Patryk

BlackQueenCrown

Patryk

BlackQueenCrown

imię: Michaela

miasto: Surrey/LA/Ohio💗💖

o mnie: przeczytaj

1579

O mnie

Witam wszystkich na moim profilu! 😄
Są tu quizy dla fanów HP i Marvela jak i kilka jeszcze innych. Napewno każdy znajdzie coś dla siebie. 😊😎 Profil ten poświęcony jest w szczególności: Clint'onowi Barton'owi (Jeremy'iemu Renner'owi), Draco Malfoy'owi (Tom'owi... Czytaj dalej

Ostatni wpis

BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

<Perspektywa Ann-Henriette> Song: "Eternity" ~ Alex Warren ♡♥︎ Widzę go tak załam... Czytaj dalej

Odznaki

Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

AUTOR•  

"Gdy musili Cię abyś poszedł z nimi na imprezę
ale jesteś introwertykiem" VS "Gdy widzisz tego jednego znienawidzonego pracownika"

Odpowiedz
4
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

•  AUTOR

@Styczniowka miło widzieć, że żyjesz xD witamy spowrotem

Odpowiedz
1
Styczniowka

Styczniowka

@BlackQueenCrown haha, dzięki xddd
Nie no, ja tu jestem, tylko jakoś nie mam siły o tym komunikować
Ale thanks

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (2)
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

