rok nie był w moim życiu tak dynamiczny jak 2013 czy 2014, ale był taki bardziej spokojny, ale to też było spoko, no i to był ostatni mój rok przed wyprowadzką z miasta, tylko ja i moi znajomi z Jastrzebia, mój własny świat….

4) W 2019 roku czułem się jak w 2006 roku bo…słuchałem w trakcie roku dużo muzyki z 2006 roku. Pierwsze co zrobiłem po przyjeździe do pracy do Niemiec i ulokowaniu się w pokoju w hotelu pracowniczym puściłem sobie ze smartfonu "unfaithul" od Rihanny. Nie wiem czemu, widok za oknem przypomniał mi o teledysku do tej piosenki i 18-letni ja od razu puściłem 18-letnią Rihannę z 2006 roku. Na początku 2019 roku oglądając "best hits of 2006" na YouTube dostrzegłem urywki piosenek "Me&U" i "Long Way 2 Go" od Cassie. Od razu musiałem je sprawdzić. Zakochałem się w Cassie i jej teledyskach i piosenkach i jej stylu i jej głosie, we wszystkim. I mimo że dobra passa Cassie skończyła się na 2006 roku, to ja jej zacząłem dopiero słuchać w 2019 roku i do tej pory jest moją ulubioną piosenkarką. Tak, w 2019 roku zacząłem dopiero wkraczać w dorosłość tak jak Rihanna i Cassie w 2006 roku i wkroczyłem w nią…w ich towarzystwie xd To sprawiło, że w 2019 czułem się jak w 2006.

5) W 2012 roku czułem się jak w 2005 roku bo….dostałem generalnie XBOX-a 360 i miałem taką japońską grę "Dead Or Alive 5", z 2005 roku i znajomi ciągle do mnie przychodzili i napieprzaliśmy się w tych bijatykach tymi seksownymi babkami i cut-scenki z tej gry dawały taki 2005's vibe!!! Do tego miałem gry na sensora kinect i w grze Kinect Sport zdecydowana większość piosenek była z 2005 roku jak "One Thing" od Amerie, "Get Right" od JLo i "Holleback Girl" od Gwen Stefani. Do tego słuchałem też dużo debiutanckich singli od Rihanny w tamtym czasie z 2005 roku jak "Let Me", "Pon De Replay" i "If It's Lovin' That You Want", i dlatego 2012 rok bardzo był dla mnie jak 2005 r.

6) 2017 rok był dla mnie jak 2010 rok, bo… głównie przez vibe jaki oddawał. Zdecydowanie, różnica między 2010 a 2017 jest kolosalna, ale 2017 rok, był dla mnie mega beztroski, miałem 16 lat, i wszystko po prostu było jak w bajce. Było to już po wyprowadzce z Jastrzębia, no i to był jedyny względny rok, i ostatni jak do tej pory, kiedy nic się nie liczyło tylko moi znajomi, szkoła i zabawa. Muzyka też przestała być taka wulgarna jak we wcześniejszych paru latach, jakakolwiek piosenka z 2017 r., "Scared To Be Lonely" od Duy Lipy, "Flame" od Tinashe, "Shape Of You" od Ed Sheerana, "Selfish" od Rihanny…z jakiegoś powodu mi dawały 2010's vibes. W 2017 roku wyszła też gra "Life is Strange: Before The Storm" i akcja gry dzieje się w 2010 roku, dlatego to też dodaje do tego że czułem się w 2017 roku trochę jak w 2010 roku.

A czy wy mieliście tak kiedyś, że przez jakiś rok czuliście się jakbyście się znajdowali w zupełnie innym czasie? A może nie jesteście tak powaleni jak ja xd Tak czy inaczej, napisałem to co chciałem napisać. Kocham nową płytę do J.Lo i jej film, nawet piosenki które średnio lubiałem jak "Nobody's Watching" i "Church" pokochałem po obejrzeniu filmu. Anyway, do końca roku akademickiego mam MNÓSTWO nauki, a nie idąc dzisiaj na zajęcia, tylko sobie na własne życzenie narobiłem zaległości. Ale dam radę! Pozdrawiam, trzymajcie się wszyscy cieplutko i mile widziane jakiekolwiek komentarze :)

