
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a
przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury,
jesteś gościem :) *Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×




Atlantic
AUTOR•~ i freaking did it ~
Zacznijmy od tego, że wszystko złe i dobre, co z tego ewentualnie wyniknie, zawdzięczacie @Somnium i temu, że być może odrobinę przedawkowałam herbatę (ale czy 12 kubków to jest aż tak dużo? No nie jest, też tak sądzę). Tak czy siak, stało się.
*bębny*
*jeszcze trochę bębnów*
Założyłam konto na Wattpadzie. Za Chiny Ludowe nie wiem, co tam się pojawi i nie, nie przestanę publikować opowiadań na SQ, mam do tego za duży sentyment. Gdybyście się jednak kiedyś zgubili/nudzili/zwariowali, zapraszam, może przy dobrych wiatrach coś tam znajdziecie. Na razie, ponieważ jestem leniwa, co najwyżej prace przeniesione z SQ (nawet nie wiem, które, większość to shit🙈), ale dajmy herbacie zadziałać.
Tutaj wklejam linka: https://www.wattpad.com/user/Gimlea
Uprzedzając pytania: Tak, Gimlea (pozdrawiam wszystkich, którzy wiedzą, o co chodzi – we are more! Co się ma tworzyć to się tworzy, nie zapomniałam o nich). I.. tak, to jest cosplay Morozka na profilowym. I f*cking love this guy❄️
A.
Atlantic
• AUTOR@.Emisia. Dziękuję!🖤
.Emisia.
@Atlantic nie ma za co :)
Atlantic
AUTOR•~ nie zasługujemy ~
Słyszeliście kiedyś takie stwierdzenie, że kłamstwo często powtarzane staje się prawdą? Ktoś, kto to powiedział, doskonale znał się na rzeczy. Moja kolej.
Żaden człowiek nie zasługuje na to, by czuć się jak gówno. Nie będę się wypowiadać na temat traktowania, bo jeżeli ktoś jest traktowany jak gówno, ale wewnątrz zachowuje człowieczeństwo, to kiedyś postanie z kolan. Kiedy człowiek zaczyna się CZUĆ jak gówno – wtedy jest koniec. Gdybym miała to do czegoś porównać: wyobraźcie sobie lekarza, chirurga, który przeprowadza bardzo trudną operację. I jego pacjent umiera. Lekarz w głębi duszy wie, że to nie jego wina, ale skoro wszyscy to powtarzają, sam mimowolnie zaczyna w to wierzyć. I upada.
Jasna cholera, ludzie upadają. I zawsze upadają przez kłamstwa, które stały się prawdą.
Oryginalna historia jest żałosna i wydarzyła się zaledwie chwilę temu. Nie byłam dzisiaj w szkole, bo jestem chora, spuchła mi powieka, ogólnie biorę antybiotyki i czuję się źle. Matka zadzwoniła do mnie i w pierwszych trzech sekundach rozmowy nawrzeszczała na mnie, że nie wiem, gdzie jest mój brat, który powinien był wrócić do domu, ale nie wrócił (pewnie był z kolegami na placu) a potem kazała mi ugotować ziemniaki. Przysięgam na wszystkich bogów, kiedy poszłam po te ziemniaki znalazłam tylko jeden worek z kilkoma ziemniakami – ugotowałam wszystkie oprócz jednego, który był jakiś dziwnie miękki. A potem zjadłam dwa.
Kiedy matka przyjechała do domu stwierdziła, że jest ich za mało.Kurcze, naprawdę nie chciałam zjeść dwóch ziemniaków. Nie popatrzyłam. Gdybym wiedziała, że zostanie ich tyle to bym przecież nie zjadła. Najgorsze jest to, że znalazła drugi worek z ziemniakami i wywnioskowała, że ja SPECJALNIE ugotowałam tak mało, że jestem suką, że powinnam umrzeć, po czym pojechała z moim bratem na angielski. Zaledwie trzy sekundy po wejściu do domu już wrzeszczała. A potem przyjechał ojciec i zaczęło się od nowa.