AUTOR•  

<Perspektywa Ann-Henriette>
Weszłam do naszego kampera aby zrobić tym urwisą jakieś drugie śniadanie, bo przecież oni by mogli latać po dworzu zupełnie bez jedzenie. Tylko śniadanie i heja od nowa nad wodę. Widzę męża odpoczywającego na kanapie. Dałaś mu Trish do wiwatu ale on nie był Ci dłużny zbyt długo.
– Przeklęta Trish ze swoimi poglądami. – Miałeś spać lewku. – Naskoczyła na mnie, sama widziałaś. Mówię dokładnie tak jak było.
– Ja to pamiętam trochę inaczej. – Westchnęłam biorąc się za przygotowywanie posiłku.
– Nie mam racji? – Zdjął z głowy opaskę do spania.
– No nie zupełnie. – Mruknęłam cicho. Nie chcę abyś jeszcze na mnie się gniewał.
– Narobili sobie dzieciaków, pilnować nie ma komu, a weś teraz lataj za nimi. – Usłyszałam zirytowany głos męża. A myślałam, że śpisz. – Mini zoo. Naprawdę.. czwórkę dzieci sobie zrobić..
– Urodziły im się bliźniaki. Nie ich wina. – Mówię poważnie. – Czasem tak bywa. A co gdyby nam się urodziły takie bliźniaki?
– To byśmy na bliźniakach poprzestali. – Powiedział stanowczo. – Dwójka mi wystarczy, zdecydowanie. A oni zrobili sobie na własne życzenie, mini zoo.
– Mini zoo. – Zaśmiałam się na to porównanie. – Uroczo. – Obróciłam się aby módz na niego spojrzeć. Leży i patrzy się na mnie od góry do dołu. – Co się stało Baronie, coś nie tak?
– Nie, czemu? – Widzę jak przełknął ślinę. – Ładnie Ci w tych spodniach. – Baronie..
– Bo mnie tak obserwujesz, jakbyś czegoś chciał? – Prychnął rozbawiony moim stwierdzeniem.
– Absolutnie niczego. – Odparł. – Okej może trochę.. – Zmienił zdanie. A jednak coś jest na rzeczy.
– Słucham więc? – Oparłam się biodrem o blat, odwracając się już w jego stronę. – Masz teraz całą moją uwagę.
– W innych okolicznościach… Nie omieszkałbym wykorzystać ich inaczej.. lecz teraz, niestety ale muszę zrezygnować z tego pomysłu. – Wyjaśnił z wyraźnie słyszalnym żalem w głosie.
– Nie przejmuj się, napewno nadaży się jeszcze ich wiele i to w momencie gdy najmniej się będziesz spodziewał. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
– Nie będę narzekał na żadną z nich. – Słyszę jak jego ton głosu chwilowo uległ zmianie. – A teraz kto u diabła wymyślił ten p******ny wyjazd? – To z jaką łatwością i niewyobrażalną szybkością potrafi zmieniać ton głos i nastawienie, nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
– Twoja żona, tak się składa. – Powróciłam do przygotowywania kanapek.
– Racja. – Mruknął. – Byłem za tym wyjazdem. Bo nie wiedziałem, że rodzina szalonych Indyjskich bogów jedzie z nami. Popatrz jakoś nikt nie zdążył mnie o tym wystarczająco wcześniej uprzedzić.
– Liczymy wciąż ze Stev’em, że zmienicie swoje nastawienie do siebie, z jego żoną. – Mówię najspokojniej ale i najpoważniej jak potrafię.
– Naturalnie wisienko.. – Słyszę jak się podniosł. – Tylko jedno z nas musiało by być martwe. – Warknął obudzony. – Nie moja wina, że nie potrafi mnie zaakceptować.
– Mutii… – Przeszłam się trochę w jego stronę. – Tu chodzi głównie o dzieci. To ich pierwszy taki wyjazd na kemping, mają go miło spędzić w dobrej atmosferze. – Skrzyżowała ręce na piersi, stojąc na wprost niego. Widzę jak jego migdałowe oczy, patrzą teraz na mnie z nienawiścią. Jakiej u niego dawno już nie widziałam. – To tylko parę dni.
– Parę dni przez które mnie wykończy. – Prychnął.
– Postaraj się chociażby ze względu na chłopców. – Dodaję już łagodnie. – Dzieci się mają socjalizować.
– Żebym ja się zaraz nie zaczął socjalizować ze 100-letnią Whisky. – Usłyszałam w odpowiedzi.
– Ani mi się waż, jesteśmy na urlopie. – Zabroniłam mu pić duże ilości, dobrze o tym wie. Siedzi na kanapie, częściowo przykryty kocem, znajdującym się na jego kolanach. – Strpljivi ste i uporni, kada imate obje ove osobine ništa vas ne može zaustaviti. (Jesteś cierpliwy i wytrwały, gdy masz obie te cechy nic Cię nie powstrzyma.)
– Parfois, tu fais des choses que tu n’aimes pas. (Czasem robi się rzeczy, których się nie lubi.) – Ja powiedziałam zdanie w jego ojczystym języku, on w moimi. Jak ja kocham to, że nasza rodzina dogada się w każdym z tych czterech języków. Coś wspaniałego. Nie ważne czy to: Angielski, Niemiecki, Sokovski czy Francuski. Uwielbiam to. Do kampera wbiega nas starszy syn. W mgnieniu oka zdążyliśmy oboje, wyobrazić sobie wszystkie najgorsze scenariusze, tego wyjazdu.
– Coś się stało? – Zapytaliśmy oboje, niestety odpowiedziała nam cisza, więc pytamy dalej. – Coś z Gutim? – Prawdę mówiąc, nawet nie daliśmy mu szansy na odpowiedź, bo wszystkie następne pytania poleciały jak z procy. – Zranił się, złamał rękę, nogę, namówiliścię go do czegoś? Przegrzał się i dostał udaru? Utopił się? Zemdlał? Czymś się zatruł? Zgubiliście go? Zabłądził a wy go nie możecie teraz znaleść?
– Wszystko jest w porządku. – Tłumaczy, gdy nasza wręcz lawina pytań dobiegła końca. – Wodę chciałem wziąść, bo nam jest z ciepło. – Bierze wodę z zamrażalki. No tak przy tym upale zabrakło pewnie im już picia. Choć nie jest wcale tak ciepło ale jak oni tam biegają to się grzeją. Obserwujemy go jak zabrał dwie butelki i robi w tył zwrot.
– Hoshea, pazite jedni na druge i budite oprezni. (Pilnujcie się nawzajem i bądźcie ostrożni.) – Helmut posłał synowi łagodnie spojrzenie.
– U redu, tata. (W porządku, tato.) – Odpowiadam po Sokovsku, dumna jestem z nich obu.
– Je t’aime, fils! (Kocham Cię synku!) – Musiałam dodać coś od siebie.
– Je t’aime aussi, maman… et papa! (Też Cię kocham mamo.. i tato!) – Popędzili już na dwór. I tyle go myśmy widzieli. Opanowali tak jak my wszystkie cztery języki jak tu nie być dumnym.
– Za szybko dorastają. – Patrzę wciąż na drzwi.
– Za nim się obejrzymy a będą już obaj dorośli. – Znów się położył jak do spania. Kucnęłam przy nim dając mu buziaka w czoło.
– Prześpij się Baronie. Ja wracam tam do nich. A jak się obudzisz to przyjdź, Trish napewno już to przejdzie. – Dotknęłam jego policzka, zabrałam rękę aby go również i tam pocałować. Wzięłam przygotowane kanapki i wyszłam już na zewnątrz.

