Od wtorku mieszka u nas moja siostra z (psimi) ogonami.
Przez najbliższe nie wiadomo ile miesięcy sytuacja nie ulegnie zmianie.
Psiaki dzisiaj już trochę spokojniejsze, w ciągu dnia chyba trochę je odczuliłam na domofon i już nie robią aż takiego alarmu…
Mój pokój oddałam Kaśce i zamówiłyśmy szafę, którą tata dzisiaj składał. Najpierw siedziałam z 'dziewczynami' w zamkniętym pokoju, gdzie dość szybko zasnęły (Lala ze mną na łóżku przez większość czasu – tak się kładła, że prawie cały czas stykała się ze mną chociaż uchem… ❤️ Przez chyba ponad pół godziny siedziałam prawie bez ruchu…), potem tata chodził po paczki z częściami szafy do auta z 2 albo 3 razy i psiaki pobudzały się na dźwięk zamykanych na klucz drzwi, ale raz tylko wyszłyśmy z pokoju, bo mój pęcherz dłużej by już nie wytrzymał…
Okazało się, że już mniej się 'odpalają' na dźwięki domofonu i klucza… Skręcanie szafy tata skończył przed Kasi powrotem z pracy, ale w przedpokoju prawie nie było przejścia przez kartony i psiaki po jakimś czasie weszły do pokoju, a drzwi do niego mama przymknęła tak, że pewnie by je otworzyły gdyby chciały i wiedziały, że dadzą radę. Ale nie wiedziały i dobrze. 😂 Dzięki temu na Kasi powrót zareagowały, nie galopując przez cały dom do drzwi, tylko (po paru krótkich szczeknięciach chyba tylko na domofon, czekały za tymi drzwiami mega grzecznie 💙💙💙)
Od trąbiłam też kilka sukcesów z naszymi szalonymi sukami 😅
głównie polegających na ubraniu ich na spacer (zadziwiające jest to, że nawet Dziunia stoi nieruchomo (albo prawie nieruchomo) podczas zakładania obroży, bo dotychczas byłam w stanie ją jej założyć wyłącznie jak byłyśmy same w domu, i to dopiero za trzecim razem, tak się kręciła i skakała… Lala pod tym względem zawsze była nieco bardziej statyczna – no, przynajmniej przy obroży…)
Idąc wczoraj na popołudniowy spacer, obawiałam się, że Dziuniaczek mnie ściągnie z tych nieszczęsnych ośmiu schodów…
Na szczęście moja siostra dla każdej ma smycz złożoną z dwóch takich samych smyczy przypiętych do siebie, więc schodząc ze schodów, daję Dziuni całą długość i jeszcze żyję 😂 za to pod górę mnie wciąga, co przy mojej kondycji jest bardzo pomocne. :)
I to na razie tyle…
*Zastanawiam się nad kolejnym fajnym szkoleniem, ale musiałabym najpierw sprzedać wszystkie przeznaczone na ten cel książki, a i to nie wiem czy by wystarczyło… 😅)
To dobranoc!
Dostaniecie fotkę z Lalą z popołudnia :)

*czyżby spam? 😅*

Nie macie mnie aby dosyć ostatnio?
Bo mam wrażenie, że trochę za dużo się udzielam – po prostu dzieje się u mnie ostatnio całkiem sporo.

W każdym razie wczoraj wieczorem dostałam maila ze Stajni Stara Dąbrowa z informacją, że zebrała się grupa ma drugą edycję Szkoły Horseway online (w poprzedni poniedziałek pisałam do nich w tej sprawie, a dzień później dostałam link do organizacyjnego webinaru)…
Strasznie się podekscytowałam, bo mega mi zależało na uczeniu się od nich, ale nie ma szans, żebym jeździła nawet raz w miesiącu na cały weekend, a pierwszą edycję przegapiłam.
Ale stwierdziłam, że nie wstawię osobnego wpisu tylko dla tej jednej informacji.
No więc wczoraj, najszybciej jak byłam w stanie, opłaciłam pierwszy wykład, do którego dostałam dzisiaj link.
Wykład zaczął się o 19 i skończył się o 20:09, więc był dosyć krótki (nikt o nic nie pytał). Ja się nie uaktywniałam nawet na piśmie, choć dość dużo rzeczy wiedziałam. Wykład uważam za udany :)
No cóż, moja mama nie jest zachwycona, bo sama na praktykę nie pojadę, ale ileż można rezygnować ze swojej pasji, zwłaszcza że ostatnio robię te wszystkie kursy nie bez powodu…

Przeżyłam nalot rodzinny, zostałam obdarowana przez wujka czymś słodkim i 200 zł (na "cukierki" – chyba w kg… 😂 Oczywiście znajdę im bardziej praktyczne zastosowanie, typu fizjo). Mój 5-letni kuzyn najbardziej zainteresował się magnetycznymi klockami, których mam 2 opakowania (jedno z niewiadomych przyczyn jest w stanie agonalnym już od lat, ale ma 4-kolorową zawartość w przeciwieństwie do drugiego, i cieszy się ono większym zainteresowaniem).

Rano dostałam maila z gratulacjami ukończenia kursu behawiorystycznego, wypełniłam formularz i teraz będę czekać na certyfikat. :)
Brakuje mi tylko jakichś zajęć praktycznych z kimś doświadczonym.

Rano byłam u fizjo i potem całkiem fajnie mi się śpiewało, ale nie utrzymało się to za bardzo do teraz (wymuszone pozycje to zło :/)

Btw, ostatnio zamówiłam też żelki z melatoniją, bo poprzednie mi się skończyły i namówiono mnie też na sól do kąpieli o zapachu wanilowo-pomarańczowym (kocham to połączenie, choć rzadko się spotykam z takowymi produktami) 🧡
Będę próbować

I to na razie tyle – piszcie co u Was 💙