Po pierwsze – „nie mam pokory”. Oczywiście, że nie mam pokory. Pokora przydaje się ludziom, którzy są na szczycie, wtedy dodaje im +10 do charakteru i jest postrzegana jako zaleta. Ale kiedy człowiek czuje się jak gówno, kiedy już mu wmówiono, że jest gównem, na co mu wtedy pokora? Czy niewolnicy mieli pokorę? Czy jeńcy wojenni mieli pokorę? Czy więźniowie obozów zagłady mieli pokorę? Dlaczego ja miałabym ją mieć?
Po drugie „mnie się nie da tolerować” – nienawidzę tego układu zdania. Non stop słyszę, że mnie się nie da tolerować, lubić, znieść. To, że ty nie potrafisz, nie znaczy, że się nie da. Dlaczego nawet coś, co jest zależne wyłącznie od nich , i tak zwalają na mnie?
Po trzecie, „niewystarczająco się angażuję” – jak mam się kur*a angażować w obieranie ziemniaków?! Uwierzcie mi, naprawdę nie widziałam tego drugiego worka, no przysięgam.
A kiedy powiedziałam ojcu wprost, że traktują mnie jak gówno i to do tego stopnia, że naprawdę zaczęłam się tak czuć, odpowiedział (słowo w słowo): „Traktujemy cię tak, jak na to zasługujesz”. No i teraz boli mnie już nie tylko oko.
Więc powtórzę jeszcze raz, gdybyście kiedykolwiek potrzebowali to usłyszeć:
ŻADEN CZŁOWIEK NIE ZASŁUGUJE NA TO, BY CZUĆ SIĘ JAK GÓWNO.
Dla mnie już chyba za późno, ale błagam, BŁAGAM, ratujcie ludzi, którzy zaczynają się chwiać. Człowiek to nie pieprzona śnieżynka. Nie wygląda ładnie, kiedy spada.
A....
@Atlantic Uważam, że jesteś bardzo wartościową i mądrą osobą ( chociaż to tylko moje zdanie, ale inni też tak uważają zważając na komentarze). Uważam, że źle Cię traktują. Może to czasem małe rzeczy, ale właśnie przez takie małe rzeczy zaczynamy pod upadać. Życzę Ci żebyś się nie poddawała.
.Emisia.
Ty jesteś silna, bardzo silna. Wierzę, że dla ciebie nie jest za późno. Jeśli ktoś ma przetrwać, to ty. Właśnie TY.
To jest bardzo przykre, że cię tak traktują… mogę powiedzieć, że częściowo cię rozumiem, bo u mnie nieraz jest podobna sytuacja w łagodniejszej o stopień wersji.
Atlantic
AUTOR•~ gdyby nie to, że mi oko spuchło, to bym płakała, ponieważ folwark idzie w gruz ~
Ostrzegam na wstępie – historia rodzinna, raczej nieprzyjemna. Macie ostatnią szansę, żeby się wycofać.
Nie? No dobra.
Moja rodzina pochodzi z Kresów Wschodnich, spod Lwowa. Jedna jej część, ta od strony ojca, posiadała spory majątek w samym mieście, druga – od strony matki – rodowe gospodarstwo w pewnej wsi, leżącej dzisiaj na Ukrainie. Ich losy splotły się jednak znacznie później, na zachodzie, ziemiach odebranych Niemcom – Dolnym Śląsku. Co zresztą nieistotne, bo nie o tym będzie ta historia. To opowieść o Domu, Który Teraz Umrze.
Przenieśmy się na chwilę do tej niewielkiej wsi na Kresach. Byłam tam raz – to jedno z tych miejsc, które postanowiło zapomnieć. Które wiesza polskie flagi obok ukraińskich. Które pielęgnuje cmentarze. Zupełnie jakby nie było tam krwi, zupełnie jakby nie wydarzyła się tam jedna z największych rzezi XX wieku.