Odpowiedz
1
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

•  AUTOR

@VickyMalfoyRogers 😁 taka tam wizja artystyczna 😁

Odpowiedz
VickyMalfoyRogers

VickyMalfoyRogers

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (1)
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

AUTOR•  

Zaczęłam sobie oglądać serial na Max…
"The Franchise" polski tytuł: Franczyza
Powiem tak, jak zobaczyłam to ujęcie pomyślałam..
Nie no kemping jak nic albo odpoczywa bo go Trish z równowagi wyprowadziła i musi to odespać. 😆
I skarpetki gdzie każdy palec osobno widać 🤭😅
✨️Kocham✨️ widze tą scenę kempingową, zarys już jest 😄 tylko pytanie czy zabiorą tam też dzieci?

Odpowiedz
2
VickyMalfoyRogers

VickyMalfoyRogers

Odpowiedz
1
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

•  AUTOR

@VickyMalfoyRogers biorę się do roboty 😁

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (4)
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

AUTOR•  

<Perspektywa Helmut Zemo>
Zabrałem chłopców do pokoju, bo powiedzieli, że też chcą tak wyglądać jak ja oraz mieć taki garnitur. Tłumaczenie im, że w mojej marynarce się utopią nic nie dało. 'To daj tatus chocias zegalek, zegalek' – mówił Augi z wlepionymi we mnie oczami szczeniaka. 'Tato proszę, ja tez chce' – awanturował się drugi z chłopców. Gdy im go dałem, odrazu zobaczyłem wielkie uśmiechy na ich twarzach. Sam na ten widok również się uśmiechnąłem.
– Nie ma u was w przedszkolu, żadnej ładnej dziewczyny? – Kucan przy nich na podłodze.
– Nie. – Mówi odrazu Hoshea.
– Żadnej? – Na moje pytanie tylko pokręcił głową na 'nie'. – A ta Lea a której opowiadałeś?
– Niee! – Krzyknął automatycznie.
– Też jest brzydka i nie fajna? – Dopytuje.
– Tak. – Odparł pewnie.
– Żadna dziewczynka nie jest w Twoim typie. – Patrzę na syna. – Wszystkie są fuj i bee?
– Mama jest sicna. – Powiedział Augustin, z pełnym przekonaniem. A Hose tylko to potwierdził.
– Mama jest śliczna? – Spojrzałem na młodszego syna. – Jaka jeszcze jest mama?
– Mądra. – Odpowiada blondynek. – Szczęśliwa i miła. – Na ostatnie słowa się zaśmiałem.
– Myślisz, że mama jest ze mną szczęśliwa? – Patrze na nich obu.
– Tak! – Krzyczy młodszy.
– Mama jest z nami szcześliwa. – Mówi jego brat.
– Z wami? Z wami napewno. – W duchu się cieszę i śmieje jednocześnie. Są kochani.
– A gdzie idziecie? – Pyta szatynek, łapiąc mnie mocno za rękawy od marynarki.
– Idziemy z mamą na kolację. – Odpowiedziałem.
– Ale wrócicie? – Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi ciemnymi oczami.
– Oczywiście, że tak. – Złapałem go za rączkę.
– Na randkę. – Zaśmiał się Hoshea.
– A co to jest randka? W przedszkolu wam o tym mówili? – Przytuliłem obu do siebie.
– Tak i mówila Pani, ze na walentynki się tak robi. – Śmieją się gdy ich łaskocze.
– Tylko na walentynki? – Zdziwiłem się.
– Tak. – Odparli obaj jednocześnie.
– Nie.. – Zaśmiałem się. – Na randki nie chodzi się tylko w walentynki. W inne dni w roku też można.
– A kwiaty? – Pyta Augustin.
– Kwiaty można dawać nawet bez okazji. Rok ma w sobie dużo dni. – Tłumaczę a oni tylko kiwneli głowami. – Ja mamie np. kwiaty kupię innego dnia. Niekoniecznie akurat w walentynki. Szanować i doceniać kobietę przecież można, a ja nawet uważam, że trzeba przez cały rok, nie tylko w jeden dzień w roku. Co myślicie?
– My kochamy mamę cały rok! – Blondynek klasną w dłonie. – My jesteśmy mamy kwiatami.
– Wy? – Nie mogę już ze śmiechu.