Odpowiedz
3
Malaya

Malaya

@Zyleta1997 jesteś co najwyżej wyjątkowy i cieszę się, że się z nią poprawiło 😁
Wydaje mi się, że ja te, stałam się silniejsza, a przy tym bardziej krucha 😬 ale i tak jest super, wesołych poświąt ahha

Odpowiedz
1
Hej23

Hej23

•  AUTOR

@Malaya hahahha dziękuję ci bardzo <3 również wesołych poświąt hahaha

Odpowiedz
2
pokaż więcej odpowiedzi (4)
Hej23

Hej23

AUTOR•  

KATASTROFALNE WYNIKI SPRZEDAŻY NOWEGO ALBUMU J.LO? CO TO OZNACZA DLA 53-LETNIEJ LATYNOSKIEJ DIVY Z BRONKSU?

Na nowy album Jennifer Lopez jej oddani fani a.k.a. JLovers musieli czekać aż 8 lat. Jej ósmy studyjny album A.K.A. w 2014 roku otrzymał niżej średnie recenzje. Większość recenzentów wskazywała na to, że A.K.A. jest nijaki i na zbyt dużą mieszankę różnych gatunków muzycznych, narzekając na dużą ilość zapychaczy, choć wiele piosenek zostało wychwalone w bardzo dużym stopniu m.in. wszystkie single z albumu: "Same Girl", "I Luh Ya Papi", "First Love" i "Booty" a do tego inne piosenki z albumu, w szczególności latynoska ballada "Let It Be Me" i "Tens". Wszystkie trzy oficjalne single były notowane na amerykańskiej liście przebojów, podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu Jennifer "Love?" z 2011, jednakże ogółem poradziły sobie zauważalnie gorzej. Single z Love: "On The Floor" (#3), "I'm Into You" (#41), Papi (#96) vs. single z AKA: "I Luh Ya Papi" (#76), "First Love" (#87) i "Booty" (#18). Warto jednak wspomnieć, że mimo średnich pozycji "I'm Into You" i "Papi" z 2011 w Ameryce to wciąż one były dużymi hitami w Europie, Azji i Oceanii, i teledyski do trzech singli Love? odnotowały łącznie z 2,5 miliarda wyświetleń na YouTube, podczas gdy single z AKA niewiele ponad 500 milionów. Ogółem rzecz biorąc, oba albumy dostały się do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się albumów w USA, Love? pokrył się wieloma surowcami na świecie (platyna w Polsce!!!), a AKA nigdzie. AKA wciąż jednak zdołał być notowany na najważniejszych listach przebojów na świecie. Love? sprzedało się na świecie w ponad 4 milionach egzemplarzy, AKA prawdopodobnie nie dobił nawet 1 miliona. W takim obliczu, sztab Jennifer Lopez zablokował kolejne wydawnictwa muzyczne artystki na najbliższe lata, mimo że miała ona w planach wydanie drugiego hiszpańskojęzycznego albumu "Por Primera Vez" około 2017 roku. Album był zapowiadany przez samą Lopez w wielu wywiadach…album nigdy nie ujrzał światła dziennego. Single "Amor Amor Amor", "Ni Tu Ni Yo", "Dinero", "El Anillo" i "Te Guste' na zawsze pozostaną tylko małym smakiem tego, co mogliśmy dostać w postaci długogrającego albumu. Single JLo z każdym rokiem też coraz gorzej sobie radziły na światowych listach przebojów, aż doszło do momentu kiedy w ogóle przestały dostawać się na światowe listy przebojów. Ostatni kawałek Lopez któremu udało się wejść na zaszczytną listę Billboard Hot 100 było "Dinero" w 2018 roku….cztery lata temu, tylko na tydzień na miejsce #80. Jasne, dla mało popularnej piosenkarki mógłby to być całkiem duży sukces…ale JLo która w oczach wielu ludzi na świecie jest jedną z najpopularniejszych piosenkarek, jedna z naczelnych lwic muzyki popularnej XXI wieku…to nie są wyniki na miarę osoby o takiej pozycji jak Lopez. Wciąż, udało się Jennifer wydać całkiem wiele światowych przebojów po jej wielkim comebacku z "On The Floor" w 2011- "Dance Again", "Goin' In", "Live It Up", "We Are One (Ole Ola)", "Booty", "Ain't Your Mama", "Dinero" i "Pa'Ti" + latynoskie megaprzeboje "Adrenalina" z Ricky Martinem, "Follow The Leader", "El Mismo Sol" i "El Anillo". Warto wspomnieć że mało piosenek Jennifer można uznać za tzw. badziewia. Dużo jej piosenek i singli w ostatnich latach nie zyskało popularności, ale to nie znaczy że były byle jakie. Posłuchajcie sobie "Cambia El Paso", "Try Me", czy "Feel The Light".