UPA zabiła mojego prapradziadka pewnego sierpniowego poranka. Było chłodno, rosa osadzała się na butach, słońce dopiero majaczyło nad horyzontem – to słowa mojej prababci. Zawsze tak rozpoczynała tę historię. Wybierał się do młyna, nad rzekę, wozem zaprzężonym w gniadą klacz. Czy to ma znaczenie? Nie, absolutnie, ale lubię to dodawać. Dzięki temu wszystko staje się bardziej żywe. Bardziej prawdziwe. Klacz miała na imię Mili – spolszczona wersja ukraińskiego słowa милий – śliczna.
Ani Mili, ani prapradziadek nigdy nie wrócili do domu. Nie wiadomo nawet, czy dotarli do młynarza. Ten człowiek także zniknął, młyn spłonął, a ciał – tak mi przynajmniej mówiono – nikt nigdy nie odnalazł. Być może wiedzieli, że lepiej nie szukać. Moja prababcia miała wtedy 14 lat.
Jej matka, a moja praprababcia była trzeźwo myślącą kobietą. Planowała wynieść się po cichu z wioski i wiać na zachód (to też nie byłby dobry pomysł, sami wiecie, na co by trafiła), ale nie zdążyła. Zaczął się czas wysiedleń na ziemie odzyskane. Mniej więcej w tym samym czasie inna rodzina z okolicy znalazła się w tym samym pociągu. On – wówczas 17-latek, mój przyszły pradziadek, jego matka, dwie krowy, koń i trochę ciuchów – tyle udało im się uratować, a to i tak naprawdę dużo. Był z nimi jeszcze ktoś – ale to już materiał na kolejną historię – człowiek imieniem Tadeusz, określony w kartach repatrianckich jako „podopieczny” mojej drugiej praprababci. Kim był? Zapewne człowiekiem, który stracił rodzinę w taki sam sposób, jak moja prababcia ojca. Co się z nim stało? Nie mam pojęcia. Gość, dziś zapewne już nieżyjący, rozpłynął się w powietrzu, a jedyne osoby, które mogły cokolwiek wiedzieć, to jest mój pradziadek (jego przybrany brat) i moja prababcia nigdy nie puścili pary z ust. Teraz zaś… no cóż, oboje już nie żyją. Zabrali to ze sobą do grobu.
Te dwie rodziny, które połączyły wspólne wspomnienia rzezi na Kresach, zamieszkały w jednym domu. Był to bardzo piękny dom, wybudowany jeszcze w czasach szlacheckich – malowany na biało folwark, otoczony budynkami gospodarskimi, polami i lasami. Później zamieszkała w nim rodzina niemiecka, która musiała się stamtąd wynieść równie szybko, jak moi pradziadkowie ze wschodu.
Moja praprababcia (mama prababci) stała się duszą tego miejsca. Ożyły tam stare legendy – kromka chleba dla dwornika, nasza stara słowiańska tradycja, waziła w stajni… A w tym wszystkim prawosławie, katolicyzm i ateizm mieszające się ze sobą. Bramy, pięknej, ogromnej bramy nigdy nie zamykano, a folwark zyskał duszę. Być może wielu z Was uznałoby go za staroć – w końcu nie było tam nawet bieżącej wody, jedynie wychodek i ogromna balia za kotarką. Wyobraźcie sobie jednak to miejsce – drewniane, surowe stropy, z których zwisały pęczki suszonych ziół, rozmaite zakamarki, spiżarki i schowki, schody prowadzące donikąd, zamurowane ściany, nierówne tynki… Strych, na który nigdy nie pozwolono mi wejść, pod pretekstem, że strop może się zapaść. Kuchnia letnia i kuchnia zimowa, pokoje z drewnianą, skrzypiącą pod stopami podłogą, choć nieco chłodne w zimowe wieczory, opalany drewnem kominek, w dodatku niejeden… A za domem sad gruszowy, trzy wzgórza, pole i las po horyzont. Z oddali dobiega rżenie koni i muczenie krów, a przede wszystkim głosy ludzi, którzy na nowo uczą się śmiać. Którzy odzyskują życie.
O ten dom toczy się teraz sprawa spadkowa. Spośród licznych dzieci i siostrzeńców każdy rości sobie prawo do pokoju czy dwóch, do zachowku, et cetera. W końcu wszyscy się tego pozrzekają, ktoś dostanie całość, sprzeda to i ostatni filar nigdy-nie-opowiedzianej historii zamieni się w gruzy.