– Tak bo mama się nami opiekuje jak kwiatami. – Wyjaśniają mi. No tak i czego ja tu nie rozumiem no przecież to taki oczywiste. Już wolę nie pytać czym ja jestem jak oni są kwiatkami.
– No dobra chłopaka, tata się zbiera do wyjścia. Jak wyglądam? – Wstałem i pokierowałem się wraz z nimi na przedpokój. – Jak się tata prezentuje?
– Mama jest slicna. – Uśmiecha się Ogi.
– A tata nie. – Odparł starszy z braci.
– Dziękuję, to mnie opisaliście, super chłopcy. – Prychnąłem. – Na was to można liczyć. – Słyszę śmiech mojej żony, jak miło.
– Tata wygloda brzydko bo nie ma lalata. – Mówi Hoshea.
– Czego nie mam? – Spojrzeliśmy na siebie z Ann.
– Lalata. – Powtórzył Guti pokazując na szyję.
– Aaa.. kratawa tata nie ma. – Zrozumieliśmy o co chodzi. – I brzydko jest bez krawatu?
– I wszystko jasne. – Mruknęła Ann z rozbawieniem.
– Mama ma ladną sukienke. – Ogi położył ręce na materiale jej kreacji. – A tu jest dziura. – Mówi chłopczyk, na co Annie się zaśmiała.
– To tak specjalnie, jest zrobione wiesz. – Mówi mu.
– To tak aby się tacie podobalo. – Słyszymy Hoshea.
– Aby się tacie podobało? – Znów się śmieje. – Tacie się to podoba? – Złapałam mnie za ramię.
– Tata nie widzi w tym nic złego. – Mruknąłem dając jej buziaka w ucho. – Jak mama wygląda?
– Laaadniee.. – Wyszczerzył się starszy z synów.
– Mama jest najladniejszą dziewczyną na świecie! – Krzyknął rozpromienionymi szatynek.
– Moi mali dżentelmeni. – Kucnęła aby obu ich przytulić i ucałować w czółka. – Dziękuję bardzo. Tata wam tak powiedział?
– No co ty. Sami tak powiedzieli a ja się z nimi zgadzam. – Mówię odrazu. – Ja im nic nie sugerowałem. Sami szczerze tak powiedzieli.
-Skoro idziecie na randke. – Zaczął szatynek. – To ja bede na was czekal.
– Słonko, jak my wrócimy to już będzie bardzo późno. Zaśniesz do tego czasu. – Wyjaśniła mu kobieta. – Oeznik się wami zajmie.
– Nie zasne. – Upiera się chłopczyk. – I Hose tez nie, prawda Hose?
– Zaśnięcie szybciej niż wam się wydaje. – Mówię patrząc na te już teraz smutne oczy.
– Ja nie zasne! – Krzyknął blondyn. – A będziemy mieli siostre? – Zapytal nagle a nas z Ann to trochę wbiło w podłogę. – Bo w przedszkolu, mój kolega powiedział, że jak jego rodzice poszli na randke to bedzie mial brata.
– Słucham?? – Nie dowierzam w to co słyszę.
– Tak.. – Popieram do szatynek. – Sam słyszalem. Tez che siostre. Bedziemy ją mieli?? – I wlepiają i jeden i drugi w nas te swoje ładne ślepka z taką nadzieją na siostre. Spojrzeliśmy się tylko z Ann na siebie nawzajem w milczeniu.
– Brata już mam. – Odparł Hoshea. No tak, brata już ma to przecież proste, że nie chce mieć drugiego. My dorośli jesteśmy tacy nie kumaci.
– Będą mieli siostre? – Zapytała mnie żona, a ja już osłupiałem. – O płci dziecka decyduje mężczyzna, z biologicznego punktu widzenia a więc?
– Nie wiem. – Aż mnie zatkało. – Nie.. yy.. e.. chłopcy, nie wymyślać mi tu. – Szatynka się znów zaśmiała.
– Za parę minut macie przecież bajkę. – Dziękuję za uratowanie, kochanie. Chłopcy jak na zawołanie porzucili temat siostry i popędzili do salonu.
– Oeznik, nie muszę tego mówić ale wiesz.. Bajka a potem mają iść spać, żeby nie siedzieli i nie czekali na nas do nocy. – Powiedziałem, choć wiem, że nie muszę mu tego mówić.
– Spokojnie, zajmę się nimi, że mną są bezpieczni. – Zapewnił mnie lokaj. A my już mogliśmy na spokojnie wyjść do restauracji. Chłopcy są pod dobrą opieką a my możemy sobie zrobić tą "randkę"