Czas minął. Długie osiem lat. Album osiągnął lepsze recenzje niż "A.K.A.". I słusznie. Album całościowo był o wiele bardziej przemyślany, niż A.K.A. które JLo wydała mając 45 lat osiem lat temu. Jennifer została wychwalona przez recenzentów za to, że znacznie podwyższyła swoją rangę wokalną i że to słychać w piosenkach. Jennifer Lopez rozwinęła się jako artystka, i udowadnia że zasługuje na szacunek. Zwrócono też że Jennifer pokazuje swoją różnorodność muzyczną w piosenkach w albumie "Marry Me" promującym walentynkowy film który wyszedł niecały miesiąc temu pod tym samym tytułem. Film zebrał mieszane recenzje ale stał się bardzo popularny, będąc najczęściej oglądanym filmem w walentynki 2022, wbijając na #1 miejsce najbardziej kasowych filmów tygodnia w USA i stając się najbardziej kasową komedią romantyczną lat 20. XXI wieku do tej pory. Popyt na filmową JLo więc dalej trwa w najlepsze. Ale co z muzyką?
Album "Marry Me" póki co zrodził 3 single: "Pa' Ti", "On My Way" i "Marry Me". Żadna nie dostała się na amerykańskie listy przebojów (Pa'Ti brakowało 25 miejsc aby się dostać na Billboard Hot 100). Niemniej, Pa'Ti, które wyszło półtorej roku temu pokryło się platyną w Meksyku, USA i złotą płytą w Polsce i było notowane na ogromnej ilości światowych list przebojów (#1 w Bułgarii), stając się największym przebojem Lopez od czasów "Dinero" i "Ain't Your Mama". Niestety, dwa pozostałe single przepadły. Choć trzeba przyznać że teledysk do remiksowej wersji "On My Way" jest mega zarąbisty i pikantny. Sam album….tak, dostał się na listy sprzedaży, w paru krajach…już miesiąc minął od jego wydania. I najlepsze pozycje jakie zdołał zdobyć to #90 w Hiszpanii i Australii, natomiast w USA…#135! Tak, miejsce 135. Album już prawdopodobnie wypadł z list sprzedaży! Katastrofa komercyjna! Wiadomo, od soundtracka do filmu można nieco mniej wymagać niż od ofcjalnego albumu muzycznego. Ale wciąż, spadek który Jenny zaliczyła w popularności w ostatnich latach (muzycznie) jest jeszcze większy niż ten który zaliczyła Katy Perry. Powiem wam co o tym wszystkim myślę.
Według mnie sprawa wygląda tak: w życiu każdego muzyka przychodzi moment kiedy czasy jego świetności się kończą. Kiedy powinien zejść ze sceny i ustąpić miejsca młodszym, niż na siłę starać się nadążać za modą i desperacko próbować ratować swoją karierę byle by być dalej u szczytu popularności. To co napisałem tyczy się paręnaście lat starszej koleżanki po fachu Lopez- królowej popu, Madonny. Ale nie samej Lopez. Ponieważ:
JLo dalej wydaje pop wysokiej jakości. Jennifer nie jest zdesperowana. Może już nie wygląda tak dobrze jak jeszcze 10 lat temu, w końcu każdy się starzeje, nawet Jennifer Lopez (53 lata w tym roku). Ale jej kawałki z albumu "Pa'Ti", "On My Way", "After Love", "Nobody's Watching" i "On My Way (remix)" to jedne z najlepszych piosenek kariery Jennifer + zeszłoroczne pikantne "Cambia El Paso". Mówię wam po raz któryś z kolei, z takim nowoczesnym bitem, seksownym teledyskiem, boską JLo w roli głównej, jej uwodzicielskim głosem i jeszcze na dodatek z featuringiem Rauw Alejandro, jednego z najpopularniejszych muzyków 2021 roku…ten kawałek powinien być ŚWIATOWYM MEGAPRZEBOJEM! Nigdy nie pojmę tego jak ta piosenka mogła flopnąć, i nie mówię to jako fan Jennifer, i tak ostatnio bardziej się skłaniam w stronę Cassie Ventury i Jhene Aiko. Mówię to obiektywnie! To była jedna z najlepszych piosenek zeszłego roku, jeśli nie najlepsza! Problemem nie jest Lopez, bo Jennifer dalej zaskakuje, dalej mimo wieku wygląda pięknie, dalej jest kreatywna, wyluzowana i wydaje muzykę na poziomie. Problemem jest to że…młodzież i teraźniejsi 20-30 latkowie niekoniecznie są już zainteresowani 50-paroletnimi piosenkarkami, jakkolwiek dobre by nie były. Młodzież słucha teraz z popowych div Duy Lipy, Ariany Grande, Taylor Swift, Rihanny, Olivii Rodrigo, Billie Eilish…no i