*będą zdjęcia*

Ten dzień był genialny! ❤️
Chociaż droga do Western City i z powrotem była "umilają" bezustannym potokiem wszelkich dźwięków autorstwa moich kuzynów, zwłaszcza starszego, na miejscu było bardzo fajnie.
Moim głównym celem było kupienie kapelusza do sesji zdjęciowej i skorzystanie z możliwie największej liczby atrakcji – udało się to, a nawet więcej…😅
Zanim sklep z kapeluszami się otworzył, 'upolowałam' (biorąc pod uwagę cenę to niezbyt trafione słowo, ale…) niebieską koszulkę z całkiem ładnie wyhaftowanym koniem i napisem…

Nie pamiętam kolejności rzutów i strzelania, ale niedługo po kupnie koszulki, otworzyły się (nie tylko) kapelusze. Oczywiście wszystkie były choć trochę za duże, ale jeden z nich na tyle przykuł moją uwagę, że się uparłam i wrócił ze mną do domu.
Chodziłam w nim cały dzień i robiłam selfies, których robić nie umiem, więc…😂
W każdym razie strzelałam z łuku, z paintball'a, rzucałam podkowami, lassem i włócznia czy czymś takim, jechałam z kuzynami i (częściowo zmuszonym) dziadkiem kolejką trzęsącą jak nie wiem co, Głaskałam wszystkie (czyli 2 😂) osiołki ❤️, "próbowałam" się wspiąć na pal męczarni (czyli tylko się do niego przytuliłam, bo nic innego mi nie wyszło XD, oglądaliśmy ze 2 pokazy, a na koniec…wsiadłam na oprowadzankę na przepięknego konika ❤️
Jakieś 5 lat temu rozwaliłem sobie biodro "dzięki" siodłu westernowemu i miałam trochę obaw, czy się to nie powtórzy, ale przeżyłam w jednym kawałku i wsiadanie, i zsiadanie.
Korzystałam ze schodków, więc zdecydowałam się nie korzystać ze strzemion i przez cały spacer tak pozostało. Próbowałam też siedzieć tak, jak nas uczona na zeszłorocznym obozie, ale przez (strasznie) twarde siodło to były raczej niezbyt długie momenty…:/
Ale jak dawałam nogi bardziej do tyłu, to jakby mniej trzęsło…
Mam teraz poobijane nawet nie wiem co, ale niczego nie żałuję…💙
Być może wspominałam, ale najwyżej powtórzę: oglądałam ostatnio więcej odcinków Wewi na YT i stwierdzam, że chce już wrócić w siodło…

Jak tam?

U mnie nawet ok.
W sobotę byliśmy u dziadka, ale pogoda była deszczowo-niepewna, więc nie szliśmy na działkę. Dziadek próbował zaplanować chociaż jeden z następnych wyjazdów, ale mój ojciec nie podchwycił tematu.
Umówiliśmy się za to na wycieczkę w niedzielę do zamku Topacz.
To, co się w niedzielę namiętnisączyło z nieba (a właściwie chyba od soboty wieczór, bardzo utrudniało wstanie z łóżka.
Niemniej jednak pojechaliście w okolice Wrocławia, a ja po drodze znalazłam na YT jakąś polską wersję musicalu "Six" i oglądałam na telefonie. Ale kiedyś jeszcze proponował mi YT jakąś inną wersję i oczywiście jak próbuję ją znaleźć, to pokazuje mi się wszystko OPRÓCZ tej wersji…😅

Zdjęcia z wycieczki (łącznie z zamkowymi deserami, bo były piękne) wylądowały na Instagramie.
Byliśmy w muzeum motoryzacji, czy jakoś tak. Mało zdjęć zrobiłam, bo byliśmy tam już w zeszłym roku (tylko wtedy bez dziadka).

W poniedziałek pojechałyśmy z mamą do oficjalnie otwartego niedawno gabinetu mojej fizjo, a potem na obiad do restauracji, którą kiedyś odwiedzaliśmy częściej. Trafiliśmy na bardzo miłą kelnerkę. 💙

Wczoraj miałam mieć na 10:30 wizytę u osteopatki. Jak prawie nigdy, doszłyśmy (aż) 2 minuty przed czasem i…siedzialysmy jakieś 47 minut, bo się okazało, że zostałam wpisana na 11:15 😂😅😂
Potem poszłam do dziadka i wypróbowałam efekty wizyty, ćwicząc i śpiewając.
A później pojechaliśmy do galerii w poszukiwaniu komody lub szafki pod telewizor, bo dziadek zdecydował się go umieścić w większym pokoju.

A we wtorek znalazłam (bardzo) fajny obóz jeździecki, w dodatku niedaleko…💙💙💙 (W stajni, w której chciałam jeździć).
Trwa 4 dni, więc może się uda…
Trzymajcie kciuki! 💙

Btw, Instagram to zło. XD
Już 2 razy w ostatnim czasie zrobiłam przez niego nieplanowane zakupy w Pegazie (wcześniej książkę, a w niedzielę legginsy, 3 różne pary, bo była zniżka na wszystkie…
Dzisiaj przyszły, zaraz będę mierzyć.
A tu macie screena. Mi osobiście najbardziej wpadły w oko różowe, a Wam?