Odpowiedz
1
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

•  AUTOR

@VickyMalfoyRogers weś o tym napisz, ja mam pomysł na początek tej sceny 🤩

Odpowiedz
VickyMalfoyRogers

VickyMalfoyRogers

@BlackQueenCrown Jak wymyślę to napiszę

Odpowiedz
1
pokaż więcej odpowiedzi (7)
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

AUTOR•  

<Pov. Markiza Trish Vidya Holmes>
Zorganizowałam to, całe od początku do końca. Kupiłam bilety, przyjechałam do Berlina aby to zakomunikować, że nie przyjmuję żadnych sprzeciwów i poleciałyśmy moim własnym niezawodnym samolotem prosto do Włoch. Stolica kraju, Rzym nie tylko bogaty w panteon czy bazylikę św. Piotra, o koloseum już nawet nic nie mówię. Ale też ma się dziś tutaj odbywać..? No właśnie co? Wyścigi samochodowe! Dziś nie wiem co to za okazja ale przed oczywistym show, jakie zrobi Formuła 1 wystąpią stare modele. Więc ej! Mamy cały dzień przepełniony adrenaliną i szumem w uszach od którego, zapewne jutro będą nas boleć głowy. To nie istotne, zrobię wszystko aby poprawić mojej przyjaciółce humor. Bo odkąd zakończyła się terapia tego szaleńca.. I strasznym czynie jaki wywołał Thanos po prostu nie jest sobą.
– Ann mówię Ci, nie zgodziłaś się na spływ kajakiem to zgódź się na to, z resztą musisz bo mam dwa bilety. A odwrotu już nie ma a przecież nie pójdę tam sama, to by było śmieszne. – Przekonuję ją.
– Pójdę z Tobą ale nie licz, że będę jakoś szczególnie zainteresowana, bo nie znam się na wyścigach. – Złożyła niedbale to zdanie i zniknęła za drzwiami łazienki. Zobaczysz jeszcze Ci się to spodoba, gwarantuję, że tak będzie.

***

Udałyśmy się po picie, bo pierwszy wyścigi wręcz pokaz starych modeli przyprawił nas o chwilowy brak tlenu i słuchu. Spowodowany poprzez pył czy piach wydobywający się spod rozgrzanych opon oraz krzyki rozentuzjazmowanego tłumu kibiców i fanów tego sportu.
– No i co?! Mówiłam, że będzie fajnie! – Muszę krzyczeć aby mieć pewność, że dotarło do niej to co mówię. W odpowiedź tylko pokiwała głową.
– Trochę głośno! – Też uniosła głos, abym tym razem to ja ją usłyszała. – Fajnie! Ale idziemy po picie bo stracę głos haha!
– Popieram w 100%. – Powiedziałam już trochę ciszej, czując jak słuch zaczyna mi wracać. – Ann? – Obejrzałam się za siebie. Widzę ja na coś lub kogoś spogląda. Tylko kogo, przecież tu nikogo raczej nie zna, z resztą tak samo jak ja. – Ann słuchasz mnie?