przedewszystkim RAPU przez duże R! Jennifer mimo że wydaje wysokiej jakości muzykę, nie zostaje zauważana w tłumie o wiele bardziej popularnych i młodszych raperów i piosenkarek od niej, a to ich dzisiaj młodzież słucha. To samo było z Madonną. Była po 40-stce w latach 2000. (pamiętamy o zarąbistych płytach "Music", "Confessions on a Dancefloor" i "Hard Candy"). Jednakże po tej ostatniej, coś się stało…Madonna przekroczyła 50-tkę i kompletnie wypadła z obiegu. Jasne, dała niesamowity występ na SuperBowl 2012, wydała średnio popularne single z MDNA "Girl Gone Wild" i "Give Me All Your Lovin'". Ale…była po 50-tce. I ludzie- nastolatkowie i 20-latkowie już wtedy byli bardziej zainteresowani Katy Perry, RIhanną, Keshą, Seleną Gomez, a nawet Jennifer Lopez. I na tym można zakonczyć lata świetności Madonny. Ostatnie ostre sesje w łóżku (kobieta ma 64 lata) i pocałowanie Drake'a na scenie (wtedy miała 57 a on 29)….to już nie jest tylko buntownicza natura Madonny…to jest desperacja. Myślę że jak masz te 40 lat do 50-tki już jesteś w średnim wieku, ale dalej jesteś młody na tyle, aby rozumieć co kieruje nastolatkami i potrafisz nadążać za modą. Po 50-tce jest to już bardzo trudne, właściwie niemożliwe…jesteś już młodym dziadkiem. Czy ci się to podoba czy nie. I podziwiam Madonnę i Jennifer Lopez- większość artystów w wieku 30-paru lat ma już swoje najlepsze lata muzyczne za sobą i przez resztę kariery odcina kupony od dawnej popularności. Ale Jennifer i Madonna nie dość że po 40-stce dalej były młodzieżowe, dalej utrzymywały się na topie, wydawały hity za hitami, a nawet narzucały trendy. Z Jennifer jednak dzieje się obecnie to co z Madonną około 10 lat temu. Jennifer wydaje dobrą muzykę, dalej ma chęci…ale ogół społeczeństwa już na jej muzykę dużej chęci nie ma, poza oddanymi fanami. I to nie jest wina Jennifer, ale po prostu wieku. I to jest smutne. Ale sukces jej ostatnich komedii romantycznych "Marry Me" i "Teraz albo Nigdy" i oczywiście "Ślicznotki" pokazuje że ludzie dalej są zainteresowani nią jako aktorką. I myślę że Jennifer to zrozumiała, podpisując wieloletni kontrakt z Netflixem na produkcję filmów z jej udziałem…i o niej, no i przypominam że JLo na prawdę zaangażowała się mega w aktorstwo po raz pierwszy od lat 2000. Być może to jest jej największy angaż w aktorstwo od lat 90. bo po tym jak zadebiutowała w muzyce w 1999 wydawała maksymalnie 2 filmy rocznie…a lata 2010. oczywiście były w większości skupione na wielkim comebacku Jennifer do mainstreamu i utrzymaniu się jak najdłużej na szczycie przemysłu muzycznego…ale ten czas już minął. I Jennifer widocznie to zrozumiała, jej piosenki i albumy się już nie wyprzedają. Jennifer jest z innej ery, przedstreamingowej. Dlatego w tym roku dostajemy 3 filmy z Jennifer (JEEEJ!), a w produkcji już kolejne filmy z JLo i film dokumentalny. Według mnie Jennifer nie powinna przestać wydawać muzyki…jeśli dalej jej to sprawia radość, to czemu nie? Poza tym wierni fani zawsze zostaną. Tak długo jak JLo za przeproszeniem nie zacznie odpie***lać jak Madonna, to niech dziewczyna dalej szaleje! Ale radziłbym skupić się głównie na aktorstwie, które szło przez ostatnie 2 dekady jednak na drugim miejscu dla JLo w porównaniu do muzyki…przez to wielu ludzi przestało wierzyć w nią jako aktorkę, szczególnie biorąc pod uwagę że większość filmów Jennifer to komedie romantyczne nie zmuszające do większych refleksji. Ja z tym nie mam problemu, Jennifer jest jedną z królowych komedii romantycznych, wszystkie jej komedie romantyczne to są klasyki i kwintesencja tego, czym powinny być komedie romantyczne. Ale czas, żeby Jennifer na starsze lata pokazała wszystkim hejterom że jest mega utalentowaną aktorką i znowu potrafi zagrać w poważnych wymagających produkcjach jak "Cela", "Miasto Śmierci" czy "Co z Oczu to z Serca", w których wystąpiła lata temu.