Nawet nie macie pojęcia, jak mi smutno.
weronikak123
@Atlantic piękna historia… aż się wzruszyłam :(
Escada
@Atlantic fakt, my możemy sobie tylko wyobrazić co teraz czujesz…
Ale to naprawdę przygnębiające… :(
Atlantic
AUTOR•~ na niektórych ludzi po prostu szkoda tlenu ~
Na pewno zastanawialiście się kiedyś, jak wiele głupoty może zmieścić w sobie jeden człowiek. Cóż, mój wspaniały kraj przekonuje mnie, że znacznie więcej, niż się spodziewałam. Swoją drogą, jakiś wysyp kretynów ostatnio mamy, nie uważacie? Aż dziwne, że pani Godek się nie odzywa. Najpierwsz szanowny pan minister, do stu diabłów z nim, potem niedorobiony ksiądz, ta ćwierćinteligentka w samolocie, a teraz jeszcze to:
Uprzejmie proszę o zgłaszanie, niech to coś zablokują.
A....
@Atlantic Rozumiem. Masakra.
n...r
@Atlantic
oboshhhh
Atlantic
AUTOR•~ kilka słów o tym, czemu jestm gruboskórną suką ~
Nie wiem jak Wy, ale ja od czasu do czasu lubię sobie przejrzeć stronę główną. Szczególnie chętnie czytam opowiadania, a jeszcze chętniej te, których autorzy nie piszą kolejnego love story z Georgem Weasley’em lub Syriuszem Blackiem dla swoich 4000 obserwatorów spragnionych zwrotów rodem z komedii romantycznej klasy D („oh, Łapo! Kocham cię od kiedy tylko spojrzałam w twe czarne jak bezgwiezdna noc oczy!”). Czasami jednak, a ostatnio to w sumie coraz częściej, natrafiam na krótkie opowiadania, coś pośredniego pomiędzy prozą a poezją, takie minieseje, refleksje itp, czyli wsm coś, co sama piszę i co nikogo nie intersuje. I teraz moje pytanie: czytam sobie taki tekst, najlepiej w formie listu (to bardzo często są listy, btw), przypuśćmy, od dziewczyny, która popełniła samobójstwo, bo rzucił/zdradził ją chłopak.
Wszyscy w komentarzach: „OMG, płaczę”, „kochana, to było cudowne, naucz mnie tak pięknie pisać!”, „popłakałam się, cudo!”
Ja: … Aha. Fajnie.
Oświećcie mnie, czy to tylko ja naprawdę jestm gruboskórną suką, która nie łapie tych tragicznych, wyciskających łzy emocji, czy to po prostu te opowiadania są denne? Bo zaczynam tracić wiarę w swoje pojęcie literatury. Nie wspominając już o tym, że jak tylko spróbujesz dodać komentarz inny niż przytoczone cukierkowe przykłady, jakąś konstruktywną krytykę czy coś w ten deseń, to autorka opowiadania zjedzie Cię w sposób niezbyt przyjemny. Takie jest moje doświadczenie.
To jak? Tylko ja? Btw, jeżeli znacie jakieś fajne opowiadanie czy tam oneshota to BŁAGAM, podeślijcie. Będę dozgonnie wdzięczna.
~A.
A....
@Atlantic Mam tak samo. Ale zawsze uważam, że autorka przelała swoje uczucia, niekoniecznie zawarte w opowiadaniu i itd, ale są. Co do opowiadań, to mogę jutro, bo dziś nie mam siły.
Czasem też pisze coś w stylu ,,piękne” ,,cudo”, ale raczej to przez to, że długi komentarz o mojej opinie potrwałby mi kilkanaście minut. Rozumiem Cię, myślę, że jesteś chyba bardziej dojrzała lub masz swoje wartości, co do literatury.
Trochę się rozpisałam😅
Im.Sanji
nie tylko Ty tak reagujesz
też mnie to nie rusza :’)