<Perspektywa Ann-Henriette>
Zeszłyśmy z trybun, by kupić sobie coś do picia. Przygrzeje się bo jest ciepło. Dla Włochów pewnie będzie to komiczny widok, bo dla nich dzisiejsza temperatura wyda się być chłodna. Cóż my jesteś przyzwyczajone do trochę innych klimatów.
– No i co?! Mówiłam, że będzie fajnie! – Widzę jak się cieszy, że tu z nią przyszłam. Nie chcę jej tego odbierać więc tylko pokiwałam głową na zgodę.
– Trochę głośno! – Uniosłam głos, aby tym razem to ona mnie usłyszała. Muszę krzyczeć bo inaczej się nie usłyszymy. – Fajnie! Ale idziemy po picie bo stracę głos haha! – Zaśmiałam się by dodać pozornie, że faktycznie miło spędzam czas. Wcale, nie mówię, że nie ale nie miałam zbytnio ochoty na żadne przygody i loty ale Trish ciężko jest odmówić jak się już na coś uprze to musi postawić na swoim. Chcę abym zapomniała o tragicznych wydarzeniach sprzed miesiąca? Przepraszam lecz to wciąż we mnie siedzi. Tak samo jak to, że już nigdy nie zobaczę tych uroczych migdałowych oczu, wpatrzonych we mnie jak w dzieło sztuki. Nie usłyszę sokovskiego pomieszanego z angielskim. Tak ładnie brzmiących przy niektórych słowach. Miło było myśleć, że ktoś się o mnie troszczy gdy nie zjem chociażby śniadania z samego rana, że komuś na mnie po prostu zwyczajnie, zależy. Obejrzałam się w około, wszędzie ludzie, strasznie głośne samochody i.. Zobaczyłam kogoś kto kompletnie, wybił mnie z myślenia o dotychczasowych sprawach. Ważnych czy nie co za różnica, aż zapomniałam gdzie obecnie jestem, co tu robię, po co i dlaczego to robię, z kim tu przyszłam i kiedy wrócę w ogóle do domu. Dla tego widoku mogę już do domu nawet nie wracać. Też na mnie spojrzał, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Poczułam jak cały świat stanął w miejscu, a serce tak niewyobrażalnie mi przyspieszyło. Zrobiło mi się ciepło nie tylko ze względu na panującą temperaturę, poczułam się tak jakby ktoś wylał na mnie wrzątek. Zobaczyłam brodę jeszcze bardziej gęstszą niż wcześniej, ułożone trochę inaczej włosy, ubiór tylko konpletnie mi nie pasował. Taki inny zwyczajny, chciał wtopić się w tłum? To wszystko było jak sen, chwilę później ktoś mnie szarpnął za ramię i pociągnął w dalszą drogę. Uniosła wzrok w oczy tej osoby, to była Triss. Czyli to tylko mi się zdawało? No tak przecież co mój były pacjent może robić tutaj we Włoszech i to jeszcze na wyścigach najszybszych samochodów na świecie. Przecież to czysty absurd.

***

<Perspektywa Helmut Zemo>
– Jestem! Wiesz jaka kolejka była, nawet nie pytaj. – Słyszę głos przyjaciela. – Co jest Helmut? Na co patrzysz? Widziałeś kogoś?
– No właśnie, nie wiem. – Odparłem po chwili.
– A kto to był? – Dopytuje szatyn.
– Wydaje mi się, że to mogła być.. – Przerwałem na moment. Czy to rzeczywiście mogła być… Czy umysł już mi wariuje? Przecież, nic do niej nie czuje.. Chyba… – Nie wiem, pociągnęła ją jakaś kobieta i tyle tylko widziałem.
– To może ją znajdziemy? – Zasugerowała jego żona. Nie zdążyłem nawet spytać się jej, skąd wie, że chodzi o kobietę a już dostałem odpowiedź. – Wiem kiedy chodzi o kobietę. Widzę, to po Tobie.
– Co Ty gadasz? Przecież ile minęło od straty Heike? – Wtrącił się Neklan. – Dwa lata.
– Tak. – Potwierdziła mu. – I uważam, że zasługuje aby sobie kogoś znaleść.
– Wiecie, że ja to wszystko słyszę? – Zapytałem.
– Oo witamy wśród ludzi, zakochany kundlu. – Zaśmiała się kobieta.
– Słucham? – Dopytuje, czy aby napewno to właśnie powiedziała. – Kundlu?
– Obraziłaś mi przyjaciela. – Wtrącił się jej mąż.
– Oh przestańcie, nigdy nie oglądaliście tej bajki? – Kobieta zaśmiała się z nas obu. A ja wciąż nie mogłem zapomnieć o tych pięknych, kawowo-czekoladowych oczach które ujrzałem.

Odpowiedz
2
BlackQueenCrown

BlackQueenCrown

•  AUTOR

@VickyMalfoyRogers biedny Zemo 😥😢

Odpowiedz
VickyMalfoyRogers

VickyMalfoyRogers

@BlackQueenCrown Może i biedny

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (13)