Wszędzie była ciemność. Dookoła mnie. Nie bałam się. W końcu ja też jestem ciemnością... Byłam raczej zaciekawiona. I wiedziona tą ciekawością ruszyłam przed siebie. Zastanawiałam się czy znajdę coś w tej ciemności.
Nie widziałam dokąd idę. W końcu było ciemno. Ale w ciemnym tunelu prędzej czy później zobaczysz światło. Ja również je zobaczyłam. Było bardzo daleko. Przyspieszyłam, aby zobaczyć co tam znajdę. Zrobiło się trochę widniej i zauważyłam, że znajduję się w jakimś długim korytarzu. Potwornie długim. Szłam i szłam a mimo to wcale nie byłam bliżej celu.
~Podążasz w złym kierunku~ usłyszałam nie wiadomo skąd. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Głos brzmiał jakby w mojej głowie.
- Dziwne- szepnęłam
~Czyż ciemność nie powinna uciekać od światła?~ zachichotał
- Kim jesteś?- spytałam zachowując spokój
~Ważniejsze kim ty jesteś Nanako.... Jesteś ciemnością. Podążasz w złym kierunku. Światło nie było ci dane. Chcesz się przekonać czemu?~ usłyszałam znów szyderczy głos
Po mojej prawej stronie pojawiły się schody. Prowadziły gdzieś w dół. Panowała tam jeszcze większa ciemność niż ta, którą zostawiłam za sobą. Zawahałam się.

Moja ciekawość sięgnęła zenitu. Chciałam się dowiedzieć do kogo należy tajemniczy głos. Brnęłam więc dalej.
W końcu zaczęło się coś wyłaniać z tej ciemności. Przymrużyłam lekko oczy. Dostrzegłam kraty. A za kratami.. potwór. inaczej tego nie dało się nazwać. Z wyglądu nie przypominało to niczego co znam. Nieduża jak na tak ogromne ciało głowa osadzona na długiej szyi, masywny łapy o ostrych pazurach oraz wielkie opierzone skrzydła. Stwór był czarny, więc ledwo go było widać w tych ciemnościach. W zasadzie nie wiem jak to się stało, że go widziałam.
~W końcu przybyłaś Nanako~ usłyszałam znów ten głos
- Kim jesteś?
~Jestem Kurai. Bijuu zapieczętowany w twoim ciele. To dzięki mnie masz moc ciemności~
Niespodziewanie tuż obok mnie przeleciał kruk. Ledwo zdążyłam się uchylić. Dopiero teraz zauważyłam, że jest ich tu więcej.

- Bijuu? Pierwsze słyszę- powiedziałam
Dlaczego miałabym mieć jakiegoś potwora w sobie?
- To by wszystko wyjaśniało- odparłam
No to się w końcu dowiedziałam dlaczego od zawsze byłam inna
- A to ciekawe- stwierdziłam uśmiechając sie
W sumie to fajnie. Miło być kimś wyjątkowym
- Ale dlaczego dowiaduję się o tobie dopiero teraz?
~Wcześniej nie było takiej potrzeby. Teraz widzę, że bez mojej mocy sobie nie poradzisz. Dlatego wracaj i walcz. Niech ciemność będzie z tobą~ zachichotał. Jego głos się oddalał. Poczułam jak coś mnie wyciąga stamtąd i znalazłam się z powrotem na arenie. Klęczałam na kolanach. Chyba upadłam. Ale czułam się bardzo dobrze. Obok mnie był Kakashi. Wyraźnie czymś zaskoczony. Wpatrywał się we mnie. Spojrzałam na niego. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wykrztusić słowa. Przyjrzałam się sobie. Mnie również wprawiło to w osłupienie. Ręce miałam aż do łokci całe czarne. Jakbym założyła rękawice postrzępione u góry. Z moich pleców wyrosły ogromne skrzydła. Chyba jeszcze większe niż zwykle. Wokół mnie krążyły ciemne chmury oraz... kruki? A od moich stóp po ziemi rozchodziła się ciemność.

To nie czas na przemyślenia. Muszę walczyć.
- Nanako?- usłyszałam głos Kakashi'ego
- Wszystko w porządku- uspokoiłam go- Później ci wyjaśnię.
Ruszyłam do ataku. Walczyłam wręcz, jak dotychczas. Moje ciosy były jednak dużo mocniejsze. Dzięki mojemu ninjutsu szybko rozprawiliśmy się z wrogiem. Mojemu? Raczej dzięki ninjutsu Kurai. Z nim mogłam o wiele więcej. Byłam zdecydowanie silniejsza.
- No i ile przeciwników załatwiłeś?- spytałam zadowolona podchodząc do Gaya, gdy już było po wszystkim
Odburknął coś niezrozumiale. Dobrze wiedział, że mam na swoim koncie więcej pokonanych wrogów niż on.