Odpowiedz
3
Hej23

Hej23

AUTOR•  

Hej wszystkim!
Chciałem tylko zrobić krótki wpis o obecnej sytuacji na Ukrainie. Myślę, że najlepiej jeśli zacytuję swój wpis ze swojego fejk konta z facebooka:
Jako Polak spotkałem wielu Ukraińców w trakcie mojego życia. Pracowałem z nimi, spotykałem ich za granicą, niektórzy z nich są moimi bliskimi przyjaciółmi. Wiem, że Polska może zostać najechana przez Putina jako kolejna w przyszłości. Rosyjska propaganda w tym momencie przedstawia moje państwo Polskę jako największego wroga Rosji…Rosyjski rząd nienawidzi Polski i nie byłbym zaskoczony jeśli ich następnym krokiem byłoby zbombardowanie Polski…Właśnie dlatego czuję się zjednoczony z Ukrainą i wiem że musimy się wzajemnie wspierać. Szkoda że UE i USA robią tak mało aby twardo stanąć w obronie Ukrainy. Ukraina musi praktycznie radzić sobie ze wszystkim sama. My jako Polacy pozwoliliśmy około 1,5-3 milionom Ukraińców uciec do Polski przed wojną która teraz toczy się na Ukrainie. Staramy się pomagać jak możemy. Ale co z resztą krajów? Na prawdę jestem zawiedziony na takich krajach jak Niemcy i Stany Zjednoczone. Okazuje się, że własny interes, biznes i gospodarka są ważniejsze niż bezpieczeństwo słowianów. Teraz wiem, że w możliwej przyszłości w obliczu ataków tego psychola Putina i jego armii będziemy musieli sobie poradzić…SAMI. Sztuczne słowa wsparcia i współczucia bez żadnej KONKRETNEJ POMOCY znaczą tyle co NIC! Pozdrawiam wszystkich, zwykły Polski chłopak.

Odpowiedz
2
Malaya

Malaya

Zgadzam się tak bardzo !!!!!

Odpowiedz
2