Uśmiechnęłam się zadziornie. Od początku mnie ten człowiek lekko wkurzał. W końcu mu się odgryzłam.
Nie było już zagrożenia. Kurai wycofał swoje pokłady siły. Zniknęły moje skrzydła. Ciemna chmura opadła. Moje ręce znów były normalnego koloru. Poczułam się słabo. Opadłam na kolana. Ciężko dyszałam.
- Nic ci nie jest?- spytał Kakashi stając nade mną.
- Nie. Trzeba pomóc innym- stwierdziłam próbując wstać, ale zachwiałam się i wpadłam w objęcia Hatake
- Tobie już starczy. Musisz odpocząć.
- Ale...
- Nie chcę słuchać twoich wykrętów. Zabieram cię do szpitala. Może i nie masz groźnych ran, ale mimo wszystko
Dopiero teraz spojrzałam na swoje ramię. Skurczybyk drasnął mnie kunai'em. Poza tym nie miałam innych obrażeń. Ciemność mnie chroniła.

Siedziałam niezadowolona na łóżku szpitalnym. Tą małą rankę obwiązali mi bandażami jakby mi co najmniej rękę rozerwało. Kazali mi tu zostać. Miałam już plan, żeby uciec oknem, ale słyszałam, że sytuacja została opanowana. Wyglądałam więc za okno myśląc o tym co się wydarzyło.
Gdy usłyszałam pukanie do drzwi aż podskoczyłam
- Proszę- powiedziałam
Do pokoju wszedł Kakashi. Bez słowa podszedł i usiadł naprzeciwko mnie.
- No więc?
- Ale.. o co chodzi?- spytałam zdezorientowana
- Powiedziałaś, że wyjaśnisz mi później. No więc słucham.

- Słyszałeś kiedyś o Bijuu?- zaczęłam
- Tak
- No więc dzisiaj się dowiedziałam, że siedzi we mnie taki potwór. To dzięki niemu miałam taką siłę. I w zasadzie poza tym nic więcej nie wiem- przerwałam na chwilę czekając na jego reakcję, ale nic nie powiedział. Nagle do mnie dotarło
- Mówiłeś, że słyszałeś o Bijuu... Opowiedz mi. Czym tak właściwie jest?
Kakashi przez chwilę milczał patrząc na mnie uważnie.
- Nie wiem czy to jest odpowiedni moment..
- Kakashi!- przerwałam mu- Mam chyba prawo wiedzieć we mnie siedzi!
- Bijuu lub inaczej ogoniaste bestie to żyjące formy czakry. Mają jej tak duże pokłady, że znacznie przewyższają możliwości większości shinobi. Ludzie, którzy mają w sobie zapieczętowane te bestie to Jinchuriki. Do tej pory była mowa o dziewięciu. Najwidoczniej nikt nie wiedział o twoim bijuu

- Mogę wiedzieć ilu ogoniasty jest twój bijuu?- wyrwał mnie z zamyślenia
- Emm- próbowałam sobie przypomnieć- Było ciemno i ja nie widziałam zbyt dobrze, ale.. Chyba nie miał żadnego ogona
- Ciekawe- odparł. Podniósł się i ruszył do wyjścia.
- Kakashi
- Tak?- spytał nie odwracając się do mnie
- Czy walki się już skończyły?
Mogłabym przysiąc, że drgnął. Coś się stało. Coś złego. Czułam to w kościach.
- Wszystko w porządku?- usłyszałam jak mój głos drży
- Nanako- odparł spoglądając na mnie- Chciałem ci to powiedzieć później. Hokage... Hokage nie żyje

- Posłuchaj, to..
- Wyjdź- przerwałam mu siląc się na opanowany ton- proszę zostaw mnie samą
Nie protestował. Wycofał się z pokoju i cicho zamknął drzwi.
Wiem co chciał powiedzieć. To nie moja wina, tak? Tylko czyja? To ja miałam go chronić. Mnie wyznaczył to zadanie. Zawiodłam.
Krążyłam po pokoju próbując się opanować. Tylko po co? Przecież nikt mnie nie widzi. Może lepiej wyrzucić z siebie te emocje. Podobno nie jest dobrze dusić ich w sobie.
Oparłam się o ścianę. Z moich oczu popłynęły strumienie łez. Osunęłam się na podłogę, podkuliłam nogi i ukryłam twarz w dłoniach.

W tym momencie ktoś wszedł do pokoju. Nie podniosłam nawet głowy, żeby zobaczyć kto. Byłam zbyt załamana. Ten ktoś podszedł do mnie, usiadł obok i przytulił do siebie. Neji.. Jak dobrze mieć przyjaciela...
Pogrzeb Trzeciego Hokage był moim najgorszym dniem w Ukrytej Wiosce Liścia. Atmosfera jaka panowała była dobijająca. Wszyscy ubrani na czarno, ze smutnymi minami na twarzy. Zaczął padać deszcz. Czy to niebo płacze? Miałam ochotę się do niego dołączyć. Tyle, że już chyba wylałam wszystkie łzy. Przemyślałam sobie już wszystko. I wiedziałam jedno.
Już nigdy więcej nie zawiodę.

Komentarze sameQuizy: 0 Najnowsze